czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział X


You and me, face to face
And there's so much I could say.

______________________________________________________________________

Nastał nowy dzień. Uczniowie niechętnie zbierali się z łóżek, leniwie dążąc do łazienki. Każdy z nich marzył jeszcze o miękkiej pościeli. Ich umysły dalej spały, przewijając kolejne obrazy w głowie. Jeszcze śnili. Pewna rudowłosa dziewczyna dalej wtulała swoją głowę w poduszkę, nawet nie myśląc o tym, by wybudzić się z krainy snów. Śniła o pewnym chłopaku. Niezwykle pięknym i walecznym. Władał on sercami kobiet. Zwodził je i rozkochwiał w sobie, poczym zostawiał same, na wielkim polu bitwy ich własnych myśli. Ją także oczarował.
Ale ich historia dopiero się zaczynała.
-Ginny, wstawaj, bo się spóźnisz na lekcje -potrząsnęła zaspaną dziewczynę.
-Jeszcze 5 minut. Jestem wykończona -szepnęła.
-Niby czym? Spaniem? -uśmiechnęła się Gryfonka, i zebrała przyjaciółkę z łóżka.
-Malfoy miał rację...Nie dasz człowiekowi pospać -mruknęła Gin, przecierając oczy.
-Oj nie marudź, zbieraj się. Raz do łazienki -pośpieszała Rudą.
-No już już -zwlekła się z posłania. Hermiona w tym czasie spakowała dziewczynę.
-Idziesz? -krzyknęła.
-Chwilka.
 Po kilku minutach Ginerva była już gotowa.
-A ty co? Na pokaz mody idziesz? -spytała, widząc przyjaciółkę lekko umalowaną, z podkręconymi włosami, i pachnącą kwiatami.
-Może tak, może nie -powiedziała, sięgając po torbę. -Zabiniemu szczęka opadnie -wyznała. -Mam nadzieję, że jej nie znajdzie, bo nie chce słuchać jego kłapania -uśmiechnęła się, i wyszła z dormitorium.
Kąsający zimnem  wiatr wiał za oknami w Wielkiej Sali. Jesień na dobre zawładnęła światem. Na ziemię pospadały przeżółknięte liście, tworząc szeleszczący dywan. Coraz rzadziej uczniowie wychodzili na błonia, a jeśli tak, to tylko na parę minut poszaleć w liściach. Gołe gałęzie z Zakazanego Lasu wzbudzały grozę, i wyglądały jeszcze straszniej niż w inne pory roku. Słońce coraz szybciej zachodziło za horyzont, skracając dzień o kilka godzin. Nadchodzą chłodne dni.
Hermiona wraz z Ginny kończyły jeść śniadanie. Ruda co chwilę zerkała na stół Ślizgonów, poszukując rycerza ze snu. I był tam. Podbijał serca kolejnych kobiet, nawet nie zwracając na to uwagi. Cały czas o czymś dyskutował, z blondwłosym modelem, przypominającym jej Goyla w piętnasto centymetrowych szpilkach. Czy ona chciała tak wiele? Zwrócić jego uwagę. Dlaczego nagle przestał na nią zwracać uwagę? Przecież ona zawsze była jego Wiewióreczką. Co się stało? A to się stało… Tak po prostu się odwróciła, bojąc się że ją skrzywdzi,bojąc się, że jej miłość nie znajdzie ujścia. A doprowadziła tylko do gorszej sytuacji, o wiele potężniejszego bólu. Ale liczyła, że chociaż powie do niej zwykłe „cześć”, liczyła, że się do niej odezwie, liczyła, że będą mogli normalnie porozmawiać… najwidoczniej się przeliczyła.
 -Co się tak w niego wlepiasz, jak ciele w malowane wrota? -spostrzegła Miona. Gin wyrwała się z zamyślenia. Spojrzała na brązowowłosą towarzyszkę.
-Nie wlepiam...-mruknęła i upiła łyk kawy.
-Widać właśnie -spojrzała na Rudą. -Pogadaj z nim, może sobie wyjaśnicie tą sytuację.
-Tu nie ma co wyjaśniać Herm. Po prostu mu się znudziłam –skłamała lekko i utopiła swój wzrok w czarnym morzu.
-To nie możliwe. Musisz z nim porozmawiać. Tu coś jest nie tak -szepnęła i rozejrzała się po pomieszczeniu. Zauważyła, że Ron, wraz z Harrym cały czas im się przyglądają.
-Co wy kombinujecie -mruknęła sama do siebie i powolnym krokiem udała się na zajęcia.
Harry siedział razem z Ronem w jednej z ławek, słuchając wykładu Slughorna. Rozmyślał nad tym czy dobrze zrobił, godząc się na pomysł Rona. On nie chciał by Ginny teraz przez niego była smutna. Nie chciał dopuścić do tego, by jakiś Ślizgon namieszał jej w głowie. Musiał to przerwać. Ale czy na pewno był to dobry pomysł? Czy odciąganie Gin od Zabiniego w ten sposób to jedyne wyjście? Ron dobrze to zaplanował, ale może powinien inaczej zrobić. Lekcja już się skończyła, a Wybraniec nie zapamiętał ani jednego słowa Horacego. Trudno, Hermiona powinna mu pomóc z zadaniem domowym. Nie to było teraz jego zmartwieniem.
Zaczął odczuwać wyrzuty sumienia, za to co zrobił. Przecież się na to zgodził, nie powinien mieć teraz żadnych wątpliwości. Ale jednak, coś nie pozwalało mu się skupić. Postanowił odszukać Weasleya, i z nim porozmawiać. Nim zaczęła się ostatnia lekcja, Potter znalazł w tumie Rudą głowę i skierował się z nim w jeden z korytarzy.
-Ron, nie wiem czy to był dobry pomysł. Czuję, się podle -zaczął.
- A to niby dlaczego. Nie zrobiłeś nic złego. Przecież ten palant nie będzie się kręcił koło mojej siostry -skwitował.
-Ale ona jest teraz smutna, a na mnie i tak nie zwraca uwagi -żalił się wybraniec.
-To do niej zagadasz, pocieszysz ją. Na pewno się do siebie zbliżycie, zobaczysz. Masz teraz niepowtarzalną do tego okazję. Wykorzystaj ją, na marne się chyba nie trudziliśmy -przekonywał go Ronald.
Tym samym korytarzem przechodził niejaki tleniony smok. Usłyszał szepty dochodzące z tego miejsca, i postanowił zatrzymać się na chwilę. Stanął niedaleko rozmawiających Gryfonów, i zza ściany podsłuchiwał tajemną korespondencję.
-No wiem, wiem. Ale mimo wszystko wmawianie komuś, że się nim nie interesuje, i wyzywanie go od "zapijaczonych kretynów" nie jest najlepszym rozwiązaniem -mruknął.
-Eee tam, przecież to prawda, nie ma sensu jej ukrywać -zaśmiał się Rudzielec.
-Ale Gin wcale tak o nim nie mówiła -spuścił głowę.
-Ale ja mówię, a to prawie to samo, bo jestem jej bratem -uśmiechnął się.
-Tylko, że tobie nie podoba się Zabini -spojrzał na przyjaciela.
-Oj tam, daj już z tym spokój, przejdzie jej -zapewniał.
-No nie wiem. Trzeba było nie wysyłać Errol'a z tą wiadomością do Blaise'a, że Ginny ma go dość -wyznał.
-To do tej pory łaziłby za nią ten głupek -mruknął.
-Może masz rację...Dobra, chodź, bo zaraz mamy Wróżbiarstwo -poinformował, i udali się na lekcję.
A więc to tak było. Dlatego Diabełek taki przybity chodzi. Musze mu o tym powiedzieć -pomyślał i pobiegł poszukać chłopaka.
                                                                       * * *
Dzień powoli dobiegał końca, a lekcje już się skończyły. Każdy marzył o chwili spokoju. Hermiona i Ginny właśnie wracały z kolacji. Brązowowłosa próbowała w tłumie Ślizgonów odnaleźć jedną, złośliwą, blond fretkę, ale nigdzie jej nie odnalazła. Natomiast jej przyjaciółka była dalej przybita zachowaniem Zabiniego. Siedziała, i wpatrywała się w kubek z kawą.
-Może chcesz, żebym dzisiaj przyszła do Ciebie, co? Posiedzimy, pośmiejemy się. Może poprawi ci się humor -zaproponowała z uśmiechem.
-Chętnie -mruknęła.
–Nie martw się, wszystko się ułoży -położyła rękę na ramieniu Rudej. Ta podziękowała jej za wsparcie krótkim uśmiechem. Chwile po tym, już kierowały się w stronę Pokoju Wspólnego Gryfonów. Miona ostatnio coraż rzadziej tam bywała. Z resztą nie widziała takiej potrzeby by chodzić tam częściej. Ginny przychodziła do jej dormitorium, gdzie mogły bez skrępowania rozmawiać o wszystkim, a z Harrym widywała się przed lekcjami, albo na śniadaniu. Do Rona nie będzie chodzić, więc jej wizyty w wieży Gryffindoru były coraz bardziej sporadyczne.
                                                                       * * *
Draco zatrzasnął drzwi, rozglądając się po pomieszczeniu. Od razu podszedł do barku i nalał sobie i towarzyszowi po sporej szklance Whisky.
-Możesz mi w końcu powiedzieć co się stało? -spytał zniecierpliwiony Diabeł.
-Lepiej usiądź -powiedział, podając mu napój.
-Aż tak źle? Mów co się dzieję, bo wyglądasz jak byś się dowiedział, że Czarny Pan powrócił -uśmiechnął się Blaise.
-Nie będzie ci tak do śmiechu, jak sam rozpętasz większe piekło niż on, po tym co ci powiem-kręcił się po całym pokoju, co chwile upijając łyk Ognistej.
-No to mów Smoku, do cholery -spoważniał chłopak. Blondyn stanął nad przyjacielem. Popatrzył na niego i chwile potem zaczął mówić o tym co usłyszał od Pottera i Rudzielca. Wyjawił mu, że to Bliznowaty, pod namową Weasleya posłał mu sowę z liścikiem, niby od Ginny, w którym napisał, to wszystko co przeczytał. Wyjaśnił mu, że Harry zrobił to po to, żeby Wiewiórka przestała się z nim zadawać, i zwróciła uwagę na niego. Był wściekły o to, że zadaję się z nim, i nie chciał żeby jakiś Ślizgon namieszał jej w głowie. Dodał też, że Wybraniec chciał się przyznać i powiedzieć o tym wszystkim Gin, ale Ron powiedział, że dobrze zrobił odcinając jego siostrę od niego.
-Ja go zabije -mruknął cicho, po czym opróżnił całą zawartość szklanki.
-Ale spokojnie, jest pomysł, żeby się na nim odegrać -powiedział Draco dolewając sobie i Zabiniemu whisky.
-Niby jaki? Bo ja nie widzę innego wyjścia, jak tylko nakopać tym panienkom, do ich Gryfońskich zadków -pieklił się Blaise.
-To jest dobra myśl, ale my jesteśmy bardziej sprytniejsi -uśmiechnął się złowieszczo Malfoy.
-Co proponujesz -spytał z zainteresowaniem.
-Wszystko Ci wyjaśnię -mruknął i upił łyk bursztynowego napoju.
                                                                       * * *
Przeszły przez portret Grubej Damy i rozsiadły się na sofach z piwem kremowym z rękach.
 -Coraz częściej piję przez tego Malfoy'a -skomentowała Herm przyglądając się napojowi. Ruda na te słowa się roześmiała.
-Tylko niech z Ciebie alkoholiczki nie zrobi -wydusiła Gin, pijąc piwo.
-Nie ma takiej siły, żeby ta wredna, zakłamana, podstępna, zapijaczona... -I przystojna -wtrąciła się Gin z uśmiechem.
-I przystojna -westchnęła Miona. -Żmija, uzależniła mnie od Ognistej -dokończyła.
 -Chyba nie będzie musiał -zachichotała. Hermiona rzuciła w nią poduszką.
-Nie będzie musiał, bo nawet on nie widzi na to żadnych szans -skwitowała.
-No niech Ci będzie -cmoknęła Ruda, i obie dziewczyny się roześmiały.
Tak upłynął im ten wieczór. Na rozmowach, żartach i piwie kremowym. Herm miała nadzieję, że to w jakiś sposób pomoże zapomnieć o tym, co się ostatnio działo z władcą piekieł.
- Dobra Mionko, idę do siebie- stwierdziła Gin niechętnie.- Czeka mnie jeszcze esej z historii magii, nie wiem czy przeżyję- dodała kwaśno.
-Na razie – pożegnała się Hermiona, dając przyjaciółce buziaka w policzek.  Ginny skierowała się do  swojego dormitorium, a Miona wyszła przez portret, na korytarz. Skierowała się do przejścia za Szalonym Czarodziejem. Przemierzyła dzielącą ją drogę, wypowiedziała hasło do portretu i weszła do salonu. To, co zobaczyła, kompletnie zbiło ją z tropu.
           
                                                           * * *
-Świetnie to wymyśliłeś, Smoku- przyznał Diabeł ze złowieszczym uśmieszkiem.
- Bo ja jestem genialny- powiedział skromnie Draco, poprawiając swoje i tak w wielkim nieładzie, blond włosy, na co Blaise tylko zaśmiał się wesoło.
-Dobra, będę spadał-odstawił szklankę.
- Nie będę tęsknił- mruknął Malfoy.
- Też Cię niemożliwie kocham- stwierdził i wyszedł.
            Blondyn pokręcił zdecydowanie głową. Z kim on żyje? 
            Poszedł wziąć prysznic. Kropelki gorącej wody spływały po jego ciele leniwie, nigdzie się nie spiesząc. Ubrał się i wszedł do pokoju.
            Jego uwagę przykuł ładny zeszyt. No tak, jak mógł o nim zapomnieć? Przecież to pamiętnik Hermiony. Wziął go do ręki i wyszedł do salonu. Nalał sobie szklaneczkę Ognistej i wygodnie rozwalił się na kanapie. Otworzył na ostatnim wpisie.
            Nie mogę spać. Cały czas widzę jego twarz, oczy, usta. Czuję jego dotyk. Przecież to nie ma sensu… To nigdy go nie miało. Wtem drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a ukazało się w nich oblicze współlokatorki, która gdy tylko ujrzała blondyna, łzy stanęły w jej czekoladowych oczach.
                                                                       * * *
- MALFOY!- krzyknęła na tyle głośno, że mogłaby wywabić z lasu wszystkie akromantule.
            Chłopak nie wiedział co zrobić. Ale od razu przybrał maskę obojętności.
-No, no Granger- powiedział zimno.- Ciekawe rzeczy tutaj piszesz.
-Ty, ty- wyrzuciła, a gorące łzy spłynęły po jej twarzy. Szybko podeszła do niego, a jej ręka momentalnie wylądowała na policzku arystokraty, jednocześnie wyrwała mu swoją własność.
Wybiegła do pokoju i mocno zatrzasnęła za sobą drzwi, pozwalając bezbarwnym kryształom płynąć bez umiaru.
            Zrozumiał co zrobił wraz z usłyszeniem głośnego szlochu dziewczyny.  Odkrył część jej duszy, część na którą ona nie dała pozwolenia na ujawnienie. Zrozumiał swój błąd. Teraz już wiedział jak mocno ją zranił. Czy to możliwe? Jak najbardziej. Znowu zawiódł, znowu.
_________________________________________________________________________________
Witamy Was kochani !
Krótko, ale zbierzemy się obiecujemy :)
Szkoła... My też sobie tego nie wyobrażamy. 
Ale mamy nadzieję, że znajdziemy czas na jakieś rozdziały, daj Boże :)
Ichhassedich całuje was, w podziękowaniu za komentarze pod ostatnią miniaturką. 
Pozdrówki,
ichhassedich, Neta619 <3
Komentujcie, a będzie Wam dane ;DD

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział IX



But you won't prove yourself to me,
Still you drain my soul.
 _____________________________________________________________________________
-Nie wiem czy temu podołasz Granger -mruknął blondyn.
 - Wątpisz w moje możliwości czy odwagę?- zdenerwowała się dziewczyna.
-Biorąc pod uwagę to co masz zrobić i twoje możliwości, sądzę, że i to i to -wypowiedział z uśmiechem na twarzy, i dokładnie przyjrzał się dziewczynie.
-To może łaskawie powiesz mi o co Ci chodzi, i dopiero potem mnie osądzaj -warknęła i usiadła obok Malfoy'a. Chłopak pochylił się nad nią.
-Zatańcz dla mnie -wyszeptał wprost do jej ucha.
-Chyba sobie kpisz blondasku -wymruczała Gryfonka będąc zaledwie kilka milimetrów od ust arystokraty i stanęła na równe nogi. Ślizgon na chwilę się rozmarzył przez zapach dziewczyny i ton głosu, w jakim szepnęła te słowa.
-Wiedziałem, że się na to nie zgodzisz -rzucił Draco i podszedł do barku z whisky.
 -A dziwisz mi się? Ja, tańcząca dla Ciebie? Dobra, może i mi pomogłeś, ale to już lekka przesada. Tu nie chodzi o moją odwagę, a o rozum, którym jak widać Cię nie obdarzono.
-Uważaj na słowa. Chyba należy mi się coś od życia? Z resztą i tak już nawet jak byś się zgodziła, to nie umiała byś tak zatańczyć. Rudzielec chyba nie potrafił sprawić byś stała się seksowna -zaśmiał się.
- A co ma do tego Ron? -warknęła brązowowłosa.
-A to, że nie odkrył w tobie tej gorącej laski, która utonęła -skwitował.
-Śmieszny jesteś. Potrafię być taka, jaką tylko chce. Ale dla wyjątkowych osób, do których nie należysz, Malfoy -uśmiechnęła się i odebrała od chłopaka butelkę z Ognistą.
-To chociaż zaprezentuj kawałek, bym mógł Ci w to uwierzyć Granger -zaproponował, przyglądając się już nieco podpitej Gryfonce. Podała chłopakowi butelkę, przyciskając ją do jego klatki piersiowej i powoli podeszła do niego, uważnie obserwując jego reakcję. Przejechała mu ręką po ramieniu, a drugą założyła za szyję. Blondyn nieco się nachylił, nie orientując co się w ogóle dzieje. Pozwolił prowadzić się dziewczynie. Miona przybliżyła głowę do policzka chłopaka, i delikatnie odwróciła ją w stronę ust Malfoy'a. Na ten gest, Ślizgon lekko skręcił głowę i spojrzał na nią. Dziewczyna dotknęła ręką jego twarzy. Była tak blisko, za blisko. W każdej chwili mógł stracić panowanie nad sobą. Zamykał oczy, kiedy usłyszał głos nad swoim uchem.
-Nie dla Ciebie -szepnęła, poczym odsunęła się od Draco, wzięła butelkę z bursztynowym napojem i weszła do swojego dormitorium. Malfoy stał tak jak go zostawiła. Ognista w ręce i myślami w strzępkach. Co ona ze mną robi - pomyślał i upił łyk whisky.
                                                                       * * *
            Weszła do pokoju, od razu rzucając się na łóżko. Co ja robię? Piję ze ślizgonem, rozmawiam ze ślizgonem, flirtuję ze ślizgonem, przebywam ze ślizgonem, mam ochotę na tego ślizgona, a najlepsze, że tym ślizgonem jest Malfoy… Hermiono, koniec z tym, bo się jeszcze uzależnisz.
            Weszła pod prysznic, a gorące krople spływały po jej zgrabnym ciele. O tak, Draco wywoływał u niej bardzo emocjonalne uczucia, a dodajmy, że nie była z tego faktu w pełni zadowolona. Cieszyła się , że ktoś oprócz Rona zwrócił na nią uwagę, jednak żadnych bóstw nie prosiła, aby był to akurat ten zabójczo przystojny bóg. Jej myśli odpływały wraz z szumem wody. Odprężona i ubrana tylko w czerwony, cieniutki szlafroczek wróciła do pomieszczenia, a na kanapie zastała obiekt jej przemyśleń, całkiem rozwalony , z rozpiętą do połowy koszulą.
                                                                       * * *
            Boże, kończy się Whisky- pomyślał ożywiony blondyn.- Granger, to przez Ciebie się rozpijam… Zrozum to wreszcie. Bo prawda była taka, że chociaż chłopak sam się do tego przed sobą nie przyznał, to ta dziewczyna bardzo go intrygowała. Nie raz szukał jej wzrokiem w Wielkiej Sali… Nie raz odszukiwał w tłumie burzy tych loków… Nie raz chciał spoglądać w te pełne ciepła brązowe oczy… Nie raz chciał dotykać każdego skrawka jej ciała… Nie raz chciał mieć ją tylko dla siebie. Ale te marzenia były tak odległe, tak niesamowicie nierealne, że aż możliwe do spełnienia.
            OOO, Mionka -tak nazywał ją tylko w myślach- zostawiła podręcznik. Chyba pójdę to jej odnieść. – Ruszył do jej dormitorium, a po dojściu do drzwi delikatnie zapukał. Nie usłyszał żadnego protestu, więc wparadował do pokoju. Rozejrzał się, ale nie ujrzał Gryfonki, słysząc tylko lekki szum od strony łazienki. Usiadł na kanapie, ochoczo rozglądając się dookoła. Jego wzrok padł na zeszyt rzucony na szafce nocnej. Podszedłszy, otworzył go, a pierwszą stronę zdobił napis: Pamiętnik H.J.G. Nie zastanawiając się długo, wysłał go do swojego dormitorium, ponownie siadając. Drzwi łazienki uchyliły się,  wpuszczając do pokoju gorące opary. Po krótkiej chwili brązowowłosa wyszła spod prysznica. Ubrana w swój szlafroczek, sparaliżowana spojrzała na blondyna.
- Malfoy, co tu robisz?- spytała gniewnie, próbując trochę się zakryć.
-Przyszedłem oddać Ci książki, bo zostawiłaś je w salonie- Musiał odciągnąć kołnierzyk od szyi, bo momentalnie zrobiło mu się strasznie duszno. Och, jakie ona ma ciało.
- Nie trzeba było, ale dzięki- patrzyła jak ślizgon idzie z podręcznikami w jej stronę. Położył je na łóżku.
- Wiesz, ten taniec, to chyba ciut za krótki był- jego dłonie powędrowały na jej biodra.- Nie sądzisz?- Ich oddechy zaczęły się mieszać, z każdym przybliżeniem ich twarz. Dziwne, że to właśnie przy niej blondyn zrzucał tę ironiczną maskę. Jego usta zaczęły delikatnie muskać jej wargi, robiąc jej ochotę na więcej. Jednak momentalnie się odsunął i nie wiedząc czemu wyszedł z pokoju, pozostawiając oniemiałą Gryfonkę z otwartymi ustami.
                                                                       * * *
            Nie, nie mogę sobie na to pozwolić… To nie może mieć miejsca. Kurwa Malfoy, znowu Ognista?- pomyślał, biorąc kolejną butelkę, z którą kierował się do pokoju.
                                                                       * * *
Promyki jesiennego słońca przebijały się przez szybę. Hermiona leniwie zebrała się z łóżka i powędrowała do łazienki. Poranne czynności zajęły jej kilka minut, w salonie minęła blondyna, zawiązującego sobie krawat, szybko zeszła do Wielkiej Sali na śniadanie. Przy stole Gryfonów siedziała Ginny. Przyjaciółka podeszła do niej, i nalała sobie kawy.
-Cześć Gin -uśmiechnęła się.
-Cześć –mruknęła niemrawo, przeżuwając kawałek kanapki.
-Coś nie tak? -szepnęła. -Halo, ziemia do Rudej -pomachała jej ręką przed oczami. - Powiesz mi co się dzieje? -spytała.
-Nic. Po prostu nie mam humoru -cmoknęła.
-A można wiedzieć, kto ci go ukradł? - dociekiwała.
-Zabini -powiedziała tak, że Miona ledwo usłyszała jej słowa.
-Co on Ci zrobił? Ja już sobie z nim pogadam -rozglądała się po stole Ślizgonów w poszukiwaniu złodzieja.
 -No nic nie zrobił...- powiedziała. -Nie gada ze mną, nie zwraca na mnie uwagi -rozmyślała.
-Oj, nie przejmuj się. Pewnie się upił,i trzeźwiał po ostatnim -zaśmiała się Miona.
- Zapewne -westchnęła. Hermiona już skończyła śniadanie i wyszła z Wielkiej Sali razem z zamyśloną, rudowłosą Gryfonką.
Ruszyły w kierunku lochów, bo pierwszą dzisiejszą lekcją były eliksiry. Od śmierci Severusa Snape’a ta lekcja była całkiem przyjemna, od czasu gdy prowadzi ją profesor Horacy Slughorn. Stały już pod klasą, gdy właśnie obok zaczęli przechodzić różni uczniowie.
-Cześć Miona- zawołał Blaise, nawet nie patrząc na Ginny. Hermiona odpowiedziała mu, zdziwiona ich zachowaniem. Ale zaczęła powoli się domyślać… Coś się stało. Nauczyciel wyszedł z pracowni, rzucił krótkie „Wchodźcie, wchodźcie”, a fala osób zaczęła wlewać się do pracowni. Zdziwiona Hermiona tylko patrzyła, jak ruda siada obok niej, przecież od początku roku siedziała z Zabinim. Spojrzała na niego, ale ten nie wyglądał na zdezorientowanego w porównaniu do Draco, który zrobił dziwną minę i usiadł z chłopakiem.
-Dzisiaj- zaczął profesor- będziemy ważyć Eliksir Słodkiego Snu. Jest to płyn, który …tak, panno Granger?- spytał gdy zobaczył uniesioną rękę Hermiony.
-Eliksir Słodkiego Snu powoduje natychmiastowe zaśnięcie bez żadnych zakłóceń, mianowicie snów czy koszmarów- wyrzuciła na jednym tchu zadowolona. -Ma zielony kolor i zapach cynamonu- dodała.
- Doskonale, 10 punktów dla Gryffindoru- powiedział Slughorn ,uśmiechając się do dziewczyny. – Ingrediencje podane są na tablicy, macie dwie godziny od teraz. Zaczynajcie- podszedł do swojego biurka.- Aaa, eliksiry wykonane poprawnie, zostaną podarowane pani Promfey do Skrzydła Szpitalnego.
            Wszyscy wzięli się do pracy.
-Dlaczego nie siedzisz z Diabłem?- spytała Hermiona swojej przyjaciółki.
- Jego się pytaj, czemu on nie siedzi ze mną- odpowiedziała urażona, a Miona już się nie odzywała, nie chcąc poruszać tu takiego drażliwego dla Wiewiórki tematu.
            Smok rzucał ukradkowe spojrzenia w kierunku pewnej pięknej, brązowowłosej dziewczyny, co nie uszło uwadze Blaise’a.
- Ej, Dracze, nie pożeraj jej tak wzrokiem, bo się zakochasz- powiedział radośnie.
- Haha, żart Ci się ostatnio wyostrzył Diable. Ty mi lepiej powiedz, czemuż to nie siedzisz z Weasley’ówną?
- A skąd ja mam wiedzieć… Pytanie, czemu ona nie siedzi ze mną…- stwierdził, wyraźnie chcąc uniknąć bolesnego dla niego tematu. Malfoy  nie odzywał się już nic więcej, a w myślach już układał spotkanie z Hermioną, na którym omówią dziwne zachowanie swoich przyjaciół.
            Nim lekcja minęła, Neville zdążył wylać cały swój wywar, Ron zdążył przemalować włosy Harry’emu, a Horacy zdążył stwierdzić po raz setny, że jest za stary na nauczanie. Najlepsze eliksiry zrobili Granger i Draco, co nie było wielkim zdziwieniem. Dostali jako jedyni Wybitną ocenę, z czego Miona niezmiernie się cieszyło, a Smok udawał że go to interesuje. Wyszli z klasy równo z dzwonkiem. Jedna część, Slytherin, poszli na transmutację, natomiast Gryfoni na zielarstwo.
            Wyszli na zalane słońcem błonia, wprost do szklarni. Dziewczęta rozmawiały po drodze.
- Słyszałyście… Blaise Zabini jest teraz z tą Krukonką, no tą Cho Chang-  powiedziała Parvati Patil, która mimo, iż była całkiem inteligentna, to nie unikała tematu plotek szkolnych. Hermiona spojrzała na Gin, która momentalnie zrobiła się całkiem blada, a w oczach zaszkliły jej się łzy. Zamrugała kilka razy, a kolory powróciły na jej twarz. Jej przyjaciółka patrzyła na wszystko czujnym okiem.
- No nie gadaj, widziałaś ich razem?- spytała Demelza Robins.
- Obściskiwali się na jednym z korytarzy, a ja akurat przechodziłam.- odpowiedziała ożywiona Parvati. Wiewiórka przyspieszyła, nie chcąc słuchać tych bredni, a w ślad za nią poszła Hermiona.
- W porządku Gin? – spytała zatroskana.
- W jak najlepszym. Przecież ten bęcwał mnie całkowicie nie obchodzi- położyła nacisk na trzecie słowo.
- Tak, no na pewno na to wygląda- stwierdziła rozbawiona zachowaniem rudowłosej.  Właśnie doszły do otwartej szklarni, w której czekała już profesor Sprout.
-Zapraszam- rzuciła krótko. Kiedy wszyscy znaleźli się w klasie , rozpoczęła.- Dziś, zajmiemy się ciemiernikiem, rośliną, która leczy rany po zaklęciach. Kto mi powie, w jakim eliksirze jest wykorzystywana?- Kilka osób podniosło ręce.- Tak, Neville?
- Eliksir Wiggenowy- powiedział, ni to zlękniony ni to pewny.
- Zgadza się, 10 punktów dla Gryffindoru- powiedziała nauczycielka, uśmiechając się do chłopaka pokrzepiająco. – Dobrze, więc dziś zajmiemy się szukaniem tych roślin na błoniach Hogwartu. Dobierzcie się w pary i zacznijcie. Ilustracje tej rośliny są w waszych podręcznikach na 691 stronie. Para, która zbierze najwięcej tych roślin, zostanie nagrodzona punktami dla domu. Powodzenia- powiedziała po czym usiadła na drewnianej ławce, biorąc się za prace uczniów szóstej klasy. Wszyscy rozproszyli się po błoniach.
            Lekcja minęła nadzwyczaj szybko. Jacyś puchoni zdobyli punkty, ale w tym momencie Hermi miała ważniejsze sprawy do załatwienia. Lunch, a potem mieli jeszcze dwie godziny ciągnącej się w nieskończoność Historii Magii.
- Wreszcie koniec- powiedziała Hermiona, w czasie gdy wychodzili z pracowni- Idę na obiad, a później do dormitorium, a Ty?- spytała Ginnevry, która cały czas była zamyślona.
- Tak, jutro mam trening- odpowiedziała, nie patrząc na Mionę.- Znaczy się… Co, co mówiłaś?
- Oj Gin, już nic- zrezygnowała z dalszej rozmowy.
 _____________________________________________________________________________
 1 If you know what I mean xDDDDDDD( pomysł ichhassedich, jak zwykle xDDDDD)

David Guetta - Just One Last Time (feat. Taped Rai)
*
Witamy, witamy
 i na wstępie WIELKIE PRZEPROSINY za to, że rozdział tak strasznie późno. Wybaczcie nam...
Tag, miał być po trzech dniach, ale wena miała tak wielki upadek, że do tej pory się ledwo zbiera. 
Naprawdę nie wiemy, kiedy kolejny rozdziałek.
Serdeczne pozdrówki,
ichhassedich, Neta619
Komentujcie, to może zbierzemy jakoś siłę, rozdział będzie dłuższy i szybciej :) Wszystko zależy od was ;D


niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział VIII

No I don’t even know if I’m alive,
without you now,
This is what it feels like.
_________________________________________________________________________________



            Jego dłonie zbliżały się do dziewczyny, a ta z każdym przybliżeniem odsuwała się od nich. Jej oczy wyrażały wszystko; przerażenie, strach, a wreszcie ból. Kiedy Hermiona poczuła przy swoich plecach ścianę wiedziała, że nie ma już wyjścia. Musi się przezwyciężyć.
-Nie bój się. Teraz dotknę Twojej ręki- powiedział Ślizgon i musnął jej oliwkową dłoń swoją bladą. Dziewczyna nie cofnęła się, pozwalając chłopakowi na ten ruch. Emocje targające brązowowłosą były dla niej niezrozumiałe. Z jednej strony ból, z drugiej ukojenie. Strach i bezpieczeństwo. Gorąco i chłód. A to wszystko spowodował ON. Wzmocniła uścisk.
- W porządku? – spytał, a ona tylko kiwnęła głową. Delikatnie zarzucił swoje ramię na jej talię, a ona wzdrygnęła się mimowolnie, próbując się wyrwać, ale ten trzymał ją mocno, szepcąc:
- Nic się nie dzieje, to tylko ja, znasz mnie.
Uspakajała się pod wpływem jego głosu. Momentalnie wtuliła się w niego, znów zaczynając płakać jak małe dziecko. Jak dobrze, że tu był.
                                                                       * * *
- Ginny, Ginny!- krzyknął Potter, widząc rude włosy w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Dziewczyna odwróciła się. Chłopak ruszył w jej stronę. Bez słowa wziął ją za rękę i wyprowadził z wieży na Wielkie Schody.- Co się stało?- spytał.
- Ron próbował zgwałcić Hermionę- szepnęła przejęta.- Dziwne, że jeszcze Ci się nie pochwalił- powiedziała wzburzona.
- Nie rozmawiam z nim już od dłuższego czasu…- stwierdził Wybraniec, wyraźnie zaniepokojony o swoją przyjaciółkę.- Jak ona się czuje?
- A jak może się czuć?  Super w porządku nie jest, ale wiesz, Draco jej pomaga- mruknęła.
- Czyli jednak- prychnął, tak jakby do siebie Harry.
- Co jednak?
-Nic, nic- próbował ukryć prawdziwy sens swoich słów, jednak Ruda nie wyglądała na przekonaną. – Idę, muszę dokończyć jeszcze referat dla Binnsa… za jakie grzechy- zrobił niezadowoloną minę, uśmiechnął się do dziewczyny i wszedł do Pokoju Wspólnego, aby także nagadać tej imitacji czarodzieja- Weasley’owi.
            Gin nie wiedziała co ze sobą zrobić. Ale szybko przyszła jej ochota na spacer po hogwarckich błoniach, więc weszła do dormitorium po swoje rzeczy i już szła poza mury.
Pokonywała Wielkie Schody szybko, później znalazła się w Sali Wejściowej, by przez wielkie wrota wyjść na dziedziniec, gdzie zeszła schodami wprost do Hangaru na łodzie. Nie wiedziała, dlaczego pomyślała o tym miejscu, ale nie mogła zaprzeczyć, ze było ono magiczne. Usiadła na małym molo, myśląc o wszystkim co ją spotkało. Kiedyś była pewna, że kocha Harry’ego, ale teraz, to wszystko zbladło. To miała być tak zwana „Wielka miłość”, ale jednak nią nie była. Z czyjego powodu? Chyba każda ze stron zawiniła. Powoli oddalali się od siebie, aby w końcu powiedzieć sobie, że bycie ze sobą straciło sens. Na początku bolało, cholernie, ale później wszystko wróciło do normy, bynajmniej.
- Nie boisz się tu sama siedzieć?- usłyszała pełen ekscytacji szept i gwałtownie odwróciła głowę, a przybysz zachłannie wpił się w jej wargi, nie zważając na początkowe protesty dziewczyny. Tylko jedna osoba tak całowała… Blaise. Nie wiedziała czy go odepchnąć, czy dalej oddawać słodkie pocałunki. Na początku jego wargi delikatnie łapały jej usta, ale z każdym dalszym posunięciem, były one coraz bardziej spragnione. Zaczął obcałowywać jej szyję, ale ona gwałtownie odsunęła go od siebie, wstała i odeszła. Bo w końcu przyszło zrozumienie… to jego pragnęła. Nie, ale nie mogła do tego dopuścić. Będzie tuszować te uczucia, aż w końcu zapomni. Czarnoskóry chłopak złapał ją za rękę, odwracając w swoja stronę. Ślizgoni nie potrafią kochać…- stwierdziła w myślach.
- Czemu mi to robisz? – spytał smutno. Jego oczy skrywały ból i niemoc.
- Ja tak nie mogę…- szepnęła, chcąc się odwrócić, jednak chłopak znów opatulił jej wargi swoimi. Nie oddawała jego pocałunków, jak za pierwszym razem. Tylko słone łzy powoli zaczęły sączyć się z jej oczodołów. Chłopak odsunął się od niej, spoglądając na nią w ciszy.
- Proszę Cię, nie zbliżaj się do mnie- powiedziała, nie patrząc na niego, gdy chciał wziąć ją w swoje objęcia. Ruszyła przed siebie, zostawiając Diabełka samego z małą ryską, na ślizgońskim sercu.
                                                                       * * *
            To uczucie. Ja nie, ja nie mogę jej kochać. To niemożliwe. Impossible, imposible, impossible, umulige- przeraził się. Ale co mógł zrobić, jeśli czuł się najszczęśliwszym człowiekiem świata, trzymając tę istotkę w swoich ramionach?
             Hermiona powoli uspakajała się i nim się spostrzegł, już spała oparta o jego tors. Lekkim ruchem położył ją na łóżku, opatulił kołdrą. Popatrzył na nią przez dłuższą chwilę. Wyglądała tak niewinnie. Pocałował ją w czoło i wyszedł, cicho zamykając drzwi.
Pierwsze co zrobił, to skierował się do gabinetu dyrektor Hogwartu, Minerwy  McGonagall.  Przeszedł kilka korytarzy i schodów i już pukał do wejścia. Usłyszał ciche ‘proszę’ i wszedł do pokoju.
- Pan Malfoy? Co pana tutaj sprowadza?- spytała kobieta, poprawiając okulary, które zsunęły jej się z nosa.
- Dzisiejszego popołudnia zdarzył się incydent. Ronald Weasley próbował zgwałcić Hermionę Granger- powiedział wraz ze swoją maską obojętności, chociaż przy wypowiadaniu nazwiska chłopaka, słychać było wyraźną pogardę.- Jako Prefekt naczelny mam obowiązek informować o takich sytuacjach, a że Granger jest troszkę podłamana, to padło na mnie- stwierdził beznamiętnie.
- Jestem w szoku. Myślę, że dziś na kolacji wystosuję pewną przemowę. Dziękuję, że mnie o tym poinformowałeś. Zadbaj o Hermionę- zmartwiła się nie na żarty, w końcu to jej najlepsza uczennica.- Możesz iść- wyprosiła go, a sama zajęła się dalszą pracą. Chcąc nie chcąc, chłopak opuścił gabinet.
            Kierował się do dormitorium. Musiał wyciągnąć Mionę na kolację. Przecież nie może pokazać, jak ją to boli. Ktoś mógłby się domyśleć, a na to nie mógł pozwolić. Poddał się rozmyślaniom. Jest taka piękna. Taka niewinna. Nie to co on. Były śmierciożerca. To tylko dzięki niej zaczął się zmieniać. Zaczął dostrzegać to, czego wcześniej nie zauważał. Uświadomił sobie to, że zaczął się do niej przyzwyczajać, jej głos go uspakajał, jej ciało go zachwycało, jej inteligencja intrygowała, jej zachowanie interesowało, jej uśmiech pobudzał, a jej oczy wyrażały wszystko, czego on przez całe życie nawet nie wymówił, kryjąc się pod jedną ze swoich masek. Tak, to sytuacja w domu go do tego zmusiła. Do ciągłego udawania. Ojciec, to on go we to wszystko pakował. Matka próbowała go bronić, ale jednak i ona nie miała dużo do powiedzenia, jak to w arystokratycznych „rodzinach”. Zmuszony do życia, w którym nie chciał brać udziału. Nie, on nie doświadczył rodzinnej miłości, jedynie matka pokazywała mu co to. Przez to nie potrafił okazywać uczuć, właśnie przez to. Czy on naprawdę mógł się zakochać? Nie zdążył odpowiedzieć na to pytanie , bo właśnie zdążył dojść do portretu Szalonego Czarodzieja. Wypowiedział hasło i wparował do salonu.
-Jak zwykle rozpierdol- mruknął do siebie, patrząc na stan pokoju wspólnego. Nie przejmując się tym , zapukał do dormitorium Hermiony. Nie usłyszał nic, więc bezceremonialnie wszedł do pomieszczenia. Spojrzał na łóżko, wprost na śpiącą jeszcze Gryfonkę. Podszedł i delikatnie odsłonił spadający na jej twarz kosmyk. Nie zareagowała, więc delikatnie potrząsnął jej ramieniem w nadziei , że to jego ostatni ruch. Nie pomylił się, gdyż dziewczyna otworzyła oczy patrząc wprost w jego stalowe tęczówki.
-Wstajemy Granger, kolacja za pół godziny- powiedział, uśmiechając się przy tym szyderczo. Brązowowłosa wydała z siebie lekki okrzyk.
- Ale ja nigdzie nie idę.
-Idziesz, idziesz, no chyba nie dasz po sobie poznać, że Cię to ruszyło- postawił ją przed faktem. – Czekam na Ciebie w salonie- opuścił jej pokój.
            CO TO MIAŁO BYĆ?- pomyślała. Jednak nie mając czasu na dalsze wywody, poszła wziąć szybki prysznic. Następnie wysuszyła włosy, ubrała się w leginsy i turkusową tunikę. Rozczesała włosy oraz pomalowała rzęsy tuszem. Założyła swoje czarne balerinki i spojrzała na zegarek,  już czas- powiedziała. Zeszła po schodach, otworzyła drzwi , a na kanapie ujrzała nienagannie ubranego arystokratę ze szklanką whisky w dłoni. Spojrzał leniwie w jej stronę i o mało się nie zachłysnął. Jak ona zdołała doprowadzić się do takiego stanu w ciągu 25 minut?- spytał się w myślach.
- To jak? Idziemy ?- spytała zdezorientowana dziewczyna, rumieniąc się przy tym jednocześnie.
- Oj Granger, nie dasz popatrzeć…- roześmiał się dźwięcznie. Wyszli z Pokoju .
- Wiesz, ja , no , chciałam Ci podziękować – powiedziała Hermiona, spuszczając głowę. – Może mogłabym się jakoś odwdzięczyć ?
- Hmm, pomyślę nad tym-uśmiechnął się dwuznacznie.  Weszli w jedno z tajnych przejść i zaraz byli w Sali Wejściowej.
- Dasz radę?- spytał poważnie.
- Tak, wszystko w porządku- odpowiedziała z pewną dozą niepewności w oczach, której nie zauważył jej towarzysz. Blondyn otworzył jej wrota Wielkiej Sali, a ona przeszła przez nie, wzrokiem szukając czupryny rudych włosów przyjaciółki. Spojrzała na stół Gryffindoru, ale nie zauważyła jej tam. Zauważyła osobę, która machała do niej zacięcie od ślizgońskich miejsc, a tuż obok Blaise’a Ginny. Nie zastanawiając się długo, podeszła do Slytherinu , podążając za nic nie przejmującym się Malfoy’em, za którym prawie cała żeńska część Hogwartu patrzyła tęsknie. Usiadła przy rozchwytywanym chłopaku, naprzeciw diabelskiej pary-Blaise’a, podstępnego ślizgona oraz Ginewry, której włosy mieniły się  w płomykach świec ognistymi odblaskami.
- Gin, co ty do Diabła robisz w tym miejscu?- spytała Hermiona, patrząc na przyjaciółkę.- O przepraszam … co ty do cholery robisz w tym miejscu?- poprawiła się.
- Siedzę, wiesz, ale nie chciałam przebywać z tamtym hipokrytą przy jednym stole…- odpowiedziała, jednocześnie przyglądając się przyjaciółce, badając jej stan. Nie mogła skoczyć swojego wywodu, gdyż właśnie dyrektor szkoły podjęła przemowę.
- Witajcie. Mam do przekazania ważny komunikat. Dzisiaj w godzinach popołudniowych jeden z prefektów naczelnych zgłosił próbę gwałtu na jednej ze starszych uczennic…- twarze wszystkich zgromadzonych wyrażały tylko jedno pytanie „Kto?”, a usta wygięte były w idealnie kształtne „O”.-  Jest mi niezmiernie przykro, ze takowy incydent miał miejsce w naszej szkole. Nazwisko osoby jest znane i zostanie ona należycie ukarana. Jeśli chłopiec przyzna się z własnej woli, to kara może ulec złagodnieniu, ale podkreślam może- omiotła spojrzeniem całą salę.- Jeżeli jeszcze raz coś takiego będzie miało miejsce, podejmę stosowne kroki. A teraz jedzcie- na stołach pojawiły się potrawy , a sama profesor usiadła na swoim miejscu.  Wszyscy byli bardzo zdumieni, a ciekawość rozbudziła im zmęczone mózgi. Tak naprawdę każdy już posiadał własną wersję wydarzeń, w której było tylko maciupeńkie ziarnko prawdy.
- Ciekawe, czy się przyzna – mruknął Blaise.- Ale szczerze wątpię, że się odważy. W końcu nie każdy Gryfon odznacza się odwagą, a nie każdy Ślizgon jest przebiegły- rozwinął swoją myśl, patrząc przy tym w swój talerz nieobecnym wzrokiem.
- To co teraz powiem będzie dość dziwne… zgadzam się z tobą Zabini- powiedziała Ruda, spoglądając wprost w jego oczy, na co chłopak uśmiechnął się szeroko, puszczając do niej „oczko”. Gest ten sprawił, że Wiewiórka zarumieniła się, a slytheryńskie dziewczęta spoglądały na tę sytuację wyraźnie niezadowolone, prychając co kilka sekund.
            Jedli w ciszy, każdy pochłonięty własnymi myślami.
Diabeł: No, moja ty ruda Gryfoneczko, jeszcze trochę i wpadniesz w moje super zajebiste sidła. W końcu jestem Ślizgonem i zdobędę to, czego będę chciał.
Smok: Koniecznie muszę napić się Ognistej Whisky… O Salazarze, Draco , ty chyba się uzależniasz… Poza tym, przecież muszę jakoś zapominać o tym, że nigdy nie będę jej mieć, a to dobry powód.
Ginny: Jeszcze mnie popamiętasz ty przystojny chłoptasiu. Chwila chwila, czy ja powiedziałam przystojny? Zapomniałam dodać, że „niebiańsko” przystojny i niedostępny.
Hermiona: Praca z transmutacji… No kiedy ja to do cholery zrobię ? Nie, to na trzeźwo nie przejdzie…
- Wybaczcie, ale ja to będę powoli szła- stwierdziła brązowowłosa, pocałowała Gin w policzek, kiwnęła głową Blaise’owi, uśmiechnęła się do Draco i wyszła z Wielkiej Sali.
- To ja może pójdę z nią? Nie powinna chodzić sama- stwierdził Malfoy i nie czekając na reakcję Zabiniego i Rudej wyszedł z pomieszczenia, zaraz za Gryfonką.
            Zobaczył ją, jak wspinała się po schodach. Szedł za nią w ciszy, nie próbując jej dogonić, tylko dyskretnie mieć na oku. Doszła do portretu Szalonego Czarodzieja i  weszła do salonu, a zaraz za nią, luźnie wkroczył blondyn. Omiótł spojrzeniem pokój i zastał Hermionę nalewającą sobie Ognistej.
-Chcesz też?- spytała niespodziewanie, spoglądając na arystokratę.
- No głupio się pytasz, Granger- uśmiechnął się w iście ślizgoński sposób.- Lej, nie żałuj.
            Dziewczyna podała mu szklankę pełną bursztynowego płynu, a sama rozsiadła się na jednym z foteli, biorąc do ręki pióro i pergamin. Zaczęła powoli skrobać słowa, od czasu do czasu popijając alkohol. Napisała wstęp i poszła nalać sobie kolejną porcję procentowego napoju. Wzięła się za rozwinięcie.
            Draco natomiast rozmyślał- Hmmm, czym mogłaby mi się odwdzięczyć Granger? – Usłyszał trzask księgi, zamykanej przez towarzyszkę. Spojrzał na nią przelotnie.- Ciężko mi się myśli…- kolejna literatka whisky.
- Aaa, Granger, właśnie… już wiem co będziesz mogła dla mnie zrobić- powiedział po długim namyśle, spoglądając na relaksującą się właśnie dziewczynę.
- Słucham z niecierpliwością- uśmiechnęła się niczym rodowita Ślizgonka, czekając na to co powie Malfoy. 
________________________________________________________________________________
*Armin Van Buuren- This Is What It Feels Like
Witamy tę niedzielę rozdziałem bardzo przemyśleniowym ( ichhassedich ogarnęły wspomnienia pewnych dni ), 
ale mimo to, komentujcie, bardzo prosimy, my uniżone sługi. Komentujcie, a będzie Wam dane . (xD)
Tak, a do tego dorzucamy dużo weny dla Venetii ( chyba tak, nie wiemy xD) Noks, bo ma przed sobą niemałe wyzwanie :) 
Z pozdrowieniami,
ichhassedich, Neta619