niedziela, 2 marca 2014

Rozdział XXIX

Z dedykacją dla czytelników- dziękuję za to, że jesteście.

„Mogliśmy dojść jak najdalej ze wszystkich,
A teraz każde z nas szuka drugiego w snach,
To historia, która nie znajdzie końca
Opowiada o tych, których zmazał czas”
_______________________________________________________________________
            Od sytuacji w salonie minęło kilka tygodni, które w  życiu obojga były strasznym czasem. Ten pocałunek odsłonił prawdziwe uczucia, ale także zawstydził jak żaden inny. Czy możliwe było takie zachowanie jednocześnie? Oczywiście, i przekonali się o tym na nich samych.
            Sprawa Ginny i Diabła uległa zapomnieniu. Oddalali się od siebie, wcale nie stając na drodze do zjednoczenia swoich serc. Chociaż oboje cierpieli brak tej drugiej osoby, zbyt duża usterka i duma rozrywała ich umysły, i prawie nie bijące serca.
            Wylewane wciąż łzy przepełniały oczy Rudej, a Ognista stale krążyła w żyłach Diabła. Obojgu groziło niebezpieczeństwo… jedno zapije się na śmierć, a drugie natomiast zapłacze.
            Maj przyniósł ze sobą ciepłe promienie słońca, intensywnie zieloną trawę, błękitne niebo, przykryte lekkimi jak puch chmurkami. Wszystko składało się na piękną, zachęcającą do wyjścia z zamku pogodę. W powietrzu unosił się zapach lata, który przenikał przez hogwardzkie mury, wdzierając się do środka i sprawiając, że uczniowie potrafili rozmarzyć się o urokach czekających na zewnątrz, całkowicie zapominając o lekcjach.
Jednak wraz z końcem tego miesiąca, nieuchronnie zbliżały się Owutemy, które sprawnie zabierały sen z powiek większości 7-klasistów. Te najważniejsze egzaminy były wizytówką, z którą można było iść do przodu. Z tego tez powodu, nawet największe lenie ostro wzięły się do pracy, by chociaż w jakimś stopniu wypracować zadawalające wyniki.
Niedzielne popołudnie zwabiło na błonia większą część szkoły, która rozkosznie rozpostarła się na trawie, wygrzewając się w słońcu, śmiejąc, rozmawiając i ucząc. Wśród nich była też Hermiona Granger, która jak nigdy przedtem, nie miała przy sobie żadnej książki. Jedynie okulary przeciwsłoneczne kryły jej oczy, a w kieszeni bezpiecznie spoczywała różdżka.
Była zmęczona. Musiała odpocząć. Intensywność niektórych spraw, a także pasywność drugich była wielce zabijająca zapał i chęci, jakie dotychczas miała. Nauczyciele, którzy wciąż przypominali o czekających ich egzaminach byli natarczywi i naprawdę podenerwowani gorzej niż sami uczniowie. Poza tym nauka wypełniała cały jej czas. Zależało jej na dobrych wynikach. Chciała znaleźć dobrą pracę, założyć rodzinę…
I tu pojawiał się problem. Mężczyzna, w którym się zakochała całkiem ją ignorował. Po ostatnim pocałunku, który tak naprawdę nigdy nie powinien mieć miejsca, mijali się tak, jakby nigdy wcześniej się nie spotkali. Czy to możliwe? Tak. I Hermiona niestety aż za dobrze znała to uczucie.
Wiele razy przyłapała Go na tym, jak patrzy w jej stronę. Ale on, gdy tylko zorientował się, że ona widzi, ostro odwracał wzrok. Nie rozumiała. Ten eliksir… ten głupi eliksir zepsuł wszystko. Kto mógłby pomyśleć, że to właśnie On okaże się jej największym bólem. Głupie kłamstwo podświadomości.
            Miała ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz, jak bardzo go kocha. Jak bardzo chce z nim być. Jak bardzo pragnie go przy sobie. Jak bardzo jest głupi, że uwierzył temu popieprzonemu eliksirowi.
            Ale wiedziała, że tego nie zrobi. Wiedziała. Zbyt wiele mogło stanąć na ich drodze. Z resztą, on na pewno jej nie kochał. Nigdy tego nie powiedział, nigdy nie pokazał. Ale czy ona zrobiła cokolwiek w tym kierunku? Jednakże kto uwierzyłby w miłość szlamy i czystokrwistego arystokraty? Czy to możliwe?
            Nie.
Nikt nie uwierzy.
Nikt nie pozwoli.
Nikt się nie dowie.
Nikt nigdy nie zapomni.
            Samotna łza popłynęła po jej policzku, ale brązowowłosa szybkim ruchem ją starła.
 - Koniec – pomyślała – dość. Skoro ja nie będę miała tego szczęścia, to chociaż muszę pomóc w odzyskaniu go dla Ginny.
                                                                       * * *
            Noce były najgorsze. Wszystko powracało ze zdwojoną siłą. Cały świat stawał się niczym w porównaniu z tymi wspomnieniami. Widział ją. Nie potrafił odmówić sobie ukradkowych spojrzeń rzucanych w jej stronę. Chociaż wiedział, że będzie go to kosztowało kolejną nieprzespaną noc. Ale zawsze patrzył. Zawsze patrzył.
            Ileż to światłych ideologii słyszał na temat ruszenia na przód i nie patrzenia w tył. Tylko, jakoś nikt nie wyjaśnił, jak można to zrobić. I czy w ogóle to jest możliwe. Wciąż próbował zamknąć za sobą ten rozdział. Jednak, czy to możliwe?
            Ten pocałunek,  tamtego wieczora. Dał mu zbyt wiele. Dał mu myśleć, że ona już nigdy nie będzie jego. Dał mu świadomość, że to koniec bajki, która chociaż na krótką chwilę ich połączyła i pokazała mu prawdziwe szczęście.
            Kochał ją. Ale zwątpił. W siebie, w swoje życie, w możliwości, w miłość. Czy jest coś gorszego od zwątpienia? Chyba nie… Tak bardzo chciał być z nią. Chciał ją kochać, czcić, dawać bezpieczeństwo. Ale jak,  do ciężkiej cholery, jak miał to zrobić, kiedy to on był jej bólem? Pieprzony eliksir.
            I jeszcze rodzice i ten ich list. Czasami, wydawało mu się, że oni wiedzą, że wiedzą. Ale gdyby wiedzieli, już dawno zostałby wydziedziczony bądź zmuszony do małżeństwa, co i tak, wcześniej czy później, nastąpi.
            Kochany Synku!
            Jak się czujesz w przededniu egzaminów? Mamy z matką nadzieję, że wszystko w porządku i że nie zawiedziesz nadziei w Tobie pokładanych.
            Ufamy również, że masz już upatrzoną jakąś porządną pannę, która tylko czekać, aż zostanie przyszłą panią Malfoy. Mama nie może się doczekać tej chwili, ja również, chłopcze! Można nawet powiedzieć, że Narcyza powoli zaczyna dobierać odpowiednią dla siebie kreację na tę chwilę. No, ale tym się nie przejmuj.
            Pomyślnych Owutemów.
            Tata i Mama.
            Do tej pory treść i lekkość tego listu, aż nadto nie pasowała do oficjalności Lucjusza. Cóż wiele powiedzieć. Coś się niewątpliwie zmieniło i chociaż nie wiedział co, wywoływało to u niego mieszane uczucia.
                                                                       * * *
            Owutemy minęły. Napięcie opadło. Już nic nie miało swojego odwrotu. Każdy kolejny dzień był lekkim spacerkiem, w drodze do zakończenia edukacji. Liczyły się tylko piękne, ostatnie dni, spędzone na hogawrdzkich błoniach.
            Hermiona siedziała właśnie nad jeziorem. Ośmiornica wystawiała na wieczorny wiatr swoje nogi. Niebo świeciło się jeszcze resztką zachodu słońca, barwiącego go na złociste odcienie. Cisza panowała wokół całego zamku, jedynie z serca Zakazanego Lasu wydobywały się ciche pohukiwania sów i dźwięki innych stworzeń, które nocą budziły się do życia.
            Egzaminy poszły jej całkiem nieźle. Tym nie musiała się już martwić. Na wakacje wróci do Londynu, do pustego domu rodziców. Znajdzie pracę, zostawi za sobą wszystko, co miało jakikolwiek związek z jego osobą. Tak. Tak będzie najlepiej. Postara się, by zniknął z jej życia tak szybko, jak się tam pojawił. Będzie się cieszyć. Cieszyć, że mogła wyrwać losowi choć te kilka cennych chwil w jego towarzystwie.
            Usłyszała za sobą cichy szelest, a gdy się odwróciła ujrzała Blaise’a.
            - Hej – mruknął do niej i siadł obok.
            - Co się stało? – spytała od razu Hermiona, trochę martwiąc się jego zachowaniem.
- Nic, po prostu przyszedłem z Tobą posiedzieć – powiedział i westchnął ciężko.
            - Daj jej czas. Kocha Cię. W końcu się uda – wyszeptała i przytuliła go delikatnie.
            Każdy człowiek potrzebował odrobiny ciepła i zrozumienia. Oni oboje tego potrzebowali. Zakochani i odrzuceni.
            Muszę coś zrobić- krzyknęła podświadomość brązowowłosej, odzywając się po raz pierwszy od wielu dni.
                                                                       * * *
            - Malfoy! – krzyknęła, gdy widziała jak stawiał już nogę na schodku przed portretem. Jego widok sprawiał jej radość i ból jednocześnie. Czy to możliwe?
            - Draco, do cholery – zdenerwowała się, gdy nie zareagował na wcześniejsze zawołanie.
            Chłopak słysząc to, gwałtownie się odwrócił i ze świstem wciągnął powietrze. Układał sobie tę rozmowę w głowie od wielu, wielu nocy.
            - O co chodzi? – zapytał, siląc się na zwykły, uprzejmy ton.
            - Pamiętasz o planie, o którym mówiłeś mi kiedyś? – spojrzała na niego i mocno próbowała zakryć tęsknotę w swoich oczach.
            - No tak…
            - Musimy coś zrobić, bo jak dłużej tak będzie, to w końcu zobaczymy ich okazałe nagrobki – oznajmiła dziewczyna, spoglądając w szare oczy, które zasłaniała staranna maska.
            - W porządku – rzucił przez ramię Malfoy i dosłownie wyskoczył z pokoju. Przebywanie w jednym pomieszczeniu z tą dziewczyną groziło naprawdę złym obrotem sytuacji, a mianowicie, jego ustach na jej malinowych wargach.
                                                                       * * *
            Okazja do przeprowadzenia tegoż przedsięwzięcia nadarzyła się w sobotę, kilka dni przed zakończeniem roku. Hermiona podstępem wywabiła Ginny z pokoju, uprzednio mówiąc jej, że ma przyjść o tej godzinie do pustej klasy na szóstym piętrze. A, że rudowłosa zazwyczaj zapominała wziąć ze sobą różdżki, i tym razem zostawiła ją, bezpieczną w dormitorium.
            Diabeł natomiast, był trochę bardziej nieufny co do gorących zapewnień Draco, o spotkaniu w tamtym miejscu. Jednak  po krótkich zapewnieniach blondyna, powiedział, że przyjdzie. Malfoy sprytnie zduplikował mu różdżkę, tak, że wyglądała jak prawdziwa, tyle, że nie mogła rzucać czarów.
            Ucieszeni Hermiona, ukryta pod Peleryną Niewidką, pożyczoną od Harry’ego i Draco, na którego dziewczyna rzuciła Zaklęcie Kameleona stali pod klasą, czekając na swoich przyjaciół.
            Najpierw dziarskim krokiem pojawił się Blaise i zniknął za drzwiami sali. Kilka chwil później zza rogu wyłoniła się rudowłosa dziewczyna i również weszła do pomieszczenia. Wtedy to Hermiona rzuciła szybkie zaklęcie, wzięła do ręki kluczyk i wybuchnęła zduszonym chichotem.
            Draco zdjął z siebie zaklęcie, a Hermiona Pelerynę. Spojrzeli na siebie i przybili wesołą „piątkę”.
            - Byleby teraz się nie pozabijali – powiedział konspiracyjnie blondyn.
- Mielibyśmy któreś na sumieniu – dodała Miona, spoglądając na idącego obok niej chłopaka. Od jak dawna nie czuła tak lekkiej atmosfery pomiędzy nimi? Minęły chyba lata świetlne…
                                                                       * * *
            Gin omiotła spojrzeniem całą salę, a na środku ujrzała Diabła, który bezkarnie siedział na krześle i wpatrywał się w nią nie rozumiejącym niczego wzrokiem.
Drzwi kliknęły, a kluczyk przekręcono, zamykając im ścieżkę odwrotu.
 - No pięknie – mruknęła Ginny, siadając na zakurzonej ławce. Wciąż była zła za to, co zrobił Blaise. Może nie była zła. Była po prostu zraniona. Ale jako prawdziwa Gryfonka, ukrywała to umiejętnie i bardzo dobrze. – Zabiję Hermionę – powiedziała.
            - Zabiję Smoka – rzekł dokładnie w tym samym momencie Diabeł, patrząc z dalekiej odległości na swoją dziewczynę.
            Cisza brzęczała niemiłosiernie w uszach obojga, którzy zajęci własnymi myślami, usilnie próbowali ignorować drugą osobę. W pewnym momencie Diabeł wstał gwałtownie.
            - Powiedz mi dlaczego? – spytał. – Po prostu kurwa dlaczego?
            Rudowłosa dziewczyna również się podniosła, mało co nie wywalając struchlałego krzesła.
            - Ty się pytasz?
- Tak, pytam się – krzyknął.
- Zaraz Ci powiem – powiedziała, robiąc krok w jego stronę.
- Słucham uważnie – rzekł drwiąco.
- Miałeś pretensje do mnie o Harry’ego – oddech jej przyspieszył. – A sam, nawet nie próbowałeś się usprawiedliwiać po tym, co zrobiłeś z tamtą lafiryndą. Alkohol to nie jest wymówka.
- Kocham Cię, tak ciężko to zrozumieć – syknął wściekle, łapiąc ją za biodra. – Jesteś moja, zawsze będziesz.
- I mówisz to dopiero teraz, Ty draniu? – uderzyła go małą pięścią w tors. – A Ty jesteś mój, i ona nie miała do Ciebie prawa i och, ja jej pokażę. Nikt nie ma do Ciebie prawa – oznajmiła, a wściekłe rumieńce wstąpiły na jej policzki.
- Tak, kocham i to się nigdy nie zmieni. Lepiej to sobie zapamiętaj – dodał i pociągnął za kucyk, by odchylić jej głowę.
            Żarliwy pocałunek złączył ich usta, a głód tygodni spotęgował się w ich ciałach. Całe zmartwienia, obawy, złości i radości elektrycznie przepływały pomiędzy nimi. Namiętne wargi Diabła zaczęły obcałowywać smukłą szyję Gin, która pojękiwała cicho z rozkoszy. Jej dłonie zawędrowały na plecy chłopaka i zaczęły gładzić delikatnie, rozpalając w nim ogień, który tlił się przez tyle czasu.
            Nie wiadomo kiedy bluzka i spodnie pary wylądowały na podłodze. Dłonie Diabła właśnie odpinały stanik dziewczyny, by uwolnić godne uwagi piersi. Delikatnie zabawiał się sutkami dziewczyny, z przyjemnością słuchając jęków, które wydobywały się z jej ust.
Tak bardzo cierpieli.
Tak bardzo pragnęli.
Tak bardzo pożądali.
Tak bardzo się kochali.
            Dłonie i usta chłopaka pieczołowicie zajmowały się każdym skrawkiem mlecznej skóry dziewczyny, która wplatała palce w jego włosy. Doznania były kojące, dawały nadzieję na lepszy dzień. Nadzieję, która wreszcie zaświeciła w ich życiu. Po tych tygodniach ciemności, światło rozlało się  w ich sercach, rozpalając je do niemożliwego gorąca, które wylewało się teraz, które chciało zaznać tego ujścia, końca wszystkiego.
            W końcu Ruda pozbyła się ostatniego skrawka materiału, który okrywał ciało mężczyzny. Jej mężczyzny. Pogładziła go, patrząc prosto w oczy Blaise’a, który prawie szalał z pożądania, które trawiło jego ciało od wielu dni.
            Szybkim ruchem zdjął figi Ginny i wszedł w nią lekkim ruchem. Zamknęła oczy, by zarejestrować wszystkie związane z tym, niesamowite doznania. Chłopak zaczął wykonywać płynne pchnięcia, a pojękiwania rozkoszy, wydobywały się z ust Rudej coraz częściej i głośniej.
            I kiedy już świat był na jednym z najbardziej stromych zboczy, on powiedział:
- Dojdź dla mnie – i cały ten świat rozsypał się na tysiące małych kawałeczków, które ciężko było później złożyć w całość.
  - Jesteś idealny, kocham Cię – zdążyła wyszeptać Ginny, nim rozkosz całkiem zawładnęła jej umysłem.
            - Też Cię kocham – mruknął chłopak, całując jej miękkie usta.
                                                                       * * *
            Czas mijał nieubłaganie. Każdy moment w tych ostatnich dniach był ważny, miał swoje znaczenie.
            Tak wiele działo się w życiu uczniów. Decyzje, które ich czekały, wcale nie były proste. Od dorosłego życia dzieliło ich tylko kilka dni.
            Między Harry’m i Pansy układało się jak najlepiej. Planowali, co będą robić, gdzie mieszkać, mówili o imionach swoich dzieci. Byli szczęśliwi.
            Ron i Parvati powoli zaczęli zajmować się ślubnymi sprawami, które ochoczo napędzała rozanielona Molly. Byli szczęśliwi.
            Ginny i Blaise nie potrafili się od siebie oderwać. Długa rozłąka dała im wiele do myślenia, a na pewno nauczyła ich tego, by nigdy więcej się taka nie zdarzyła. Byli szczęśliwi.
            A Draco i Hermiona? Oni wciąż nie wierzyli, wciąż wątpili, wciąż widzieli w sobie kogoś nieodpowiedniego, wciąż mieli ochotę krzyczeć i całować się jednocześnie.
Nie byli szczęśliwi.
Ale kto powiedział, że ta bajka skończy się właśnie w ten sposób?

„Może spotkają się jeszcze w samotnym mieście,
Może znajdą dzień, w którym zgubili szczęście,
Może miną się i pójdą w inną stronę,
Może tak, może nie.”
______________________________________________________________________________
Hej ;) 
Dziękuję za komentarze, wyświetlenia, za wszystko.
Przepraszam za słaby rozdział, opóźnienie i błędy. 
Liczę na komentarze, dla pobudznia podupadającej weny ;( 
Pozdrawiam cieplutko, 
L. ;** 
PS: Jak scena 18+ ? :)

ASK!



15 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział.
    Cieszę się, że Ginny pogodziła się z Blaisem.
    List od państwa Malfoy uroczy.
    Ciekawa jak dalej potoczą się losy Draco i Hermiony.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  2. Super że wiewiórka pogodziła się z Zabinim :D
    Teraz niech tylko Hermiona będzie z Draco i będzie wszytko wspaniale :D
    Wspaniały rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super ;)
    Nareszcie Ginn i Blaise są wreszcie razem. Dobrze, że Draco i Miona załatwili tę sprawę. Ciekawe kiedy między nimi się wyjaśni ta cała sytuacja...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :)
    Cieszę się, że Ginny pogodziła się z Zabinim. Nareszcie :)
    Wydaję mi się, że tym największym bólem Mionki jest "nieodwzajemniona" miłość do Draco, ale to tylko moje przeczucia :) Jej, już myślałam, że ich historia będzie miała smutne zakończenie, a przynajmniej ten rozdział, ale ostatnim zdaniem "Ale kto powiedział, że ta bajka skończy się właśnie w ten sposób?" dałyście mi taką ... nadzieję, że wszystko może się dobrze skończyć, za co bardzo Wam dziękuję, ponieważ ostatnio mam bardzo ciężki czas, a to zdanie tak mnie jakoś podniosło na duchu :)
    Czekam z niecierpliwością na następną notkę :)
    Życzę Wam duużo weny ;*
    e_schonheit

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział :** zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie :D mam nadzieje na happy end :)
    scena +18 całkiem niezła, dużo osób nie radzi sobie z erotyką, a Ty to zrobiłaś lekko i prosto, według mnie bardzo dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział super :) . Świetnie, że Ginny i Blaise się pogodzili :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam złe przeczucie, że to opowiadanie skończy się źle :p nie róbcie mi tego. Rozdział fajny, wcale nie słaby, Gin+Blaise=<3 Życzę weny i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże to brzmiało jak zakończenie plus widzę, że autorki czytały "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a" Ahh to rozsypywanie się na tysiąc kawałków :3 Rozdział epicki i czekam z niecierpliwością na kolejne plus przypominam, że do opowiadanie Dramione. Draco+Hermiona. Więc to się źle skończyć nie może :3

    OdpowiedzUsuń
  10. No jak można być takim idiota, niech ten Malfoy w końcu będzie egoista, a nie zachowuje sie jak Gryfon! ;) Bez obrazy dla gryfonow oczywiście, bo sama Grygo ka jestem w połowie. ;)
    rozdział świetny.
    weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział genialny, czekam na kolejny

    Pozdrawiam

    Mary Melluna :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ej! to nie tak miało być...

    OdpowiedzUsuń
  13. A oni się nie zabezpieczajo ?

    OdpowiedzUsuń
  14. Zdziwiła mnie ta scena z Diabłem i Ginny ale reszta super tylko Draco i Hermiona nie mają być rwzem przecież są dla siebie stworzenii ;)
    Ale i tak świetny rozdział
    Pozdrawiam DM

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już tu jesteście, pozostawcie po sobie jakikolwiek ślad ;)