poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział XI



What are we supposed to do,
After all that we've been through.
When everything that felt so right is wrong,
Now that the love is gone.


 __________________________________________________________________________    
            Rzuciła się na łóżko, płacząc gorzko i głośno. Zrobił to… Przeczytał. Odkrył jej tajemnice. Na pewno spostrzegł się, że pisała o nim. Jak teraz spojrzy w jego piękne oczy?  Jak mu się pokaże? Właśnie… zranił ją i to bardzo mocno. 
            Usłyszała pukanie.
-Hermiona!- wołał chłopak, nie zwracając uwagi na nic. Najbardziej irytowało go to, o kim mogła tak pisać brązowowłosa. Ona najwidoczniej była zakochana, a on, idiota zadurzył się właśnie w niej.
-Odejdź, nie chcę cię widzieć- krzyknęła przez łzy.
            Zdenerwowany Draco wyjął różdżkę i celując w drzwi wypowiedział Alohomora, a one natychmiast ustąpiły. Pewnym krokiem wszedł, widząc zapłakaną twarz Gryfonki.
- Powiedziałam, że nie mam zamiaru oglądać Ciebie i tej Twojej cholernej pewności siebie!- jej oczy ciskały gromy. – Nienawidzę Cię- szepnęła zamykając swoje oczy, sprawiając ból nie tylko jemu, ale także sobie.
- I vice wersa- powiedział wbrew sobie, nieświadomie zadając cios wprost w jej, ale także jego serce. Odwróciwszy się bez słowa, wyszedł na korytarz i szybko popędził do pokoju wspólnego Slytherinu.
            Przemierzył korytarze, a wypowiedziawszy hasło do ściany wszedł do pomieszczenia.
Omiótł wzrokiem salę. Astoria? – ładna, ale głupiutka. Dafne- mini kopia Astorii. Pansy- nie, odpada, za dużo przeze mnie przeszła. Tracey- hmm, całkiem, całkiem, jakby na to spojrzeć… No to weźmie Tracey.
-Tracey, chodź tu- powiedział władczym tonem, a dziewczyna uradowana podskoczyła i podeszła do swojego księcia. Ten pocałował ją nachalnie, a ta ucieszona oddała pocałunek.- Chodźmy, kochanie- rzucił na tyle głośno, aby cały pokój zamarł, a każda dziewczyna patrzyła zazdrośnie na koleżankę z domu.  Sama zainteresowana była zdziwiona, ale nie zamierzała czynić protestów. W końcu sam Draco Malfoy potwierdził, że są parą.
            Pociągnął ją w stronę jego prywatnego dormitorium, a odprowadzani byli przez wiele zazdrosnych spojrzeń. Kiedy drzwi za nimi zatrzasnęły się w pomieszczeniu wybuchła wrzawa godna tej z ula.
            Ściana otworzyła się, a z niej wyłonił się zawsze uśmiechnięty Blaise Zabini. Kiedy spostrzegł, atmosferę panującą w Slytherinie od razu podszedł do Theodora Notta, siedzącego przy jednym z zimnych kominków,
- Co się dzieje?- zapytał, ogarniając spojrzeniem pokój.
- Smok właśnie obwieścił, że chodzi sobie z Tracey Davids – odpowiedział, trochę zły, bo jemu od dawna podobała się ta dziewczyna.
-Co zrobił?- krzyknął Blaise, dobrze wiedząc co hula w duszy przyjaciela.- Popierdoliło go do reszty…- skomentował pod nosem, wpadając na miejsce obok Pansy. Przywołał Whisky i pociągnął klawy łyk prosto z butelki.
                                                                       * * *
            Weszli do prywatnego dormitorium Draco, wybudowanego na rzecz jego nauki do SUM-ów, ale wiadomo w jakich celach tak naprawdę to wykorzystywał. I dziś był ten właśnie dzień.
            Zamknął drzwi i rzucił się na dziewczynę, szybko zrywając ubrania z niej i z siebie. Całował ją nachalnie, a Tracey wcale nie wyrażała sprzeciwu, była wręcz zadowolona z obrotu spraw.
            Gdy Smok zaspokoił swoje potrzeby, rzucił:
- Możesz już iść, a i jesteś moją dziewczyną.
            Dobrze wiedział, że każda dałaby się pokroić za taką szansę. A sprawę z tego zdawała sobie również Davids, która bez szemrania ubrała się, pocałowała go lekko na pożegnanie i wyszła.
On poszedł pod prysznic, ubrał się i zadowolony wyszedł do pokoju wspólnego. Musiał odreagować, po prostu musiał. To, co szalało w jego wnętrzu, kiedy powiedziała, że go nienawidzi. Ten ból, niewyobrażalny i pustka; wszechobecna, wypełniająca każdą komórkę jego ciała. A potem jego słowa. Wypowiedział je wbrew sobie, w przypływie złości.
Zranił ją, ale tym samym nieświadomie, siebie. Nawet nie wie, co zobaczy w jej oczach, gdy w nie spojrzy. Nie zdaje sobie sprawy, jakie trudności go czekają. Nie ma pojęcia o tym, że oboje wymierzą ciosy naprzeciw sobie.
- Smooooku!- wydarł się Zabini, widząc przyjaciela wychodzącego z drzwi, podchodząc do niego szybko.- Musimy porozmawiać- powiedział dziwnym tonem i pociągnął go ku wyjściu do dalszej części lochów. Wyprowadził go, wręcz siłą i wepchnął do jakiejś klasy, a zamknąwszy drzwi wyszeptał : Muffliato.
- No więc? Co to miało do cholery znaczyć ?- zapytał Blaise, patrząc na blondyna, a cała postawa czarnoskórego wyrażała niechęć.
- Nic, po prostu znalazłem sobie dziewczynę… Nie wiem, czemu się dziwisz- mruknął zadowolony.
- Co wygadujesz ?! Tak po prostu sobie dziewczynę znalazłeś, no dodatkowo Tracey Davids. Nie okłamuj mnie Smoku- powiedział groźnie. – Co się kurwa stało ?- spytał rozeźlony. Zależało mu na blondynie, w końcu przyjaźnili się wiele lat. Znali się bardzo dobrze i niewiele mogło ich rozłączyć.
- Diable, ja po prostu chcę pobyć w związku- stwierdził.- szkoda, że nie z tą dziewczyną- dodał w myślach.
- Co z Mioną ?- spytał prosto z mostu, nie łapiąc jego życiowych postanowień.
- A co ma do tego Granger? – wkurzył się Draco. Musiał o niej wspomnieć, musiał. Zawsze wie, gdzie uderzyć.
- Nie okłamuj mnie…
- Nie wierzysz mi – przerwał Blaise’owi.
- Dobrze wiesz co mam na myśli – rzucił Zabini.- Będziesz tego kurwa żałował- dodał- ale to tylko i wyłącznie Twoja sprawa. Poza tym, wiesz co musimy zrobić… odnośnie zemsty na Potterze i Weasleyu. Musisz znaleźć kogoś odpowiedniego.
-Zajmę się tym, spokojnie, mam takie wtyki, że sam Dumby by się nie powstydził- zażartował lekko Draco.
- Dobra, to ja spróbuję jutro wszystko już załatwić.
-Na sobotę wieczór, tak?- spytał.
-Tak- powiedział na odchodnym i wyszedł, lekko podenerwowany.
            Co temu Diabłu po jego piekielnej głowie chodzi? Może on myśli, że kocham Granger? Nie no w sumie to nie wiem czy  ma racje, ale kurwa no, niech sobie nie robi jaj, że wie. To niemożliwe. Z resztą, ja sam nie mam pojęcia, jak to jest kochać kogoś. Przecież nigdy tego nie robiłem. Mimo wszystko, matkę i ojca darzyłem miłością, ale całkowicie inną. Jakie to wszystko skomplikowane- westchnął głośno i wyszedł z klasy. – aaa, już wiem kogo dostanie Potter… jeszcze tylko pomyślę nad Weasleyem i prawie załatwione- ucieszył się na tę myśl. Ich plan zaczął powoli raczkować.
Skierował się do swojego mieszkania, w duchu licząc na spotkanie z Gryfonką, jednak nic takiego się nie stało. Po kremowym piwku poszedł spać, ten prawie już skończony, odznaczył się na nim ciężko.
                                                                       * * *
            Płakała, nie mając pojęcia, co dalej będzie. Nie przespała nocy, wiedząc kogo spotka w snach. Przecież znienawidziła go, niee, nie tak… jego postępowanie.
- Tak się po prostu nie robi- mruknęła do siebie, zaraz po tym, jak przytłumione promienie słoneczne zaczęły wdzierać się przez okiennice dormitorium na jej twarz. Zrezygnowana wstała z łóżka, wiedząc, ze musi stawić czoło dniu, a długa kąpiel w łazience prefektów na piątym piętrze, była do tego jak najlepszą zachętą. Szybko wzięła potrzebne rzeczy, rzuciła na siebie zaklęcie Kameleona. Przemierzyła krótkie korytarze, dzielące ją od celu i już była w pobliżu wejścia do łazienki, przy pomniku Borysa Szalonego. Wypowiedziała hasło, które ujawniła im McGonagall na początku roku i weszła do środka.  Rozebrała się, pozostając w samym bikini i zdjęła z siebie rzucone wcześniej zaklęcie . Odkręciła jeden ze zdobionych złotem kurków, a woda popłynęła z niego kryształowym strumieniem, a z kolejnego jej ulubiony brzoskwiniowy płyn. Po kilku minutach wielka wanna wypełniła, a brązowowłosa weszła do niej.
            Chwila relaksu. O tak, tego potrzebowała. Nie mogę pokazać mu, że to coś dla mnie znaczyło. Muszę być twarda. Po prostu muszę. Odpoczywała sobie dość długo, kiedy nagle drzwi otworzyły się, a do środka wyluzowanym krokiem wszedł prefekt naczelny Ravenclavu- Terry Boot. Kiedy spostrzegł dziewczynę na jego twarzy wykwitł czarujący uśmiech.
- Cześć Hermiono!- powiedział radośnie, nie wierząc w szczęście jakie go spotkało.
- Terry? Witaj- przywitała się nieco mniej entuzjastycznie. Chłopak przystojny, wysoki, brunet o czysto zielonych oczach, krótkich włosach i czarującym uśmiechu.
-Widzę, że ktoś tu nie może spać- stwierdził, patrząc na zatopioną w wodzie Gryfonkę. Rozebrał się do kąpielówek i dołączył do dziewczyny.
- A no, nie mogłam zasnąć- powiedziała zgodnie z prawdą. Zbliżył się do niej i delikatnie położył rękę na jej ramieniu.
- Jesteś taka piękna, nawet niewyspana- skokietował gładząc jej skórę, a Miona nawet się nie opierała. Uśmiechnęła się uwodzicielsko, w końcu, coś jej się od życia należy.
- Powiedz, miałabyś coś przeciwko małemu spacerowi po błoniach w piątek? – spytał z nadzieją w oczach.
            Gryfonka wahała się chwilę. Jednak chęć zapomnienia , które było tak bardzo potrzebne, zwyciężyła.
- Jasne. Dam Ci znać. Idę, muszę się jeszcze spakować- poinformowała chłopaka i dała mu buziaka w policzek, a on zadowolony leniwie przeciągał wzrokiem po jej prawie nagim ciele.
            Wytarła się puchowym ręcznikiem, ubrała się, uśmiechnęła do chłopaka i wyszła. Skierowała się do swojego dormitorium.
            Terry wciąż nie wierzył, że udało mu się umówić z najgorętszą dziewczyną Hogwartu. Ma szczęście.  
            Dotarła do portretu i wypowiedziała hasło. W salonie siedział blondyn, co było bardzo dziwnym zjawiskiem o tej porze dnia. Chłopak wstał, otworzył usta aby coś powiedzieć, ale ona przyspieszyła, a on usłyszał tylko trzaśnięcie drzwiami.
            Zastanawiało go to, gdzie ona była o tej porze. Przecież zawsze wstawała na śniadanie, nigdy wcześniej nie wychodziła nigdzie. Nie dała mu nawet dojść do słowa. Uraziła tym jego dumę. Załamał się. Co on będzie się przejmował słowem jakiejś Gryfonki? No właśnie… ale tu pojawiał się problem. Tą dziewczyną była Granger.
                                                                       * * *
            Weszła do pokoju, bezwiednie rzucając się na łóżko. Wiedziała, że on chciał coś powiedzieć… Pewnie: „Głupia szlama”, albo cos w tym rodzaju. A wiele mógł powiedzieć.  Jednak nie zdała sobie sprawy z tego, że mogły to być słowa przeprosin.
            Przebrała się w szkolne szaty, spakowała książki i wyszła do salonu. Draco wciąż tkwił tam i gapił się na przeciwległą ścianę. Nie zwróciła na niego uwagi i przeszła przez pokój.
                                                                       * * *
-Ginny, zjedz coś- wmuszała w przyjaciółkę, która za nic nie chciała wziąć niczego do ust.
- Nie mam ochoty- odpowiedziała znudzona rudowłosa, wpatrując się bezczynnie w pusty talerz.
            Nagle zmaterializował się przed nimi Zabini i przysiadł się naprzeciw dziewcząt. Gin patrzyła na niego całkowicie zdziwiona.
- Cześć- zawołał smutno, wiedząc jaki szok przeżyje za chwilę przyjaciółka.
- Hej- przywitały się dziewczyny jednocześnie.
-Co się stało? -zapytała Miona, widząc nastrój Diabła.
-Zaraz zobaczysz- powiedział i jak na potwierdzenie jego  słów do Wielkiej Sali luźnym krokiem wparował Draco Malfoy, jak zawsze perfekcyjny, za rękę ze ślizgonką- Tracey Davids. Przeparadowali przez pół Sali i usiedli obok siebie przy stole Slytherinu.
            Hermiona już wiedziała, co miał na myśli Blaise. Szybkim ruchem wstała i rzuciła do czarnoskórego: Spraw, żeby coś zjadła- tu spojrzała na Rudą głowę przyjaciółki. Na co on tylko kiwnął głową, a Miona wyszła nie zaszczycając nikogo cennym spojrzeniem, jej czekoladowych oczu.
                                                                       * * *
            Dzień minął jej nadspodziewanie szybko. W szczególności, że unikała go i jego „dziewczyny” jak ognia. Wszystko psuło jej nastrój, pomimo incydentu na eliksirach:
            Rzuciłam torbę ciężko na ławkę. Jak mogłam się spodziewać, fretka usiadła ze swoją- tfu- partnerką. Odpowiadało mi to. Nie chciałam oglądać ani jego, ani tej wywłoki. Przeżyłam szok, gdy jak nigdy nic koło mnie usiadł Theodor Nott. Tak, ten właśnie ślizgon. Moja mina wyrażała wszystko.
- Cześć Hermiono- powiedział, uśmiechając się zalotnie.
- yyy…eee cześć- odpowiedziałam zdziwiona. Miałam tak zwany w mugolskim świecie „mindfuck”. Co on tu robił?
- Wiesz, takiej pięknej pannie nie wypada siedzieć samej- uprzedził moje pytanie,, a ja  chcąc nie chcąc ,roześmiałam się w głos, przyciągając tym spojrzenie blondwłosego zwierza. Uśmiechnęłam się satysfakcjonująco. Co mi szkodzi troszeczkę porozmawiać z tak przystojnym chłopakiem, na dodatek całkiem miłym. Najwidoczniej nie wszyscy ślizgoni są źli- pomyślałam z wizją Diabła w głowie.
- Witajcie- rzucił Slughorn w wyjątkowo szampańskim  humorze. Wszyscy się uspokoili.- Na dzisiejszej lekcji zrobimy małe sprawdzenie umiejętności. Dobierzcie się w pary, najlepiej tak jak siedzicie- powiedział, a wszyscy rzucili się na siebie.
-Razem?- spytał, a ja tylko uśmiechnęłam się uroczo, tym samym zgadzając się. Co nie uszło jego uwadze.
- Ja wybiorę eliksir, który będziecie ważyć. Oczywiście gra toczy się o cenne punkty- rzucił i zaczął chodzić po klasie.
-Miona, mogę tak do Ciebie mówić? – zapytał.
- Jasne- odpowiedziałam i wyszczerzyłam ząbki w uśmiechu. Zaczęliśmy rozmawiać na błahe tematy, okazało się, że Teo to bardzo inteligentny chłopak, przy tym miły i bardzo elegancki.
- No więc , co by wam tu dać- zaczął Horacy, zaraz po dojściu do ich stanowiska.- To musi być coś trudniejszego, tak, więc niech będzie Płynne Szczęście– powiedział, a ja uśmiechnęłam się… banalne.- Powodzenia- dodał.
            Szybko zrobiliśmy  eliksir i zadowoleni dostaliśmy po 20 punktów dla domów. Kilka razy w ciągu pracy, dłoń chłopaka delikatnie dotykała mojej dłoni, bądź ramienia, co definitywnie irytowało Malfoya, który wyrażał to dosyć głośnymi i denerwującymi prychnięciami. Szczyt złości osiągnął, kiedy Teo szepnął mi na ucho podziękowania za udaną lekcję, wyglądało to jakby muskał je wargami. Wtedy to Książe  Slytherinu demonstracyjnie zrzucił  fiolki stojące na ławce, co skomentowane było dziwnym spojrzeniem reszty, a w szczególności rozbawionego profesora.
            Uśmiechnęła się na to wspomnienie… jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
Szybko przemierzyła korytarze. W salonie zastała blondyna, ze swoją ukochaną. Pff. Przebrała się i wyszła do biblioteki, nie mając zamiaru nawet na niego patrzeć.
            Spostrzegła Terry’ego.
-Hej- powiedziała, a ten spojrzał na nią rozmarzonym wzrokiem.- Chciałam powiedzieć, że jutro będę czekać po ostatniej lekcji przed Wielką Salą – rzuciła, a on uśmiechnął się szeroko.
-Cieszę się – powiedział i zaprosił ją żeby usiadła.
            Spędzili czas w bibliotece, śmiejąc się, ucząc, rozmawiając, a całej tej sytuacji przyglądała się ktoś, kto dobrze wiedział, komu o tym powie.
______________________________________________________________________________
Witamy w ten tak mało szczęśliwy dzień ...
Tak, my też musimy iść do szkoły. 
Tak, my też mamy załamkę po dzisiejszych widokach w naszej jakże zacnej szkole. 
Tak, my mamy jutro aż 7 godzin. 
Tak, jesteśmy niezmiernie zawiedzione widokiem pewnych osób, a brakiem niektórych.
NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI !
Komentujcie ludziska ;* 
Gorące pozdrówki, bo u nas to tak wieje, że dziś ichhassedich mało co by kiecki nie zgubiła xD 
Neta619, ichhassedich ;***

UWAGA!

Na prawym pasku, na samym początku jest ankieta, dotycząca następnej miniaturki. 
Bardzo proszę o dokonanie wyboru, całuje,
ichhassedich ;*
                                                          

7 komentarzy:

  1. Głupi Malfoy!! jaki on głupi no! To jego wina, a jeszcze ma czelność z tą Tracey! I wielce zazdrosny o Teo, pfff. Świetny rozdział, żaden jeszcze tak na mnie nie podziałał jak ten :D Ile wykrzykników hehe, no ja mam osiem ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. "Noech moc będzie z wami" rozwalilas mnie tymi słowami kobieto :D Rozdział wspaniały :D W sumie dramione pokomplikuja sobie życie, no cóż oko za oko ząb za ząb lubię to powiedzonko :-D wspaniały rozdział :D owtarzam się cóż efekty dzisiejszego dnia ;) Weny:D Pozdrawiam,Lili:D
    panstwoweasley.blogspot.com
    ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy Malfoy oszalał ?! Jaki to kretyn!!
    Rozdział genialny , ale aż mi ciśnienie podniosłaś , gdy przeczytałam jak Draco znalazł sobie tę dziewuchę !!
    On miał przeprosić Hermionę!!
    Czekam na następny rozdział :-)
    Weny!!

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Malfoy to totalny kretyn, idiota, imbecyl...
    Współczuję Mionie... ona go kocha, a teraz musi potrzeć jak on jest z inną...
    Współczuję wam kolejnego roku w gimbazie... mnie wam tam brakuje prawda??? hahah xd

    Pozdrawiam i życzę duużo weny
    Marlena :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem tylko, że Draco zgubił wszystkie klepki! Niech lepiej szybko je pozbiera!


    -----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne, świetne :)
    Zazdrośni Draco i Hermiona. Sam miód (w pozytywnym znaczeniu). :D

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już tu jesteście, pozostawcie po sobie jakikolwiek ślad ;)