TĘ MINIATURKĘ DEDYKUJĘ KEJTIDŻI, która ma dziś swoje urodzinyy!
100 lat, 100 lat, niech żyje żyje nam!
Skarbie, życzę Ci przede wszystkim zdrowia, powodzenia w życiu, i abyś nie bała się spełniać własnych marzeń :)
Moja Kasiu kochana,
szczęśliwa zawsze od rana,
życzę Ci dziś najlepszego
życzę Ci dziś najlepszego
w dniu święta Twego!
Żebyś kasy dużo miała,
egzaminy pozdawała!
Chłopaka wiecznie cudownego,
uśmiechu zawsze stałego.
Marzeń nie bój się posiadać,
A przeciwnie:
spełniaj je!
To Ci życzy Twoja
Luthien
i w prezencie ma miniaturkę!
I paint the house black
My wedding dress black leather, too
You have no room for light
Love is lost on you
___________________________________________________________________
- Severusie! Severusie! – irytujący aczkolwiek stanowczy głos rozbrzmiał w komnatach profesora Snape’a, który aktualnie pochylał się nad biurkiem, oceniając pracę jednego z uczniów. Czy ta kobieta nie da mu chwili spokoju?
- Słucham Cię – rzekł mężczyzna, nie podnosząc wzroku znad zabazgranych papierów.
- Pomyślałam nad tym, by zorganizować konkurs dla uczniów. – Zrobiła przerwę, by zarejestrować reakcję towarzysza, który nadal nie podniósł głowy. – Wygraną byłby wyjazd na trzy dni do polskiej szkoły Magii i Czarodziejstwa. Co Ty na to? – zapytała. – W zamian także polski uczeń przyjechałby do nas. – Dyrektorka wyraźnie podkreśliła swój entuzjazm co do tego przedsięwzięcia.
- Tak, niech będzie – rzekł Severus, chcąc jak najszybciej skończyć i tę rozmowę, i sprawdzanie uczniowskich prac.
- Ustal szczegóły i przekaż mi je. Z Polakami umówiłam się na 30 maja. A jako, że jest połowa kwietnia, masz jeszcze całkiem sporo czasu. – Oznajmiła, uśmiechając się. – Powodzenia! – dodała jeszcze, nareszcie zostawiając profesora samego.
- Papatki – odpowiedział ironicznie, nawet nie odrywając się od swojej lektury.
Miał dziwne przeczucie, że jakiekolwiek będą zadania, konkurs zakończy się wygraniem tylko tej jednej osoby. Panny Wszechwiedzącej – Hermiony Granger.
* * *
Pełen dumy dom Godryka Gryffindora świętował właśnie zwycięstwo swojego klubu w finale quidditcha. Impreza trwała w najlepsze, wszyscy uczniowie klasy piątej wzwyż wariowali w rytm wesołej muzyki. W wieży była chyba tylko jedna osoba, która podchodziła mniej entuzjastycznie do całego tego zamieszania.
Oczywiście, Hermiona również cieszyła się z tego, że drużyna Harry’ego ograła Ślizgonów w ich ostatnim roku, ale wydawało jej się też, że to nie był powód, dla którego mogliby słuchać tak głośno tej muzyki, zagłuszając tak potrzebny jej sen. Próbowała czytać, ale dźwięki piosenek wręcz dudniły w jej głowie.
Wtedy to właśnie, zdenerwowana, podniosła się ze swojego łóżka i zdecydowanym krokiem poszła do Pokoju Wspólnego. Jej celem było przynajmniej nawrzeszczenie Harry’emu i Ronowi kilku zasad moralnych, o których najwyraźniej zapomnieli. Kiedy stanęła przy drzwiach i biorąc głęboki oddech, otworzyła je. W tej samej chwili ucichła muzyka, a zdezorientowana Hermiona rozejrzała się za tym, co spowodowało tą nagłą zmianę.
Przy portrecie Grubej Damy stała dyrektor McGonagall, a zaraz za nią profesor Snape. Oboje mierzyli uczniów wzrokiem godnym samego Lorda Voldemorta. Cisza rosła wokół uczniów, powodując ich zawstydzenie.
- Ja doskonale rozumiem, że cieszycie się ze zwycięstwa – rozpoczęła nauczycielka. – Ale to naprawdę nie jest powód, by to tak bardzo rozgłaszać. – Westchnęła ciężko. – Myślę, że panna Granger zgodzi się ze mną, co do tej sprawy.
Cała sala spojrzała wprost na biedną Hermionę, która wychodząc ze swojej komnaty, by porządnie powiedzieć chłopakom, co o takich zabawach myśli, w samej kusej piżamce, odsłaniającej jej długie, opalone nogi, nie spodziewała się, że będzie musiała je ukazywać wszystkim Gryfiakom, a dodatkowo dwóm profesorom.
– Wszyscy do łóżek, biegiem! – Rozkazała Minerwa, omiatając Pokój Wspólny swoim surowym spojrzeniem.
Uczniowie zaczęli się rozchodzić, a chwilę później McGonagall odwróciła się. Hermiona wciąż stała na schodku i odruchowo spojrzała na profesora Snape’a, który właśnie posuwistym ruchem swoich oczu, oceniał długość nóg uczennicy. I kiedy w końcu dotarł do jej twarzy, ironiczny uśmieszek wpłynął na jego twarz, a prawa brew podjechała do góry. Dziewczyna mocno wciągnęła powietrze i odwróciła się, szybko zamykając za sobą drzwi.
Kiedy Gryfonka wróciła do swojej komnaty, ciężko opadła na łóżko. Spojrzenia, jakim obdarzył ją Snape wywołało mały dreszcz, który wciąż przebiegał wzdłuż jej pleców. Bardzo dziwiło ją to, jak reagowała na tego mężczyznę. Zawsze rumieniła się, gdy na nią patrzył, czuła swoje płonące czerwienią policzki, ale starała się wytrzymać jego intensywny wzrok, pewna swej mocy i swych racji.
Z tą myślą do swojej krainy zabrał ją Orfeusz, porywając do snów o czarnych oczach i ironicznie ułożonych wargach.
* * *
Zegar miarowym rytmem odmierzał sekundy, które nieuchronnie zbliżały uczestników do zakończenia konkursowego zadania. Było nim uwarzenie jak najlepszego Eliksiru Słodkiego Snu.
Po klasie szybkim krokiem przemierzał nauczyciel Eliksirów, a czarne szaty łopotały wokół jego postaci. Swym spojrzeniem mroził uczniowskie myśli i zamiary. Jednym słowem potrafił zepsuć zwykłemu nastolatkowi dzień. Taki już był Severus Snape – postrach Hogwartu, uważany za czarny charakter szkoły, chociaż tak naprawdę za wiele dobrych rzeczy niedoceniony. Człowiek wyznający jedną oziębłą zasadę: „Kiedy opuszcza się gardę, dostaje się cios w serce”, która doprowadziła go do bycia taką właśnie osobą, mającą wiele tajemnic i wiele twarzy.
Wszystko, co robił, miało określony cel, było zamierzone i przemyślane. Po wielu latach bycia szpiegiem Czarnego Pana i Dumbledore’a jednocześnie, nie pozwalało mu na jakieś błędy, wynikające ze złej oceny sytuacji. Był niewzruszoną, lodową górą, której skruszenie zapewne byłoby nie lada wyzwaniem. Opanowanie i perfekcyjność, to cechy, dające mu władzę nad swoim umysłem i ciałem.
Jednak nawet Severus zauważał, że coś dziwnego zaczynało się z nim dziać. Przyłapywał się na tym, że był rozkojarzony. Śnił o dziewczynce, która miała brązowe włosy i czarne oczy. Zdarzało mu się myśleć o czymś, co było mu całkiem niepotrzebne. Mianowicie o miłości.
Z zegara wydobyło się bicie, które oznajmiło koniec czasu przeznaczonego na wykonanie eliksirów. Mistrz rozpoczął ocenianie rezultatów pracy uczniów. Nie zadziwiło go w ogóle to, że to właśnie eliksir Hermiony Granger był ugotowany perfekcyjnie, co do ostatniej kropli. Obrzucił dziewczynę swoim spojrzeniem.
Ale nie patrzył już na dziewczynę, tylko na kobietę, jaką stała się jego uczennica. Miała wszystko, co jak uważał, powinna mieć kobieta. Była też wkurzającą Gryfonką, pewną siebie, wszechwiedzącą i bardzo ponętną, ale do tego za żadną posadę nauczyciela obrony przed czarną magią, by się nie przyznał.
Westchnął głęboko. To będzie długi wyjazd.
* * *
Polska była malowniczym krajem. Hermiona rozglądała się przez okno samolotu zachwycona widokami, które otulały niebo. Słońce odbijało się w złocących się lekko łanach zbóż, ludzie zbierali siano z pól. Było pięknie i zapewne ciepło.
Obok niej siedział markotnie profesor Snape i przeglądał mugolską gazetę, co bardzo zdziwiło Gryfonkę. Nie był on miłym towarzyszem podróży. Narzekał na lotnisko, mówił, że lepsza byłaby teleportacja. Ale oprócz narzekania na wszystko, nie wspominał o niczym innym. Cały czas wgapiał się w gazety, bądź inne pisma.
Hermiona musiała przyznać, że irytowało ją zachowanie profesora. Ale nie tylko to ją wkurzało. Wyglądał świetnie i nie mogła tego od tak nie zauważyć, kiedy siedział obok w ciemnych dżinsach i czarnej koszuli z długimi rękawami, które zapewne miały zakrywać mroczny znak. Czarne włosy lśniły, a dziewczyna miała tylko ochotę wpleść w nie swoje palce i… STOP. Gryfonka otrząsnęła się ze swoich bardzo „nie na miejscu” myśli i starała się patrzeć na wszystko, byle nie na schowanego za gazetą Severusa.
* * *
Okazało się, że magiczna szkoła w Polsce również umieszczona jest w potężnym zamku. Górzysty teren przecinała rzeka, która wpadała do jeziora, zupełnie tak jak w Hogwarcie. Było to naprawdę malownicze miejsce, a poza tym, wiele cieplejsze. Uczniowie nie chodzili w całych szatach.
Pobyt w tym miejscu był dla Hermiony całkiem przyjemny. Polscy czarodzieje okazali się mili i czarujący, natomiast dziewczęta, troszkę groźnie na nią łypały, gdy tylko z którymś rozmawiała. Takie już były uroki każdej społeczności.
Jedynym aspektem, nieco zakłócającym harmonię i równowagę tego miejsca, było to, iż dzieliła swoje mieszkanie z profesorem. Severusek miał swoje humorki. Jako goście, jedli razem śniadanie, które dostarczano im do salonu. Zawsze jadł tylko jajecznicę, którą popijał gorzką herbatą. Nie mówił nic, prócz krótkich rozkazów, typu: „ Nie szwendaj się sama”. Dziwiło ją to, że takie słowa płynęły ze zwykle zaciśniętych ust Snape’a. Ale, w ogóle, jego ostatnie zachowanie ją dziwiło.
Pewnego wieczoru, tradycyjnie Hermiona czytała książkę, leżąc wygodnie na łóżku. Kiedy oczy jeszcze pozostawały lekko otwarte, wstała i skierowała się do łazienki, jednakże w tym celu musiała przejść do salonu. Mało co nie potykając się o kanapę, podeszła do drzwi i pociągnęła za klamkę. Zrobiła nieprzytomny krok do przodu i dosłownie wparadowała w… obszerną, twardą, nagą klatkę piersiową swojego nauczyciela Eliksirów.
Momentalnie, jej myśli stały się jasne i w pełni obudzone. Dłonie znalazły swoje miejsce szybko na jego piersi, chcąc zachować jakikolwiek dystans. Dziewczyna uniosła głowę, patrząc na profesora, który wpatrywał się w nią, a czarne, bezdenne oczy błyszczały. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała, w szybkim rytmie urywanego oddechu. Hermiona rozchyliła lekko usta, chcąc wciągnąć jak najwięcej powietrza, którego nagle zaczęło jej brakować.
Chwilę później czerwone wargi Severusa opadły na jej malinowe. Od razu wsunął język do jej ust i rozpoczął romantyczny, namiętny, wymagający taniec.
„ TO NIEPOPRAWNE” – krzyczała podświadomość Hermiony, która całkiem ją ignorując, oddawała zdecydowane i męskie pocałunki swojego profesora. Zaczęła delikatnie gładzić umięśniony Snape’a, wywołując dreszcze na jego ciele. On natomiast złapał ją w talii i przyciągnął do siebie, pogłębiając pocałunek.
Kiedy dłonie mężczyzny zjechały niżej na jej biodra i zaczęły je ściskać, coś zastukało w okno salonu, a oni odskoczyli od siebie w szaleńczym tempie, spoglądając we własne oczy z przerżeniem bądź też porażeniem.
- Panno Granger…
________________________________________________________________
Witam serdecznie :)
Wakacje, nareszcie, wakacje ;)
Proszę o komentarze, gdyż Sevmione to dla mnie nie lada wyzwanie! ;)
Jeszcze raz życzę Kejti wszystkiego, co najlepsze :)
Mam nadzieję, że te wakacje pozwolą Wam obudzić w sobie wenę i chęć do pisania. Pozdrawiam, buziaki,
Lúthien ;***