piątek, 28 lutego 2020

Cyrograf

Podobno w Rzymie napadało gradu aż po kolana
W Japonii wiśnie zakwitły o dwie pory roku wcześniej
A ja tęsknię
A ja ciągle tęsknię
_______________________________________________________________________________

Myślałam, że świat zmienia się, ale te zmiany mnie nie dotyczą. Żyłam, patrząc, ale nie widząc. Dopóki Cię nie poznałam. Nic już nie jest takie samo. 

Kolejny raz przemierzam ulice Londynu, obiecując sobie, że to ostatni raz. Męskie twarze przypominają mi Ciebie, choć żaden z nich nie może się z Tobą równać. Widzę kolor ich oczu, włosów, rysy twarzy, usta, wszystko to jednak niknie, gdy porównuje to z Twoimi szarymi oczami, platynowymi włosami, zarysowaną linią szczęki i ustami, które zwykłam całować bez ograniczeń.

Patrzę na knajpę, w której zamawialiśmy niegdyś jedzenie na wynos. Później odwiedzam lodziarnię na rogu i kupuję Twoje ulubione lody bakaliowe. Siadam na naszej ławce i staram się nie płakać. Powinnam opuścić to przeklęte miasto, bo odebrało mi Ciebie. 

Pytam się więc, dlaczego muszę zakochiwać się bez pamięci? Dlaczego za każdym razem oddaję drugiej osobie duszę? I dlaczego ponownie rozerwano ją na strzępy? 

Wiem, że teraz jesteś szczęśliwy. Czuję to. Tę radość związaną z planowaniem ślubu, wspólne zdjęcia i uśmiech na Twojej twarzy, kiedy ona trzyma na rękach Twoje dziecko. Jestem na tyle głupia, że nie czuję złości. Jestem głupia i obojętna.

Bakaliowy lód roztapia się stopniowo, kiedy wstaję z sytuowanej w cieniu ławki. Podnoszę głowę, chcąc po raz ostatni spojrzeć na lodziarnię. I zauważam twarz inną od wszystkich, inną od Twojej. 

Mężczyzna patrzy na mnie - na moje krótkie spodenki, koszulkę z napisem "Jestem wiedźmą", związane włosy i beznadziejny wyraz twarzy. Błyska uśmiechem, jego ciemnozielone oczy skrzą się w słońcu, a koszula napina się na ramionach. 

Zaczyna iść w moją stronę. Przez tą chwilę podziwiam go, a moje myśli krążą wokół cyrografu, który niebawem podpiszę. Historia zatacza koło.
________________________________________________________________________________
Pozdrawiam, 
Luthien ;*

sobota, 3 listopada 2018

Listopadowy wieczór

As I think about those years
And I whisper in your ear
I'm always going to be right here


Wieczorem 1 listopada, cmentarz jest miejscem nostalgii, ciemności, a przede wszystkim samotności wśród ludzi, którzy wpatrują się w nagrobki swoich bliskich. Mało kto jednak czuje to, co ja, gdy po ponad 40 latach stoję przy grobie swojej zmarłej żony.

Patrzę na czarno-białe zdjęcie i taką ją pamiętam. Poważną, piękną, młodą. Czuję, jakbym wrócił do tych krótkich miesięcy, które dane nam było razem przeżyć. Dzisiaj, jej grób jest pełen kwiatów i zapalonych zniczy, cały cmentarz świeci tym smutnym blaskiem. Mimo to, ja wciąż widzę jedynie miejsce jej spoczynku. Spoczynku, do którego się przyczyniłem.

Minęło tyle lat, jednak moja pamięć zachowała dawne wydarzenia bardzo wyraźnie. Byliśmy świeżo po ślubie, młodzi i tak bardzo zakochani, szaleni. Moglibyśmy zdobyć świat, śmiejąc się w głos. Łzy płyną po mojej twarzy, gdy przypominam sobie ów wieczór.

Wybraliśmy się na krótką przejażdżkę motocyklem, ot tak, żeby przewietrzyć młode umysły. Nie mogłem przewidzieć tego, że motocykl zawiedzie, że wpadniemy w poślizg, że oboje zostaniemy wyrzuceni w powietrze. I dałbym wszystko, żeby to ona przeżyła. Wszystko, żeby zwrócić życie do jej młodej piersi.

Udało mi się pokonać demony, które zawładnęły mną po jej śmierci. Ułożyłem sobie życie, znalazłem osobę, w której widziałem choć cząstkę mojej zmarłej żony. Moje czoło znaczy wiele zmarszczek, jednak oczy wciąż pamiętają uśmiech, który potrafił rozświetlić ciemności.

Mija kolejny rok, a ja wciąż nie mam odwagi przyjść do niej za dnia, więc stoję u stóp jej grobu, kładąc na nim kwiaty – te, które najbardziej lubiła. Patrzę w płomienie i wspominam chwile, które udało nam się spędzić razem oraz żałuję tych, które nam brutalnie odebrano, zanim jeszcze zdołały się wydarzyć.

Wszystko, co udało mi się w życiu osiągnąć, wydaje się niczym, gdy wracam kilkadziesiąt lat wstecz i myślę o tym, jak wyglądałoby jej życie, gdybym to ja odszedł wtedy na zawsze.
_____________________________________________________________
Historia opowiedziana powyżej nie jest Dramione, ale jest oparta na faktach autentycznych oraz na mojej obserwacji z wieczoru 1 listopada. 
Miło byłoby przeczytać jakiś komentarz, dawno mnie tu nie było ;)
Pozdrawiam i ściskam wszystkich, którzy tu czasami zaglądają, 
Lúthien ;*

środa, 4 października 2017

Stan zawieszenia (18+)

If you're gonna act like we're just friends
Throw away the messages I sent
If you're playing a game, then it's workin'
____________________________________________________

Poruszam się jak we mgle, odsuwając się od niego coraz dalej. Moje gardło jest zaciśnięte, a łzy płyną po twarzy, tworząc mokre smugi. Napięte mięśnie nie mają ani chwili odpoczynku, kiedy potrzeba kontaktu zżera moje ciało.

Te wszystkie upojne noce mam teraz przed oczami, przesuwają się jak w kalejdoskopie. Dotyk jego gorącego ciała przy moim byłby jedynym pocieszeniem. Szybkie wydechy i półsłowka szeptane do moich uszu, gdy wbija się we mnie w stałym rytmie. Dłoń wędruje po włosach, muska szyję i piersi. Wpatrzone we mnie lodowato-niebieskie oczy są skupione na uśmiechu błąkającym się po moich ustach.A później to ja przejmuję stery i niecierpliwymi ruchami próbuję doprowadzić go na szczyt. Nasze biodra poruszają się, a oddech staje się szybki. Gdy dochodzi, drży na całym ciele i przyciąga mnie do siebie, obejmując ciasno.

Jednak gdy uniesienia mijąją, czuję ciemność, która czai się w jego postawie. Nieprzewidywalność jego charakteru nigdy nie daje mi pewności, a rosnąca między nami bariera wydaje się być nie do pokonania.

Za każdym razem, gdy odchodzi, czekam. Nadzieja obija się wewnątrz mojej głowy, jednak nie pozwalam, by znalazła swoje miejsce.

Jestem Hermioną Granger. Zawalczę, pomimo tego, że strach paraliżuje mnie doszczętnie.

On jest Draco Malfoy’em. Nie wiem, czego mam się spodziewać.

______________________________________________________

Gdy Ci smutno, gdy Ci źle, napisz coś i ogarnij się... XD
Może ktoś przeczyta, byłoby mi miło :D
Lúthien :*

czwartek, 1 czerwca 2017

Dotyk


A touch
From your real love
It's like heaven taking the place of something evil
And lettin' it burn off from the rush

Dotyk. Dotyk jest wszystkim. Wszystko, czego mi potrzeba, to dotyk. Złożony dotyk. Dotyk dłoni, dotyk ust, dotyk stóp, dotyk włosów. Dotyk jest wszystkim, czego pragnie moje ciało, dusza i serce.

Jest ciemna noc, otwarte okno wpuszcza gorące, letnie powietrze. Słychać delikatny szum strumyka płynącego nieopodal. Gwiazdy zakryte są chmurami, które są jak moje myśli – smutne, niczym listopadowe niebo.

On leży obok mnie, włosy potargały się od ciągłego poruszania się przez sen, a usta są delikatnie rozchylone. Śpi spokojnie, oczy są zamknięte i przez moment wygląda, jakby był młodszy, nie miał zmartwień.

Dotyk. Chcę, by jego włosy dotykały mojego ramienia, a ramiona oplotły moje ciało. Chcę czuć jego skórę na swojej. Chcę wiedzieć, że wszystko jest tak, jak było kiedyś. Chcę wiedzieć, że nie ma między nami barier.

Chciałabym, żeby dotykał mnie tak, jak kiedyś.

Chciałabym, żeby kochał mnie tak, jak kiedyś.

__________________________________

Jestem ciekawa, czy ktoś jeszcze o mnie pamięta ;) 
Ja pamiętam. 
Lúthien

piątek, 30 grudnia 2016

Miniatura XXIV: "Mrok" (+18)

But you are unfixable
I can't break through your world
‘Cause you live in shades of cool
Your heart is unbreakable
___________________________________________________

Czuję jego dłonie wędrujące po moich plecach, tak swobodnie, bez pośpiechu, jakby dotyk jego skóry miał mnie ukoić, odgonić smutki i ciemność. Początkowo nasze pocałunki są czułe, współgrające ze sobą usta muskają się delikatnie, szukają wzajemnego ciepła.

Jednak czas jest krótki, a wszystko traci znaczenie, gdy wyrywasz kilka chwil spośród niebezpieczeństw świata codziennego.

Dlatego też pocałunki stają się niecierpliwe, jego dłonie zaczynają szarpać moją sukienkę, która po chwili już nie okrywa mojego ciała. Zaczyna dotykać moich piersi, rozpala mnie. Leżę naga, a on patrzy na mnie krótko, ponieważ nie chce tracić ukradzionego Chronosowi czasu.

Dłonie mojego mężczyzny przesuwają się po moim ciele coraz niżej, aż dotyka mojej gorącej kobiecości. Masuje ją delikatnie, a ja zaczynam wzdychać. Moje zmartwienia rozpierzchają. Istnieje tylko on.

Jestem niecierpliwa, gdy wsuwa we mnie palec i zaczyna nim delikatnie poruszać. Chcę więcej, zawsze więcej, dlatego rozbieram go i napawam się niedoskonale doskonałym ciałem.

Wchodzi we mnie powoli. Jego erekcja wypełnia mnie, a z gardła wydobywa mu się cichy jęk. Gdy zaczyna się poruszać, patrzy mi w oczy. I jest taki moment, gdy jego wzrok jest zbyt palący, zbyt wymagający. Wtedy odwracam głowę, nie chcę widzieć jego miłości. Nie potrafię, wiedząc, że jeszcze kilka oddechów i znów będę sama, powrócę do mroku.

Głaszcze moją twarz i szyję, adoruje mnie. Całuje delikatnie moje usta, jedynie jego biodra spieszą się w pogoni za spełnieniem.

- Jesteś tylko moja – mówi z przekonaniem, łapiąc mnie jednocześnie za biodro. Jego miarowe ruchy doprowadzają mnie na skraj.

Jestem tylko Twoja. I już nigdy nie będę należeć do nikogo innego. Tylko Ty rozświetlasz ciemność wokoło.

Dochodzimy mocno, jednocześnie. Nasze urywane oddechy są gorące, ciała ślizgają się. Opada na mnie, a ja przytulam go do siebie i nie chcę nigdy go wypuścić.

- Kocham Cię – szepcze do mojego ucha.

Pragnę odpowiedzieć, jednakże moje gardło zaciska się i żadne słowa nie opuszczają moich ust. Nie potrafię, wiedząc, iż zaraz odejdzie. A razem z nim zniknie zbawienne światło.

Jak za każdym razem, tak i teraz, wychodzi bez słowa.

Siadam na skraju łóżka i zaczynam się kołysać, uspakajając tym łzy płynące po mojej twarzy.

I już nie ma jasności. Znowu widzę tylko mrok – czernie i szarości.
___________________________________________________
Szczęśliwego Nowego Roku 
Lúthien :* 

piątek, 23 grudnia 2016

Miniatura VIII „Gdyby nie te święta”



Zawsze zastanawiałem się, skąd wzięły się te wszystkie tradycje świąteczne, jakieś

określone ozdoby i kolędy. Przecież Jezus przyszedł na świat w ubóstwie, a nie przy bogatym

okryciu sztucznych mikołajów i innych takich. Bezsensowność tego, co mnie otaczało,

mógłbym wyliczać w tonach. To, co świat robił z różnymi prostymi wydarzeniami i

pamiętliwymi datami, bywało wielce niewyobrażalne, a ja mogłem jedynie stać obok. Stać i

patrzeć, jak wszyscy uganiają się za wielkimi prezentami, sosnową choinką, czy też ozdobami

w kształcie bałwanów, które nijak nie mają się do Świąt Bożego Narodzenia.

Mogłem stać i patrzeć, tak samo nie rozumiejącym wzrokiem, jak wtedy, gdy odeszła

miłość mojego, teraz już marnego, życia. Ja, Draco Malfoy przyznaję, że największym, a

zarazem najpiękniejszym błędem mojej dotychczasowej egzystencji, było zakochanie się w

Hermionie Granger. Nasza historia była niestety krótka, ale za to pełna w chwile, które będę

pamiętał do końca moich dni.


A wszystko miało swój początek w Hogwarcie. Wtedy to, postanowiłem, że się

zmienię, że postaram się naprawić błędy, do których doprowadziło śmierciożerstwo.

Przeprosiłem wszystkich, oficjalnie i na śniadaniu w Wielkiej Sali. Ale to nic nie dało. Ona

cały czas patrzyła na mnie z wyraźną niechęcią i choć omijała mnie szerokim łukiem, to i tak

czułem chłód, jakim mnie obdarzała. I przyszedł taki moment, w którym udało mi się ją

przekonać. Pewnego razu na lekcji eliksirów, Granger pomagała temu niedojdzie

Weasley’owi. Odwróciła się na moment, a Rudy wziął do ręki piołun i odmierzał, ile ma

wsypać. Wiedziałem, że ten eliksir po zderzeniu z piołunem wywołuje wybuch i w jednej

chwili, zasłaniałem swoim ciałem Hermionę, w trakcie, gdy nastąpił huk, a wszystkie włosy

Rona stały się lekko przydymione i postawione na sztorc.

I mimo, że wybuch dawno się skończył, ja wciąż wciągałem lawendowy zapach jej

perfum, jakby to one były moim tlenem.

-Złaź ze mnie Malfoy- otrzeźwiły mnie słowa Gryfonki i natychmiastowo podniosłem

się do pozycji stojącej, by potem podać jej swoją rękę.- Dzięki- mruknęła i wtem zabrzmiał

dzwonek, a ona szybko wymknęła się z klasy.


Od tej chwili jej spojrzenie nie było chłodne, było po prostu obojętne. Czasem,

zdołałem ją przyłapać, jak przygląda się mi, ale były to bardzo ulotne chwile. Niekiedy

odpowiedziała na moje przywitanie, jakby robiła to tysiące razy wcześniej, tak zwyczajnie.

Taka piękna… taka idealna. I przyszedł moment, w którym przekonałem się, co

znaczy „zakochać się”. Pocałowałem ją i włożyłem w ten pocałunek całego siebie. Wtedy to,

uświadomiłem sobie, że Granger, to ta jedyna. Próbowałem, naprawdę próbowałem

zapomnieć, ale czy naprawdę myślisz, że się da?


Uzależniłem się od jej widoku, zapachu, smaku malinowych warg, od całej niej. I

uzależnienie to zabijało mnie lepiej, niż najgorsze narkotyki. Miałem chore wizje, naszej

szczęśliwej i długiej przyszłości, która była tak bardzo sprzeczna z tym, co działo się teraz w

mojej głowie. Na drodze, którą kroczylibyśmy pewnie, stanął nie kto inny, jak Harry Potter-

Wybraniec. I wiesz, widziałem ich jak rozmawiali w bibliotece, widziałem te niechętne

spojrzenia Pottera, kierowane w moją stronę. A Hermiona? Ona starała się załagodzić

sytuację. Zadawała się i z nim, i ze mną, zadając mi ból i uzdrawiając jednocześnie.

Nigdy nie dowiedziałem się, dlaczego odeszła z nim. Może po prostu ich wieloletnia

przyjaźń była trwała i pewna, a nie zachwiana, jak nasza znajomość. Odeszła z nim… kiedy

te słowa obijają się o moją głowę, mam ochotę stłuc te wszystkie, bezsensowne i kolorowe

bombki, które nie symbolizują niczego, co chciałbym zobaczyć.


Jestem nikim. Moje życie zniknęło wtedy, kiedy i Ona mnie opuściła. Mogę jedynie

siedzieć na ławce, rozpamiętywać piękne chwile i nie przejmować się tym, że śnieg otula

moje ramiona i idealnie białe włosy. I mogę tylko kolejny raz przyznać się do największego

paradoksu rodu Malfoy’ów. Wciąż Cię kocham, Granger.

* * *

„I gdyby nie to wszystko, to byłoby dobrze wiesz

A tak poza tym, to wcale nie jest okej, nie jest okej, cześć”


- Które foremki wybrać?- spytałam swojej mamy, która była pionierką w pieczeniu

takich różnych.

Nie uzyskałam odpowiedzi i momentalnie powróciłam w czasie, jakbym znowu była

w Hogwarcie, a przed sobą miała jego zmęczoną twarz. Pytanie, które powinno mieć

jednoznaczną odpowiedź padło, jednak nie uzyskało słowa „Tak” lub „nie”.


I kolejny raz widzę całego niego. Oraz oczy, niebiesko-szare, które patrzyły na mnie

tak bardzo nie rozumiejącym niczego wzrokiem. Nasza historia rozpoczęła się od uratowania

mnie przed i tak małym uszczerbkiem, jaki mi groził. Ale liczył się gest. Wtedy właśnie

zyskał w moich oczach.


Rozmowy, ciche zaczepki na korytarzach, zazdrość, jaka panowała w moim umyśle,

gdy on miał czelność zadawać się z Astorią. Tak stare rany, a wciąż piekły dawnym bólem. I

pocałunek, który zmienił moje życie. Może to brzmi nieracjonalnie, ale tak właśnie było.

Nigdy nie zapomnę jego dotyku, szeptu tuż przy moich ustach i spojrzenia niesamowicie

przeszywających oczu. Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że się zakochałam, tak jak

można tylko raz w swoim życiu.


A później pojawił się Harry, ale nie jako przyjaciel, bo nim był zawsze. Pojawił się

jako czuły i otwarty chłopak. Zaczęliśmy odważniej ze sobą flirtować, a ja usilnie i na marne,

starałam się zapomnieć o blondynie, chociaż i tak spotykałam się z nim od czasu do czasu.

Nie mogłam sobie tego odmówić…


I wybrałam Harry’ego. Wiedziałam, co do mnie czuje, wiedziałam, że kochał mnie

naprawdę. Kochał… odeszłam, a później Potter zostawił mnie dla jakiejś innej czarownicy,

proponując mi przyjaźń. I odszedł tak, jak ja kiedyś.


Chyba największym błędem ludzkości jest to, że nie nikt nie potrafi otwarcie mówić o

swoich uczuciach. Każdy ukrywa to, co mu w duszy gra, bojąc się zdrady, zawodu. I wiesz,

że nie zaryzykowałam. Nie powiedziałam Malfoy’owi, chociaż powinien wiedzieć, żeby mógł

żyć z wiadomością, że ma dla kogo to robić. I gdyby nie to, może wciąż widziałabym twoje

oczy, skarbie.


-Mionka, idziesz? -mama wyrwała mnie z zamyślenia.

- Tak, które wybrałaś?- spytałam, by choć na chwilę wrócić do zwykłej, świątecznej

codzienności.

-Te w gwiazdki, są takie fajne- odpowiedziała, a ja uśmiechnęłam się lekko.- A tak inną

drogą, kiedy poznam jakiegoś odpowiedniego pana?- zapytała, a ja wytrzeszczyłam oczy ze

zdumienia. Co też jej przyszło do głowy? Przecież nie wyglądam staro.

-Mamooo- mruknęłam- nie żartuj.

- No co, przecież mogę spytać- dopowiedziała i uśmiechnęła się ciepło.

- Tak, tak- odrzuciłam i zdałam sobie sprawę, że zostali przy mnie jedynie rodzice.


Byłam strasznie ciekawa, co u niego. Czy już kogoś znalazł, czy jest szczęśliwy. Czy

wszystko mu się układa. Bo tak naprawdę żałowałam i nadal żałuję, że rozeszliśmy się w taki

sposób. Wszystko mogło potoczyć się całkiem inaczej. Wszystko byłoby lepsze, gdybym

potrafiła przyznać się do najprostszego. Jesteś mój, Malfoy, ale wiedz, że nigdy się o tym nie

dowiesz…


To takie irracjonalne. Ludzie boją się zranienia, krzywdy. I myślę, że ja także

obawiam się tego, że on po prostu pewnego dnia zniknie i zostawi mnie z niedopitym

kieliszkiem czerwonego jak krew wina. Pozostawi po sobie miłe wspomnienia, które pojawią

się w głowie, dopiero pod siwą czupryną, gdy już kres wszystkiego będzie bliski. Wtedy to, z

naznaczoną wieloma kreskami dłonią, wezmę swoją różdżkę do ręki i wyślę patronusa do

niego, mówiąc „ Odchodzę, kochanie”.

* * *

„I gdyby nie to, że już nie mamy tylu spięć,

to zbiłbym termometr i wpier*dolił rtęć”



Wieczór Wigilii Bożego Narodzenia trwał, obsypując ulice Londynu srebrzystym

śniegiem. Ludzie śpiewali wesołe kolędy w swoich domach, a w oknach odbijały się

migoczące światełka choinek i innych ozdób. Atmosfera była magiczna i pełna zaraźliwej

radości.


W domu państwa Granger, kominek rozpościerał miłe ciepło, przy którym cała trójka

siedziała i popijała czerwone wino. Z otępienia wyrwał ich dźwięk dzwonka u drzwi.

Mężczyzna, którego oczy były identyczne jak te u córki, wstał i szybko podszedł do drzwi.

-Dziwne, że ktoś nas odwiedza o tej porze- stwierdziła Eve. Hermiona przytaknęła jej

delikatnie.

-Mionko, to do Ciebie- krzyknął, a zdziwiona dziewczyna wstała ze swojego miejsca i

szybkim krokiem wyszła z salonu.


W drzwiach stał nie kto inny, jak Harry Potter.


-Witaj Mionka- powiedział brunet i uśmiechnął się do niej ciepło. Tak naprawdę

przyszedł ją przeprosić i znowu utrzymać wieloletnią przyjaźń, która znaczyła dla niego

bardzo dużo.

- Może wejdziesz?- spytała dziewczyna, nie bardzo wiedząc, co zrobić w takiej

sytuacji.

- Nie, chodźmy na spacer, jeśli możesz- zaproponował, spoglądając na jej twarz.

- Okej, ubiorę się tylko- założyła buty i płaszcz.- Wychodzę- krzyknęła do rodziców i

zamknęła drzwi za sobą.


Przez długą chwilę szli w całkowitej ciszy. Nikt nie wiedział od czego zacząć, ani w

jakie słowa ubrać swoje myśli.


- Hermiono, ja chciałbym wciąż być twoim przyjacielem- rozpoczął delikatnie. – Nie

wiem, czy to jest możliwe, po tym wszystkim, ale wiedz, że ja nigdy nie przestałem kochać

Cię jak siostrę, której nigdy nie miałem- powiedział i postanowił zaczekać na jej

reakcję.


Dziewczyna po prostu szła obok i nie wiedziała, co na to wszystko powiedzieć.

Faktycznie, kochała Harry’ego taką samą miłością, jak i on ją. Wiedziała, że jeżeli teraz nic

nie zrobi, może już na zawsze stracić swojego przyjaciela.

Mijali przystrojone lampkami drzewa w pobliskim parku. Atmosfera Świąt Bożego

Narodzenia unosiła się w powietrzu. Miasto wyglądało bajecznie, przysypane delikatnie

śniegiem.


-Harry- powiedziała Miona ze łzami w oczach- ja też nadal chcę się przyjaźnić.

Chłopak zgarnął ją w swoje ramiona i przytulił z radości. Wszystko powoli zaczynało

się układać.


Usiedli na pobliskiej ławce i zaczęli rozmawiać otwarcie o wszystkim, i o niczym. W

końcu śnieg zaczął prószyć lekko.


- To już ta godzina- zdziwił się Potter- muszę lecieć, czekają mnie odwiedziny w

domu u Evelyn.

- No, to do zobaczenia- powiedziała Herm, a Wybraniec pocałował jej policzek i prężnym

krokiem odszedł w drugą stronę.


Zaczęła rozmyślać o tym , co właśnie zrobiła. Jednak święta mają w sobie to, że łączą

ludzi, pozwalają zażegnać konflikty i zaznać wiele szczęścia. Wszystko ma swoje miejsce i

czas, a takie chwile jak te, są bardzo ważne i nie należy o nich zapominać. Tak jak nigdy nie

chciała zapomnieć o pewnym blondynie, który chyba nieświadomie zabrał jej serce i nie miał

zamiaru nigdy go oddać.


Zdała sobie sprawę, że siedzi sama, w Wigilię, na ławce w parku. Jej przemyślenia

przerwała świadomość, że ktoś intensywnie się w nią

wpatruje.


* * *

„Bo wszystko przed tobą i wszystko przede mną

A nie wystarczy słowo, by coś wiedzieć tu na pewno

I nie wystarczy słowo, by powiedzieć jak jest teraz

I nie byłbym tu sobą, mówiąc, że się chcę pozbierać

I że umiem, i że potrafię, że się nie wkur*wię”

Przystojny blondyn właśnie przemierzał uliczki jakiegoś parku. Musiał odreagować.

Rodzice znowu pieprznęli mu wykład o tym, że w jego wieku, to już dawno byli

małżeństwem i spodziewali się syna. Musieli poruszyć ten temat nawet w Wigilię. Chociaż

nie powinien się na nich denerwować, to po prostu nie potrafił zrobić nic innego, bo za

każdym razem przypominali mu, że przecież nie zdobędzie ukochanej dziewczyny.

Kiedyś spotkał się z Potterem, przypadkiem i w ten sposób dowiedział się, że Harry i

Granger rozstali się. Znowu pojawiła się nadzieja, której nikły płomyk wcale nie chciał

zgasnąć.


Otaczające go światła, świąteczne miasto, niosło ze sobą cichy dźwięk kolęd,

śpiewanych w kościelnych chórach. Rozejrzał się. Na ławce nieopodal, spostrzegł skuloną w

zamyśleniu dziewczynę, a przeczucie przebiegło przez jego zmęczony rozum.

Uniosła swoją głowę i spojrzała dookoła. A kiedy jej wzrok padł na Dracona, dreszcz

przeszedł całe jego ciało. Miłość jego życia patrzyła na niego, nie rozumiejącym niczego

wzrokiem. Czas stanął w miejscu, a każdy najmniejszy szelest był niczym. Liczyli się tylko

oni i uczucie, które nigdy nie wygasło.


Nadal była tak piękna, tak cudowna, a oczy hipnotyzowały. Zaczął powoli zbliżać się

w jej stronę, chcąc jak najszybciej poczuć jej zapach i smak malinowych ust, które tak często

nawiedzały go w snach.


Stała tam i wpatrywała się w niego, jak w jakieś zjawisko. Niemożliwość tej sytuacji,

sprawiała, iż można było w nią uwierzyć. Wciąż jego wzrok przeszywał, prześwietlał jak

promień Rentgena.


- Przyrzeknij, że nie odejdziesz- powiedział blondyn, pełnym emocji szeptem.

- Dlaczego mam to zrobić?- spytała dziewczyna lustrując jego twarz. Tak bardzo za nim

tęskniła.

- Bo Cię kocham- stanowczo wypowiedział te słowa i pocałował ją prosto w cudowne usta.

Świat zawirował. To co między nimi kiedyś płonęło, teraz trawił żywy ogień.


Znowu te usta, ten dotyk, cała ona. Wiedział, że zawsze była jego, a tym pocałunkiem

tylko to potwierdziła. Bo on nigdy nie przestał należeć tylko do niej.


- Nie odejdę, Malfoy- mruknęła tuż przy jego ustach, by później znowu zatopić się w

jego idealnych ustach.

* * *

- No gdzie ta Mionka, miała wyjść tylko na chwilę- zamartwiała się Eve, nerwowo

poprawiając obrus na stole.

- Kochanie, jest dorosła, a poza tym jest czarodziejką- powiedział dumnie pan Grangerporadzi

sobie w razie czego.


Dźwięk otwieranych drzwi rozbrzmiał w salonie, a para, siedząca w fotelach przy

kominku, stanęła na równe nogi. W tym samym momencie, do pokoju weszła ich córka z

wysokim blondynem.


- Dobry Wieczór- przywitał się uprzejmie chłopak, wręczając Eve bukiet czerwonych

kwiatów i podając rękę Peterowi.


- Mamo, Tato, chciałam Wam przedstawić Draco Malfoya, mojego przyjaciela…

-Chłopaka- automatycznie poprawił ją blondyn z uśmiechem zwycięzcy na ustach, bez

względu na groźną minę Hermiony.

- Przyszłego męża- dodała Herm, patrząc na reakcję Draco, którego oczy wesoło

zabłyszczały.

- O Boże, Mionko, strasznie się cieszę – powiedziała radośnie pani Granger i przytuliła swoją

córkę.

- To może herbatki? – spytał trochę oniemiały Peter i szybko ulotnił się do kuchni. Nie

mógł uwierzyć, że jego mała córeczka, ma już ślubne plany.

* * *

Dworek w Loughton prezentował się wyjątkowo nie tylko z zewnątrz, ale także w

środku. Piękne dekoracje świąteczne pokazywały niebywały gust Narcyzy i zasoby pieniężne

Lucjusza Malfoy’ów.


- Wiesz, nie możemy tak na niego naciskać…- powiedziała delikatnie Narcyza do

siedzącego naprzeciwko męża.

- Skarbie, on od roku nie miał żadnej, podkreślam, żadnej dziewczyny, czyż nie uważasz to za

dość dziwne… ja nadal jestem przy mojej teorii- odpowiedział spokojnie, uśmiechając się do

ukochanej, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Wesołe potrzaskiwanie palącego się drewna w kominku, przerwał cichy śmiech

dochodzący z holu rezydencji. Zdziwiona Narcyza patrzyła tylko, jak jej jedyny syn

wprowadza do Sali piękną kobietę, tak bardzo nie pasującą do zimnych ścian salonu.


- Dobry Wieczór- przywitała się Hermiona Granger. Trochę obawiała się reakcji

rodziców Draco, ale wiedziała , że nie zrezygnuje z tej miłości. Nie zrobi tego błędu kolejny

raz.

- Mamo, to Hermiona Granger, moja przyszła żona- powiedział z wielkim uśmiechem na

twarzy, a radość syna podzieliła również i Narcyza.

- Lucjusz, pozwól tutaj- zawołała męża, uśmiechając się ciepło.

Słychać było ciężkie kroki na schodach, a zaraz potem w drzwiach pojawił się kolejny

blondyn, złudnie podobny do Dracona.


- Oo – uśmiech wstąpił na twarz mężczyzny – witam serdecznie- powiedział i podszedł w ich

stronę.

- Właśnie mówiłem, że przedstawiam Wam moją przyszłą żonę- dorzucił Draco i spojrzał w

oczekiwaniu na swojego ojca.

- Ha, wiedziałem – Lucjusz głośno szepnął do żony, a ona zareagowała dźwięcznym

śmiechem, który wypełnił salon. – To może usiądziemy?- zachęcił, spełniając rolę

gospodarza.

A za oknem płatki śniegu leniwie opadały na świat, przykrywając wszystko nową,

bieluteńką warstwą. Takie nieświadome, że właśnie w ten czas, czas Świąt Bożego

Narodzenia, tak wiele może się wydarzyć.

* * *

Magią nie są zaklęcia, czy eliksiry.

Magią jest miłość.

Miłość, którą darzysz drugą osobę.

Miłość, którą dostajesz w zamian.

Miłość zrozumiesz wtedy, gdy wokół wszystko runie i zostanie jedynie pył, a obok będzie

wciąż ta wyjątkowa osoba.

Magia to miłość.
________________________________________________________
Cześć :D 
Życzę Ci Wesołych Świąt, które wniosą do Twojego życia odrobinę harmonii i całą masę szaleństwa. :) 
W okolicach sylwestrowej nocy pojawi się krótka nowość dla starszych czytelników :D 
Lúthien :* 

wtorek, 5 lipca 2016

Miniatura VII: "Bo czasem i Diabeł potrafi pomóc" (18+)


I could've shown you America
All the bright lights in the universe
We could have reached the highest heights
A different place, a different life
Remember that night underneath the stars
For a minute I thought the world was ours
All you had to do was show me love 


Hermiona przebywała właśnie w jednym ze swoich ulubionych miejsc w szkole, mianowicie bibliotece. Spędzała tam wiele czasu, ucząc się do Owutemów, które zbliżały się nieubłaganie szybko. Za oknem promienie słoneczne rozświetlały wesoło jezioro, a kałamarnica, którą pieszczotliwie nazwali Dorotką, pływała leniwie.

Przed jej oczami leżał opasły tom, pełen nowych i niezwykle przydatnych zaklęć, który kiedyś polecił jej sam profesor Dumbledore. Właśnie powtarzała skomplikowaną formułę zaklęcia powodującego przyjemny wietrzyk- Fidepulr.*

Z zaczytania otrzeźwił ją dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. W nich pojawił się najbardziej pożądany chłopak w całej szkole- Draco Malfoy. Ideał dla większości dziewcząt, od których nie mógł się opędzić. Szybko spuściła głowę. Przecież nie chciała, by spostrzegł, że przyglądała się jego nienagannemu ciału.

Po kilku chwilach, niby od niechcenia uniosła głowę i trafiła na płonący wzrok blondyna, który pochylał się nad nią, opierając swoje blade dłonie na stoliku przed nią. Widok wart stu… ba, tysiąca galeonów.

-Hej Granger- powiedział i usiadł na krześle naprzeciw.

-H-Hej- rzuciła zdziwiona Gryfonka, zbyt mocno reagując jedynie na obecność ślizgona.

-Ile zajmie Ci przeczytanie tej książki?- spytał swoim zmysłowym i głębokim głosem, a Miona dziękowała Morganie, że właśnie siedziała na mocnym drewnie.

-No tak… nie wiem- rzekła niepewnie.

Draco przyglądał jej się intensywnie. Nawet nie zauważył kiedy ta naczelna kujonka Gryffindoru, stała się najgorętszą laską w szkole… Była niczym trofeum, którego jeszcze nie zdobył. On, główny kawaler w całej tej społeczności.

- Gdybyś mogła, to przekaż mi ją, kiedy skończysz- narzucił miło i lekko się uśmiechając.

-Jasne- odpowiedziała Herm i także pokazała swoje proste zęby.

-To do zobaczenia- pożegnał się i wyszedł, a Hermiona powędrowała za nim swoim rozmarzonym wzrokiem.

Wojna skończyła się już dawno. Urazy zaniknęły prawie w stu procentach, a wszyscy wracali do swoich poprzednich żyć. Okazało się, że wielu spośród śmierciożerców, było szpiegami Zakonu Feniksa, działali na zasadach Dumbledore’a, a łącznikiem był nie kto inny, jak Severus Snape. Także Draco Malfoy zdradził Lorda Voldemorta i jego sługusów.

Wszystkie lata wyzwisk i szarpanin okazały się grą. Grą o wielką stawkę. Grą, w której zwyciężyło dobro i chwała Merlinowi za to. Nawet jeśli w tej grze dusze kilku osób musiały walczyć ze sobą, kiedy tak naprawdę, chciały złączyć się w jedną.

* * *

Zadowolony król Slytherinu wkroczył do Pokoju Wspólnego, wywołując głośne westchnięcia wszystkich ślizgońskich dziewcząt, począwszy od klasy czwartej wzwyż. Z gracją przeparadował wprost do kanapy, przy której siedział jego przyjaciel- Blaise Zabini.

-Uuu, Smoczku, coś ty taki zadowolony?- zapytał spostrzegawczy Diabeł. Ciekawość zawsze brała górę.

-Życie jest piękne, Diabełku…- odpowiedział rozmarzony Smok, w głowie wciąż mając widok zaczytanej Gryfonki.

-Zdradzasz mnie?- oburzył się, na co siedząca nieopodal Pansy zaśmiała się głośno.

-No Tobie coś powiedzieć- uśmiechnął się Draco, doskonale znając żarty Blaise’a.

-Dobra, dobra, spowiadaj się- rzucił Zabini.

-Jeszcze nie mam z czego…- zawadiacki uśmiech wpłynął na twarz Malfoy’a.

-Jeszcze?- czarnoskóry chłopak zaczął się domyślać, co chodzi po tej smoczej głowie.

-Dokładnie…

* * *

Eliksiry. Przedmiot niezwykle precyzyjny, wymagający skupienia. Ale jak, powiedzcie jej, jak można się skupić, współpracując z dwiema najlepszymi partiami w szkole- Draco i Blaise’m? Praktycznie niemożliwe… nawet dla Hermiony Granger.

- Granger, nie obijaj się- ofuknął ją Malfoy, wspaniale naśladując profesor McGonagall.

-Ja? Ja się obijam? A kto siedzi przez pół lekcji i narzeka?- zdenerwowała się Miona… jak mógł zarzucić jej nie pracowanie na zajęciach.

- Kłócicie się jak stare i do tego dobre małżeństwo… jakie to piękne- Blaise otarł teatralnie łzę, która miałaby spływać po jego gładkim policzku. Draco i Hermiona spiorunowali go spojrzeniem godnym oka Bazyliszka, a nawet dwóch oczu.

-Diable…- powiedział ostrzegawczym tonem Smok, mający ochotę zionąć ogniem na swojego przyjaciela, który pozwalał sobie na zbyt wiele, a oburzona trochę prawdziwymi insynuacjami Zabiniego poszła do składziku po jakiś składnik o wyjątkowo dziwnie brzmiącej nazwie.
-Oj tam, oj tam, przecież i tak niedługo będziecie razem…- lekceważąco machnął swoją ręką Blaise, ale widząc spojrzenie Malfoy’a szybko zajął się mieszaniem wywaru i wesołym podśpiewywaniem: Smok, Smok, Smok, zaraz będzie robił bum, bo mu Granger ucieknie w tłum. Draco ruszył za Mioną, zdenerwowany bezpośredniością przyjaciela.

Zadowolony Diabeł patrzył z ciekawością na reakcję Dracona. Znał go tyle lat, dzięki temu wiele odczytać mógł bez usłyszenia zbyt wielu słów. Już wiele razy widział, jak blondyn reaguje na tę piękną Gryfonkę. To jak zaczął się przy niej zachowywać, to jak na nią spoglądał, pędził za nią rozmarzonym wzrokiem, zaczął z nią rozmawiać, uśmiechał się do niej, a nie mroził spojrzeniem, jak to robił w stosunku do większości ludzi. Gołym okiem widać było zmiany… i to te na lepsze.

Przeczuwał to od 6 klasy, ale teraz, gdy sytuacja zmieniła się diametralnie, dostrzegł znaki na niebie i na ziemi, które świadczyły o tym, że niepozorna Hermionka spodobała się Smokowi. Cieszył się, że to właśnie ona- Granger. W końcu jest najlepszą przyjaciółką Ginny, która była najukochańszą dziewczyną Blaise’a. Chociaż Draco się jeszcze do swoich uczuć przed sobą nie przyznał, to jego zapobiegliwy i genialny kumpel ogarnął temat dużo wcześniej niż on. Geniusz, geniusz sam w sobie…

W głowie czarnoskórego chłopaka zaczął układać się przebiegły plan. Plan, który miał diametralnie zmienić biegu dwóch losów, a splecenie go w jeden inny.

* * *

- No znalazłaś to Granger?- zapytał Draco, wchodząc do ciasnego składziku.

-No jeszcze nie- powiedziała spokojnie Gryfonka, chociaż ciało mówiło co innego.

Ślizgon niby przypadkiem otarł swoją dłoń o jej dłoń, wywołując przyjemne dreszcze, a samemu uśmiechając się szeroko. Nie wiedział, że będzie na niego tak reagować.

- Pomóc Ci?- zapytał z niewinnym uśmieszkiem na ustach, sunąc przez jej ciało swoim stalowym wzrokiem.

- No tam wysoko stoi…- powiedziała, rumieniąc się pod wpływem jego przewiercającego spojrzenia.

- Gryfoneczka nie sięga?- zironizował i przeszedł obok niej, a ona poczuła jego nieziemskie perfumy. Fala gorąca przepłynęła przez jej ciało.

Draco wziął z półki słoik z jakąś oślizgłą substancją i wręczył oniemiałej Hermionie wprost w dłonie.

- Dziękuję- wyjąkała.

- Podziękujesz mi w inny sposób…- sugestywnie poruszał brwiami, otarł ramię Miony swoim i wyszedł z zadowoleniem wymalowanym na przystojnej twarzy.

Granger jeszcze przez chwilę uspakajała swój rozedrgany oddech. Ten Ślizgon działał na nią dziwnie… ale może po prostu ona na niego inaczej reagowała ?

* * *

Śniadanie w hogwardziej Wielkiej Sali zawsze przebiegło w głośnej atmosferze. Wszyscy zbierali informacje z całego poprzedniego dnia, to pytali się o prace domowe, to o nowe i najnowsze plotki. Mimo wszystko zawsze wesoły stół Gryffindoru, dziś szczególnie w jednej części miał nieco naburmuszone miny. To samo damska część Slytherinu, która nie mogła wybaczyć czegoś swojemu guru.

Na kolacji dnia poprzedniego, po szkole szybkim lotem przepłynęła pogłoska o domniemanym spotkaniu między uczennicą Hermioną Granger z domu Gryfonką i uczniem Draco Malfoyem z domu Ślizgonem. Najpierw szok, wstrząs, niedowierzanie. Później rozczarowanie, a na koniec złość i zazdrość- tak przedstawiały się uczucia zainteresowanych osób, a ich było wielu. Najbliżsi Miony- Ron i Harry, którzy kręcili swoimi nosami, jedynie Ginny cieszyła się z obrotu sytuacji. W Slytherinie natomiast wszystkie dziewczęta były oburzone tą informacją i rzucały złowrogie spojrzenia w stronę Granger. Cichy uśmiech błądził na ustach Pansy Parkinson oraz Blaise’a Zabiniego, którzy już długo znali Smoka.

Cały Hogwart był poruszony i to niezaprzeczalnie. Tylko jakoś nikt nie pytał, czy to było umówione spotkanie, czy też nie…

Draco Malfoy nie był całkiem zadowolony z obrotu sytuacji. Siedział właśnie przy stole swojego domu w Wielkiej Sali, znosząc ciągłe dogryzki Diabła. Jego wzrok zatrzymał się, a raczej zawiesił na cudownych lokach Hermiony, w które tak bardzo pragnął wpleść swoje dłonie. Miał w planach zdobycie tej dziewczyny, która swoją tajemniczością i reakcjami doprowadzała go do szału. Ale co zrobiłby, gdyby odmówiła, chociaż przyjaźni z jego osobą… to uderzyło by go wprost w smocze serce.

* * *

Diabeł spojrzał na kumpla, który o wiele za długo wpatrywał się intensywnie w stół Gryfiaków. Czas przerwać tę sielankę…

- Eeee, Dracze!- huknął szklanką z sokiem dyniowym o stół, wyrywając blondyna z otępienia.

-Coo?- warknął cicho.

- Mam dla Ciebie małe wyzwanie…- uśmiechnął się chytrze pod nosem.

- Słucham?- zironizował Malfoy, zdenerwowany dziecinnością przyjaciela.

- Dwa tygodnie na pocałowanie Granger…- rzucił krótko, a uśmiech na jego twarzy rozszerzył się na widok miny Dracona.

- C-coo? – zapytał jeszcze raz, jakby niedowierzając Blaise’owi. To było zadanie niewykonalne. Przecież ona nigdy się na to nie zgodzi, ani nic w tym temacie. Ale w sumie, był ślizgonem, przebiegłym i wrednym, jak na takiego przystało.

- No chyba nie tchórzysz… kilka butelek Ognistej chętnie wlałoby się do twego gardła- dogryzł mu Diabeł.

- Nie jestem jakimś Gryfiakiem, żeby to robić- wyrzucił Smok .- Jasne, że się podejmuję – powiedziawszy to, uścisnął dłoń zadowolonemu przyjacielowi. Nawet nie chodziło o ta ognistą. Sama szansa pocałowania Hermiony była wygraną, a co dopiero, że byłby usprawiedliwiony przed przyjacielem.

Plan Diabła powoli zaczął się wypełniać. Zakład już wykonany, czyli faza I za nim. W sumie to ostatnia faza za nim, ale kto tam mu będzie wypominał. Teraz tylko czekać na dalszy bieg wydarzeń, który miejmy nadzieję, że ułoży się po myśli czarnoskórego chłopaka. * * *

Słońce rozlewało się nad błoniami, rozświetlając milionami blasków rozedrgane jezioro. Ciepły wietrzyk otulał twarze roześmianych uczniów, którzy licznie oblegali trawę wokół zamku. Sobotnie popołudnie przyciągało wszystkich swoim urokiem i dawało chwilę spokoju i oddechu.

Pewna para siedziała na małej plaży w dalszym zakątku, chcąc zaznać trochę prywatności. Leżeli obok siebie na kocu, a chłopak bawił się rudymi włosami dziewczyny, przykładając je sobie do buzi i robiąc wąsy, przywołując przy tym radosny śmiech towarzyszki.

- Wiesz, skarbie, że jestem genialny…- rozpoczął Diabeł.

-No bardzo…- uśmiechnęła się wrednie.

- Plan… Mówi Ci to coś ?- zapytał.

- No powiedzmy…

-A co byś powiedziała, gdyby Draco i Miona byli ze sobą?

- No pasują do siebie i cieszyłabym się… No nie mów, że coś wymyśliłeś- oburzyła się Ruda.

-No pewnie, ale nie zdradzę Ci szczegółów- tym razem, to on uśmiechnął się wrednie.

- No wiesz co ? A może za jakąś nagrodę?- jej usta ułożyły się w subtelnym uśmiechu.

-Zależy co masz na myśli, kochanie.

Wiewiórka przybliżyła się do chłopaka i zaczęła namiętnie całować jego usta, schodząc coraz niżej. Już wiedział, że Gin dostanie informację…

* * * 

- Granger, no co Ty robisz?- krzyknął Draco, widząc jak dziewczyna nieprawidłowo miesza w kociołku wywar, jako pracę dodatkową dla pani Promfey.

- Śmiesz mnie pouczać, serio? – zapytała z powątpiewaniem.

- Nie drażnij Smoka… Za to grozi kara- ostrzegł blondyn, zbliżając się znacznie.

- Oj Malfoy, Malfoy, nie te lata skarbie- przejechała palcem po jego idealnej klacie, wywołując u niego przyjemne dreszcze podniecenia.

Zamruczał cicho. Ta dziewczyna pociągała go w takim stopniu, jak jeszcze żadna inna. Kiedy tylko chciał w końcu pocałować jej usta, ona odsunęła się z tajemniczym uśmiechem i jak nigdy nic, dalej zaczęła wykonywać eliksir.

Do końca umowy pozostał mu krótki, dość krótki tydzień. Ale cóż więcej, skoro Granger zaintrygowała go w takim stopniu, że po tym pocałunku, na pewno chciałby o wiele więcej. Ognista, ognistą, a Hermiona u boku to jednak coś o wiele ważniejszego i możliwego. Ale przecież póki jeszcze ma czas, nie podda się i nadal będzie przyswajał do siebie tę piękność.

Widział, że nie tylko on jest na gorącej pozycji. Widział jej spojrzenia, widział to jak zagryzała wargę w jego towarzystwie. Czuł te dreszcze, kiedy tylko niewinnie dotknął jej ręki czy ramienia. Te obserwacje uświadomiły mu jedno- nie walczy sam z tym palącym uczuciem.

* * *

Piwo kremowe, ciemny wieczór za oknem, drewno tlące się w kominku, a obok przyjaciel. Tyle potrzeba, by złapać głęboki oddech.

- Blaise jest cudowny…- rozmarzyła się rudowłosa, zgrabna dziewczyna.

-Kocha Cię, to widać gołym okiem- stwierdziła dyplomatycznie Hermiona, jak zwykle stąpając twardo po ziemi.

- No właśnie Miona, a ty masz kogoś na oku?- zapytała, wracając na planetę.

- Noo, niee…

- A Smok ?- Ruda ukryła swój chytry uśmieszek.

- No daj spokój- Herm posłała przyjaciółce pełne pogardy spojrzenie.

- Dobra, dobra, ja tam wiem swoje- mruknęła cicho.

Hermiona zaczęła intensywnie myśleć. Draco był interesujący. O tak, aż za bardzo. O wyglądzie nawet nie warto wspominać, bo jest idealny. Jego zachowanie dziwiło ją, ale jednak widziała, jak reaguje na nią i zdawała sobie sprawę z tego, jak ona oddziałuje na niego. Nie wspomnieć o niewybrednych snach, w których on był głównym bohaterem… snach niegrzecznych i rozpalających nie tylko serce.

* * *

- Co będziesz robić po szkole ?- spytał zainteresowany Draco.

- Jakaś posadka w ministerstwie, mam nadzieję, że rodzina, dom … wiesz o co chodzi- rozmarzyła się Miona, przymykając oczy.- A ty ?

- Chyba to samo- powiedział niepewnie, gdyż właśnie zdał sobie sprawę, że chciałby, aby to ona była częścią jego przyszłości.

Czy wspominał już, że w ciągu trwania tego zakładu, zdążył zakochać się w Hermionie Granger? Jeśli nie, to teraz to robi. Nie ciągnęło go do niej tylko pożądanie, ale coś więcej. Chciał jej dawać poczucie bezpieczeństwa, być przy niej, podnosić i obmywać rany po bolesnych upadkach, wspierać ją swym ramieniem. Czy to było wiele… niby nie, ale ta Gryfonka była inna niż wszystkie dziewczęta- wyjątkowa. I choć nie wiedział, czy podoła temu głupiemu zakładowi w tak krótkim czasie jaki mu pozostał, to i tak dalej będzie dążył do zacieśniania więzi z tą kobietą, którą widział obok siebie do końca życia…

Do końca całego tego układu pozostały dwa dni. Jeśli go przegra, to straci honor, ale czego się nie robi, by nie skończyło się tylko na jednym pocałunku?

-Ej Malfoy, o czym tak myślisz?- zapytała ciekawa.

- A tak o wszystkim…- odpowiedział i przejechał swoim wzrokiem po jej zgrabnym ciele, co wywołało u niej delikatne rumieńce.

Jak on na nią działał, to było po prostu nie do opisania. Cóż wiele powiedzieć. Marzyła o nim, chciała więcej niż tylko rozmów i uśmiechów, i delikatnych dotknięć, od których robiło jej się gorąco. Na samą myśl o jego ciele, ukrytym pod szkolną szatą miała ochotę zemdleć… tak już się stało, że nie podobał jej się w nim tylko wygląd, ale także cechy charakteru i wszystko inne. Cały on był jej ideałem- nieosiągalnym.

* * *

Ostatni dzień nieszczęsnego zakładu nadszedł , przynosząc ze sobą piękną, czerwcową pogodę. Gorące powietrze przepływało nad błoniami, słońce unosiło się wysoko na niebie, a jezioro kusiło uczniów swą ciepłą wodą. Sobota była czasem, który błogosławili wszyscy… a chwila ta nadeszła, na dodatek w tak pięknej oprawie.

Hermiona wciąż błogo spała w swoim dormitorium. Było dziś wolne, więc mogła sobie pofolgować, tym bardziej, że eseje odrobiła poprzedniego dnia. Wszystko, co zdarzyło się w jej życiu w ciągu bardzo krótkich dwóch tygodni, musiała po prostu odespać. Że właśnie miała bardzo sprośny sen, o tym nikt nie mógł wiedzieć.

Drzwi dormitorium otworzyły się z hukiem, a stanął w nich pewien przystojny blondyn. Było już dobrze po południu, a ona jeszcze nie wstawała. Musiał zgotować jej miłą pobudkę. Podszedł cicho do łóżka i spojrzał na jej zaspaną twarz ukrytą pod kurtyną brązowych loków.

-Kocham Cię- wyszeptała dziewczyna przez sen, a chłopak odsunął się, jakby coś uderzyło go w twarz.

Był pewien, że Granger nie mówi o nim, bo… to było idealnie niemożliwe. Pomimo tego postanowił, że się nie podda, będzie walczył, aż do samego końca.

-Ej, Miona, wstawaj- poruszył jej ramię najdelikatniej jak mógł, a ona od razu otworzyła oczy. Sen, w którym osoba stojąca przed nią wyznaje jej miłość, a ona odpowiada tym samym nie był lekki.

-Co się stało?- spytała zdziwiona i lekko zawstydzona jego obecnością, bowiem była ubrana tylko w letnią koszulkę nocną.

- Za chwilę będzie obiad- poinformował i odsunął się od jej łóżka.

- Dobra, wstaje- powiedziała jak małe dziecko, które nie chce iść do szkoły.

Draco w duchu zaczął podziwiać jej nienaganne ciało. Jak bardzo chciałby, żeby kiedyś było jego, chociaż raz. Już wiedział co zrobi.

Kilka chwil później ubrana Gryfonka wyszła z łazienki i razem skierowali się do Wielkiej Sali na obiad.

-Nie miałabyś ochoty dziś na małe poleżenie na błoniach wieczorem?- zapytał pewny siebie chłopak, w oczach kryjąc nadzieję.

- No spoko, fajnie będzie- ucieszyła się Miona. W poniedziałek rozpoczynali pierwszy egzamin i miała w planach małe odstresowanie.

- No, to przyjdę po Ciebie- rzucił i rozeszli się do swoich stołów z wielkimi uśmiechami na twarzach.

* * *

- Wiesz, czego się dowiedziałam…- rzuciła Ginny do swojego chłopaka. Siedzieli właśnie w jego dormitorium, sami, gdyż Nott, gdzieś wybył.

- Co, co się stało?- zaciekawił się Blaise.

- No Malfoy zaprosił dziś Mionę na spacer- powiedziała z uśmiechem na twarzy.

- No wreszcie, debil jeden mi nawet nie powiedział…- strzelił „focha”.

- No przecież wiadomo, że zaraz się wygadasz- Gin obdarzyła go jednym ze swoich specjalnych spojrzeń.

- I kto to mówi- powiedział i pocałował jej słodkie usta.

* * * 

- To gdzie idziemy?- zapytała Hermiona. Wyglądała cudownie. Luźna bluzka i krótkie spodenki, rozpuszczone włosy. W każdym wydaniu była idealna.

- Niespodzianka- powiedział, uśmiechając się pod nosem.

Po niedługiej chwili, dotarli w jakieś odległe miejsce błoni przy jeziorze. Rozłożony koc czekał na ich przyjście, kusząc przybyszów. Położyli się na nim i zaczęli wpatrywać w gwiazdy ponad nimi.

- Widzisz tam, w tym miejscu jest gwiazdozbiór Węża- pokazał jej Draco.

- Pokaż mi…- poprosiła, a on przysunął się do niej, chłonąc jej zapach całym sobą.

- Tu- powiedział, a ona odwróciła głowę, napotykając jego chłodne usta.

Niewinny całus szybko przerodził się w namiętny pocałunek, któremu nie miało być nigdy końca. Dłonie Malfoya powędrowały na talię dziewczyny, przyciągając ją do swojego ciała, by była jak najbliżej. Hermiona wplotła swoje palce w jego włosy, pogłębiając ich doznania.

* * * 

OD TEGO MOMENTU ROZPOCZYNA SIĘ SCENA 18+, WIĘC OSOBY NIEPEŁNOLETNIE PROSZONE SĄ O JEJ POMINIĘCIE :)


Draco teleportował ich do jego dormitorium, nadal całując gorąco dziewczynę. Położył ją na łóżko, a ona wcale się temu nie opierała, oddając jego pocałunki. Zaczął gładzić jej brzuch, a jego ręce wędrowały ku górze. W końcu oderwał się od jej słodkich ust.

- Chcesz tego?- spojrzał w jej brązowe oczy, które pokochał jak żadne inne.

- Tak- wyszeptała i zdjęła jego koszulkę, by w końcu dotknąć jego umięśnionego torsu.

Blondyn nie mógł opanować cichego jęku, który wyrwał się z ust. Sam dotyk Gryfonki wyzwalał w nim takie odczucia. Szybko zajął się zdejmowaniem kolejnego zbędnego ubrania, mianowicie bluzki dziewczyny, która wylądowała gdzieś w kącie. Jego ręce zaraz chciały jak najszybciej uwolnić jej piersi z okowów stanika, a że był w tym całkiem dobry, to poszło mu to gładko. Wziął jej sutek do ust i zaczął go delikatnie pieścić, a ręką masował drugą pierś, wywołując tym samym ciche jęki. Mógłby ich słuchać całą wieczność.

Później zajął się jej brzuchem i dokładnym jego obcałowywaniem, powoli pozbywając się jej spodenek. Pocałował jej słodkie usta, by znów poczuć to niesamowite uczucie, a ona zajęła się rozpinaniem jego spodni. Kiedy w końcu uporała się z tym cholernym paskiem, spojrzała w jego oczy…

Nie rozpracowała go… szczęście, fart, czy może coś więcej?

Draco odsunął się i spojrzał na jej ciało.

-Jesteś taka piękna… nawet nie wiesz, jak bardzo tego chcę- pozbył się ostatniej części jej ubrania, by zaraz potem zdjąć swoje bokserki. Rozsunął jej uda, pozostawiając swoje dłonie na nich. Zagłębił swój język w jej wnętrzu, wywołując coraz głośniejsze jęki. Dołożył do tego swoje długie palce, dając jej niewyobrażalną rozkosz. Ona wplotła swoje dłonie w jego włosy, nie krępując się wcale. Czuła, że to on będzie tym jedynym.

Coś zaczęło gwałtownie wzrastać w jej wnętrzu, aż w końcu nastąpił cudowny wybuch, który wywołał krzyk dziewczyny.

- Jesteś idealny- zdołała wyszeptać, by zatracić się w rozkoszy.

Przytulił ją do siebie jak najcenniejszy skarb, wciągając jej zapach niczym najlepszy gatunkowo narkotyk. Już wiedział, że to, co miało się zdarzyć dzisiejszego wieczoru, nie zapomni do końca życia.

Kiedy jej oddech uspokoił się, znowu zaczął ją zachłannie całować. Wiedział już, że nie może dłużej czekać… jedna z części jego ciała wyraźnie mu to mówiła. Hermiona spojrzała na jego erekcję, czując jak pożądanie znowu rozpiera jej ciało. Dotknęła jego członka i zamruczała.

Draco zdecydowanie położył ją płasko i patrząc jej w oczy, wszedł w nią, jednak natrafił na barierę, a niezrozumienie pojawiło się w jego niebieskich tęczówkach. Wpił się w usta dziewczyny i wbił się w nią, aż po sam koniec. Nie powiedziała mu, że to jej pierwszy raz…

Cały czas całował jej słodkie usta i powoli zaczął poruszać się w niej. Była taka niewinna w swoich reakcjach, co jeszcze bardziej go nakręcało.

-Oh, tak Draco, szybciej- wymruczała, a on słysząc to pozwolenie przestał się kontrolować.

Głośne jęki rozkoszy wypełniły pomieszczenie. To co właśnie przeżywali, nie mogło być porównywalne do niczego innego.

Pędzili do końca, który miał dać całkowicie nowy początek. Świat zawirował, a oni doszli w tym samym momencie, krzycząc na przemian. Kiedy już emocje częściowo opadły, Draco pocałował ją najczulej jak potrafił.

Zasnęli, wtuleni w swe nagie ciała.

KONIEC SCENY .

* * *

Hermiona powoli otworzyła swoje oczy, wcale nie chcąc tego robić, gdyż było jej miękko i ciepło. Po chwili zdała sobie sprawę, że coś wtula się w jej ciało i na odwrót. Szybko zamrugała, a obraz jaki pojawił się przed jej oczami, można powiedzieć, że odebrał jej mowę.

Nagi Draco Malfoy- dawny szkolny wróg, obejmował ją swoimi ramionami. Dziewczyna przypomniała sobie zdarzenia z nocy i chociaż wcale nie chciała ich zapamiętać, to wiedziała, że to co się wydarzyło, nigdy nie wyfrunie z jej pamięci.

Bo zakochała się, cholernie zakochała się w blondynie, miłością, która zdarza się tylko w filmach. Miłością do samego końca. Już wiedziała, że to nigdy się nie zmieni, że nikt nie przerwie pasma wydarzeń, które rozpoczęły się niecałe dwa tygodnie temu.

Szybko wywinęła się z jego ramion. Nie chciała żałować tej nocy, chciała ją pamiętać. Ubrała się i rzuciła ostatnie spojrzenie na jego spokojną twarz. Tak ciężko będzie im teraz żyć obok siebie… Wyszła i pozostawiła go w krainie snów i marzeń.

* * *

Siedziała samotnie w swoim hogwardzkim pokoju. Cały czas myślała o tym, co miało niedawno swoje miejsce i nie mogła uwierzyć, że to zrobiła. Że się zakochała… a tak bardzo tego nie chciała.

Drzwi gwałtownie się otworzyły , a nich stanął jej nocny towarzysz, jeszcze z mgiełką snu w niebieskich oczach. Szybkim krokiem i bez słowa podszedł do niej i wpił się w jej usta, które tak bardzo pokochał.

- Kocham Cię, nie rozumiesz!- powiedział, gdy oderwał się od niej. Nawet nie wiedział, kiedy w ciągu tych dwóch tygodni, coś mocniejszego i silniejszego zawładnęło jego smoczym sercem.

-Też Cię kocham, Draco…- powiedziała i uśmiechnęła się ciepło. Odpłynęli w kolejnym, czułym pocałunku.

* * * 

Czy kochałeś/Aś kiedykolwiek tak mocno, że mogłabyś/ mógłbyś oddać życie za tę drugą osobę?

Wiedz, że taka miłość istnieje. Doświadczyli jej dawni wrogowie, których uczucie to i pomocna dłoń przyjaciela, połączyła do końca świata, do końca ich życia. Dostali szczęście, które było już zawsze obecne, kiedy mieli ukochanego obok siebie.

Jak mało potrzeba, by jakaś osoba stała się wszystkim?

Ile czasu wystarcza, by słowo „kocham” nabrało wielkiego i ważnego znaczenia?

Czy potrafisz sam/a sobie z tym poradzić?

Czy chciałbyś, by ktoś stał się dla Ciebie tym/tą najważniejszym/ą?

Czy kiedy wspominasz jakieś wspólne chwile, mała łezka radości płynie po twym policzku?

I życzę takiego uczucia Tobie, czytelniku, byś zaznał go i mógł się nim dzielić. Byś nigdy nie zapomniał, co jest w życiu najważniejsze. By oświetlało Ci ono drogę, ku życiu...
_____________________________________________________________ 
Pozdrawiam :D 
Luthien :*