I'm not giving up on us.
I said I'm not giving up,
I'm not giving up on love.
______________________________________________________________________________
Piątek wieczór. Chwila przez wszystkich
wyczekiwana. Koniec tygodnia, weekend i nareszcie trochę czasu by odpocząć. Na
sobotę zaplanowany wypad do Hogsmede z całą szkołą. Relaks i towarzystwo Ginny
na pewno w tym dniu poprawią jej humor. Na dodatek nieobecność pewnych modeli
ze Slytherinu sprawia, że uśmiech sam maluję się na twarzy. Nie pytała, czemu
nie idą. Jeszcze wyszłoby, że ona tego chce. Nie ma mowy, niech robią sobie co
chcą. A może idą… mało ważne.
*
* *
Brązowowłosa
dziewczyna późno w noc, rozmyślała o tym, jaką odpowiedź dać Terry’emu. Wiele
niedorzeczności leniwie przeciągało się po jej umyśle, czyniąc go niezwykle
ciężkim. Wspomnienia pewnego blondyna i jego pseudo-dziewczyny, przygotowania
do Balu Bożonarodzeniowego, który zbliżał się wielkimi krokami, chwiejne
zachowania Gin.
Jak to możliwe,
że wszystko zmieniło się tak od czasów Voldemorta? Większość wciąż rozpaczała,
z powodu strat, jakie ponieśli. Niektórzy stracili miłość życia, niektórzy
rodzinę, niektórzy zgubili swoje prawdziwe „ja”.
Może i stracili,
ale przecież mogli także zyskać. Dziwne, że właśnie zaczęła myśleć o takich
sprawach. Jednak one też są ważne. Wszystko w życiu ma jakiś cel, niesie ze
sobą czasem radę, czasem przestrogę, a czasem szczęście. Wiele pokoleń
przeminęło, wiele zdarzeń miało miejsce, wiele bitew stoczono, wiele krwi
przelano, wiele serc zniszczono.
Chyba już wie co
zrobi…tak to dobra decyzja.
* * *
-No
powiem Ci szczerze Smoku, że jesteś okrutny -mruknął Blaise z uśmiechem
wymalowanym na twarzy, gdy tylko dowiedział się o szczegółach planu.
-Wiem wiem Diable, nie musisz mi
przypominać. Wystarczy, że Granger robi to stanowczo za często -rozmyślał.
-Popieram dziewczynę -pokiwał w geście
zrozumienia. Draco posłał mu tylko wredne spojrzenie.
-No co? -zaśmiał się Zabini.
–Nie ważne -bąknął blondyn, nie chcąc
roztrząsać tematu. Najwidoczniej dalej nie docierało do niego to, że jakiś
kompletny idiota dobiera się do jego obiektu westchnień.
-Uważaj Smoku, bo walniesz w ścianę
-krzyknął czarnoskóry chłopak, widząc przyjaciela z głową spuszczoną w dół. Gdy
tylko o niej myśli, totalnie odlatuje. Ślizgon w porę się zorientował i wszedł
z Pokoju Wspólnego. Co się z nim dzieje
-pokręcił głową Diabeł i ruszył w ślady blondyna.
*
* *
Pierwsze
promienie jasnego słońca wdarły się do dormitorium, rozświetlając je tysiącami
refleksów i odbić. Kilka promieni padło na zaspaną twarz młodej Gryfonki, także
na jej rozwiane po całej poduszce brązowe loki. Otworzyła oczy, mrużąc je
delikatnie. Weekend. Cieszyła się tym, w końcu bardzo ciężki tydzień był już za
nią.
Wstała i ruszyła
do salonu, gdzie stał zegar. Najwyższy czas kupić jakiś do siebie- mruknęła
cicho. Weszła do pomieszczenia, patrząc wprost na czasomierz na naprzeciwległej
ścianie. Miała jeszcze pół godziny do lunchu.
Pech chciał, że na sofie rozwalony leżał
blondyn. Przesunął wzrokiem po jej kuszącej, satynowej koszulce nocnej i
momentalnie zrobiło mu się nadzwyczaj gorąco, a Hermiona zarumieniła się lekko.
Powstrzymywał
się przed tym, żeby się na nią nie rzucić, co pogorszyłoby tylko ich relacje.
Wyglądała tak ślicznie i zachęcająco, że jego myśli zabrnęły gdzieś daleeeko, a
widoki te wspominał w najnudniejszych chwilach dnia.
- Granger, ubierz się, nie chcę oślepnąć-
syknął, wbrew sobie, bo tak naprawdę Gryfonka wyglądała strasznie seksownie.
Ale czego się nie robi, by choć trochę ją zdenerwować.
-Malfoy, to samo możesz powiedzieć, patrząc
w lustro- uśmiechnęła się kpiąco.
- CO?- zbulwersował się blondyn… przecież
on był idealny. Szybkim krokiem podszedł do dziewczyny.
- To co słyszałeś- odpowiedziała spokojnie,
chociaż bliskość chłopaka działała na nią niesamowicie. Zrobiło jej się gorąco,
a dziwne uczucie zafalowało w jej brzuchu.
Zdenerwowany
blondyn pchnął ją delikatnie, aczkolwiek stanowczo na sofę i znalazł się nad
nią.
- Tak będziesz pogrywał?- spytała
zirytowana. Nie ma zamiaru znosić go, ale chyba także tego, że jej ciało zbyt
intensywnie na niego reaguje.
-Tak, dokładnie tak- powiedział i nie mogąc
się powstrzymać, pocałował dziewczynę.
Kiedy
tylko poczuła jego wargi na swoich, spanikowała. Nie chciała tego, broniła się
przed tym, co powoli zaczęło kreować się w jej sercu. Nie mogła sobie na to
pozwolić. Po tym wszystkim, po prostu tak należało.
Odepchnęła
go. Wstała i szybko poszła do swojego dormitorium, zostawiając chłopaka samego
i rozgoryczonego. Bez żadnego słowa. Bowiem nie ładnie jest okłamywać siebie.
Pewien
ból delikatnie wzrastał w jego sercu, gdy patrzył jak Hermiona zatrzaskuje za
sobą drzwi. Nie chciała tego pocałunku, ba tego małego całuska. Od niego,
Pożądanego nr 1 w całym Hogwarcie, ba w całym czarodziejskim świecie. Po tym wszystkim co zrobili oboje, wiedział,
że przez to może ją stracić. Wiedział, ale nadal nic nie zrobił. Bowiem nie
ładnie jest okłamywać siebie.
*
* *
Są
takie momenty, kiedy czujesz, że zdradzasz siebie. Mimo, że robisz wszystko
dobrze, mimo że tak Ci się wydaje, tak nie jest. Błędy zawsze ujrzą światło
dzienne, tak samo kłamstwa, które odpłacą się większą złośliwością. Szczyt
zdrady osiąga się wtedy, kiedy rozum zaczyna dominować nad złamanym sercem. Bowiem
nie ładnie jest okłamywać siebie.
Jednak
wielu to robi. Wielu ludzi pozwala rozumowi na podejmowanie decyzji. Wtedy
wiadomo, że dobra materialne zawsze znajdą się ponad szczęściem osobistym.
*
* *
Śniadanie
przebiegało w pełnym spokoju. Przy stole Gryfonów wesoło huczeli uczniowie, w
tym Miona, Gin i Diabeł. Wszyscy pojadali naleśniki z różnymi dodatkami,
ciesząc się, że dziś będą w końcu mogli wyjść poza mury zamku, do uroczej
wioski Hogsmeade.
- I wtedy, wtedy on wyskakuje zza tej
zasłonki z tekstem „ Gdzie jest kurwa ta Ognista?”- opowiadał rozbawiony
Blaise, a głośnym śmiechem wtórowały mu dziewczęta. Hermiona czuła na sobie
wzrok stalowych oczu Malfoya.
- To było dobre- rzuciła Ruda, która dzięki
wstawiennictwu czarnoskórego chłopaka odzyskała humor. Wprawdzie Zabini nie
zrobił nic więcej, oprócz rzucania zniewalających uśmiechów w jej stronę i
miłych rozmów, pełnych rozmyślań na temat wyglądu dzieci Miony i Smoka. Jednak
dzięki tym gestom, dziewczyna podniosła się na duchu.
-Nooo , wyjątkowo…- powiedziała Miona,
której uśmiech poszerzył się, kiedy właśnie w jej kierunku zaczął
podążać Terry.
-Ej Ruda, chyba wyjdzie na to, że pójdziemy razem do
Hogsmeade…- powiedział i wyszczerzył równe ząbki. Gin nie zastanawiała się
długo i zgodziła się.
-Hej Hermiono!- zawołał Terry i pocałował dziewczynę w
zarumieniony policzek.
- Cześć-
odpowiedziała, upijając łyk zbawiennej kawy.
- Pójdziesz ze mną do Hogsmeade?- spytał, siadając obok niej.
- Jasne- odrzekła, wiedząc, że i tak nie ma innego wyboru.
- Zdecydowałaś się?- spojrzał w jej oczy, pełen nadziei, a
ona w odpowiedzi pocałowała jego usta, mocno zatapiając się w tym pocałunku.
Gdzieś usłyszała trzask zbitej filiżanki. Przerwali po chwili. Właśnie zobaczyła jak Malfoy wychodzi wkurzony z Wielkiej Sali. Ha.Dobrze Ci tak!- pomyślała.
*
* *
Ślizgoni
jak i reszta uczniów jedli śniadanie przed wypadem do Hogsmeade. Ich przywódca
i książe: Draco Malfoy pił właśnie gorącą kawę i jadł kanapki. Astoria
uwieszona na jego ramieniu była tylko bardzo zbędnym dodatkiem do jego osoby.
Jego spojrzenie skupiało się to na czytanym Proroku Codziennym, to na krótkim
rzucie na stół Gryffindoru. Był ostro zirytowany, widząc Diabła przy
znienawidzonym stole Gryfków. Nie lubił tego uczucia. On kochał być
zniewalający i seksowny, a nie wkurzony. Nie miał na to zbyt dużego wpływu. A
doznanie wzrosło, kiedy do obserwowanej grupki podszedł Krukon. Samo podejście
było ryzykowne, ale siedzenie koło Granger to był szczyt. EJ, Malfoy, uspokój się-powiedział cichy głosik w jego głowie.
Posłuchał go… do czasu, gdy Gryfonka pocałowała Boot’a. Wtedy to trzymana w
ręku szklanka mocno uderzyła o blat, rozbijając się w drobny pył. Wyszedł. Nie
miał ochoty tego dłużej oglądać.
*
* *
-Ruda, Ruda, Ruda, gdzie się schowałaś, bo
jak Cię znajdę, niespodziankę dostaniesz…- śpiewał Blaise głośno, szukając
wzrokiem Rudej czupryny Gryfonki. Byli na obrzeżach Zakazanego Lasu, na małej
polance przy Wrzeszczącej Chacie. Dzień minął im niezwykle szybko, chyliło się ku zachodowi.
Najpierw
odwiedzili Zonka, gdyż Gin chciała kupić coś braciom, święta zbliżały się
wielkimi krokami. Później odwiedzili Miodowe Królestwo, zaopatrzając się w tony
słodyczy. Następnie krótka wizyta u Derwisza i Bangesa, po pióra i zwoje
pergaminów. Obładowani wkroczyli do zatłoczonych Trzech Mioteł i wypili po
kufle Kremowego Piwa.
A
teraz ganiali się gdzieś na odludziu- szczęśliwi, że obok mają właśnie siebie.
- Haha, Blaise, co to za piosenka ?- roześmiała
się w głos Ginny.
- Fajna, nie?- spytał, a zaraz potem, na
twarzy dziewczyny wylądowała wielka kulka białego puchu.
- Wyjątkowa- rzuciła i wpadła z wielką siłą
na niego. Ale cóż mogła zrobić drobna ruda osóbka w porównaniu do tęgiego
chłopaka. Zabini zachwiał się lekko, a sam wrzucił w ją w wielką zaspę, a
dziewczyna chcąc nie chcąc, pociągnęła go za sobą.
Wylądowali
tak blisko siebie, jak jeszcze dawno nie byli. Ciała rozpaliły się, mimo
powietrza mrożącego im twarze. Serca wybiły kilka razy szybszy rytm. Spragnione
usta oddychały głęboko, lekko rozchylone. Kilka centymetrów dzieliło ich wargi.
*
* *
Kawiarnia
Madame Puddifoot była przytulnym miejscem, w szczególności dla zakochanych par.
Stoliki w ustronnych miejscach, romantyczny wystrój, kwiaty, obrusy w kratę,
mianowicie wszystko, z czym kojarzyły się słowa „kocham Cię”. Wiele par
powiedziało sobie te dwa, jakże ważne słowa, właśnie w tym miejscu. Wiele par
zaręczyło się tu, rozpoczęło znajomość, pierwszy raz pocałowało. Nawet takie
chwile, należy pamiętać.
W
rogu pomieszczenia, siedziała pewna brązowowłosa dziewczyna wraz z przystojnym
brunetem. Wełniany sweter do ud przykrywał zgrabne ciało dziewczyny. Jedną rękę
trzymała przy kubku z gorącą kawą, a drugą na dłoni chłopaka. Oczami wodziła to
po kawiarni, to po twarzy chłopaka, który wciąż coś do niej mówił. Gołym okiem
widać było jej znudzenie i pewną dozę
niechęci.
-… różne rodzaje mioteł, do różnych celów-
paplał lepiej, niż ślizgonki przed kolejną imprezą w Slytherinie.
Było
jej strasznie nudno. Straaasznie. Miała ochotę położyć się w łóżku w
dormitorium i poleżeć, odpocząć po tym burzliwym tygodniu. Bo musiała przyznać.
Była zmęczona. Mordęga i udręczenie kolejnymi problemami przerastały jej
możliwości. Teraz poniekąd wszystko się uspokoiło, jednak nie zdawała sobie
sprawy, że to cisza przed burzą.
-Wracamy?- spytała z nadzieją w oczach.
- Jeśli chcesz…- rzucił troszkę
zawiedziony.
Wstali,
poszli po kurtki, Terry szarmancko zarzucił jej płaszcz na ramiona i wyszli na
zewnątrz. Wiatr i śnieżyce niemożliwie utrudniały szybkie przejście do szkoły.
Terry
odprowadził Hermionę wprost pod portret Szalonego
Czarodzieja, gdzie po długim i namiętnym buziaku, Miona weszła do salonu.
*
* *
Śniegowe
gwiazdki wpadały w ich włosy, a oni wciąż trwali tak, zapatrzeni w swoje oczy.
Żadne nie chciało wykonać dalszego kroku, ale żadne też nie chciało się
odsunąć. Zbyt piękne wspomnienie, właśnie budowało swoje fundamenty na tych kilku
chwilach.
Jednak
Diabeł momentalnie odsunął się od dziewczyny, pomógł jej wstać. Oszołomienie
objęło obojga z nich.
Blaise: zdał sobie z czegoś sprawę.
Ginny: nadal pod wpływem bliskości
ślizgona.
- Przepraszam, nie powinienem był Cię
popychać- powiedział po dłuższej chwili.
- Nic się nie stało- a tak naprawdę, zbyt
wiele.
- Chodźmy do szkoły, strasznie późno-
rzucił Zabini.
- Noo, chodźmy- potwierdziła Ruda.
Zasypane
Hogsmeade wyglądało uroczo. Małe domki i dachy przykryte białą pokrywą,
wszystko wydawało się takie czyste i sterylne. W niektórych domach widać było
już kolorowe lampki i światełka. W końcu święta coraz bliżej.
Gmach
zamku zbliżał się z każdym krokiem.
- Jedziesz na święta do domu?- spytał
Blaise.
- Tak, chyba tak. A ty?- odpowiedziała
zamyślona Gin. W sumie nie wiedziała, czy pojedzie do domu, gdzie będzie
musiała znosić obecność Harry’ego i Rona. Będzie ciężko.
- Nie wiem jeszcze.
- Jak widzisz swoją przyszłość?- spytała ni
stąd ni zowąd.
- Co to za pytanie?- uśmiechnął się
ciepło.- Zapewne jakaś posadka w ministerstwie, żona, dzieci, dom z ogrodem,
dobra miotła- dodał.
-Nie, nic, tak pytam- także się
uśmiechnęła. Po prostu zżerała ją ciekawość, co taki przystojniak planuje.
Weszli
do Hogwartu, gdzie pochodnie
rozświetlały korytarze, czyniąc je mrocznymi.
- To na razie- powiedziała Gin, której
włosy w tym świetle wyglądały jakby płonęły żywym ogniem.
- Cześć- uśmiechnął się zniewalająco
Blaise. Wyglądała tak ślicznie. Właśnie w takim jej obrazie zakochał się… ale
czy na pewno?
Skierował
się w stronę Lochów. Pokonywał schody i kręte korytarze. Stanął przed ukrytymi
w ścianie drzwiami i szepnął : Czysta
Krew, a ukazało się przed nim przejście. Wparował do Pokoju Wspólnego
Ślizgonów, a wszystkie damskie spojrzenia od razu znalazły się na nim,
zachwycone. No, bo która szanująca się dziewczyna, chociaż na chwilę, nie
spojrzałaby na idealnego, niesamowicie przystojnego i dobrze zbudowanego
Blaise’a vel Diabła? Chyba żadna…
Pewnie
usiadł na fotelu, przy jednym z kominków, uprzednio samym wzrokiem wyganiając
stamtąd jakichś pierwszaków. W końcu, kto nie bałby się takiego chłopaka,
nawiasem mężczyzny.
Prężnym
ruchem, wyczarował sobie tacę z butelką Ognistej i szklanką. Przecież należała
mu się chwila odpoczynku, po tak obfitującym w zdarzenia dniu, który nota bene,
jeszcze się nie skończył.
Jego
myśli głównie zajmowała pewna dziewczyna, której uśmiech wciąż miał przed sobą.
Ale nie tylko uśmiech. Całą sytuację, w której ich oddechy zaczęły się
mieszać, a serca przyspieszać. To
dziwne, że właśnie tylko przy niej zachowywał się inaczej. Kiedy tylko ją
widział, serce podskakiwało, a uśmiech sam wpływał na usta. Lubił tę
dziewczyną, jak żadną inną.
Przejście
w ścianie rozsunęło się, odsłaniając Księcia Slytherinu, największą konkurencję
Blaise’a tymczasem jego przyjaciela. Dwaj najlepsi, najpiękniejsi, do tego
zgrani. Cóż więcej mówić. BFF( Best Friends forever, ever, ever and ever
xD przyp. Lúthien).
Smok przysiadł się do Diabła.
- No, wiesz, gdzie musimy iść- rzucił, popędzając trochę
przyjaciela, który był zbyt melancholijny, jak na to, co właśnie ich czekało.
* * *
Pewna
czarnowłosa dziewczyna upinała włosy i kończyła nakładać makijaż. Jeszcze tylko
podkreśliła swoje spore usta czerwoną szminką, założyła przykrótką sukienkę i
wychodząc włożyła czarne szpilki, które wydawały się lekko uginać pod jej
ciężarem. Szła korytarzem rozmyślając o tym, co się zaraz wydarzy. Ona, nigdy
nie doceniona Gryfonka, teraz ma okazję spotkać się sama, z najprzystojniejszym
facetem w Slytherinie i całej szkole. Zmierzała do łazienki prefektów, w której
miała się z nim spotkać. Na samą myśl ściskało ją w środku na tyle mocno, że
ledwo łapała powietrze ,a ręce trzęsły jej się tak bardzo, jak Ronowi spodnie,
kiedy widzi pająki. Stukot jej 15-centymetrowych szpilek odbijał się od murów
zamku, który w ten dzień był całkiem pusty.
Kolejna
"piękność" Slytherinu szykowała się na randkę swoich marzeń. Ona
jednak postawiła na prostotę i ubrała wygodne buty, krawat w kolorze jej domu,
a włosy przedzieliła grzebieniem robiąc idealny przedziałek. Spryskała się
perfumami o zapachu bliżej nie określonym i wyszła z komnat. Obie dziewczyny
prawie w tym samym momencie znalazły się w umówionym miejscu. Było tak zupełnie
ciemno, prawie nic nie było widać ale można było dosłyszeć się jakiegoś szurania
i cichych szeptów. To on- pomyślały
obie dziewczyny po cichu zbliżając się do celu.
*
* *
- No ile jeszcze będziemy czekać?- pytanie retoryczne
wypłynęło z ust czarnowłosego chłopaka. Wyczekiwali przybycia dwóch piękności,
które mimo wszystko, grubo się spóźniały.
-No nie wiem- rzucił-po Ginny, to mógłbym się spóźnień
spodziewać, no ale Hermiona?- dodał.
-Faktycznie- stwierdził Harry, powoli zaczynając się
denerwować.
- Chyba serio, obie się zmieniły- rudzielec zaczął snuć
domysły.- Nie dość, ze towarzystwo, to jeszcze wygląd. A o zachowaniu nie
wspomnę…-wymieniał ożywiony, jednak przyjaciel go nie słuchał.
Właśnie
zdawało mu się, że ktoś wszedł, a drzwi trzasnęły bardzo cicho, jednak nie
zauważył nikogo. Po chwili włączył się do rozmowy.
-Ej, niedługo mecz z Hufflepuffem- poinformował Ron’a.
- Przecież ich rozgromimy- rudy machnął niedbale ręką, mało
nie strącając okularów z nosa towarzysza.
- Nie należy lekceważyć nikogo, nawet Puchonów…- rozpoczął,
ale przerwało mu stanowcze otworzenie drzwi. Oboje mieli nadzieję, że zobaczą w
nich Gryfonki. Jednak tu spotkał ich zawód. Ktoś wyrzucił Proszek
Natychmiastowej Ciemności i nic, ani nikt nie mógł przebić się przez ten mrok.
Na początku
spanikowali, nie wiedząc co się dzieje. Jednak po chwili na obu ciałach
znalazły się jakieś ręce… damskie ręce.
-To wy?- spytał Ron.
- Tak- odpowiedziały mu dwa zmieszane głosy.
Harry poczuł na swoich ustach,
czyjeś usta. Wargi, które całowały go zachłannie i namiętnie. Wargi, które
twierdził, że należały do Gin. Całkowicie zatracił się w pocałunku, błądził
swoimi rękoma, po jakby trochę większym ciele. Ginny chyba przytyła.
Kilka chwil
później i Rudzielec zaczął całować się z dziewczyną, którą myślał, że jest
Hermiona. Gdzieś w głębi, czaiła się jakaś sprzeczność, ale odrzucił ją na samo
dno. W końcu, to musiała być Miona.
Nagle,
gdzieś tuż obok, błysnęły flesze, a głośny śmiech wypełnił Łazienkę. Pary
oderwały się od siebie oszołomione, widząc, że proszek opadł, a w pomieszczeniu
zrobiło się jasno. Zobaczyli tylko jak ktoś zamyka drzwi i śmieje się w głos.
Oniemieli
spojrzeli na swoje towarzyszki, a to, kogo ujrzeli, mało co nie przyprawiło ich
o wymioty.
A oto przed
nimi stały dwie dziewczyny w całej swojej okazałości. Jednak nie te, których
się spodziewali. Bowiem oto przed nimi, tak samo mocno zdziwione Gryfonka,
Eloise Midgoen i Ślizgonka, Milicenta Bulstrode.
_____________________________________________________________________________
Armin van Buuren ft. Sophie Elis Bextor- Not Giving Up On Love
Armin van Buuren ft. Sophie Elis Bextor- Not Giving Up On Love
Heeej :)
Witam Was, samotnie, gdyż Neta619 baluuuuje na 18 i pije ( beze mnie, foch!) :)
Rozdział,późno, ale jest i to dłuższy :)
Muszę trochę poskarżyć na Netę, która w 2 tygodnie pełnej strony nie napisała, więc wprawdzie w ciągu chyba 6 ciężkich, szkolnych dni, napisałam 5 stron :) Neta będzie Was ostro przepraszać :)
Poziom raczej wysoki nie jest, ba nawet średni, no ale cóż, starałam się ;)
Aaaaa, opinię poproszę, co do wysłanych miniaturek :)
PYTANIA: ASK
GG: 9122505- jak ktoś chciałby popisać, czy coś, ja chętnie xD
Pozdrawiam cieplutko,
Lúthien ;*
A kiedy chcecie Miniaturkę V ? :)
Jeśli są jeszcze jacyś chętni na przeczytanie Miniaturki I i Miniaturki II cz.I(18+), proszę o kontakt na GG: 9122505, e-mailu verstehe.euch.nicht@gmail.com . Zachęcam oczywiście :)