sobota, 28 września 2013

Rozdział XIII

I'm not giving up,
I'm not giving up on us
.
I said I'm not giving up,
I'm not giving up on love.

______________________________________________________________________________

 

Piątek wieczór. Chwila przez wszystkich wyczekiwana. Koniec tygodnia, weekend i nareszcie trochę czasu by odpocząć. Na sobotę zaplanowany wypad do Hogsmede z całą szkołą. Relaks i towarzystwo Ginny na pewno w tym dniu poprawią jej humor. Na dodatek nieobecność pewnych modeli ze Slytherinu sprawia, że uśmiech sam maluję się na twarzy. Nie pytała, czemu nie idą. Jeszcze wyszłoby, że ona tego chce. Nie ma mowy, niech robią sobie co chcą. A może idą… mało ważne.
                                                                       * * *
Brązowowłosa dziewczyna późno w noc, rozmyślała o tym, jaką odpowiedź dać Terry’emu. Wiele niedorzeczności leniwie przeciągało się po jej umyśle, czyniąc go niezwykle ciężkim. Wspomnienia pewnego blondyna i jego pseudo-dziewczyny, przygotowania do Balu Bożonarodzeniowego, który zbliżał się wielkimi krokami, chwiejne zachowania Gin.
Jak to możliwe, że wszystko zmieniło się tak od czasów Voldemorta? Większość wciąż rozpaczała, z powodu strat, jakie ponieśli. Niektórzy stracili miłość życia, niektórzy rodzinę, niektórzy zgubili swoje prawdziwe „ja”.
Może i stracili, ale przecież mogli także zyskać. Dziwne, że właśnie zaczęła myśleć o takich sprawach. Jednak one też są ważne. Wszystko w życiu ma jakiś cel, niesie ze sobą czasem radę, czasem przestrogę, a czasem szczęście. Wiele pokoleń przeminęło, wiele zdarzeń miało miejsce, wiele bitew stoczono, wiele krwi przelano, wiele serc zniszczono.
Chyba już wie co zrobi…tak to dobra decyzja.
* * *
 -No powiem Ci szczerze Smoku, że jesteś okrutny -mruknął Blaise z uśmiechem wymalowanym na twarzy, gdy tylko dowiedział się o szczegółach planu.
-Wiem wiem Diable, nie musisz mi przypominać. Wystarczy, że Granger robi to stanowczo za często -rozmyślał.
-Popieram dziewczynę -pokiwał w geście zrozumienia. Draco posłał mu tylko wredne spojrzenie.
-No co? -zaśmiał się Zabini.
–Nie ważne -bąknął blondyn, nie chcąc roztrząsać tematu. Najwidoczniej dalej nie docierało do niego to, że jakiś kompletny idiota dobiera się do jego obiektu westchnień.
-Uważaj Smoku, bo walniesz w ścianę -krzyknął czarnoskóry chłopak, widząc przyjaciela z głową spuszczoną w dół. Gdy tylko o niej myśli, totalnie odlatuje. Ślizgon w porę się zorientował i wszedł z Pokoju Wspólnego. Co się z nim dzieje -pokręcił głową Diabeł i ruszył w ślady blondyna.
                                                                       * * *
Pierwsze promienie jasnego słońca wdarły się do dormitorium, rozświetlając je tysiącami refleksów i odbić. Kilka promieni padło na zaspaną twarz młodej Gryfonki, także na jej rozwiane po całej poduszce brązowe loki. Otworzyła oczy, mrużąc je delikatnie. Weekend. Cieszyła się tym, w końcu bardzo ciężki tydzień był już za nią.
Wstała i ruszyła do salonu, gdzie stał zegar. Najwyższy czas kupić jakiś do siebie- mruknęła cicho. Weszła do pomieszczenia, patrząc wprost na czasomierz na naprzeciwległej ścianie. Miała jeszcze pół godziny do lunchu.
 Pech chciał, że na sofie rozwalony leżał blondyn. Przesunął wzrokiem po jej kuszącej, satynowej koszulce nocnej i momentalnie zrobiło mu się nadzwyczaj gorąco, a Hermiona zarumieniła się lekko.
Powstrzymywał się przed tym, żeby się na nią nie rzucić, co pogorszyłoby tylko ich relacje. Wyglądała tak ślicznie i zachęcająco, że jego myśli zabrnęły gdzieś daleeeko, a widoki te wspominał w najnudniejszych chwilach dnia.
- Granger, ubierz się, nie chcę oślepnąć- syknął, wbrew sobie, bo tak naprawdę Gryfonka wyglądała strasznie seksownie. Ale czego się nie robi, by choć trochę ją zdenerwować.
-Malfoy, to samo możesz powiedzieć, patrząc w lustro- uśmiechnęła się kpiąco.
- CO?- zbulwersował się blondyn… przecież on był idealny. Szybkim krokiem podszedł do dziewczyny.
- To co słyszałeś- odpowiedziała spokojnie, chociaż bliskość chłopaka działała na nią niesamowicie. Zrobiło jej się gorąco, a dziwne uczucie zafalowało w jej brzuchu.
            Zdenerwowany blondyn pchnął ją delikatnie, aczkolwiek stanowczo na sofę i znalazł się nad nią.
- Tak będziesz pogrywał?- spytała zirytowana. Nie ma zamiaru znosić go, ale chyba także tego, że jej ciało zbyt intensywnie na niego reaguje.
-Tak, dokładnie tak- powiedział i nie mogąc się powstrzymać, pocałował dziewczynę.
            Kiedy tylko poczuła jego wargi na swoich, spanikowała. Nie chciała tego, broniła się przed tym, co powoli zaczęło kreować się w jej sercu. Nie mogła sobie na to pozwolić. Po tym wszystkim, po prostu tak należało.
            Odepchnęła go. Wstała i szybko poszła do swojego dormitorium, zostawiając chłopaka samego i rozgoryczonego. Bez żadnego słowa. Bowiem nie ładnie jest okłamywać siebie.
            Pewien ból delikatnie wzrastał w jego sercu, gdy patrzył jak Hermiona zatrzaskuje za sobą drzwi. Nie chciała tego pocałunku, ba tego małego całuska. Od niego, Pożądanego nr 1 w całym Hogwarcie, ba w całym czarodziejskim świecie.  Po tym wszystkim co zrobili oboje, wiedział, że przez to może ją stracić. Wiedział, ale nadal nic nie zrobił. Bowiem nie ładnie jest okłamywać siebie.
                                                                       * * *
            Są takie momenty, kiedy czujesz, że zdradzasz siebie. Mimo, że robisz wszystko dobrze, mimo że tak Ci się wydaje, tak nie jest. Błędy zawsze ujrzą światło dzienne, tak samo kłamstwa, które odpłacą się większą złośliwością. Szczyt zdrady osiąga się wtedy, kiedy rozum zaczyna dominować nad złamanym sercem. Bowiem nie ładnie jest okłamywać siebie.
            Jednak wielu to robi. Wielu ludzi pozwala rozumowi na podejmowanie decyzji. Wtedy wiadomo, że dobra materialne zawsze znajdą się ponad szczęściem osobistym.
                                                                       * * *
            Śniadanie przebiegało w pełnym spokoju. Przy stole Gryfonów wesoło huczeli uczniowie, w tym Miona, Gin i Diabeł. Wszyscy pojadali naleśniki z różnymi dodatkami, ciesząc się, że dziś będą w końcu mogli wyjść poza mury zamku, do uroczej wioski Hogsmeade.
- I wtedy, wtedy on wyskakuje zza tej zasłonki z tekstem „ Gdzie jest kurwa ta Ognista?”- opowiadał rozbawiony Blaise, a głośnym śmiechem wtórowały mu dziewczęta. Hermiona czuła na sobie wzrok stalowych oczu Malfoya.
- To było dobre- rzuciła Ruda, która dzięki wstawiennictwu czarnoskórego chłopaka odzyskała humor. Wprawdzie Zabini nie zrobił nic więcej, oprócz rzucania zniewalających uśmiechów w jej stronę i miłych rozmów, pełnych rozmyślań na temat wyglądu dzieci Miony i Smoka. Jednak dzięki tym gestom, dziewczyna podniosła się na duchu.
-Nooo , wyjątkowo…- powiedziała Miona, której uśmiech poszerzył się, kiedy właśnie w jej kierunku zaczął podążać Terry.
-Ej Ruda, chyba wyjdzie na to, że pójdziemy razem do Hogsmeade…- powiedział i wyszczerzył równe ząbki. Gin nie zastanawiała się długo i zgodziła się.
-Hej Hermiono!- zawołał Terry i pocałował dziewczynę w zarumieniony policzek.
- Cześć-  odpowiedziała, upijając łyk zbawiennej kawy.
- Pójdziesz ze mną do Hogsmeade?- spytał, siadając obok niej.
- Jasne- odrzekła, wiedząc, że i tak nie ma innego wyboru.
- Zdecydowałaś się?- spojrzał w jej oczy, pełen nadziei, a ona w odpowiedzi pocałowała jego usta, mocno zatapiając się w tym pocałunku. Gdzieś usłyszała trzask zbitej filiżanki. Przerwali po chwili. Właśnie zobaczyła jak Malfoy wychodzi wkurzony z Wielkiej Sali. Ha.Dobrze Ci tak!- pomyślała.
                                                                       * * *
            Ślizgoni jak i reszta uczniów jedli śniadanie przed wypadem do Hogsmeade. Ich przywódca i książe: Draco Malfoy pił właśnie gorącą kawę i jadł kanapki. Astoria uwieszona na jego ramieniu była tylko bardzo zbędnym dodatkiem do jego osoby. Jego spojrzenie skupiało się to na czytanym Proroku Codziennym, to na krótkim rzucie na stół Gryffindoru. Był ostro zirytowany, widząc Diabła przy znienawidzonym stole Gryfków. Nie lubił tego uczucia. On kochał być zniewalający i seksowny, a nie wkurzony. Nie miał na to zbyt dużego wpływu. A doznanie wzrosło, kiedy do obserwowanej grupki podszedł Krukon. Samo podejście było ryzykowne, ale siedzenie koło Granger to był szczyt. EJ, Malfoy, uspokój się-powiedział cichy głosik w jego głowie. Posłuchał go… do czasu, gdy Gryfonka pocałowała Boot’a. Wtedy to trzymana w ręku szklanka mocno uderzyła o blat, rozbijając się w drobny pył. Wyszedł. Nie miał ochoty tego dłużej oglądać.
                                                                       * * *
-Ruda, Ruda, Ruda, gdzie się schowałaś, bo jak Cię znajdę, niespodziankę dostaniesz…- śpiewał Blaise głośno, szukając wzrokiem Rudej czupryny Gryfonki. Byli na obrzeżach Zakazanego Lasu, na małej polance przy Wrzeszczącej Chacie. Dzień minął im  niezwykle szybko, chyliło się ku zachodowi.
            Najpierw odwiedzili Zonka, gdyż Gin chciała kupić coś braciom, święta zbliżały się wielkimi krokami. Później odwiedzili Miodowe Królestwo, zaopatrzając się w tony słodyczy. Następnie krótka wizyta u Derwisza i Bangesa, po pióra i zwoje pergaminów. Obładowani wkroczyli do zatłoczonych Trzech Mioteł i wypili po kufle Kremowego Piwa.
            A teraz ganiali się gdzieś na odludziu- szczęśliwi, że obok mają właśnie siebie.
- Haha, Blaise, co to za piosenka ?- roześmiała się w głos Ginny.
- Fajna, nie?- spytał, a zaraz potem, na twarzy dziewczyny wylądowała wielka kulka białego puchu.
- Wyjątkowa- rzuciła i wpadła z wielką siłą na niego. Ale cóż mogła zrobić drobna ruda osóbka w porównaniu do tęgiego chłopaka. Zabini zachwiał się lekko, a sam wrzucił w ją w wielką zaspę, a dziewczyna chcąc nie chcąc, pociągnęła go za sobą.
            Wylądowali tak blisko siebie, jak jeszcze dawno nie byli. Ciała rozpaliły się, mimo powietrza mrożącego im twarze. Serca wybiły kilka razy szybszy rytm. Spragnione usta oddychały głęboko, lekko rozchylone. Kilka centymetrów dzieliło ich wargi.
                                                                       * * *
            Kawiarnia Madame Puddifoot była przytulnym miejscem, w szczególności dla zakochanych par. Stoliki w ustronnych miejscach, romantyczny wystrój, kwiaty, obrusy w kratę, mianowicie wszystko, z czym kojarzyły się słowa „kocham Cię”. Wiele par powiedziało sobie te dwa, jakże ważne słowa, właśnie w tym miejscu. Wiele par zaręczyło się tu, rozpoczęło znajomość, pierwszy raz pocałowało. Nawet takie chwile, należy pamiętać.
            W rogu pomieszczenia, siedziała pewna brązowowłosa dziewczyna wraz z przystojnym brunetem. Wełniany sweter do ud przykrywał zgrabne ciało dziewczyny. Jedną rękę trzymała przy kubku z gorącą kawą, a drugą na dłoni chłopaka. Oczami wodziła to po kawiarni, to po twarzy chłopaka, który wciąż coś do niej mówił. Gołym okiem widać  było jej znudzenie i pewną dozę niechęci.
-… różne rodzaje mioteł, do różnych celów- paplał lepiej, niż ślizgonki przed kolejną imprezą w Slytherinie.
            Było jej strasznie nudno. Straaasznie. Miała ochotę położyć się w łóżku w dormitorium i poleżeć, odpocząć po tym burzliwym tygodniu. Bo musiała przyznać. Była zmęczona. Mordęga i udręczenie kolejnymi problemami przerastały jej możliwości. Teraz poniekąd wszystko się uspokoiło, jednak nie zdawała sobie sprawy, że to cisza przed burzą.
-Wracamy?- spytała z nadzieją w oczach.
- Jeśli chcesz…- rzucił troszkę zawiedziony.
            Wstali, poszli po kurtki, Terry szarmancko zarzucił jej płaszcz na ramiona i wyszli na zewnątrz. Wiatr i śnieżyce niemożliwie utrudniały szybkie przejście do szkoły.
            Terry odprowadził Hermionę wprost pod portret Szalonego Czarodzieja, gdzie po długim i namiętnym buziaku, Miona weszła do salonu.
                                                                       * * *
            Śniegowe gwiazdki wpadały w ich włosy, a oni wciąż trwali tak, zapatrzeni w swoje oczy. Żadne nie chciało wykonać dalszego kroku, ale żadne też nie chciało się odsunąć. Zbyt piękne wspomnienie, właśnie budowało swoje fundamenty na tych kilku chwilach.
            Jednak Diabeł momentalnie odsunął się od dziewczyny, pomógł jej wstać. Oszołomienie objęło obojga z nich.
Blaise: zdał sobie z czegoś sprawę.
Ginny: nadal pod wpływem bliskości ślizgona.
- Przepraszam, nie powinienem był Cię popychać- powiedział po dłuższej chwili.
- Nic się nie stało- a tak naprawdę, zbyt wiele.
- Chodźmy do szkoły, strasznie późno- rzucił Zabini.
- Noo, chodźmy- potwierdziła Ruda.
            Zasypane Hogsmeade wyglądało uroczo. Małe domki i dachy przykryte białą pokrywą, wszystko wydawało się takie czyste i sterylne. W niektórych domach widać było już kolorowe lampki i światełka. W końcu święta coraz bliżej.
            Gmach zamku zbliżał się z każdym krokiem.
- Jedziesz na święta do domu?- spytał Blaise.
- Tak, chyba tak. A ty?- odpowiedziała zamyślona Gin. W sumie nie wiedziała, czy pojedzie do domu, gdzie będzie musiała znosić obecność Harry’ego i Rona. Będzie ciężko.
- Nie wiem jeszcze.
- Jak widzisz swoją przyszłość?- spytała ni stąd ni zowąd.
- Co to za pytanie?- uśmiechnął się ciepło.- Zapewne jakaś posadka w ministerstwie, żona, dzieci, dom z ogrodem, dobra miotła- dodał.
-Nie, nic, tak pytam- także się uśmiechnęła. Po prostu zżerała ją ciekawość, co taki przystojniak planuje.
            Weszli do Hogwartu, gdzie pochodnie  rozświetlały korytarze, czyniąc je mrocznymi.
- To na razie- powiedziała Gin, której włosy w tym świetle wyglądały jakby płonęły żywym ogniem.
- Cześć- uśmiechnął się zniewalająco Blaise. Wyglądała tak ślicznie. Właśnie w takim jej obrazie zakochał się… ale czy na pewno?
            Skierował się w stronę Lochów. Pokonywał schody i kręte korytarze. Stanął przed ukrytymi w ścianie drzwiami i szepnął : Czysta Krew, a ukazało się przed nim przejście. Wparował do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, a wszystkie damskie spojrzenia od razu znalazły się na nim, zachwycone. No, bo która szanująca się dziewczyna, chociaż na chwilę, nie spojrzałaby na idealnego, niesamowicie przystojnego i dobrze zbudowanego Blaise’a vel Diabła? Chyba żadna…
            Pewnie usiadł na fotelu, przy jednym z kominków, uprzednio samym wzrokiem wyganiając stamtąd jakichś pierwszaków. W końcu, kto nie bałby się takiego chłopaka, nawiasem mężczyzny.
            Prężnym ruchem, wyczarował sobie tacę z butelką Ognistej i szklanką. Przecież należała mu się chwila odpoczynku, po tak obfitującym w zdarzenia dniu, który nota bene, jeszcze się nie skończył.
            Jego myśli głównie zajmowała pewna dziewczyna, której uśmiech wciąż miał przed sobą. Ale nie tylko uśmiech. Całą sytuację, w której ich oddechy zaczęły się mieszać,  a serca przyspieszać. To dziwne, że właśnie tylko przy niej zachowywał się inaczej. Kiedy tylko ją widział, serce podskakiwało, a uśmiech sam wpływał na usta. Lubił tę dziewczyną, jak żadną inną.
            Przejście w ścianie rozsunęło się, odsłaniając Księcia Slytherinu, największą konkurencję Blaise’a tymczasem jego przyjaciela. Dwaj najlepsi, najpiękniejsi, do tego zgrani. Cóż więcej mówić. BFF( Best Friends forever, ever, ever and ever xD przyp. Lúthien).
Smok przysiadł się do Diabła.
- No, wiesz, gdzie musimy iść- rzucił, popędzając trochę przyjaciela, który był zbyt melancholijny, jak na to, co właśnie ich czekało.
                                                                       * * *
Pewna czarnowłosa dziewczyna upinała włosy i kończyła nakładać makijaż. Jeszcze tylko podkreśliła swoje spore usta czerwoną szminką, założyła przykrótką sukienkę i wychodząc włożyła czarne szpilki, które wydawały się lekko uginać pod jej ciężarem. Szła korytarzem rozmyślając o tym, co się zaraz wydarzy. Ona, nigdy nie doceniona Gryfonka, teraz ma okazję spotkać się sama, z najprzystojniejszym facetem w Slytherinie i całej szkole. Zmierzała do łazienki prefektów, w której miała się z nim spotkać. Na samą myśl ściskało ją w środku na tyle mocno, że ledwo łapała powietrze ,a ręce trzęsły jej się tak bardzo, jak Ronowi spodnie, kiedy widzi pająki. Stukot jej 15-centymetrowych szpilek odbijał się od murów zamku, który w ten dzień był całkiem pusty.
Kolejna "piękność" Slytherinu szykowała się na randkę swoich marzeń. Ona jednak postawiła na prostotę i ubrała wygodne buty, krawat w kolorze jej domu, a włosy przedzieliła grzebieniem robiąc idealny przedziałek. Spryskała się perfumami o zapachu bliżej nie określonym i wyszła z komnat. Obie dziewczyny prawie w tym samym momencie znalazły się w umówionym miejscu. Było tak zupełnie ciemno, prawie nic nie było widać ale można było dosłyszeć się jakiegoś szurania i cichych szeptów. To on- pomyślały obie dziewczyny po cichu zbliżając się do celu.
                                                                       * * *
- No ile jeszcze będziemy czekać?- pytanie retoryczne wypłynęło z ust czarnowłosego chłopaka. Wyczekiwali przybycia dwóch piękności, które mimo wszystko, grubo się spóźniały.
-No nie wiem- rzucił-po Ginny, to mógłbym się spóźnień spodziewać, no ale Hermiona?- dodał.
-Faktycznie- stwierdził Harry, powoli zaczynając się denerwować.
- Chyba serio, obie się zmieniły- rudzielec zaczął snuć domysły.- Nie dość, ze towarzystwo, to jeszcze wygląd. A o zachowaniu nie wspomnę…-wymieniał ożywiony, jednak przyjaciel go nie słuchał.
            Właśnie zdawało mu się, że ktoś wszedł, a drzwi trzasnęły bardzo cicho, jednak nie zauważył nikogo. Po chwili włączył się do rozmowy.
-Ej, niedługo mecz z Hufflepuffem- poinformował Ron’a.
- Przecież ich rozgromimy- rudy machnął niedbale ręką, mało nie strącając okularów z nosa towarzysza.
- Nie należy lekceważyć nikogo, nawet Puchonów…- rozpoczął, ale przerwało mu stanowcze otworzenie drzwi. Oboje mieli nadzieję, że zobaczą w nich Gryfonki. Jednak tu spotkał ich zawód. Ktoś wyrzucił Proszek Natychmiastowej Ciemności i nic, ani nikt nie mógł przebić się przez ten mrok.
            Na początku spanikowali, nie wiedząc co się dzieje. Jednak po chwili na obu ciałach znalazły się jakieś ręce… damskie ręce.
-To wy?- spytał Ron.
- Tak- odpowiedziały mu dwa zmieszane głosy.
Harry poczuł na swoich ustach, czyjeś usta. Wargi, które całowały go zachłannie i namiętnie. Wargi, które twierdził, że należały do Gin. Całkowicie zatracił się w pocałunku, błądził swoimi rękoma, po jakby trochę większym ciele. Ginny chyba przytyła.
            Kilka chwil później i Rudzielec zaczął całować się z dziewczyną, którą myślał, że jest Hermiona. Gdzieś w głębi, czaiła się jakaś sprzeczność, ale odrzucił ją na samo dno. W końcu, to musiała być Miona.
            Nagle, gdzieś tuż obok, błysnęły flesze, a głośny śmiech wypełnił Łazienkę. Pary oderwały się od siebie oszołomione, widząc, że proszek opadł, a w pomieszczeniu zrobiło się jasno. Zobaczyli tylko jak ktoś zamyka drzwi i śmieje się w głos.
            Oniemieli spojrzeli na swoje towarzyszki, a to, kogo ujrzeli, mało co nie przyprawiło ich o wymioty.
            A oto przed nimi stały dwie dziewczyny w całej swojej okazałości. Jednak nie te, których się spodziewali. Bowiem oto przed nimi, tak samo mocno zdziwione Gryfonka, Eloise Midgoen i Ślizgonka, Milicenta Bulstrode. 
_____________________________________________________________________________
  Armin van Buuren ft. Sophie Elis Bextor- Not Giving Up On Love
Heeej :)
Witam Was, samotnie, gdyż Neta619 baluuuuje na 18 i pije ( beze mnie, foch!) :) 
Rozdział,późno, ale jest i to dłuższy :)
Muszę trochę poskarżyć na Netę, która w 2 tygodnie pełnej strony nie napisała, więc wprawdzie w ciągu chyba 6 ciężkich, szkolnych dni, napisałam 5 stron :)  Neta będzie Was ostro przepraszać :) 
Poziom raczej wysoki nie jest, ba nawet średni, no ale cóż,  starałam się  ;) 
 Aaaaa, opinię poproszę, co do wysłanych miniaturek :) 
 PYTANIA: ASK
GG: 9122505- jak ktoś chciałby popisać, czy coś, ja chętnie xD 
Pozdrawiam cieplutko,
Lúthien ;*
A kiedy chcecie Miniaturkę V ? :)  

Jeśli są jeszcze jacyś chętni na przeczytanie Miniaturki I i Miniaturki II cz.I(18+), proszę o kontakt na GG: 9122505, e-mailu verstehe.euch.nicht@gmail.com . Zachęcam oczywiście :)

11 komentarzy:

  1. Cudo !
    Niedość że wciągająca to jeszcze takie zdarzenia na koniec .. Hah <3

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne ;)
    czekam na kolejny... a co do miniaturki, to jak najszybciej ;)

    Pozdrawiam,
    Marlena :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajowe zakończenie, rozdział Mega!
    Życze weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo :D
    Miniaturka jka najszybciej :D
    Weny:D
    Pozdrawiam,Lili:P
    Zapraszam na panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :-) Końcówka genialna !!

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział Draco jaki zazdrośnik :D I dobrze mu tak, końcówka najlepsza ;) Życzę weny. Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział! Zakończenie mnie rozwaliło, oj będzie się działo! ;)
    No no, Miona nieźle namieszała całując Terrego, Draco ledwo wytrzymał, ale myslę, że ich związek to długo nie potrwa...
    A co do miniaturki... to jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastyczny rozdział uwielbiam Takiego Draco co on zaplanował na wieczór z Diabłem ciekawa jestem bardzo mam nadzieję że chłopcy nie poszaleją za bardzo. Cieszę się że są tu wątki Ginny i Diabła bo tą parę uwielbiam. Karola

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie powiem czyta się świetnie, ale muszę coś powiedzieć. Za dużo jest tej "zbawiennej kawy/zbawiennego czarnego płynu". Ale tak to rozdział super :3

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już tu jesteście, pozostawcie po sobie jakikolwiek ślad ;)