sobota, 12 października 2013

Rozdział XVI



Dotykiem samym byłam,
Kochaniem samym wtedy,
Szeptaniem, po wodzie chodziłam.
Chcę Cię takiego jak kiedyś.
_____________________________________________________________________   
            Czas mija nieubłaganie, pokazując co nowego może przynieść nam życie. Tym sposobem, nastąpił kolejny poniedziałek w czarodziejskiej edukacji uczniów Hogwartu, pełen ciężkich, a zarazem niesamowitych lekcji.
            Hermiona właśnie spożywała śniadanie w Wielkiej Sali. Zmęczenie długim półroczem dopadło także ją. Miała lekkie cienie pod oczami, które nic nie odejmowały z jej urody. Koło niej, dosiadła się równie zmarnowana Ginny Weasley.
- Cześć Hermiono- powiedziała niemrawo, dając jej buziaka w policzek.
-Hej- odpowiedziała i upiła łyk swojej zielonej herbaty- na uspokojenie.
- Co dziś mamy?- spytała Ruda w nadziei, że chociaż Historia Magii da odpoczynek jej umysłowi.
            Miona wyjęła kalendarzyk, w którym wszystko zapisywała.
-Zielarstwo, Numerologia i Obrona Przed Czarną Magią- powiedziała po chwili. Później usłyszała tylko głuchy trzask i głowę przyjaciółki na stole przed nią.
-Tragedia-mruknęła zniechęcona rudowłosa i wzięła się za jedzenie śniadania.
            Brązowowłosa rozejrzała się po Sali i spostrzegła machającego do niej Terry’ego, delikatnie mu odmachnęła i odwróciła się do Gin, która obserwowała całe zajście.
-Jesteś z nim szczęśliwa?- zapytała przyjaciółkę.
-Noooo- odpowiedziała niepewnie Miona. Ten związek był co najmniej dziwny. Boot był strasznie zazdrosny i wystarczyło, że dziewczyna tylko wymieniła kilka słów z Harrym, czy jakimś innym chłopakiem to od razu robił wielką aferę. A już po tym, co odstawił, kiedy Blaise pocałował ją w policzek, było szczytem.
- Widzę jak bardzo…- rzekła Gin. Znała Hermionę na tyle dobrze, by wiedzieć wszystko na dany temat,  z samej odpowiedzi i mimiki.
-Och, już daj spokój- Miona machnęła delikatnie ręką.
                                                                       * * *
            - Piołun to roślina lecznicza, wykorzystywana także do wyrobów alkoholowych- rozpoczęła wykład profesor Sprout jak zwykle ubrana w przybrudzoną tiarę i zieloną szatę. – Ale w XVII wieku, czyli prawie pół tysiąclecia po jej odkryciu, chemicy przekonali się, że w połączeniu z odorosokiem tworzy niezwykłą mieszankę wybuchową- w pomieszczeniu słychać było jedynie skrobanie piór po pergaminie i nierozłączne szepty Pansy Parkinson o nowym sposobie malowania oczu.
            - A wiesz, ostatnio czytałam w Czarownicy, że udostępnili jakieś samo-malujące kosmetyki- powiedziała czarnowłosa.
-Aach, no nie gadaj- Tracey Davids wyraziła swój zachwyt i głośno westchnęła.
-Koniecznie muszę to zdobyć!- krzyknęła w szepcie Pansy.
            -Parkinson, Davids- profesor zwróciła uwagę dziewczyn, które niechętnie odwróciły się w jej stronę.- Na jutro esej na temat piołunu, co najmniej rolka pergaminu- rzuciła, a one spojrzały na nią przerażonym wzrokiem. Profesorka kontynuowała wykład.
            Kolejną lekcją była numerologia z Krukonami.
- Myślę, że powtórzyliśmy wszystko, co rozpoczęliśmy w trzeciej klasie. Myślę, że mały referat na ten temat nie zaszkodzi, około 2 stóp pergaminu…- oznajmiła profesor Victor z dziwnym uśmiechem. Wszyscy westchnęli głośno. Ciężkość siódmej klasy dawała im się we znaki  i to bardzo znacznie.
            Po lekcji wszyscy szybko zaczęli zmierzać w stronę Wielkiej Sali na lunch.
-Idziesz Miona? – spytał swojej dziewczyny Terry, a ona przytaknęła głową. Złapał ją za rękę i szybko pomaszerowali w obraną stronę.
-Pójdziesz ze mną na bal?- spytał chłopak, całkowicie zbijając dziewczynę z nóg. W ogóle o tym  nie myślała. To oczywiste, że chciała iść z Bootem…
- To cudownie kochanie- powiedział ucieszony i pocałował pieszczotliwie jej malinowe usta.    Hermionę zaczynał męczyć ten związek. Terry był miły, szarmancki, znał wiele tematów do rozmowy… ale. Ale nie miał tego czegoś. Brakowało jej poczucia bezpieczeństwa i szczęścia. Chciała czuć się potrzebna i kochana, a nie być tylko zabawką i pięknym dodatkiem do życia.
                                                                       * * *
            Draco wychodził właśnie z lekcji astronomii. Zatrzymał się przy jednym z wysokich okien, patrząc na przewijające się osoby. Czekał na swoją praktycznie już byłą dziewczynę, która pojawiła się obok niego niczym cień, falując swoimi czarnymi włosami.
- Cześć Draco- chciała pocałować jego policzek, jednak on odsunął się od niej.
-Tracey, wiesz, to co między nami było, skończyło się- powiedział beznamiętnie blondyn, nie patrząc na dziewczynę, w której oczach zabłysnęły łzy.
- To wszystko przez tę szlamę! – krzyknęła- I tak jej nigdy nie będziesz miał- dodała uśmiechając się szyderczo. Otarła łzy i odeszła z wysoko uniesioną głową.
            Chłopak schował zmęczoną twarz w dłonie. Właśnie usłyszał prawdę z ust  byłej dziewczyny. Nie zasługuje na taką dziewczynę jak Hermiona. Były śmierciożerca, to był pierwszy powód z wielu innych. Poza tym arogancja, chłód i wieczne problemy. Tak, jego życie nigdy nie było łatwe. Zawsze coś stawało mu na drodze do szczęścia. Teraz właśnie jego szczęściem była Granger, która zakochała się w idiocie. Jego życie traciło sens, wraz z każdym dniem bez niej. Najgorsze było to, że wciąż brakowało mu jej towarzystwa. Mimo wszystko, chciał znowu porozmawiać z nią normalnie i znowu słyszeć jej piękny głos i śmiech. Kochał to robić. I powoli uświadamiał sobie, że zakochał się właśnie w niej. W Hermionie Jean Granger. Ponownie się załamał.
                                                                       * * *
            Blaise Zabini powoli stawał się stałym bywalcem przy zacnym stole Gryfonów w Wielkiej Sali. Tym razem także zawitał w to miejsce, siadając przy rudowłosej Ginny Weasley, naprzeciw Hermiony i Boota.
- Nałożyć Ci ziemniaczków, Miona?- spytał Terry, chcąc usłużyć swojej dziewczynie, a Diabeł odwrócił się i zaczął udawać, że wymiotuje, na co Gin zaśmiała się głośno.
            Wszyscy jedli, wesoło się przy tym przekomarzając. W szczególności między Rudą a Blaisem odnowiła się dawna przyjacielska nić, na co oboje cieszyli się niezmiernie. Ku zdziwieniu obecnych, do stołu podszedł Draco Malfoy.
-Diable, pozwól na słowo- rzucił Smok w stronę przyjaciela, który wstał, uśmiechając się do Gin i podążył kilka kroków za blondynem.
- Wylej coś na tego idiotę, który siedzi obok Granger…- rzucił zdenerwowany, bo właśnie usta Terry’ego wylądowały na policzku dziewczyny.
-Oo, wróciłeś… no nareszcie się opamiętałeś- powiedział, obdarzając go swoim sprytnym uśmiechem.- Nie ma sprawy- dodał, widząc zdegustowane spojrzenia Dracona.
- Dzięki- odpowiedział i ruszył ku wyjściu z Wielkiej Sali, natomiast Diabeł żwawo wrócił na miejsce obok Gin.
            - Co nam jeszcze zostało?- spytał Diabeł specjalnie. Dobrze wiedział, że mają jeszcze Obronę Przed Czarną Magią, na której siedział z rudowłosą pięknością. Przecież takiej lekcji nie da się ominąć.
- Obrona- odpowiedziała Hermiona, a w tym samym czasie Zabini chcąc sięgnąć po dyniowy sok przewrócił butelkę tak, by jej zawartość wylądowała czarnowłosym chłopaku. Oczywiście udało mu się to bezbłędnie, gdyż całe spodnie siedzącego naprzeciw były lepkie od słodkiego płynu. Siedzący nieopodal Harry Potter wraz z Nevillem Longbottomem zaśmiali się cicho, widząc bezradne poczynania Krukona i mało szczere przeprosiny Blaise’a.
- Muszę iść się przebrać- powiedział i wstał, chcąc szybko wyjść.
            -Zrobiłeś to specjalnie- mruknęła Ginny do ucha Diabła, w czasie gdy Miona używała zaklęcia Chłoszczyść na polanej ławie. Sam uśmiech wystarczył jej za odpowiedź.
-Wyjaśnię Ci później- szepnął.
            Hermiona pierwsza skończyła jeść, więc wstała i lekko roztrzepała swoje włosy.
- Gin idziesz?- spytała dziewczynę, która już otwierała usta by odpowiedzieć.
-Nieee- powiedział za nią Blaise. Ginny spojrzała się na niego, a on niezauważalnie mrugnął jedną z powiek.
-Zostanę, muszę jeszcze spróbować tego ciasta jagodowego. Parvati mi mówiła, że jest genialne- powiedziała beztrosko.
-Jak chcesz- rzuciła i odeszła lekkim i zgrabnym krokiem.
            Ruda odwróciła się w stronę chłopaka.
-No co? Smok mnie prosił, żebym polał tego idiotę, bo on chyba chce przeprosić Mionę- ostatnie słowa prawie wykrzyczał, a Gin przyłożyła palec do jego ust. Całe to zdarzenie trwało zaledwie kilka sekund, ale dla nich była to wieczność. Liczyły się tylko ich oczy, w których czytali niczym w otwartych książkach.     
            Jednak po chwili otrząsnęli się oboje. Nie mogli przecież na środku Wielkiej Sali rzucić się na siebie bez opamiętania. Bo właśnie to chcieli zrobić.
- Tak  bardzo chciałabym żeby się pogodzili- mruknęła Weasley , przerywając ciszę.
- Ja też, znając Smoka i tak palnie tekst, że, jak to leciało „ Malfoyowie nie przepraszają, a jak już to robią, to tylko w ważnych sprawach”- zakreślił cudzysłów palcami, a Gin roześmiała się beztrosko.
-Chodźmy już na Opiekę, bo Lupin nam głowy urwie, jak się spóźnimy- powiedział.
-Ej on jest fajny- zaczęli się przekomarzać, na temat profesora, później schodząc na wygląd dzieci Hermiony i Draco, następnie na to ile czasu jakiś mężczyzna wytrzymał z Minerwą McGonagall.
                                                                      * * *
            Świąteczny Hogwart był niezapomnianym widokiem. Balustrady ubrane w zielone łańcuchy. Zbroje śpiewające najbardziej znane kolędy. Lodowe sople zwiszające ze schodów. Choinki w rogach korytarzy, lekko ubrane w kilka bombek, przy których latały miniaturki świecących elfów. Świece i pochodnie, ogrzewające zmarznięte mury. Wszystko tworzyło bajeczną całość.
            Nie tylko miejsce na ten czas zyskiwało nowe oblicze. Także uczniowie i profesorowie przybierali lekki nastrój. Nauczyciele nie zadawali wiele. Ślizgoni nie byli tak wredni, jak zawsze, Krukoni tak przemądrzali, Puchoni tak niezdarni, a Gryfoni? Oni po prostu chcieli jeszcze bardziej zmieniać świat.
            Serca zaczęły wybijać wolniejszy rytm, przyspieszając tylko przy ukochanych osobach. Bo tylko w tym magicznym czasie, zdajemy sobie sprawę z ważnych wartości, bez których życie traci sens.
                                                                       * * *
            Obok jednej z choinek stał Draco Malfoy. Był zniecierpliwiony i podenerwowany, gdyż czekał na Granger, w końcu chciał ją przeprosić. Musiał to zrobić. Postanowił sobie, że nie podda się, mimo tego, że Miona i tak nigdy się w nim nie zakocha. Ważne żeby to Ona była szczęśliwa. On jakoś to przeżyje… może przeżyje.
            Drzwi Wielkiej Sali otworzyły się, a z nich wyłoniła się jej smukła postać, z uroczo rozwianym włosami.
-Hej Granger- krzyknął, tak by go usłyszała. Ta odwróciła głowę i spojrzała na niego, hipnotyzując czekoladowymi oczami.
- Coś się stało? – spytała zdziwiona. Przecież nie odzywali się już tyle czasu.
- Bo ja, ja chciałem Cię przeprosić- powiedział na jednym wydechu.
            Oczy Miony zrobiły się wielkie jak galeony, ale szybko przybrała normalny wyraz twarzy.
-W porządku… w sumie to ja też Cię przepraszam- powiedziała.- To wszystko nie tak miało wyglądać.
- I tu się zgodzę- powiedział i nie zastanawiając się długo, przyciągnął ją do siebie, przytulając przyjacielsko.
            Mionie od razu zrobiło się lżej na sercu. Czuła się niesamowicie w jego ramionach, choć tak bardzo nie chciała się do tego przyznać, przed sobą.
            Po chwili oderwali się od siebie i ruszyli pod klasę Obrony Przed Czarną Magią, rozmawiając o czymś wesoło. Dawne kontakty powróciły.
                                                                       * * *
            -Aaa, pogodzili się – pisnęła cicho Ginny do Blaise’a, na początku lekcji z profesorem Lupinem,
- No wreszcie- powiedział. Już nie mógł znieść zdenerwowanego Smoka, który zionął ogniem jak nigdy wcześniej.
            Dalsza część lekcji minęła nieubłaganie szybko. Miona i Draco mało pamiętali z wykładu profesora na temat Zaklęcia Fidelisa, gdyż zbyt zajęci byli swoimi osobami. Cały czas głośne chichoty wyprowadzały z równowagi większość wściekłych ślizgonek.
                                                                       * * *
            -No to nie może być w tym kolorze, absolutnie- powiedziała Miona.
- No nie wiem, czemu Ci nie leży zieleń? –spytał Draco.
- Bo nie, bo jest zbyt slytheriński- rzuciła zgodnie z prawdą dziewczyna.
- Za to czerwony może być?- zdenerwował się Smok, wiedząc, że za chwilę zionie gorącym ogniem. Miona upiła duży łyk Whisky.
- No przecież czerwony się kojarzy ze świętami?- zapytała.
-Nie mi…
            Rozmowa trwała i trwała. A za oknem płatki śniegu na nowo zasypywały błonia i dach, przykrywając go świeżym puchem. Jak niesamowicie jest spędzać znowu długie wieczory na kłótni z „ukochaną” osobą…


Witamy ; )
Jest sobota…jest rozdział :D
A więc komentujemy kochani, tym szybciej pojawi się następny ;)
Pozdrawiamy,
Lúthien, Pyskata ;**

12 komentarzy:

  1. Trolololo :D Pierwsza!
    Rozdział cudo *.*
    Dobrze, że się pogodzili! Na reszcie! :)
    A Ginny i Blaise - nic dodać nic ująć.
    Nie lubię Boota, dobrze, że Diabełek wylał mu ten sok dyniowy na spodnie XD Pewnie wyglądał jakby się posikał! Już to sobie wyobrażam, bezcenny widok. Wiem, jestem głupia, ale bywa :)))

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. a już miałam napisać, że jestem pierwsza :c no nic ;D
    rozdział cudowny, jakim cudem Ci się udaje tak dobrze pisać?!
    Draco i Hermiona back on stage, woohooo!
    Binny (nie wiem jak nazwac ten paring xD) to 2 w kolejnosci najlepszych fanfickowych paringow ;D
    oby tak dalej !
    Pozdrawiam
    C.C.Clouds

    Ps. u mnie nowy rozdział,zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Noo, super, że Draco i Miona sie pogodzili, może wyjdzie z tego coś więcej niż tylko przyjacielskie rozmowy... ;)
    Blaise i Ginn są wspaniali, bardzo lubie ich jako parę.
    Draco dorósł gdyż liczy się dla niego szczęście Herm a nie jego własne... kto by pomyslał, że tak się zmieni. Tylko, ze jak najbardziej na to szczęście zasługuje i oby Miona wkrótce przejrzała na oczy ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. <3 Doczekałam się ! Szkoda tylko że trochę króciutki :/ Kiedy Draco zrozumie że PRAWDZIWE szczęście Hermiony = jego szczęście ? Najbardziej są szczęśliwi gdy są ze sb. NIECH ONA ZERWIE Z TERRY'M. Tak jej słodzi, że naprawdę można się porzygać jak Blaise. Aż się zęby psują. Blaise i Ginny są genialni. Tacy naturalni. Czekam na nowy, DŁUŻSZY rozdział i na akcje Draco - Hermiona ^.^ /Anabeth

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny dobrze tak Terremu czy jak mu tam. Uwielbiam Diabła i Ginny jako parę są rewelacyjni. Karola

    OdpowiedzUsuń
  6. YEAH, pogodzili się!!!
    Dzisiaj same dobre wiadomości, :D
    Życzę weny. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. Same dobre wieści :D
    Ale świetnie :D
    Weny:D
    Pozdrawiam,Lili:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze świetnie :D
    Kocham Diabłą!!! Aż zazdroszczę Ginny :3
    I fajnie, że Smok i Miona się pogodzili :3
    Czekam na dalszy rozwój sytuacji :D
    Wybacz, że komentarz taki krótki, ale szłam do lasy z kolegami i koleżankami jakieś 5 km w jedną stronę i potem doprowadzaliśmy stary pomnik do porządku, a to bynajmniej nie było łatwe :/
    Zapraszam do mnie http://hgdm-baby-i-wait-for-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. super jestem tu pierwszy raz i I like it :)
    czekam na kolejne...
    zapraszam na mojego beyourselfforeverystep.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Łooooh! Pogodzili się! W końcu ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jak zawsze wspaniały :) i Miona i Draco wreszcie się pogodzili .

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już tu jesteście, pozostawcie po sobie jakikolwiek ślad ;)