piątek, 30 grudnia 2016

Miniatura XXIV: "Mrok" (+18)

But you are unfixable
I can't break through your world
‘Cause you live in shades of cool
Your heart is unbreakable
___________________________________________________

Czuję jego dłonie wędrujące po moich plecach, tak swobodnie, bez pośpiechu, jakby dotyk jego skóry miał mnie ukoić, odgonić smutki i ciemność. Początkowo nasze pocałunki są czułe, współgrające ze sobą usta muskają się delikatnie, szukają wzajemnego ciepła.

Jednak czas jest krótki, a wszystko traci znaczenie, gdy wyrywasz kilka chwil spośród niebezpieczeństw świata codziennego.

Dlatego też pocałunki stają się niecierpliwe, jego dłonie zaczynają szarpać moją sukienkę, która po chwili już nie okrywa mojego ciała. Zaczyna dotykać moich piersi, rozpala mnie. Leżę naga, a on patrzy na mnie krótko, ponieważ nie chce tracić ukradzionego Chronosowi czasu.

Dłonie mojego mężczyzny przesuwają się po moim ciele coraz niżej, aż dotyka mojej gorącej kobiecości. Masuje ją delikatnie, a ja zaczynam wzdychać. Moje zmartwienia rozpierzchają. Istnieje tylko on.

Jestem niecierpliwa, gdy wsuwa we mnie palec i zaczyna nim delikatnie poruszać. Chcę więcej, zawsze więcej, dlatego rozbieram go i napawam się niedoskonale doskonałym ciałem.

Wchodzi we mnie powoli. Jego erekcja wypełnia mnie, a z gardła wydobywa mu się cichy jęk. Gdy zaczyna się poruszać, patrzy mi w oczy. I jest taki moment, gdy jego wzrok jest zbyt palący, zbyt wymagający. Wtedy odwracam głowę, nie chcę widzieć jego miłości. Nie potrafię, wiedząc, że jeszcze kilka oddechów i znów będę sama, powrócę do mroku.

Głaszcze moją twarz i szyję, adoruje mnie. Całuje delikatnie moje usta, jedynie jego biodra spieszą się w pogoni za spełnieniem.

- Jesteś tylko moja – mówi z przekonaniem, łapiąc mnie jednocześnie za biodro. Jego miarowe ruchy doprowadzają mnie na skraj.

Jestem tylko Twoja. I już nigdy nie będę należeć do nikogo innego. Tylko Ty rozświetlasz ciemność wokoło.

Dochodzimy mocno, jednocześnie. Nasze urywane oddechy są gorące, ciała ślizgają się. Opada na mnie, a ja przytulam go do siebie i nie chcę nigdy go wypuścić.

- Kocham Cię – szepcze do mojego ucha.

Pragnę odpowiedzieć, jednakże moje gardło zaciska się i żadne słowa nie opuszczają moich ust. Nie potrafię, wiedząc, iż zaraz odejdzie. A razem z nim zniknie zbawienne światło.

Jak za każdym razem, tak i teraz, wychodzi bez słowa.

Siadam na skraju łóżka i zaczynam się kołysać, uspakajając tym łzy płynące po mojej twarzy.

I już nie ma jasności. Znowu widzę tylko mrok – czernie i szarości.
___________________________________________________
Szczęśliwego Nowego Roku 
Lúthien :* 

piątek, 23 grudnia 2016

Miniatura VIII „Gdyby nie te święta”



Zawsze zastanawiałem się, skąd wzięły się te wszystkie tradycje świąteczne, jakieś

określone ozdoby i kolędy. Przecież Jezus przyszedł na świat w ubóstwie, a nie przy bogatym

okryciu sztucznych mikołajów i innych takich. Bezsensowność tego, co mnie otaczało,

mógłbym wyliczać w tonach. To, co świat robił z różnymi prostymi wydarzeniami i

pamiętliwymi datami, bywało wielce niewyobrażalne, a ja mogłem jedynie stać obok. Stać i

patrzeć, jak wszyscy uganiają się za wielkimi prezentami, sosnową choinką, czy też ozdobami

w kształcie bałwanów, które nijak nie mają się do Świąt Bożego Narodzenia.

Mogłem stać i patrzeć, tak samo nie rozumiejącym wzrokiem, jak wtedy, gdy odeszła

miłość mojego, teraz już marnego, życia. Ja, Draco Malfoy przyznaję, że największym, a

zarazem najpiękniejszym błędem mojej dotychczasowej egzystencji, było zakochanie się w

Hermionie Granger. Nasza historia była niestety krótka, ale za to pełna w chwile, które będę

pamiętał do końca moich dni.


A wszystko miało swój początek w Hogwarcie. Wtedy to, postanowiłem, że się

zmienię, że postaram się naprawić błędy, do których doprowadziło śmierciożerstwo.

Przeprosiłem wszystkich, oficjalnie i na śniadaniu w Wielkiej Sali. Ale to nic nie dało. Ona

cały czas patrzyła na mnie z wyraźną niechęcią i choć omijała mnie szerokim łukiem, to i tak

czułem chłód, jakim mnie obdarzała. I przyszedł taki moment, w którym udało mi się ją

przekonać. Pewnego razu na lekcji eliksirów, Granger pomagała temu niedojdzie

Weasley’owi. Odwróciła się na moment, a Rudy wziął do ręki piołun i odmierzał, ile ma

wsypać. Wiedziałem, że ten eliksir po zderzeniu z piołunem wywołuje wybuch i w jednej

chwili, zasłaniałem swoim ciałem Hermionę, w trakcie, gdy nastąpił huk, a wszystkie włosy

Rona stały się lekko przydymione i postawione na sztorc.

I mimo, że wybuch dawno się skończył, ja wciąż wciągałem lawendowy zapach jej

perfum, jakby to one były moim tlenem.

-Złaź ze mnie Malfoy- otrzeźwiły mnie słowa Gryfonki i natychmiastowo podniosłem

się do pozycji stojącej, by potem podać jej swoją rękę.- Dzięki- mruknęła i wtem zabrzmiał

dzwonek, a ona szybko wymknęła się z klasy.


Od tej chwili jej spojrzenie nie było chłodne, było po prostu obojętne. Czasem,

zdołałem ją przyłapać, jak przygląda się mi, ale były to bardzo ulotne chwile. Niekiedy

odpowiedziała na moje przywitanie, jakby robiła to tysiące razy wcześniej, tak zwyczajnie.

Taka piękna… taka idealna. I przyszedł moment, w którym przekonałem się, co

znaczy „zakochać się”. Pocałowałem ją i włożyłem w ten pocałunek całego siebie. Wtedy to,

uświadomiłem sobie, że Granger, to ta jedyna. Próbowałem, naprawdę próbowałem

zapomnieć, ale czy naprawdę myślisz, że się da?


Uzależniłem się od jej widoku, zapachu, smaku malinowych warg, od całej niej. I

uzależnienie to zabijało mnie lepiej, niż najgorsze narkotyki. Miałem chore wizje, naszej

szczęśliwej i długiej przyszłości, która była tak bardzo sprzeczna z tym, co działo się teraz w

mojej głowie. Na drodze, którą kroczylibyśmy pewnie, stanął nie kto inny, jak Harry Potter-

Wybraniec. I wiesz, widziałem ich jak rozmawiali w bibliotece, widziałem te niechętne

spojrzenia Pottera, kierowane w moją stronę. A Hermiona? Ona starała się załagodzić

sytuację. Zadawała się i z nim, i ze mną, zadając mi ból i uzdrawiając jednocześnie.

Nigdy nie dowiedziałem się, dlaczego odeszła z nim. Może po prostu ich wieloletnia

przyjaźń była trwała i pewna, a nie zachwiana, jak nasza znajomość. Odeszła z nim… kiedy

te słowa obijają się o moją głowę, mam ochotę stłuc te wszystkie, bezsensowne i kolorowe

bombki, które nie symbolizują niczego, co chciałbym zobaczyć.


Jestem nikim. Moje życie zniknęło wtedy, kiedy i Ona mnie opuściła. Mogę jedynie

siedzieć na ławce, rozpamiętywać piękne chwile i nie przejmować się tym, że śnieg otula

moje ramiona i idealnie białe włosy. I mogę tylko kolejny raz przyznać się do największego

paradoksu rodu Malfoy’ów. Wciąż Cię kocham, Granger.

* * *

„I gdyby nie to wszystko, to byłoby dobrze wiesz

A tak poza tym, to wcale nie jest okej, nie jest okej, cześć”


- Które foremki wybrać?- spytałam swojej mamy, która była pionierką w pieczeniu

takich różnych.

Nie uzyskałam odpowiedzi i momentalnie powróciłam w czasie, jakbym znowu była

w Hogwarcie, a przed sobą miała jego zmęczoną twarz. Pytanie, które powinno mieć

jednoznaczną odpowiedź padło, jednak nie uzyskało słowa „Tak” lub „nie”.


I kolejny raz widzę całego niego. Oraz oczy, niebiesko-szare, które patrzyły na mnie

tak bardzo nie rozumiejącym niczego wzrokiem. Nasza historia rozpoczęła się od uratowania

mnie przed i tak małym uszczerbkiem, jaki mi groził. Ale liczył się gest. Wtedy właśnie

zyskał w moich oczach.


Rozmowy, ciche zaczepki na korytarzach, zazdrość, jaka panowała w moim umyśle,

gdy on miał czelność zadawać się z Astorią. Tak stare rany, a wciąż piekły dawnym bólem. I

pocałunek, który zmienił moje życie. Może to brzmi nieracjonalnie, ale tak właśnie było.

Nigdy nie zapomnę jego dotyku, szeptu tuż przy moich ustach i spojrzenia niesamowicie

przeszywających oczu. Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że się zakochałam, tak jak

można tylko raz w swoim życiu.


A później pojawił się Harry, ale nie jako przyjaciel, bo nim był zawsze. Pojawił się

jako czuły i otwarty chłopak. Zaczęliśmy odważniej ze sobą flirtować, a ja usilnie i na marne,

starałam się zapomnieć o blondynie, chociaż i tak spotykałam się z nim od czasu do czasu.

Nie mogłam sobie tego odmówić…


I wybrałam Harry’ego. Wiedziałam, co do mnie czuje, wiedziałam, że kochał mnie

naprawdę. Kochał… odeszłam, a później Potter zostawił mnie dla jakiejś innej czarownicy,

proponując mi przyjaźń. I odszedł tak, jak ja kiedyś.


Chyba największym błędem ludzkości jest to, że nie nikt nie potrafi otwarcie mówić o

swoich uczuciach. Każdy ukrywa to, co mu w duszy gra, bojąc się zdrady, zawodu. I wiesz,

że nie zaryzykowałam. Nie powiedziałam Malfoy’owi, chociaż powinien wiedzieć, żeby mógł

żyć z wiadomością, że ma dla kogo to robić. I gdyby nie to, może wciąż widziałabym twoje

oczy, skarbie.


-Mionka, idziesz? -mama wyrwała mnie z zamyślenia.

- Tak, które wybrałaś?- spytałam, by choć na chwilę wrócić do zwykłej, świątecznej

codzienności.

-Te w gwiazdki, są takie fajne- odpowiedziała, a ja uśmiechnęłam się lekko.- A tak inną

drogą, kiedy poznam jakiegoś odpowiedniego pana?- zapytała, a ja wytrzeszczyłam oczy ze

zdumienia. Co też jej przyszło do głowy? Przecież nie wyglądam staro.

-Mamooo- mruknęłam- nie żartuj.

- No co, przecież mogę spytać- dopowiedziała i uśmiechnęła się ciepło.

- Tak, tak- odrzuciłam i zdałam sobie sprawę, że zostali przy mnie jedynie rodzice.


Byłam strasznie ciekawa, co u niego. Czy już kogoś znalazł, czy jest szczęśliwy. Czy

wszystko mu się układa. Bo tak naprawdę żałowałam i nadal żałuję, że rozeszliśmy się w taki

sposób. Wszystko mogło potoczyć się całkiem inaczej. Wszystko byłoby lepsze, gdybym

potrafiła przyznać się do najprostszego. Jesteś mój, Malfoy, ale wiedz, że nigdy się o tym nie

dowiesz…


To takie irracjonalne. Ludzie boją się zranienia, krzywdy. I myślę, że ja także

obawiam się tego, że on po prostu pewnego dnia zniknie i zostawi mnie z niedopitym

kieliszkiem czerwonego jak krew wina. Pozostawi po sobie miłe wspomnienia, które pojawią

się w głowie, dopiero pod siwą czupryną, gdy już kres wszystkiego będzie bliski. Wtedy to, z

naznaczoną wieloma kreskami dłonią, wezmę swoją różdżkę do ręki i wyślę patronusa do

niego, mówiąc „ Odchodzę, kochanie”.

* * *

„I gdyby nie to, że już nie mamy tylu spięć,

to zbiłbym termometr i wpier*dolił rtęć”



Wieczór Wigilii Bożego Narodzenia trwał, obsypując ulice Londynu srebrzystym

śniegiem. Ludzie śpiewali wesołe kolędy w swoich domach, a w oknach odbijały się

migoczące światełka choinek i innych ozdób. Atmosfera była magiczna i pełna zaraźliwej

radości.


W domu państwa Granger, kominek rozpościerał miłe ciepło, przy którym cała trójka

siedziała i popijała czerwone wino. Z otępienia wyrwał ich dźwięk dzwonka u drzwi.

Mężczyzna, którego oczy były identyczne jak te u córki, wstał i szybko podszedł do drzwi.

-Dziwne, że ktoś nas odwiedza o tej porze- stwierdziła Eve. Hermiona przytaknęła jej

delikatnie.

-Mionko, to do Ciebie- krzyknął, a zdziwiona dziewczyna wstała ze swojego miejsca i

szybkim krokiem wyszła z salonu.


W drzwiach stał nie kto inny, jak Harry Potter.


-Witaj Mionka- powiedział brunet i uśmiechnął się do niej ciepło. Tak naprawdę

przyszedł ją przeprosić i znowu utrzymać wieloletnią przyjaźń, która znaczyła dla niego

bardzo dużo.

- Może wejdziesz?- spytała dziewczyna, nie bardzo wiedząc, co zrobić w takiej

sytuacji.

- Nie, chodźmy na spacer, jeśli możesz- zaproponował, spoglądając na jej twarz.

- Okej, ubiorę się tylko- założyła buty i płaszcz.- Wychodzę- krzyknęła do rodziców i

zamknęła drzwi za sobą.


Przez długą chwilę szli w całkowitej ciszy. Nikt nie wiedział od czego zacząć, ani w

jakie słowa ubrać swoje myśli.


- Hermiono, ja chciałbym wciąż być twoim przyjacielem- rozpoczął delikatnie. – Nie

wiem, czy to jest możliwe, po tym wszystkim, ale wiedz, że ja nigdy nie przestałem kochać

Cię jak siostrę, której nigdy nie miałem- powiedział i postanowił zaczekać na jej

reakcję.


Dziewczyna po prostu szła obok i nie wiedziała, co na to wszystko powiedzieć.

Faktycznie, kochała Harry’ego taką samą miłością, jak i on ją. Wiedziała, że jeżeli teraz nic

nie zrobi, może już na zawsze stracić swojego przyjaciela.

Mijali przystrojone lampkami drzewa w pobliskim parku. Atmosfera Świąt Bożego

Narodzenia unosiła się w powietrzu. Miasto wyglądało bajecznie, przysypane delikatnie

śniegiem.


-Harry- powiedziała Miona ze łzami w oczach- ja też nadal chcę się przyjaźnić.

Chłopak zgarnął ją w swoje ramiona i przytulił z radości. Wszystko powoli zaczynało

się układać.


Usiedli na pobliskiej ławce i zaczęli rozmawiać otwarcie o wszystkim, i o niczym. W

końcu śnieg zaczął prószyć lekko.


- To już ta godzina- zdziwił się Potter- muszę lecieć, czekają mnie odwiedziny w

domu u Evelyn.

- No, to do zobaczenia- powiedziała Herm, a Wybraniec pocałował jej policzek i prężnym

krokiem odszedł w drugą stronę.


Zaczęła rozmyślać o tym , co właśnie zrobiła. Jednak święta mają w sobie to, że łączą

ludzi, pozwalają zażegnać konflikty i zaznać wiele szczęścia. Wszystko ma swoje miejsce i

czas, a takie chwile jak te, są bardzo ważne i nie należy o nich zapominać. Tak jak nigdy nie

chciała zapomnieć o pewnym blondynie, który chyba nieświadomie zabrał jej serce i nie miał

zamiaru nigdy go oddać.


Zdała sobie sprawę, że siedzi sama, w Wigilię, na ławce w parku. Jej przemyślenia

przerwała świadomość, że ktoś intensywnie się w nią

wpatruje.


* * *

„Bo wszystko przed tobą i wszystko przede mną

A nie wystarczy słowo, by coś wiedzieć tu na pewno

I nie wystarczy słowo, by powiedzieć jak jest teraz

I nie byłbym tu sobą, mówiąc, że się chcę pozbierać

I że umiem, i że potrafię, że się nie wkur*wię”

Przystojny blondyn właśnie przemierzał uliczki jakiegoś parku. Musiał odreagować.

Rodzice znowu pieprznęli mu wykład o tym, że w jego wieku, to już dawno byli

małżeństwem i spodziewali się syna. Musieli poruszyć ten temat nawet w Wigilię. Chociaż

nie powinien się na nich denerwować, to po prostu nie potrafił zrobić nic innego, bo za

każdym razem przypominali mu, że przecież nie zdobędzie ukochanej dziewczyny.

Kiedyś spotkał się z Potterem, przypadkiem i w ten sposób dowiedział się, że Harry i

Granger rozstali się. Znowu pojawiła się nadzieja, której nikły płomyk wcale nie chciał

zgasnąć.


Otaczające go światła, świąteczne miasto, niosło ze sobą cichy dźwięk kolęd,

śpiewanych w kościelnych chórach. Rozejrzał się. Na ławce nieopodal, spostrzegł skuloną w

zamyśleniu dziewczynę, a przeczucie przebiegło przez jego zmęczony rozum.

Uniosła swoją głowę i spojrzała dookoła. A kiedy jej wzrok padł na Dracona, dreszcz

przeszedł całe jego ciało. Miłość jego życia patrzyła na niego, nie rozumiejącym niczego

wzrokiem. Czas stanął w miejscu, a każdy najmniejszy szelest był niczym. Liczyli się tylko

oni i uczucie, które nigdy nie wygasło.


Nadal była tak piękna, tak cudowna, a oczy hipnotyzowały. Zaczął powoli zbliżać się

w jej stronę, chcąc jak najszybciej poczuć jej zapach i smak malinowych ust, które tak często

nawiedzały go w snach.


Stała tam i wpatrywała się w niego, jak w jakieś zjawisko. Niemożliwość tej sytuacji,

sprawiała, iż można było w nią uwierzyć. Wciąż jego wzrok przeszywał, prześwietlał jak

promień Rentgena.


- Przyrzeknij, że nie odejdziesz- powiedział blondyn, pełnym emocji szeptem.

- Dlaczego mam to zrobić?- spytała dziewczyna lustrując jego twarz. Tak bardzo za nim

tęskniła.

- Bo Cię kocham- stanowczo wypowiedział te słowa i pocałował ją prosto w cudowne usta.

Świat zawirował. To co między nimi kiedyś płonęło, teraz trawił żywy ogień.


Znowu te usta, ten dotyk, cała ona. Wiedział, że zawsze była jego, a tym pocałunkiem

tylko to potwierdziła. Bo on nigdy nie przestał należeć tylko do niej.


- Nie odejdę, Malfoy- mruknęła tuż przy jego ustach, by później znowu zatopić się w

jego idealnych ustach.

* * *

- No gdzie ta Mionka, miała wyjść tylko na chwilę- zamartwiała się Eve, nerwowo

poprawiając obrus na stole.

- Kochanie, jest dorosła, a poza tym jest czarodziejką- powiedział dumnie pan Grangerporadzi

sobie w razie czego.


Dźwięk otwieranych drzwi rozbrzmiał w salonie, a para, siedząca w fotelach przy

kominku, stanęła na równe nogi. W tym samym momencie, do pokoju weszła ich córka z

wysokim blondynem.


- Dobry Wieczór- przywitał się uprzejmie chłopak, wręczając Eve bukiet czerwonych

kwiatów i podając rękę Peterowi.


- Mamo, Tato, chciałam Wam przedstawić Draco Malfoya, mojego przyjaciela…

-Chłopaka- automatycznie poprawił ją blondyn z uśmiechem zwycięzcy na ustach, bez

względu na groźną minę Hermiony.

- Przyszłego męża- dodała Herm, patrząc na reakcję Draco, którego oczy wesoło

zabłyszczały.

- O Boże, Mionko, strasznie się cieszę – powiedziała radośnie pani Granger i przytuliła swoją

córkę.

- To może herbatki? – spytał trochę oniemiały Peter i szybko ulotnił się do kuchni. Nie

mógł uwierzyć, że jego mała córeczka, ma już ślubne plany.

* * *

Dworek w Loughton prezentował się wyjątkowo nie tylko z zewnątrz, ale także w

środku. Piękne dekoracje świąteczne pokazywały niebywały gust Narcyzy i zasoby pieniężne

Lucjusza Malfoy’ów.


- Wiesz, nie możemy tak na niego naciskać…- powiedziała delikatnie Narcyza do

siedzącego naprzeciwko męża.

- Skarbie, on od roku nie miał żadnej, podkreślam, żadnej dziewczyny, czyż nie uważasz to za

dość dziwne… ja nadal jestem przy mojej teorii- odpowiedział spokojnie, uśmiechając się do

ukochanej, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Wesołe potrzaskiwanie palącego się drewna w kominku, przerwał cichy śmiech

dochodzący z holu rezydencji. Zdziwiona Narcyza patrzyła tylko, jak jej jedyny syn

wprowadza do Sali piękną kobietę, tak bardzo nie pasującą do zimnych ścian salonu.


- Dobry Wieczór- przywitała się Hermiona Granger. Trochę obawiała się reakcji

rodziców Draco, ale wiedziała , że nie zrezygnuje z tej miłości. Nie zrobi tego błędu kolejny

raz.

- Mamo, to Hermiona Granger, moja przyszła żona- powiedział z wielkim uśmiechem na

twarzy, a radość syna podzieliła również i Narcyza.

- Lucjusz, pozwól tutaj- zawołała męża, uśmiechając się ciepło.

Słychać było ciężkie kroki na schodach, a zaraz potem w drzwiach pojawił się kolejny

blondyn, złudnie podobny do Dracona.


- Oo – uśmiech wstąpił na twarz mężczyzny – witam serdecznie- powiedział i podszedł w ich

stronę.

- Właśnie mówiłem, że przedstawiam Wam moją przyszłą żonę- dorzucił Draco i spojrzał w

oczekiwaniu na swojego ojca.

- Ha, wiedziałem – Lucjusz głośno szepnął do żony, a ona zareagowała dźwięcznym

śmiechem, który wypełnił salon. – To może usiądziemy?- zachęcił, spełniając rolę

gospodarza.

A za oknem płatki śniegu leniwie opadały na świat, przykrywając wszystko nową,

bieluteńką warstwą. Takie nieświadome, że właśnie w ten czas, czas Świąt Bożego

Narodzenia, tak wiele może się wydarzyć.

* * *

Magią nie są zaklęcia, czy eliksiry.

Magią jest miłość.

Miłość, którą darzysz drugą osobę.

Miłość, którą dostajesz w zamian.

Miłość zrozumiesz wtedy, gdy wokół wszystko runie i zostanie jedynie pył, a obok będzie

wciąż ta wyjątkowa osoba.

Magia to miłość.
________________________________________________________
Cześć :D 
Życzę Ci Wesołych Świąt, które wniosą do Twojego życia odrobinę harmonii i całą masę szaleństwa. :) 
W okolicach sylwestrowej nocy pojawi się krótka nowość dla starszych czytelników :D 
Lúthien :*