poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział XXIV

I guess you are thinking of me now 
And you know that I’'m thinking of you 
Baby please, love me one more time 
‘Cause you know that you're the only one 

_________________________________________________________________________
                                                                       * * *
Szybko odwróciła się, nie chcąc by o widział łzy, które popłynęły po jej twarzy. Niechciane łzy. Zranił ją… Myślała, że naprawdę się zmienił. Zabolało, bo tak naprawdę zakochała się w Draconie Malfoy’u. Choć wiedziała, że nie może, że to jest nieprawidłowe.
A jednak. Bum, stało się i chyba nie ma już odwrotu. Ale Hermiona wciąż  miała nadzieję na to, że to uczucie wyparuje tak szybko, jak pojawiło się w jej sercu i rozpaliło je ponownie od samego środka. Bo właśnie sam jej ukochany utwierdził ją, że coś, co kiedyś może wydawało jej się „zakochaniem”, było tylko jej inicjatywą.
I nurtujące ją pytanie. Ile będzie musiała szukać, by znaleźć osobę, która da jej szczęście? Mężczyznę, który odda jej swe serce, wierząc, że dobrze o nie zadba. I chociaż jej serce wciąż podpowiadało, że tylko arystokrata będzie w stanie dać jej wszystko , to racjonalny rozum mówił, że jest wielu, którzy byliby dla niej podporą i stabilnością.
Mimo, że była jeszcze młoda,  dawno zaplanowała swoją przyszłość. Dom na obrzeżach Londynu, praca w Ministerstwie Magii, gromadka dzieci, kochający mąż, którego od zawsze widziała w Ronie. Do czasu, gdy w jej życiu pojawił się Draco, który obrócił je do góry nogami.
 I chyba złamał jej serce, roztrzaskał je na milion kawałków.
                                                           * * *
Blaise i Ginny od kilku tygodni byli szczęśliwą parą. Ukradkowe pocałunki, splecione ręce, radosne uśmiechy i wszystkie inne epitety związane z byciem zakochanym. Szczęście wprost emanowało od nich i nikt nie mógł im go odebrać.
Jedynym, czym się martwili, było zachowanie Draco i Miony. Od ich wspólnego spaceru w czasie świąt, praktycznie się do siebie nie odzywali i oboje zanikali na ich oczach. I do tej pory żadne z nich nie złamało się, by powiedzieć, co się stało. Blaise zwykle słyszał:
- Diable, co Ty znowu wymyślasz?
Natomiast odpowiedź na pytanie Gin przeważnie brzmiała tak:
- Co? Nie wiem o co Ci chodzi, wszystko jest w porządku.
            I jak  na złość, pogodzenie tej dwójki w ogóle nie wchodziło w grę, bo przecież tak naprawdę nie wiedzieli, o co dokładnie im poszło. I tak oto Ruda i Zabini stali w punkcie wyjścia, jedynie patrząc na oziębiające się z dnia na dzień relacje dwójki ich najbliższych przyjaciół.
                                                                       * * *
            - Wiewiórko, co  my z nimi zrobimy?- zapytał pewnego razu zmartwiony Diabeł, nie chcąc patrzeć na zmęczenie swojego przyjaciela.
-Nie wiem, nic nie mogę z Herm wyciągnąć, chociaż wiem, że coś na pewno się stało- powiedziała Gin, która również źle znosiła aktualny stan swojej przyjaciółki.
- No wiem, Smok milczy jak nigdy, a najgorsze, że w ogóle z nią nie rozmawia, o mnie nie wspominając- dorzucił chłopak, odgarniając rude włosy ze zmartwionej twarzy Ginny.
- Może poczekajmy jeszcze tydzień, a jeżeli nic się nie wydarzy, wtedy ostro interweniujemy…
- Czy Ty masz jakiś plan?- wyszeptał jej prosto w usta.
- Yhm- mruknęła i pocałowała swojego chłopaka.
            Tak bardzo cieszyła się, że jest z Blaisem. Nigdy nie pomyślałaby, że jakikolwiek ślizgon, mógłby być taki kochany. Zabini był jej ideałem i nie miała zamiaru oddać go nikomu innemu. Nie znała jednak całej prawdy.
                                                                       * * *
            Ostatnie dni były dla niego koszmarem, z którego ciężko było wyjść. Hermiona wciąż miała całkowicie gdzieś jego przeprosiny i błagania, i ignorowała go jak tylko mogła. A on, cóż mógł zrobić. Poddał się, wiedząc, że jeszcze kilka takich dób, a jego życie ostatecznie uderzy o dno.
            Bardzo żałował wypowiedzianych tamtego wieczora słów. Zawsze myślał, że potrafi nad sobą panować, ale teraz już nie jest pewny, czy to prawda. Bo kiedy tylko widział, jak Granger normalnie rozmawia z innymi, a na niego nawet nie spojrzy, ręce zaczynały mu drżeć, a szczęki zaciskały się boleśnie.
            To, co przeżywał od tych kilku tygodni, mógł dobrze porównywać do tego, co działo się w szeregach Voldemorta. Chociaż… kilka spraw zdecydowanie się ułożyło, szkoda tylko, że nie u niego.
                                                                       * * *
            Nieszczęsna transmutacja- mruknęła Hermiona, kiedy wstawała od stołu Gryfonów wraz z Harrym i Ronem.
-Oj Mionka, nie masz na co narzekać, przecież i tak wszystko umiesz- powiedział Ronald  z uśmiechem.- Idę z Paravati, do zobaczenia na lekcji- powiedział i pokierował się w stronę czarnowłosej dziewczyny.
            Rudzielec już od długiego czasu tworzył szczęśliwy związek z jedną z bliźniaczek Patil. Hermiona cieszyła się z tego powodu i również z pogodzenia się z Weasley’em. Mimo wszystko, był on dla niej zawsze jak brat, którego nigdy nie miała.
            Kiedy przekroczyli próg Wielkiej Sali, Harry stanął, a Miona razem z nim.
- Poczekasz ze mną na Pansy?- zapytał z uśmiechem.
- Oczywiście- rzuciła, odgarniając włosy do tyłu.
            Harry był na jak najlepszej drodze do związku z Pansy Parkinson- niegdyś znienawidzoną ślizgonką, teraz koleżanką z klasy. Cieszyła się ich szczęściem, ponieważ Potter, jak i Ron, był dla niej jak brat. I taką miłością właśnie go kochała.
            - Herm?- zapytał czarnowłosy, po kilku chwilach.
-Tak?
- Co się stało między Tobą i Malfoy’em?- zapytał z przebłyskiem troski w oczach. – Oboje wyglądacie tak, jakbyście przechodzili przez jakieś lodowe piekło i dodatkowo Ty wcale na niego nie patrzysz?
            Hermiona próbowała ukryć szok na swojej twarzy. Czy to było aż tak widoczne, że w ogóle o coś się pokłócili? Przecież… kiedyś nie odzywali się do siebie i nikt nie zwracał na to uwagi.
- Harry, wszystko jest w porządku- odpowiedziała tak, jak to wiele razy mówiła do Ginny. Ale po minie przyjaciela stwierdziła, że on wcale, a wcale  nie wierzy jej słowom. – Naprawdę- zapewniła go, chwytając się ostatniej deski ratunku.
            Rozmowa została przerwana, gdyż w drzwiach Wielkiej Sali pojawiła się Pansy w towarzystwie Draco i Blaise’a, którzy zacięcie o czymś dyskutowali.
            - Cześć- powiedziała ślizgonka i pocałowała Harry’ego lekko w policzek.
- Witajcie- rzucił poważnie Diabeł, który wciąż patrzył w stronę Smoka ze zrezygnowaną i zdenerwowaną miną.
- Hej- powiedziała cicho Miona.
-Co macie takie grobowe miny?- spytała zdezorientowana Pansy, patrząc po kolei na każdego z nich. W tym całym zgiełku  działo się coś dziwnego
- Spytaj tego idiotę obok, a na pewno Ci odpowie- zwykle wesoły Zabini był dziś wyjątkowo urażony, co było nadzwyczaj dziwne. Szybkim krokiem ruszył złapał Hermionę za rękę i ruszył w stronę Wielkich Schodów.
            - Mam dość- powiedział Draco i również opuścił parę, której zdziwione miny wyrażały wszystkie uczucia.
- Co im się znowu stało?- spytała Ślizgonka, spoglądając na chłopaka stojącego obok, który wzruszył jedynie ramionami w bezradnym geście.
- Nie wiem wszystkiego. Lepiej chodźmy na eliksiry, zanim się wszyscy pozabijają- mruknął i złapał jej dłoń, a po jego ciele przeszły przyjemne dreszcze.
                                                                       * * *
- Zostało piętnaście minut- powiedział rozbawionym głosem Horacy Slughorn, który przechadzał się po sali lekcyjnej. Mimo, że na dzisiejszych zajęciach uczniowie gotowali eliksir euforii, to były wyjątki, których oburzone i zdegustowane miny były wielce zacięte, i wcale nie było widoków na to, by humory tych osób się zmieniły.
Przy ławce Hermiony Granger, Draco Malfoya i Blaise’a Zabiniego-jego trójki najlepszych uczniów, wyczuwalne było napięcie, które zwiastowało wielki wybuch. Profesor podszedł do ich ławki .
-Doskonale Wam idzie. Jako, że to wasza dzisiejsza lekcja, może Wasza trójka zostałaby i pomogła posegregować eliksiry- zapytał z półuśmiechem, obejmując wzrokiem całą trójkę.
- Ja chętnie- odpowiedziała Hermiona. Zawsze była uczynną dziewczyną i nauczyciel  ją lubił. Jego spojrzenie skierowało się w stronę chłopców. Blaise szeptem tłumaczył coś Draco.
            - My też przyjdziemy- zadecydował czarnoskóry, wywołując uśmiech na twarzy Slughorna, który zauważył wrogie spojrzenie blondyna, kierowane w stronę jego kolegi.
- To świetnie, czekam na Was po obiedzie- odszedł od ich ławki.
                                                                       * * *
            Brązowowłosa Gryfonka wrzucała ostatni składnik eliksiru, by potem zamieszać kilka razy chochlą dla jego wykończenia. Miała już dość całej tej lekcji, na której znosić musiała ciągłe przegadywania się Diabła i Smoka, którzy ewidentnie się kłócili. Starała się ich nie słuchać, ale, ale jak można nie słyszeć rozmowy, kiedy ktoś głośnym szeptem, powie coś metr obok?
            - Smoku, weź coś zrób, bo ją stracisz… nie dociera to do ciebie?- słowa, jakie wypowiedział Blaise, nie dawały jej spokoju. Co mógł mieć przez to na myśli?
                                                                       * * *
            Draco siedział przy stole Slytherinu w Wielkiej Sali. Wszyscy trajkotali wesoło to o tym, to o tamtym, nie mając końca swoim opowieściom. A on miał już powoli tego wszystkiego dość. I Diabeł i Pansy wisieli mu nad uchem, tłumacząc to, co on dokładnie wiedział. I jeszcze to sprzątanie fiolek. W co ten Diabeł go wkręcił. On to już chyba nie ma co robić. Wiewiórkowy świat odebrał mu część rozumu.
            Dokończył posiłek i wraz z Blaise’m ruszył do Lochów.
            Hermiona już była na zapleczu i wykładała kolejno każdą fiolkę ze skupieniem wypisanym na twarzy. Stała na drabinie i sięgała eliksiry stojące na wysokich półkach.
            - Układajcie te eliksiry tematycznie, a puste fiolki odkładajcie na bok- zarządziła, a chłopcy wzięli się do pracy.
            Diabeł wyczekiwał tego, aż Smok w końcu się odezwie i coś zrobi. Jednakże chwile mijały w ciszy i czarnoskóry powoli tracił swoją cierpliwość, z którą u niego było całkiem ciężko.
            - Nie no mam dość- wyrzucił, a na twarzy wymalowała się konsternacja.- Zachowujcie się jak dorośli, a nie jakieś obrażalskie dzieciaki!- krzyknął w oburzeniu, patrząc na oboje.
- Diabełku, przecież z nami wszystko- Hermiona podkreśliła ten wyraz- w porządku.
- Dokładnie- dopowiedział Draco, spoglądając jej wyzywająco w oczy.
            - Mnie nie oszukacie, ale najgorsze jest to, że próbujecie oszukiwać siebie nawzajem- odparował naburmuszony i skończył rozmowę, wiedząc, że mógłby dokonać jakichś złych czynów.
            Ale wiadomo, Diabeł był Diabłem wcielonym, czyli kimś, kto jest przebiegły i potrafi radzić sobie wtedy, kiedy wszyscy inni zawodzą. Jako, że to było życiowe powołanie Blaise’a, nie mógł odmówić sobie wykonania iście diabelskiego planu, który niespodziewanie pojawił się jego głowie.
            Kiedy niby przypadkiem przechodził obok drabiny, na której znajdowała się Hermiona, a Draco stał tuż pod nią, z trzaskiem wpadł na drabinkę. Tym oto sposobem, Granger krzyknęła i spadła, wprost w ramiona swojego blond-anioła.
            Śnieżnobiały uśmiech rozlał się na ustach czarnoskórego, którego plan miał niosące dobro zamiary, jednak bardzo niepewne skutki.
                                                                        * * *
Wszystko powoli układało się w uczuciowym świecie uczniów Hogwartu, którzy po wojnie, jaka miała duży wpływ na ich dalsze losy, pozbierali już w całość swoje serca z błoni szkoły, gdzie odbyła się decydująca bitwa. Każdy krok po kroku wracał do normalności, tracąc żal po zmarłych, a pozostawiając jedynie radosne wspomnienia z nimi związane.  
Wielu przetrwało próby czasu, trwając w swoich uczuciach i nigdy nie wątpiąc w ich prawdziwość. Wielu znalazło swoją miłość w trakcie tych ciężkich czasów, kiedy nic nie było pewne. Wielu natomiast szukało jej różnymi sposobami po wojnie i nie przejmowało się swoimi porażkami, brnęli do przodu bez oglądania się za siebie.

Wielu także zwątpiło, chociaż dobrze znali już osobę, bez której ich życie skończy się z wielkim pominięciem bajkowego szczęśliwego zakończenia.  Jak ten liść na wietrze, tak żyją bez swojego celu i wiedzą, że jedynym sposobem na jego znalezienie, jest odwzajemniona, bezgraniczna miłość…
_________________________________________________________________________
https://www.youtube.com/watch?v=yztxGtkcsz8
ANKIETA W LEWYM, GÓRNYM ROGU, GŁOSUJEMY !  :) 
 Hej, hej :-) 
Ferie, no ferie, nareszcie <3 
Ach ten brak internetów... rozdział byłby trochę wcześniej, ale cóż, cieszmy się, że się pojawił dziś, bo jutro wybywamy na wycieczkę do Warszawy i byłoby ciężko w takim wypadku wstawić :) 
Tyle dobrego ;) 

Komentarze podstawą, skarby :) 

Pozdrawiamy, 
L. i P. ;* 
Kolejny rozdział ? 
Jak wena zawieje, wraz z tym czymś, co marznie w trakcie lecenia z nieba( czyt. straszna pogoda ;( ) ;)
Trzymajcie się ;* :)
 

10 komentarzy:

  1. Rozdział świetny zresztą jak zawsze:)
    pozdrawiam
    Gusia Granger

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział i nie mogę doczekać się następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładny rozdział. Ciekawi mnie co wyjdzie z planu Blaise'a.. Oby coś dobrego. Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, z niecierpliwością czekam na następny :D
    Ach ten Diabełek i te jego pomysły, po prostu uwielbiam <3 :)
    Mam nadzieję, że Draco szybko przeprosi Mionkę za to co powiedział, już nie mogę się doczekać :)
    e_schonheit

    Zapraszam do mnie na : make-me-happy-dramione.blogspot.com , gdzie pojawił się rozdział 5 :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Diabeł jest faktycznie diablem wcielonym. Ale za to go kocham :33
    Pozdrawiam serdecznie Alexis Nott
    http://great-unknown-feeling.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział, podoba mi się ;D Niech tam Blaise działa :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny rozdział :) Uwielbiam takiego Blaise'a jest genialny :)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejuuuuuuuu <3 Uwielbiam Diabła *.* Rozdział rewelacja! : )
    Pozdrawiam i życzę weny!
    JulkaKulka

    OdpowiedzUsuń
  9. Niech wreszcie będą razem :D
    Super blog ;)
    WENY.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział bardzo fajny.
    Blaise jest najlepszy - jego akcje są zawsze trafione ;)
    No i niech Miona i Draco w końcu się zejdą...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już tu jesteście, pozostawcie po sobie jakikolwiek ślad ;)