Z dedykacją dla czytelników- dziękuję za to, że jesteście.
„Mogliśmy dojść jak najdalej ze wszystkich,
A teraz każde z nas szuka drugiego w snach,
To historia, która nie znajdzie końca
Opowiada o tych, których zmazał czas”
A teraz każde z nas szuka drugiego w snach,
To historia, która nie znajdzie końca
Opowiada o tych, których zmazał czas”
_______________________________________________________________________
Od sytuacji
w salonie minęło kilka tygodni, które w
życiu obojga były strasznym czasem. Ten pocałunek odsłonił prawdziwe
uczucia, ale także zawstydził jak żaden inny. Czy możliwe było takie zachowanie
jednocześnie? Oczywiście, i przekonali się o tym na nich samych.
Sprawa
Ginny i Diabła uległa zapomnieniu. Oddalali się od siebie, wcale nie stając na
drodze do zjednoczenia swoich serc. Chociaż oboje cierpieli brak tej drugiej
osoby, zbyt duża usterka i duma rozrywała ich umysły, i prawie nie bijące
serca.
Wylewane
wciąż łzy przepełniały oczy Rudej, a Ognista stale krążyła w żyłach Diabła.
Obojgu groziło niebezpieczeństwo… jedno zapije się na śmierć, a drugie
natomiast zapłacze.
Maj przyniósł
ze sobą ciepłe promienie słońca, intensywnie zieloną trawę, błękitne niebo,
przykryte lekkimi jak puch chmurkami. Wszystko składało się na piękną,
zachęcającą do wyjścia z zamku pogodę. W powietrzu unosił się zapach lata,
który przenikał przez hogwardzkie mury, wdzierając się do środka i sprawiając,
że uczniowie potrafili rozmarzyć się o urokach czekających na zewnątrz,
całkowicie zapominając o lekcjach.
Jednak wraz z końcem tego
miesiąca, nieuchronnie zbliżały się Owutemy, które sprawnie zabierały sen z
powiek większości 7-klasistów. Te najważniejsze egzaminy były wizytówką, z
którą można było iść do przodu. Z tego tez powodu, nawet największe lenie ostro
wzięły się do pracy, by chociaż w jakimś stopniu wypracować zadawalające
wyniki.
Niedzielne popołudnie zwabiło na
błonia większą część szkoły, która rozkosznie rozpostarła się na trawie,
wygrzewając się w słońcu, śmiejąc, rozmawiając i ucząc. Wśród nich była też
Hermiona Granger, która jak nigdy przedtem, nie miała przy sobie żadnej
książki. Jedynie okulary przeciwsłoneczne kryły jej oczy, a w kieszeni
bezpiecznie spoczywała różdżka.
Była zmęczona. Musiała odpocząć.
Intensywność niektórych spraw, a także pasywność drugich była wielce zabijająca
zapał i chęci, jakie dotychczas miała. Nauczyciele, którzy wciąż przypominali o
czekających ich egzaminach byli natarczywi i naprawdę podenerwowani gorzej niż
sami uczniowie. Poza tym nauka wypełniała cały jej czas. Zależało jej na
dobrych wynikach. Chciała znaleźć dobrą pracę, założyć rodzinę…
I tu pojawiał się problem.
Mężczyzna, w którym się zakochała całkiem ją ignorował. Po ostatnim pocałunku,
który tak naprawdę nigdy nie powinien mieć miejsca, mijali się tak, jakby nigdy
wcześniej się nie spotkali. Czy to możliwe? Tak. I Hermiona niestety aż za
dobrze znała to uczucie.
Wiele razy przyłapała Go na tym,
jak patrzy w jej stronę. Ale on, gdy tylko zorientował się, że ona widzi, ostro
odwracał wzrok. Nie rozumiała. Ten eliksir… ten głupi eliksir zepsuł wszystko.
Kto mógłby pomyśleć, że to właśnie On okaże się jej największym bólem. Głupie
kłamstwo podświadomości.
Miała
ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz, jak bardzo go kocha. Jak bardzo chce z nim
być. Jak bardzo pragnie go przy sobie. Jak bardzo jest głupi, że uwierzył temu
popieprzonemu eliksirowi.
Ale
wiedziała, że tego nie zrobi. Wiedziała. Zbyt wiele mogło stanąć na ich drodze.
Z resztą, on na pewno jej nie kochał. Nigdy tego nie powiedział, nigdy nie
pokazał. Ale czy ona zrobiła cokolwiek w tym kierunku? Jednakże kto uwierzyłby
w miłość szlamy i czystokrwistego arystokraty? Czy to możliwe?
Nie.
Nikt nie uwierzy.
Nikt nie pozwoli.
Nikt się nie dowie.
Nikt nigdy nie zapomni.
Samotna łza
popłynęła po jej policzku, ale brązowowłosa szybkim ruchem ją starła.
- Koniec – pomyślała
– dość. Skoro ja nie będę miała tego szczęścia, to chociaż muszę pomóc w
odzyskaniu go dla Ginny.
*
* *
Noce były
najgorsze. Wszystko powracało ze zdwojoną siłą. Cały świat stawał się niczym w
porównaniu z tymi wspomnieniami. Widział ją. Nie potrafił odmówić sobie
ukradkowych spojrzeń rzucanych w jej stronę. Chociaż wiedział, że będzie go to
kosztowało kolejną nieprzespaną noc. Ale zawsze patrzył. Zawsze patrzył.
Ileż to
światłych ideologii słyszał na temat ruszenia na przód i nie patrzenia w tył.
Tylko, jakoś nikt nie wyjaśnił, jak można to zrobić. I czy w ogóle to jest
możliwe. Wciąż próbował zamknąć za sobą ten rozdział. Jednak, czy to możliwe?
Ten
pocałunek, tamtego wieczora. Dał mu zbyt
wiele. Dał mu myśleć, że ona już nigdy nie będzie jego. Dał mu świadomość, że
to koniec bajki, która chociaż na krótką chwilę ich połączyła i pokazała mu
prawdziwe szczęście.
Kochał ją.
Ale zwątpił. W siebie, w swoje życie, w możliwości, w miłość. Czy jest coś
gorszego od zwątpienia? Chyba nie… Tak bardzo chciał być z nią. Chciał ją
kochać, czcić, dawać bezpieczeństwo. Ale jak,
do ciężkiej cholery, jak miał to zrobić, kiedy to on był jej bólem?
Pieprzony eliksir.
I jeszcze
rodzice i ten ich list. Czasami, wydawało mu się, że oni wiedzą, że wiedzą. Ale
gdyby wiedzieli, już dawno zostałby wydziedziczony bądź zmuszony do małżeństwa,
co i tak, wcześniej czy później, nastąpi.
Kochany Synku!
Jak się czujesz w przededniu
egzaminów? Mamy z matką nadzieję, że wszystko w porządku i że nie zawiedziesz
nadziei w Tobie pokładanych.
Ufamy również, że masz już upatrzoną
jakąś porządną pannę, która tylko czekać, aż zostanie przyszłą panią Malfoy.
Mama nie może się doczekać tej chwili, ja również, chłopcze! Można nawet
powiedzieć, że Narcyza powoli zaczyna dobierać odpowiednią dla siebie kreację
na tę chwilę. No, ale tym się nie przejmuj.
Pomyślnych Owutemów.
Tata i Mama.
Do tej pory treść i lekkość tego
listu, aż nadto nie pasowała do oficjalności Lucjusza. Cóż wiele powiedzieć.
Coś się niewątpliwie zmieniło i chociaż nie wiedział co, wywoływało to u niego
mieszane uczucia.
*
* *
Owutemy
minęły. Napięcie opadło. Już nic nie miało swojego odwrotu. Każdy kolejny dzień
był lekkim spacerkiem, w drodze do zakończenia edukacji. Liczyły się tylko piękne,
ostatnie dni, spędzone na hogawrdzkich błoniach.
Hermiona
siedziała właśnie nad jeziorem. Ośmiornica wystawiała na wieczorny wiatr swoje
nogi. Niebo świeciło się jeszcze resztką zachodu słońca, barwiącego go na
złociste odcienie. Cisza panowała wokół całego zamku, jedynie z serca
Zakazanego Lasu wydobywały się ciche pohukiwania sów i dźwięki innych stworzeń,
które nocą budziły się do życia.
Egzaminy poszły jej całkiem
nieźle. Tym nie musiała się już martwić. Na wakacje wróci do Londynu, do
pustego domu rodziców. Znajdzie pracę, zostawi za sobą wszystko, co miało
jakikolwiek związek z jego osobą. Tak. Tak będzie najlepiej. Postara się, by
zniknął z jej życia tak szybko, jak się tam pojawił. Będzie się cieszyć.
Cieszyć, że mogła wyrwać losowi choć te kilka cennych chwil w jego
towarzystwie.
Usłyszała
za sobą cichy szelest, a gdy się odwróciła ujrzała Blaise’a.
- Hej –
mruknął do niej i siadł obok.
- Co się
stało? – spytała od razu Hermiona, trochę martwiąc się jego zachowaniem.
- Nic, po prostu przyszedłem z Tobą posiedzieć – powiedział
i westchnął ciężko.
- Daj jej
czas. Kocha Cię. W końcu się uda – wyszeptała i przytuliła go delikatnie.
Każdy
człowiek potrzebował odrobiny ciepła i zrozumienia. Oni oboje tego
potrzebowali. Zakochani i odrzuceni.
Muszę coś zrobić- krzyknęła
podświadomość brązowowłosej, odzywając się po raz pierwszy od wielu dni.
*
* *
- Malfoy! –
krzyknęła, gdy widziała jak stawiał już nogę na schodku przed portretem. Jego
widok sprawiał jej radość i ból jednocześnie. Czy to możliwe?
- Draco, do
cholery – zdenerwowała się, gdy nie zareagował na wcześniejsze zawołanie.
Chłopak
słysząc to, gwałtownie się odwrócił i ze świstem wciągnął powietrze. Układał
sobie tę rozmowę w głowie od wielu, wielu nocy.
- O co
chodzi? – zapytał, siląc się na zwykły, uprzejmy ton.
- Pamiętasz
o planie, o którym mówiłeś mi kiedyś? – spojrzała na niego i mocno próbowała
zakryć tęsknotę w swoich oczach.
- No tak…
- Musimy
coś zrobić, bo jak dłużej tak będzie, to w końcu zobaczymy ich okazałe nagrobki
– oznajmiła dziewczyna, spoglądając w szare oczy, które zasłaniała staranna
maska.
- W porządku
– rzucił przez ramię Malfoy i dosłownie wyskoczył z pokoju. Przebywanie w
jednym pomieszczeniu z tą dziewczyną groziło naprawdę złym obrotem sytuacji, a
mianowicie, jego ustach na jej malinowych wargach.
*
* *
Okazja do
przeprowadzenia tegoż przedsięwzięcia nadarzyła się w sobotę, kilka dni przed
zakończeniem roku. Hermiona podstępem wywabiła Ginny z pokoju, uprzednio mówiąc
jej, że ma przyjść o tej godzinie do pustej klasy na szóstym piętrze. A, że
rudowłosa zazwyczaj zapominała wziąć ze sobą różdżki, i tym razem zostawiła ją,
bezpieczną w dormitorium.
Diabeł
natomiast, był trochę bardziej nieufny co do gorących zapewnień Draco, o
spotkaniu w tamtym miejscu. Jednak po
krótkich zapewnieniach blondyna, powiedział, że przyjdzie. Malfoy sprytnie
zduplikował mu różdżkę, tak, że wyglądała jak prawdziwa, tyle, że nie mogła
rzucać czarów.
Ucieszeni
Hermiona, ukryta pod Peleryną Niewidką, pożyczoną od Harry’ego i Draco, na
którego dziewczyna rzuciła Zaklęcie Kameleona stali pod klasą, czekając na
swoich przyjaciół.
Najpierw
dziarskim krokiem pojawił się Blaise i zniknął za drzwiami sali. Kilka chwil
później zza rogu wyłoniła się rudowłosa dziewczyna i również weszła do
pomieszczenia. Wtedy to Hermiona rzuciła szybkie zaklęcie, wzięła do ręki kluczyk
i wybuchnęła zduszonym chichotem.
Draco zdjął
z siebie zaklęcie, a Hermiona Pelerynę. Spojrzeli na siebie i przybili wesołą
„piątkę”.
- Byleby
teraz się nie pozabijali – powiedział konspiracyjnie blondyn.
- Mielibyśmy któreś na sumieniu – dodała Miona, spoglądając
na idącego obok niej chłopaka. Od jak dawna nie czuła tak lekkiej atmosfery
pomiędzy nimi? Minęły chyba lata świetlne…
* * *
Gin omiotła
spojrzeniem całą salę, a na środku ujrzała Diabła, który bezkarnie siedział na
krześle i wpatrywał się w nią nie rozumiejącym niczego wzrokiem.
Drzwi kliknęły, a kluczyk
przekręcono, zamykając im ścieżkę odwrotu.
- No pięknie –
mruknęła Ginny, siadając na zakurzonej ławce. Wciąż była zła za to, co zrobił
Blaise. Może nie była zła. Była po prostu zraniona. Ale jako prawdziwa
Gryfonka, ukrywała to umiejętnie i bardzo dobrze. – Zabiję Hermionę –
powiedziała.
- Zabiję
Smoka – rzekł dokładnie w tym samym momencie Diabeł, patrząc z dalekiej
odległości na swoją dziewczynę.
Cisza
brzęczała niemiłosiernie w uszach obojga, którzy zajęci własnymi myślami, usilnie
próbowali ignorować drugą osobę. W pewnym momencie Diabeł wstał gwałtownie.
- Powiedz
mi dlaczego? – spytał. – Po prostu kurwa dlaczego?
Rudowłosa
dziewczyna również się podniosła, mało co nie wywalając struchlałego krzesła.
- Ty się
pytasz?
- Tak, pytam się – krzyknął.
- Zaraz Ci powiem – powiedziała, robiąc krok w jego stronę.
- Słucham uważnie – rzekł drwiąco.
- Miałeś pretensje do mnie o Harry’ego – oddech jej
przyspieszył. – A sam, nawet nie próbowałeś się usprawiedliwiać po tym, co
zrobiłeś z tamtą lafiryndą. Alkohol to nie jest wymówka.
- Kocham Cię, tak ciężko to zrozumieć – syknął wściekle,
łapiąc ją za biodra. – Jesteś moja, zawsze będziesz.
- I mówisz to dopiero teraz, Ty draniu? – uderzyła go małą
pięścią w tors. – A Ty jesteś mój, i ona nie miała do Ciebie prawa i och, ja
jej pokażę. Nikt nie ma do Ciebie prawa – oznajmiła, a wściekłe rumieńce
wstąpiły na jej policzki.
- Tak, kocham i to się nigdy nie zmieni. Lepiej to sobie
zapamiętaj – dodał i pociągnął za kucyk, by odchylić jej głowę.
Żarliwy
pocałunek złączył ich usta, a głód tygodni spotęgował się w ich ciałach. Całe
zmartwienia, obawy, złości i radości elektrycznie przepływały pomiędzy nimi.
Namiętne wargi Diabła zaczęły obcałowywać smukłą szyję Gin, która pojękiwała
cicho z rozkoszy. Jej dłonie zawędrowały na plecy chłopaka i zaczęły gładzić
delikatnie, rozpalając w nim ogień, który tlił się przez tyle czasu.
Nie wiadomo
kiedy bluzka i spodnie pary wylądowały na podłodze. Dłonie Diabła właśnie
odpinały stanik dziewczyny, by uwolnić godne uwagi piersi. Delikatnie zabawiał
się sutkami dziewczyny, z przyjemnością słuchając jęków, które wydobywały się z
jej ust.
Tak bardzo cierpieli.
Tak bardzo pragnęli.
Tak bardzo pożądali.
Tak bardzo się kochali.
Dłonie i
usta chłopaka pieczołowicie zajmowały się każdym skrawkiem mlecznej skóry
dziewczyny, która wplatała palce w jego włosy. Doznania były kojące, dawały
nadzieję na lepszy dzień. Nadzieję, która wreszcie zaświeciła w ich życiu. Po
tych tygodniach ciemności, światło rozlało się
w ich sercach, rozpalając je do niemożliwego gorąca, które wylewało się
teraz, które chciało zaznać tego ujścia, końca wszystkiego.
W końcu
Ruda pozbyła się ostatniego skrawka materiału, który okrywał ciało mężczyzny.
Jej mężczyzny. Pogładziła go, patrząc prosto w oczy Blaise’a, który prawie
szalał z pożądania, które trawiło jego ciało od wielu dni.
Szybkim
ruchem zdjął figi Ginny i wszedł w nią lekkim ruchem. Zamknęła oczy, by
zarejestrować wszystkie związane z tym, niesamowite doznania. Chłopak zaczął
wykonywać płynne pchnięcia, a pojękiwania rozkoszy, wydobywały się z ust Rudej
coraz częściej i głośniej.
I kiedy już
świat był na jednym z najbardziej stromych zboczy, on powiedział:
- Dojdź dla mnie – i cały ten świat rozsypał się na tysiące
małych kawałeczków, które ciężko było później złożyć w całość.
- Jesteś idealny,
kocham Cię – zdążyła wyszeptać Ginny, nim rozkosz całkiem zawładnęła jej
umysłem.
- Też Cię
kocham – mruknął chłopak, całując jej miękkie usta.
* * *
Czas mijał
nieubłaganie. Każdy moment w tych ostatnich dniach był ważny, miał swoje
znaczenie.
Tak wiele
działo się w życiu uczniów. Decyzje, które ich czekały, wcale nie były proste.
Od dorosłego życia dzieliło ich tylko kilka dni.
Między
Harry’m i Pansy układało się jak najlepiej. Planowali, co będą robić, gdzie
mieszkać, mówili o imionach swoich dzieci. Byli szczęśliwi.
Ron i
Parvati powoli zaczęli zajmować się ślubnymi sprawami, które ochoczo napędzała rozanielona
Molly. Byli szczęśliwi.
Ginny i
Blaise nie potrafili się od siebie oderwać. Długa rozłąka dała im wiele do
myślenia, a na pewno nauczyła ich tego, by nigdy więcej się taka nie zdarzyła. Byli
szczęśliwi.
A Draco i
Hermiona? Oni wciąż nie wierzyli, wciąż wątpili, wciąż widzieli w sobie kogoś
nieodpowiedniego, wciąż mieli ochotę krzyczeć i całować się jednocześnie.
Nie byli szczęśliwi.
Ale kto powiedział, że ta bajka skończy się właśnie w ten
sposób?
„Może spotkają się jeszcze w samotnym mieście,
Może znajdą dzień, w którym zgubili szczęście,
Może miną się i pójdą w inną stronę,
Może tak, może nie.”
Może znajdą dzień, w którym zgubili szczęście,
Może miną się i pójdą w inną stronę,
Może tak, może nie.”
______________________________________________________________________________
Hej ;)
Dziękuję za komentarze, wyświetlenia, za wszystko.
Przepraszam za słaby rozdział, opóźnienie i błędy.
Liczę na komentarze, dla pobudznia podupadającej weny ;(
Pozdrawiam cieplutko,
L. ;**
PS: Jak scena 18+ ? :)
Cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ginny pogodziła się z Blaisem.
List od państwa Malfoy uroczy.
Ciekawa jak dalej potoczą się losy Draco i Hermiony.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Super że wiewiórka pogodziła się z Zabinim :D
OdpowiedzUsuńTeraz niech tylko Hermiona będzie z Draco i będzie wszytko wspaniale :D
Wspaniały rozdział :)
Rozdział super ;)
OdpowiedzUsuńNareszcie Ginn i Blaise są wreszcie razem. Dobrze, że Draco i Miona załatwili tę sprawę. Ciekawe kiedy między nimi się wyjaśni ta cała sytuacja...
Pozdrawiam
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ginny pogodziła się z Zabinim. Nareszcie :)
Wydaję mi się, że tym największym bólem Mionki jest "nieodwzajemniona" miłość do Draco, ale to tylko moje przeczucia :) Jej, już myślałam, że ich historia będzie miała smutne zakończenie, a przynajmniej ten rozdział, ale ostatnim zdaniem "Ale kto powiedział, że ta bajka skończy się właśnie w ten sposób?" dałyście mi taką ... nadzieję, że wszystko może się dobrze skończyć, za co bardzo Wam dziękuję, ponieważ ostatnio mam bardzo ciężki czas, a to zdanie tak mnie jakoś podniosło na duchu :)
Czekam z niecierpliwością na następną notkę :)
Życzę Wam duużo weny ;*
e_schonheit
musi byc happy end musssssi
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :** zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńBoskie :D mam nadzieje na happy end :)
OdpowiedzUsuńscena +18 całkiem niezła, dużo osób nie radzi sobie z erotyką, a Ty to zrobiłaś lekko i prosto, według mnie bardzo dobrze:)
Rozdział super :) . Świetnie, że Ginny i Blaise się pogodzili :)
OdpowiedzUsuńMam złe przeczucie, że to opowiadanie skończy się źle :p nie róbcie mi tego. Rozdział fajny, wcale nie słaby, Gin+Blaise=<3 Życzę weny i czekam na nexta
OdpowiedzUsuńBoże to brzmiało jak zakończenie plus widzę, że autorki czytały "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a" Ahh to rozsypywanie się na tysiąc kawałków :3 Rozdział epicki i czekam z niecierpliwością na kolejne plus przypominam, że do opowiadanie Dramione. Draco+Hermiona. Więc to się źle skończyć nie może :3
OdpowiedzUsuńNo jak można być takim idiota, niech ten Malfoy w końcu będzie egoista, a nie zachowuje sie jak Gryfon! ;) Bez obrazy dla gryfonow oczywiście, bo sama Grygo ka jestem w połowie. ;)
OdpowiedzUsuńrozdział świetny.
weny.
Pozdrawiam,Lili.
Rozdział genialny, czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mary Melluna :D
Ej! to nie tak miało być...
OdpowiedzUsuńA oni się nie zabezpieczajo ?
OdpowiedzUsuńZdziwiła mnie ta scena z Diabłem i Ginny ale reszta super tylko Draco i Hermiona nie mają być rwzem przecież są dla siebie stworzenii ;)
OdpowiedzUsuńAle i tak świetny rozdział
Pozdrawiam DM