And you know that I'm thinking of you
Baby please, love me one more time
Cause you know that you're the only one
_________________________________________________________________________
*
* *
Szybko odwróciła się, nie chcąc
by o widział łzy, które popłynęły po jej twarzy. Niechciane łzy. Zranił ją…
Myślała, że naprawdę się zmienił. Zabolało, bo tak naprawdę zakochała się w
Draconie Malfoy’u. Choć wiedziała, że nie może, że to jest nieprawidłowe.
A jednak. Bum, stało się i chyba
nie ma już odwrotu. Ale Hermiona wciąż
miała nadzieję na to, że to uczucie wyparuje tak szybko, jak pojawiło
się w jej sercu i rozpaliło je ponownie od samego środka. Bo właśnie sam jej
ukochany utwierdził ją, że coś, co kiedyś może wydawało jej się „zakochaniem”,
było tylko jej inicjatywą.
I nurtujące ją pytanie. Ile
będzie musiała szukać, by znaleźć osobę, która da jej szczęście? Mężczyznę,
który odda jej swe serce, wierząc, że dobrze o nie zadba. I chociaż jej serce
wciąż podpowiadało, że tylko arystokrata będzie w stanie dać jej wszystko , to
racjonalny rozum mówił, że jest wielu, którzy byliby dla niej podporą i
stabilnością.
Mimo, że była jeszcze młoda, dawno zaplanowała swoją przyszłość. Dom na
obrzeżach Londynu, praca w Ministerstwie Magii, gromadka dzieci, kochający mąż,
którego od zawsze widziała w Ronie. Do czasu, gdy w jej życiu pojawił się
Draco, który obrócił je do góry nogami.
I chyba złamał jej serce, roztrzaskał je na
milion kawałków.
*
* *
Blaise i Ginny od kilku tygodni
byli szczęśliwą parą. Ukradkowe pocałunki, splecione ręce, radosne uśmiechy i
wszystkie inne epitety związane z byciem zakochanym. Szczęście wprost emanowało
od nich i nikt nie mógł im go odebrać.
Jedynym, czym się martwili, było
zachowanie Draco i Miony. Od ich wspólnego spaceru w czasie świąt, praktycznie
się do siebie nie odzywali i oboje zanikali na ich oczach. I do tej pory żadne
z nich nie złamało się, by powiedzieć, co się stało. Blaise zwykle słyszał:
- Diable, co Ty znowu wymyślasz?
Natomiast odpowiedź na pytanie Gin przeważnie brzmiała tak:
- Co? Nie wiem o co Ci chodzi, wszystko jest w porządku.
I jak na złość, pogodzenie tej dwójki w ogóle nie
wchodziło w grę, bo przecież tak naprawdę nie wiedzieli, o co dokładnie im
poszło. I tak oto Ruda i Zabini stali w punkcie wyjścia, jedynie patrząc na
oziębiające się z dnia na dzień relacje dwójki ich najbliższych przyjaciół.
*
* *
-
Wiewiórko, co my z nimi zrobimy?-
zapytał pewnego razu zmartwiony Diabeł, nie chcąc patrzeć na zmęczenie swojego
przyjaciela.
-Nie wiem, nic nie mogę z Herm wyciągnąć, chociaż wiem, że
coś na pewno się stało- powiedziała Gin, która również źle znosiła aktualny
stan swojej przyjaciółki.
- No wiem, Smok milczy jak nigdy, a najgorsze, że w ogóle z
nią nie rozmawia, o mnie nie wspominając- dorzucił chłopak, odgarniając rude
włosy ze zmartwionej twarzy Ginny.
- Może poczekajmy jeszcze tydzień, a jeżeli nic się nie
wydarzy, wtedy ostro interweniujemy…
- Czy Ty masz jakiś plan?- wyszeptał jej prosto w usta.
- Yhm- mruknęła i pocałowała swojego chłopaka.
Tak bardzo
cieszyła się, że jest z Blaisem. Nigdy nie pomyślałaby, że jakikolwiek ślizgon,
mógłby być taki kochany. Zabini był jej ideałem i nie miała zamiaru oddać go
nikomu innemu. Nie znała jednak całej prawdy.
*
* *
Ostatnie
dni były dla niego koszmarem, z którego ciężko było wyjść. Hermiona wciąż miała
całkowicie gdzieś jego przeprosiny i błagania, i ignorowała go jak tylko mogła.
A on, cóż mógł zrobić. Poddał się, wiedząc, że jeszcze kilka takich dób, a jego
życie ostatecznie uderzy o dno.
Bardzo
żałował wypowiedzianych tamtego wieczora słów. Zawsze myślał, że potrafi nad
sobą panować, ale teraz już nie jest pewny, czy to prawda. Bo kiedy tylko widział,
jak Granger normalnie rozmawia z innymi, a na niego nawet nie spojrzy, ręce
zaczynały mu drżeć, a szczęki zaciskały się boleśnie.
To, co
przeżywał od tych kilku tygodni, mógł dobrze porównywać do tego, co działo się
w szeregach Voldemorta. Chociaż… kilka spraw zdecydowanie się ułożyło, szkoda
tylko, że nie u niego.
*
* *
Nieszczęsna
transmutacja- mruknęła Hermiona, kiedy wstawała od stołu Gryfonów wraz z Harrym
i Ronem.
-Oj Mionka, nie masz na co narzekać, przecież i tak wszystko
umiesz- powiedział Ronald z uśmiechem.-
Idę z Paravati, do zobaczenia na lekcji- powiedział i pokierował się w stronę
czarnowłosej dziewczyny.
Rudzielec
już od długiego czasu tworzył szczęśliwy związek z jedną z bliźniaczek Patil.
Hermiona cieszyła się z tego powodu i również z pogodzenia się z Weasley’em.
Mimo wszystko, był on dla niej zawsze jak brat, którego nigdy nie miała.
Kiedy
przekroczyli próg Wielkiej Sali, Harry stanął, a Miona razem z nim.
- Poczekasz ze mną na Pansy?- zapytał z uśmiechem.
- Oczywiście- rzuciła, odgarniając włosy do tyłu.
Harry był
na jak najlepszej drodze do związku z Pansy Parkinson- niegdyś znienawidzoną
ślizgonką, teraz koleżanką z klasy. Cieszyła się ich szczęściem, ponieważ Potter,
jak i Ron, był dla niej jak brat. I taką miłością właśnie go kochała.
- Herm?-
zapytał czarnowłosy, po kilku chwilach.
-Tak?
- Co się stało między Tobą i Malfoy’em?- zapytał z
przebłyskiem troski w oczach. – Oboje wyglądacie tak, jakbyście przechodzili
przez jakieś lodowe piekło i dodatkowo Ty wcale na niego nie patrzysz?
Hermiona
próbowała ukryć szok na swojej twarzy. Czy to było aż tak widoczne, że w ogóle
o coś się pokłócili? Przecież… kiedyś nie odzywali się do siebie i nikt nie
zwracał na to uwagi.
- Harry, wszystko jest w porządku- odpowiedziała tak, jak to
wiele razy mówiła do Ginny. Ale po minie przyjaciela stwierdziła, że on wcale,
a wcale nie wierzy jej słowom. –
Naprawdę- zapewniła go, chwytając się ostatniej deski ratunku.
Rozmowa została
przerwana, gdyż w drzwiach Wielkiej Sali pojawiła się Pansy w towarzystwie
Draco i Blaise’a, którzy zacięcie o czymś dyskutowali.
- Cześć-
powiedziała ślizgonka i pocałowała Harry’ego lekko w policzek.
- Witajcie- rzucił poważnie Diabeł, który wciąż patrzył w
stronę Smoka ze zrezygnowaną i zdenerwowaną miną.
- Hej- powiedziała cicho Miona.
-Co macie takie grobowe miny?- spytała zdezorientowana
Pansy, patrząc po kolei na każdego z nich. W tym całym zgiełku działo się coś dziwnego
- Spytaj tego idiotę obok, a na pewno Ci odpowie- zwykle
wesoły Zabini był dziś wyjątkowo urażony, co było nadzwyczaj dziwne. Szybkim
krokiem ruszył złapał Hermionę za rękę i ruszył w stronę Wielkich Schodów.
- Mam dość-
powiedział Draco i również opuścił parę, której zdziwione miny wyrażały
wszystkie uczucia.
- Co im się znowu stało?- spytała Ślizgonka, spoglądając na
chłopaka stojącego obok, który wzruszył jedynie ramionami w bezradnym geście.
- Nie wiem wszystkiego. Lepiej chodźmy na eliksiry, zanim
się wszyscy pozabijają- mruknął i złapał jej dłoń, a po jego ciele przeszły
przyjemne dreszcze.
*
* *
- Zostało piętnaście minut-
powiedział rozbawionym głosem Horacy Slughorn, który przechadzał się po sali
lekcyjnej. Mimo, że na dzisiejszych zajęciach uczniowie gotowali eliksir
euforii, to były wyjątki, których oburzone i zdegustowane miny były wielce
zacięte, i wcale nie było widoków na to, by humory tych osób się zmieniły.
Przy ławce Hermiony Granger,
Draco Malfoya i Blaise’a Zabiniego-jego trójki najlepszych uczniów, wyczuwalne
było napięcie, które zwiastowało wielki wybuch. Profesor podszedł do ich ławki
.
-Doskonale Wam idzie. Jako, że to
wasza dzisiejsza lekcja, może Wasza trójka zostałaby i pomogła posegregować
eliksiry- zapytał z półuśmiechem, obejmując wzrokiem całą trójkę.
- Ja chętnie- odpowiedziała
Hermiona. Zawsze była uczynną dziewczyną i nauczyciel ją lubił. Jego spojrzenie skierowało się w stronę
chłopców. Blaise szeptem tłumaczył coś Draco.
- My też
przyjdziemy- zadecydował czarnoskóry, wywołując uśmiech na twarzy Slughorna,
który zauważył wrogie spojrzenie blondyna, kierowane w stronę jego kolegi.
- To świetnie, czekam na Was po obiedzie- odszedł od ich
ławki.
*
* *
Brązowowłosa
Gryfonka wrzucała ostatni składnik eliksiru, by potem zamieszać kilka razy
chochlą dla jego wykończenia. Miała już dość całej tej lekcji, na której znosić
musiała ciągłe przegadywania się Diabła i Smoka, którzy ewidentnie się kłócili.
Starała się ich nie słuchać, ale, ale jak można nie słyszeć rozmowy, kiedy ktoś
głośnym szeptem, powie coś metr obok?
- Smoku,
weź coś zrób, bo ją stracisz… nie dociera to do ciebie?- słowa, jakie
wypowiedział Blaise, nie dawały jej spokoju. Co mógł mieć przez to na myśli?
*
* *
Draco
siedział przy stole Slytherinu w Wielkiej Sali. Wszyscy trajkotali wesoło to o
tym, to o tamtym, nie mając końca swoim opowieściom. A on miał już powoli tego
wszystkiego dość. I Diabeł i Pansy wisieli mu nad uchem, tłumacząc to, co on
dokładnie wiedział. I jeszcze to sprzątanie fiolek. W co ten Diabeł go wkręcił.
On to już chyba nie ma co robić. Wiewiórkowy świat odebrał mu część rozumu.
Dokończył
posiłek i wraz z Blaise’m ruszył do Lochów.
Hermiona
już była na zapleczu i wykładała kolejno każdą fiolkę ze skupieniem wypisanym
na twarzy. Stała na drabinie i sięgała eliksiry stojące na wysokich półkach.
-
Układajcie te eliksiry tematycznie, a puste fiolki odkładajcie na bok-
zarządziła, a chłopcy wzięli się do pracy.
Diabeł
wyczekiwał tego, aż Smok w końcu się odezwie i coś zrobi. Jednakże chwile
mijały w ciszy i czarnoskóry powoli tracił swoją cierpliwość, z którą u niego
było całkiem ciężko.
- Nie no
mam dość- wyrzucił, a na twarzy wymalowała się konsternacja.- Zachowujcie się
jak dorośli, a nie jakieś obrażalskie dzieciaki!- krzyknął w oburzeniu, patrząc
na oboje.
- Diabełku, przecież z nami wszystko- Hermiona podkreśliła
ten wyraz- w porządku.
- Dokładnie- dopowiedział Draco, spoglądając jej wyzywająco
w oczy.
- Mnie nie
oszukacie, ale najgorsze jest to, że próbujecie oszukiwać siebie nawzajem-
odparował naburmuszony i skończył rozmowę, wiedząc, że mógłby dokonać jakichś
złych czynów.
Ale
wiadomo, Diabeł był Diabłem wcielonym, czyli kimś, kto jest przebiegły i
potrafi radzić sobie wtedy, kiedy wszyscy inni zawodzą. Jako, że to było
życiowe powołanie Blaise’a, nie mógł odmówić sobie wykonania iście diabelskiego
planu, który niespodziewanie pojawił się jego głowie.
Kiedy niby
przypadkiem przechodził obok drabiny, na której znajdowała się Hermiona, a
Draco stał tuż pod nią, z trzaskiem wpadł na drabinkę. Tym oto sposobem,
Granger krzyknęła i spadła, wprost w ramiona swojego blond-anioła.
Śnieżnobiały
uśmiech rozlał się na ustach czarnoskórego, którego plan miał niosące dobro
zamiary, jednak bardzo niepewne skutki.
* * *
Wszystko powoli układało się w
uczuciowym świecie uczniów Hogwartu, którzy po wojnie, jaka miała duży wpływ na
ich dalsze losy, pozbierali już w całość swoje serca z błoni szkoły, gdzie
odbyła się decydująca bitwa. Każdy krok po kroku wracał do normalności, tracąc
żal po zmarłych, a pozostawiając jedynie radosne wspomnienia z nimi związane.
Wielu przetrwało próby czasu,
trwając w swoich uczuciach i nigdy nie wątpiąc w ich prawdziwość. Wielu
znalazło swoją miłość w trakcie tych ciężkich czasów, kiedy nic nie było pewne.
Wielu natomiast szukało jej różnymi sposobami po wojnie i nie przejmowało się
swoimi porażkami, brnęli do przodu bez oglądania się za siebie.
Wielu także zwątpiło, chociaż
dobrze znali już osobę, bez której ich życie skończy się z wielkim pominięciem
bajkowego szczęśliwego zakończenia. Jak
ten liść na wietrze, tak żyją bez swojego celu i wiedzą, że jedynym sposobem na
jego znalezienie, jest odwzajemniona, bezgraniczna miłość…
_________________________________________________________________________
https://www.youtube.com/watch?v=yztxGtkcsz8
ANKIETA W LEWYM, GÓRNYM ROGU, GŁOSUJEMY ! :)
_________________________________________________________________________
https://www.youtube.com/watch?v=yztxGtkcsz8
ANKIETA W LEWYM, GÓRNYM ROGU, GŁOSUJEMY ! :)
Hej, hej :-)
Ferie, no ferie, nareszcie <3
Ach ten brak internetów... rozdział byłby trochę wcześniej, ale cóż, cieszmy się, że się pojawił dziś, bo jutro wybywamy na wycieczkę do Warszawy i byłoby ciężko w takim wypadku wstawić :)
Tyle dobrego ;)
Komentarze podstawą, skarby :)
Pozdrawiamy,
L. i P. ;*
Kolejny rozdział ?
Jak wena zawieje, wraz z tym czymś, co marznie w trakcie lecenia z nieba( czyt. straszna pogoda ;( ) ;)
Trzymajcie się ;* :)
Rozdział świetny zresztą jak zawsze:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Gusia Granger
Super rozdział i nie mogę doczekać się następnego :D
OdpowiedzUsuńŁadny rozdział. Ciekawi mnie co wyjdzie z planu Blaise'a.. Oby coś dobrego. Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, z niecierpliwością czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńAch ten Diabełek i te jego pomysły, po prostu uwielbiam <3 :)
Mam nadzieję, że Draco szybko przeprosi Mionkę za to co powiedział, już nie mogę się doczekać :)
e_schonheit
Zapraszam do mnie na : make-me-happy-dramione.blogspot.com , gdzie pojawił się rozdział 5 :)
Świetny rozdział. Diabeł jest faktycznie diablem wcielonym. Ale za to go kocham :33
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Alexis Nott
http://great-unknown-feeling.blogspot.com
Fajny rozdział, podoba mi się ;D Niech tam Blaise działa :D
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :) Uwielbiam takiego Blaise'a jest genialny :)
OdpowiedzUsuńWeny.
Pozdrawiam,Lili. :)
Jejuuuuuuuu <3 Uwielbiam Diabła *.* Rozdział rewelacja! : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
JulkaKulka
Niech wreszcie będą razem :D
OdpowiedzUsuńSuper blog ;)
WENY.
Rozdział bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńBlaise jest najlepszy - jego akcje są zawsze trafione ;)
No i niech Miona i Draco w końcu się zejdą...
Pozdrawiam