niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział VIII

No I don’t even know if I’m alive,
without you now,
This is what it feels like.
_________________________________________________________________________________



            Jego dłonie zbliżały się do dziewczyny, a ta z każdym przybliżeniem odsuwała się od nich. Jej oczy wyrażały wszystko; przerażenie, strach, a wreszcie ból. Kiedy Hermiona poczuła przy swoich plecach ścianę wiedziała, że nie ma już wyjścia. Musi się przezwyciężyć.
-Nie bój się. Teraz dotknę Twojej ręki- powiedział Ślizgon i musnął jej oliwkową dłoń swoją bladą. Dziewczyna nie cofnęła się, pozwalając chłopakowi na ten ruch. Emocje targające brązowowłosą były dla niej niezrozumiałe. Z jednej strony ból, z drugiej ukojenie. Strach i bezpieczeństwo. Gorąco i chłód. A to wszystko spowodował ON. Wzmocniła uścisk.
- W porządku? – spytał, a ona tylko kiwnęła głową. Delikatnie zarzucił swoje ramię na jej talię, a ona wzdrygnęła się mimowolnie, próbując się wyrwać, ale ten trzymał ją mocno, szepcąc:
- Nic się nie dzieje, to tylko ja, znasz mnie.
Uspakajała się pod wpływem jego głosu. Momentalnie wtuliła się w niego, znów zaczynając płakać jak małe dziecko. Jak dobrze, że tu był.
                                                                       * * *
- Ginny, Ginny!- krzyknął Potter, widząc rude włosy w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Dziewczyna odwróciła się. Chłopak ruszył w jej stronę. Bez słowa wziął ją za rękę i wyprowadził z wieży na Wielkie Schody.- Co się stało?- spytał.
- Ron próbował zgwałcić Hermionę- szepnęła przejęta.- Dziwne, że jeszcze Ci się nie pochwalił- powiedziała wzburzona.
- Nie rozmawiam z nim już od dłuższego czasu…- stwierdził Wybraniec, wyraźnie zaniepokojony o swoją przyjaciółkę.- Jak ona się czuje?
- A jak może się czuć?  Super w porządku nie jest, ale wiesz, Draco jej pomaga- mruknęła.
- Czyli jednak- prychnął, tak jakby do siebie Harry.
- Co jednak?
-Nic, nic- próbował ukryć prawdziwy sens swoich słów, jednak Ruda nie wyglądała na przekonaną. – Idę, muszę dokończyć jeszcze referat dla Binnsa… za jakie grzechy- zrobił niezadowoloną minę, uśmiechnął się do dziewczyny i wszedł do Pokoju Wspólnego, aby także nagadać tej imitacji czarodzieja- Weasley’owi.
            Gin nie wiedziała co ze sobą zrobić. Ale szybko przyszła jej ochota na spacer po hogwarckich błoniach, więc weszła do dormitorium po swoje rzeczy i już szła poza mury.
Pokonywała Wielkie Schody szybko, później znalazła się w Sali Wejściowej, by przez wielkie wrota wyjść na dziedziniec, gdzie zeszła schodami wprost do Hangaru na łodzie. Nie wiedziała, dlaczego pomyślała o tym miejscu, ale nie mogła zaprzeczyć, ze było ono magiczne. Usiadła na małym molo, myśląc o wszystkim co ją spotkało. Kiedyś była pewna, że kocha Harry’ego, ale teraz, to wszystko zbladło. To miała być tak zwana „Wielka miłość”, ale jednak nią nie była. Z czyjego powodu? Chyba każda ze stron zawiniła. Powoli oddalali się od siebie, aby w końcu powiedzieć sobie, że bycie ze sobą straciło sens. Na początku bolało, cholernie, ale później wszystko wróciło do normy, bynajmniej.
- Nie boisz się tu sama siedzieć?- usłyszała pełen ekscytacji szept i gwałtownie odwróciła głowę, a przybysz zachłannie wpił się w jej wargi, nie zważając na początkowe protesty dziewczyny. Tylko jedna osoba tak całowała… Blaise. Nie wiedziała czy go odepchnąć, czy dalej oddawać słodkie pocałunki. Na początku jego wargi delikatnie łapały jej usta, ale z każdym dalszym posunięciem, były one coraz bardziej spragnione. Zaczął obcałowywać jej szyję, ale ona gwałtownie odsunęła go od siebie, wstała i odeszła. Bo w końcu przyszło zrozumienie… to jego pragnęła. Nie, ale nie mogła do tego dopuścić. Będzie tuszować te uczucia, aż w końcu zapomni. Czarnoskóry chłopak złapał ją za rękę, odwracając w swoja stronę. Ślizgoni nie potrafią kochać…- stwierdziła w myślach.
- Czemu mi to robisz? – spytał smutno. Jego oczy skrywały ból i niemoc.
- Ja tak nie mogę…- szepnęła, chcąc się odwrócić, jednak chłopak znów opatulił jej wargi swoimi. Nie oddawała jego pocałunków, jak za pierwszym razem. Tylko słone łzy powoli zaczęły sączyć się z jej oczodołów. Chłopak odsunął się od niej, spoglądając na nią w ciszy.
- Proszę Cię, nie zbliżaj się do mnie- powiedziała, nie patrząc na niego, gdy chciał wziąć ją w swoje objęcia. Ruszyła przed siebie, zostawiając Diabełka samego z małą ryską, na ślizgońskim sercu.
                                                                       * * *
            To uczucie. Ja nie, ja nie mogę jej kochać. To niemożliwe. Impossible, imposible, impossible, umulige- przeraził się. Ale co mógł zrobić, jeśli czuł się najszczęśliwszym człowiekiem świata, trzymając tę istotkę w swoich ramionach?
             Hermiona powoli uspakajała się i nim się spostrzegł, już spała oparta o jego tors. Lekkim ruchem położył ją na łóżku, opatulił kołdrą. Popatrzył na nią przez dłuższą chwilę. Wyglądała tak niewinnie. Pocałował ją w czoło i wyszedł, cicho zamykając drzwi.
Pierwsze co zrobił, to skierował się do gabinetu dyrektor Hogwartu, Minerwy  McGonagall.  Przeszedł kilka korytarzy i schodów i już pukał do wejścia. Usłyszał ciche ‘proszę’ i wszedł do pokoju.
- Pan Malfoy? Co pana tutaj sprowadza?- spytała kobieta, poprawiając okulary, które zsunęły jej się z nosa.
- Dzisiejszego popołudnia zdarzył się incydent. Ronald Weasley próbował zgwałcić Hermionę Granger- powiedział wraz ze swoją maską obojętności, chociaż przy wypowiadaniu nazwiska chłopaka, słychać było wyraźną pogardę.- Jako Prefekt naczelny mam obowiązek informować o takich sytuacjach, a że Granger jest troszkę podłamana, to padło na mnie- stwierdził beznamiętnie.
- Jestem w szoku. Myślę, że dziś na kolacji wystosuję pewną przemowę. Dziękuję, że mnie o tym poinformowałeś. Zadbaj o Hermionę- zmartwiła się nie na żarty, w końcu to jej najlepsza uczennica.- Możesz iść- wyprosiła go, a sama zajęła się dalszą pracą. Chcąc nie chcąc, chłopak opuścił gabinet.
            Kierował się do dormitorium. Musiał wyciągnąć Mionę na kolację. Przecież nie może pokazać, jak ją to boli. Ktoś mógłby się domyśleć, a na to nie mógł pozwolić. Poddał się rozmyślaniom. Jest taka piękna. Taka niewinna. Nie to co on. Były śmierciożerca. To tylko dzięki niej zaczął się zmieniać. Zaczął dostrzegać to, czego wcześniej nie zauważał. Uświadomił sobie to, że zaczął się do niej przyzwyczajać, jej głos go uspakajał, jej ciało go zachwycało, jej inteligencja intrygowała, jej zachowanie interesowało, jej uśmiech pobudzał, a jej oczy wyrażały wszystko, czego on przez całe życie nawet nie wymówił, kryjąc się pod jedną ze swoich masek. Tak, to sytuacja w domu go do tego zmusiła. Do ciągłego udawania. Ojciec, to on go we to wszystko pakował. Matka próbowała go bronić, ale jednak i ona nie miała dużo do powiedzenia, jak to w arystokratycznych „rodzinach”. Zmuszony do życia, w którym nie chciał brać udziału. Nie, on nie doświadczył rodzinnej miłości, jedynie matka pokazywała mu co to. Przez to nie potrafił okazywać uczuć, właśnie przez to. Czy on naprawdę mógł się zakochać? Nie zdążył odpowiedzieć na to pytanie , bo właśnie zdążył dojść do portretu Szalonego Czarodzieja. Wypowiedział hasło i wparował do salonu.
-Jak zwykle rozpierdol- mruknął do siebie, patrząc na stan pokoju wspólnego. Nie przejmując się tym , zapukał do dormitorium Hermiony. Nie usłyszał nic, więc bezceremonialnie wszedł do pomieszczenia. Spojrzał na łóżko, wprost na śpiącą jeszcze Gryfonkę. Podszedł i delikatnie odsłonił spadający na jej twarz kosmyk. Nie zareagowała, więc delikatnie potrząsnął jej ramieniem w nadziei , że to jego ostatni ruch. Nie pomylił się, gdyż dziewczyna otworzyła oczy patrząc wprost w jego stalowe tęczówki.
-Wstajemy Granger, kolacja za pół godziny- powiedział, uśmiechając się przy tym szyderczo. Brązowowłosa wydała z siebie lekki okrzyk.
- Ale ja nigdzie nie idę.
-Idziesz, idziesz, no chyba nie dasz po sobie poznać, że Cię to ruszyło- postawił ją przed faktem. – Czekam na Ciebie w salonie- opuścił jej pokój.
            CO TO MIAŁO BYĆ?- pomyślała. Jednak nie mając czasu na dalsze wywody, poszła wziąć szybki prysznic. Następnie wysuszyła włosy, ubrała się w leginsy i turkusową tunikę. Rozczesała włosy oraz pomalowała rzęsy tuszem. Założyła swoje czarne balerinki i spojrzała na zegarek,  już czas- powiedziała. Zeszła po schodach, otworzyła drzwi , a na kanapie ujrzała nienagannie ubranego arystokratę ze szklanką whisky w dłoni. Spojrzał leniwie w jej stronę i o mało się nie zachłysnął. Jak ona zdołała doprowadzić się do takiego stanu w ciągu 25 minut?- spytał się w myślach.
- To jak? Idziemy ?- spytała zdezorientowana dziewczyna, rumieniąc się przy tym jednocześnie.
- Oj Granger, nie dasz popatrzeć…- roześmiał się dźwięcznie. Wyszli z Pokoju .
- Wiesz, ja , no , chciałam Ci podziękować – powiedziała Hermiona, spuszczając głowę. – Może mogłabym się jakoś odwdzięczyć ?
- Hmm, pomyślę nad tym-uśmiechnął się dwuznacznie.  Weszli w jedno z tajnych przejść i zaraz byli w Sali Wejściowej.
- Dasz radę?- spytał poważnie.
- Tak, wszystko w porządku- odpowiedziała z pewną dozą niepewności w oczach, której nie zauważył jej towarzysz. Blondyn otworzył jej wrota Wielkiej Sali, a ona przeszła przez nie, wzrokiem szukając czupryny rudych włosów przyjaciółki. Spojrzała na stół Gryffindoru, ale nie zauważyła jej tam. Zauważyła osobę, która machała do niej zacięcie od ślizgońskich miejsc, a tuż obok Blaise’a Ginny. Nie zastanawiając się długo, podeszła do Slytherinu , podążając za nic nie przejmującym się Malfoy’em, za którym prawie cała żeńska część Hogwartu patrzyła tęsknie. Usiadła przy rozchwytywanym chłopaku, naprzeciw diabelskiej pary-Blaise’a, podstępnego ślizgona oraz Ginewry, której włosy mieniły się  w płomykach świec ognistymi odblaskami.
- Gin, co ty do Diabła robisz w tym miejscu?- spytała Hermiona, patrząc na przyjaciółkę.- O przepraszam … co ty do cholery robisz w tym miejscu?- poprawiła się.
- Siedzę, wiesz, ale nie chciałam przebywać z tamtym hipokrytą przy jednym stole…- odpowiedziała, jednocześnie przyglądając się przyjaciółce, badając jej stan. Nie mogła skoczyć swojego wywodu, gdyż właśnie dyrektor szkoły podjęła przemowę.
- Witajcie. Mam do przekazania ważny komunikat. Dzisiaj w godzinach popołudniowych jeden z prefektów naczelnych zgłosił próbę gwałtu na jednej ze starszych uczennic…- twarze wszystkich zgromadzonych wyrażały tylko jedno pytanie „Kto?”, a usta wygięte były w idealnie kształtne „O”.-  Jest mi niezmiernie przykro, ze takowy incydent miał miejsce w naszej szkole. Nazwisko osoby jest znane i zostanie ona należycie ukarana. Jeśli chłopiec przyzna się z własnej woli, to kara może ulec złagodnieniu, ale podkreślam może- omiotła spojrzeniem całą salę.- Jeżeli jeszcze raz coś takiego będzie miało miejsce, podejmę stosowne kroki. A teraz jedzcie- na stołach pojawiły się potrawy , a sama profesor usiadła na swoim miejscu.  Wszyscy byli bardzo zdumieni, a ciekawość rozbudziła im zmęczone mózgi. Tak naprawdę każdy już posiadał własną wersję wydarzeń, w której było tylko maciupeńkie ziarnko prawdy.
- Ciekawe, czy się przyzna – mruknął Blaise.- Ale szczerze wątpię, że się odważy. W końcu nie każdy Gryfon odznacza się odwagą, a nie każdy Ślizgon jest przebiegły- rozwinął swoją myśl, patrząc przy tym w swój talerz nieobecnym wzrokiem.
- To co teraz powiem będzie dość dziwne… zgadzam się z tobą Zabini- powiedziała Ruda, spoglądając wprost w jego oczy, na co chłopak uśmiechnął się szeroko, puszczając do niej „oczko”. Gest ten sprawił, że Wiewiórka zarumieniła się, a slytheryńskie dziewczęta spoglądały na tę sytuację wyraźnie niezadowolone, prychając co kilka sekund.
            Jedli w ciszy, każdy pochłonięty własnymi myślami.
Diabeł: No, moja ty ruda Gryfoneczko, jeszcze trochę i wpadniesz w moje super zajebiste sidła. W końcu jestem Ślizgonem i zdobędę to, czego będę chciał.
Smok: Koniecznie muszę napić się Ognistej Whisky… O Salazarze, Draco , ty chyba się uzależniasz… Poza tym, przecież muszę jakoś zapominać o tym, że nigdy nie będę jej mieć, a to dobry powód.
Ginny: Jeszcze mnie popamiętasz ty przystojny chłoptasiu. Chwila chwila, czy ja powiedziałam przystojny? Zapomniałam dodać, że „niebiańsko” przystojny i niedostępny.
Hermiona: Praca z transmutacji… No kiedy ja to do cholery zrobię ? Nie, to na trzeźwo nie przejdzie…
- Wybaczcie, ale ja to będę powoli szła- stwierdziła brązowowłosa, pocałowała Gin w policzek, kiwnęła głową Blaise’owi, uśmiechnęła się do Draco i wyszła z Wielkiej Sali.
- To ja może pójdę z nią? Nie powinna chodzić sama- stwierdził Malfoy i nie czekając na reakcję Zabiniego i Rudej wyszedł z pomieszczenia, zaraz za Gryfonką.
            Zobaczył ją, jak wspinała się po schodach. Szedł za nią w ciszy, nie próbując jej dogonić, tylko dyskretnie mieć na oku. Doszła do portretu Szalonego Czarodzieja i  weszła do salonu, a zaraz za nią, luźnie wkroczył blondyn. Omiótł spojrzeniem pokój i zastał Hermionę nalewającą sobie Ognistej.
-Chcesz też?- spytała niespodziewanie, spoglądając na arystokratę.
- No głupio się pytasz, Granger- uśmiechnął się w iście ślizgoński sposób.- Lej, nie żałuj.
            Dziewczyna podała mu szklankę pełną bursztynowego płynu, a sama rozsiadła się na jednym z foteli, biorąc do ręki pióro i pergamin. Zaczęła powoli skrobać słowa, od czasu do czasu popijając alkohol. Napisała wstęp i poszła nalać sobie kolejną porcję procentowego napoju. Wzięła się za rozwinięcie.
            Draco natomiast rozmyślał- Hmmm, czym mogłaby mi się odwdzięczyć Granger? – Usłyszał trzask księgi, zamykanej przez towarzyszkę. Spojrzał na nią przelotnie.- Ciężko mi się myśli…- kolejna literatka whisky.
- Aaa, Granger, właśnie… już wiem co będziesz mogła dla mnie zrobić- powiedział po długim namyśle, spoglądając na relaksującą się właśnie dziewczynę.
- Słucham z niecierpliwością- uśmiechnęła się niczym rodowita Ślizgonka, czekając na to co powie Malfoy. 
________________________________________________________________________________
*Armin Van Buuren- This Is What It Feels Like
Witamy tę niedzielę rozdziałem bardzo przemyśleniowym ( ichhassedich ogarnęły wspomnienia pewnych dni ), 
ale mimo to, komentujcie, bardzo prosimy, my uniżone sługi. Komentujcie, a będzie Wam dane . (xD)
Tak, a do tego dorzucamy dużo weny dla Venetii ( chyba tak, nie wiemy xD) Noks, bo ma przed sobą niemałe wyzwanie :) 
Z pozdrowieniami,
ichhassedich, Neta619

10 komentarzy:

  1. Venetiia - chyba dobrze - Noks nie boi się żadnych wyzwań :P Ale muszę pochwalić Was za rozdział - poprawę widać goły, a nawet ubranym w szkło kontaktowe okiem :) Ładnie, ładnie, ładnie i tyle w tym temacie :) Dzięki za życzenia weny - zawsze się przyda! Życzę Wam tego samego.
    Pozdrawiam
    Venetiia.

    OdpowiedzUsuń
  2. no to tak:
    Jedli w ciszy, każdy pochłonięty własnymi myślami.
    Diabeł: No, moja ty ruda Gryfoneczko, jeszcze trochę i wpadniesz w moje super zajebiste sidła. W końcu jestem Ślizgonem i zdobędę to, czego będę chciał.
    Smok: Koniecznie muszę napić się Ognistej Whisky… O Salazarze, Draco , ty chyba się uzależniasz… Poza tym, przecież muszę jakoś zapominać o tym, że nigdy nie będę jej mieć, a to dobry powód.
    Ginny: Jeszcze mnie popamiętasz ty przystojny chłoptasiu. Chwila chwila, czy ja powiedziałam przystojny? Zapomniałam dodać, że „niebiańsko” przystojny i niedostępny.
    Hermiona: Praca z transmutacji… No kiedy ja to do cholery zrobię ? Nie, to na trzeźwo nie przejdzie…
    podoba mi się najbardziej :)
    jeny jaki Draco jest uczuciowy...
    ciekawe co on takiego wymyślił...
    no nic pozostaje tylko czekać na kolejny :)
    jeśli chodzi o Rona to mam nadzieję,
    że McGonagall wymyśli stosowną karę :)
    życzę duuuuużo weny
    Marlena :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie :D
    Zabije Rona -,- jak on śmiał -,-
    Ale Draco :3... słodko się zachował, a szkoda mi Hermiony :/

    Zapraszam do mnie na http://hgdm-baby-i-wait-for-you.blogspot.com/ pojawił się rozdział IV

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, Draco jest w nim idealny <3
    Blaise się zakochał :D Uwielbiam tą pare
    czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę nienawidzę tutaj Rona. Ugh... Jak mógł. Po siedmiu latach przyjaźni... Proszę Was zróbcie mu jakąś krzywdę XD
    Szkoda mi trochę Diabełka. Ginny powinna wiedzieć, że bierze ją na serio. A Draco cóż... zakochałsięzakochałsię! Jeeej! Okej już. Niech on wyzna Granger miłość, noo.
    + zapraszam Was do siebie, dopiero zaczynam -> http://dramione-always-and-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo. "Ruszyła przed siebie, zostawiając Diabełka samego z małą ryską, na ślizgońskim sercu." Blaise, masz ode mnie mega przytulasa, kochany! :**
    Hahhaha. Opis ich myśli był genialny! xD "Nie, to na trzeźwo nie przejdzie.." Hahhah. Oj Herm, Herm. :P
    Rozdział jak zwykle zachwycający, cudowny i ciekawy!:** Jesteście super, dziewczyny!
    Już się boję, co tam zrodziło się w tej szatańskiej łepetynie młodego Malfoy'a.. Ciekawe, ciekawe.. xD
    Kolorowych koszmarów, dziewczyny! :P
    Ana M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe co wymyśli xd coś głupiego pewnie

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już tu jesteście, pozostawcie po sobie jakikolwiek ślad ;)