Ku zdziwieniu popatrz na nią i na niego
Niebo spotkało piekło, piekło spotkało niebo
Nie pytaj dlaczego los płata takie figle
Na tym polega piękno, miłości zawsze żywej
Niebo spotkało piekło, piekło spotkało niebo
Nie pytaj dlaczego los płata takie figle
Na tym polega piękno, miłości zawsze żywej
________________________________________________________________________
-
A co powiesz na to?- zapytał Draco, a usta Miony owinęło chłodne powietrze. Tylko
tyle wystarczyło, by ich wargi szybko się połączyły. Delikatny pocałunek prędko
zamienił się w namiętny i bardzo rozpalający, a jednocześnie pokazujący
wszystkie uczucia.
Chętne
dłonie chłopaka wylądowały na plecach dziewczyny, wywołując u niej niesamowite
dreszcze. Ona natomiast swoje ręce wplotła w jego miękkie włosy. Draco
zdecydowanym ruchem popchnął ją w stronę łóżka, które delikatnie ugięło się,
kiedy on przylgnął do niej swoim ciałem. Jedna z jego dłoni zaczęła gładzić
wnętrze jej uda, a usta zapamiętale pieściły jej szyję wywołując przy tym ciche
jęki, wydobywające się z jej słodkich ust.
Ale
jak to już w tego typu sytuacjach bywa, swoją rolę musiał odegrać najlepszy
przyjaciel, który mocno potraktował drzwi swoją nogą i wparował do
pomieszczenia, śmiejąc się w głos, chcąc obudzić swojego przyjaciela o 4 nad
ranem. Jak miło było mu zawsze robić takie niespodzianki po imprezie.
Całująca
para, odskoczyła od siebie w ekspresowym tempie i szybko zaczęła poprawiać
niewidoczne zagniecenia. Mina Draco wyrażała tylko jedno- chęć jak najszybszego
mordu i zadośćuczynienia za popełnione i haniebne czyny.
-
O Slytherinie największy… małe Dramiony robiliście?- zapytał rozbawiony, widząc
minę przyjaciela. Trochę mu było szkoda, że przerwał im taką miłą zabawę, no,
ale w końcu Miona może sobie uświadomi, że Smok to coś więcej niż tylko
przyjaciel.
-
Wypierdalaj Zabini!- krzyknął Malfoy, o mało co nie rzucając się na tego debila,
który miał się zwać jego przyjacielem( bff < best friend forever, ever, ever
and ever ( XD)>) .
- Nie, to ja już pójdę-
powiedziała Miona, rozbawiona, a jednocześnie troszkę zawiedziona zaistniałą
sytuacją. Uśmiechnęła się do Draco i szybkim krokiem wyszła do salonu.
-
Co ty robisz, Diable…- załamał się nad swoim losem blondyn, w głowie którego
piękna i dość nieczysta wizja wypływała leniwie przed szare oczy.
-Dobra, chciałem dobrze…
- A wyszło jak zwykle-
dopowiedział Draco i zaczął zdejmować swoją koszulę.
-
Ej, nie jestem aż tak zdesperowany- krzyknął Blaise, za co oberwał
nieskazitelnie białą poduszką prosto w twarz.- Za co?
- Za chore żarty… - odpowiedział
Malfoy i dokładnie opatulił się kołdrą.- A tak w ogóle, to jak ja się tutaj
znalazłem?- spytał wtulając głowę w poduszkę.
- No po drodze ciekawe rzeczy
opowiadałeś mi i Wiewiórce…- powiedział tajemniczo i zanim Smok zdążył o
cokolwiek zapytać, już go w pomieszczeniu nie było.
Myśli
chłopaka samoczynnie skierowały się w stronę pewnej Gryfonki, która raz na
zawsze zajęła pewne miejsce w jego oziębłym sercu. Nawet nie chciał myśleć o
tym, co mogło stać się, gdyby Diabeł nie przerwał tej jakże miłej chwili
słabości obu stron. Bo przecież czy nie obiecywał sobie, że przestanie? Że
zakończy tę chorą i zabijającą go znajomość? Że w końcu będzie potrafił sobie
odmówić?
Ale
ona była… Była nią. Była jedyna, i chyba tą jedyną. Zakochał się raz i już na
zawsze. Na początku wmawiał sobie, że to nie to, że ona tylko go pociąga swym
ciałem i wyglądem. Później coraz bardziej wpadał, wpadał w tę przepaść zwaną
miłością. Niby cóż mógł powiedzieć 18-latek? Jednak on mógł wiele… życie po
prostu go doświadczyło. Ciężkie dzieciństwo, śmierciożerstwo… Wiele przeszedł i
zmienił się, zmienił się na lepsze.
I
nadzieja, nadzieja, którą ostatnio stało się jego życie.
*
* *
Późny
ranek powitał Hogwart, budząc przy tym poimprezowych uczniów, którzy ledwo
mogli otworzyć swoje ciężkie powieki. Hermiona odsuwała właśnie ciężkie kotary,
które zasłaniały dopływ światła do jej pokoju. Włosy w nieładzie, resztki
wczorajszego makijażu i cienie pod oczami pokazywały całą prawdę o imprezie,
która na długo zapadnie w jej pamięć.
Godzinę
później w pełni odświeżona i gotowa na starcie z gwarem panującym na obiedzie w
Wielkiej Sali, ruszyła do salonu, gdzie jak zwykle miała zastać swojego
współlokatora. Leżał wręcz rozwalony na kanapie, włosy rozwiane były w
całkowitym nieładzie, były lekko mokre. Nawet po takiej nocy, wyglądał
genialnie.
-Idziemy?-
spytała Miona zaraz po tym otrząśnięciu się z uczucia, jakie wywołał wzrok
Ślizgona na jej ciele.
- Tak- odpowiedział, ziewając
przy tym głośno.
- Jak się wczoraj bawiłeś ?-
spytała dziewczyna, tak po prostu, by nawiązać jakąś rozmowę. Nie wiedziała, że
to, o czym powie chłopak zakłuje ją w pewnym miejscu.
- Szczerze… to coś mało
pamiętam- rzucił i zniewalający uśmiech ozdobił jego twarz, która momentalnie się
rozpromieniła od tego gestu.
-
Naprawdę?- zawód w głosie Hermiony było słychać z odległości mili morskiej.
- A czy jest coś…- mózg Malfoy’a
zaczął coraz intensywniej myśleć, a kolejne fakty układać się w całość.
- Dobra nieważne- mruknęła Herm
trochę zawiedziona, że chłopak nie pamięta tego, co między nimi zaszło.
-
A już, pamiętam- przypomniał sobie i zadowolił, że chociaż takie piękne
wspomnienia zostaną tylko dla niego, gdy odejdzie i już nigdy nie powróci. –
Przepraszam, jeśli to w jakikolwiek sposób Cię uraziło- szepnął
arystokratycznie, ujął jej dłoń i pocałował delikatnie, a Miona zachichotała
cicho.
Draco
otworzył drzwi do Wielkiej Sali i przepuścił ją. Okazało się, że Diabeł i Gin
już siedzą przy stole Slytherinu i gawędzą wesoło. Para skierowała się w ich
stronę.
-
No witam, witam przybyłych !- krzyknął radośnie Diabeł, wskazując im miejsca.-
Jak się spało? Mam nadzieję, że osobno- dopowiedział cicho i rzucił tajemniczy
uśmiech do Rudej, siedzącej naprzeciw niego.
- Dzięki Tobie wspaniale- udał
entuzjazm blondyn i opadł na miejsce obok przyjaciela.
- Wiem, genialność wrodzona…
-
Wracacie na święta?- spytała Miona chłopców.
- Tak, musimy pojawić się w
dworku Gerdey…- szybko odpowiedział Blaise.- Ale może wrócimy- uśmiechnął się
do rudowłosej- bo Smok będzie tęsknił za swoją brązowowłosą niewiastą-
powiedział z przekonaniem, na co Ginny zaśmiała się perliście, a Herm i Draco
skomentowali to tylko lekko zdegustowanymi spojrzeniami.
- A ty za swoją Wiewióreczką,
nieprawdaż?- dopytał wrednie Malfoy.
- I tu się, bracie, nie mylisz…
100 punktów dla Gryffindoru, szastam punktami jak Minerwa normalnie- śmiech
całej czwórki ogarnął swym echem pomieszczenie.
-
Kiedy Ty zmądrzejesz?- zapytała Ruda.
- Czas bliżej nieokreślony...-
odpowiedziała Miona- będziesz miała zabawnego męża- Hermiona zgodnie z zasadą
„jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie” odpłaciła się przyjaciółce i pokazała swój zdolny
język( XD).
-
Takie plany… Gin, ja nie wiem czy jestem na to gotowy- szepnął konspiracyjnie
Diabeł z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
*
* *
Siedząca
niedaleko Pansy Parkinson uśmiechnęła się na widok całej czwórki. Cieszyła się,
że wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej. Miała nadzieję, że Smok nie
zawali szansy, jaką dostał od losu. Ale może on o tym jeszcze nie wiedział. Ona
była już świadoma, że teraz szczęścia w życiu może szukać w pokochanym
mężczyźnie, bez względu na wszystko. Ta możliwość dawała jej nadzieję na to, że
kiedyś będzie dobrze i życzyła tego także Draconowi i Blaise’owi.
Jednak
czasem ta nadzieja potrafi być zgubna, jak wszystko w życiu. Ale nigdy nie
należy się poddawać, zawsze trzeba walczyć do końca, walczyć o swoje, walczyć o
życie. I chociaż wiedziała, że będzie jej, ciężko w zdobyciu swojego celu, to
miała zamiar w końcu go osiągnąć i dopóki ostatni liść nie spadnie z już prawie
suchego drzewa, dopóty będzie je podlewać, by rosło i dawało swój owoc.
*
* *
Ron
Weasley właśnie opierał swoją zmęczoną głowę na ręce i intensywnie rozmyślał o
wszystkim. Żałował, cholernie żałował swoich czynów, szczególnie tych,
godzących w jego przyjaciół, tych, których stracił. Wszystko mogło potoczyć się
innym tonem, biegiem, gdyby nie jego durne zachowania. Naprawdę cieszył się, że
przeprosił Hermionę. I nawet nie liczył
na to, że ona wybaczy mu jego zachowanie, to osiągnął swoje katharsis. Chciał
być w porządku nie tylko z nią, ale także z sobą, co w pewnym stopniu mu się
udało. A teraz, teraz miał Padmę, dziewczynę, której powierzył swe chwiejne
serce. I ma nadzieję, nadzieję na to, że wszystko się ułoży.
Miłość
wyzwala, miłość daje szczęście. Miłość pozwala osiągnąć w życiu wiele, wiele
stracić, wiele zyskać. Miłość wybacza błędy. Miłość chce Twojej siły, chce,
abyś był wyżej. Miłość unosi Cię i kieruje Tobą, jak wiatr nadaje szybkość i
kierunek liściu, który spadł z najbliższego drzewa, aby potem z pomocą swojego
gwiżdżącego sojusznika, unieść się ponad wszystko.
*
* *
Kolejny
Gryfon – Harry Potter, podsumowywał cały rok, który już niebawem miał swoje
zakończenie. Można powiedzieć, że miał wszystko: sława, pieniądze, kobiety,
które na jego widok można powiedzieć, że mdlały. Ale nie spotkał tej jedynej.
Tej, dzięki której jego życie nabrałoby sensu. Przez pewien czas myślał, że to
Ginny Weasley jest miłością jego życia, ale zgubne to były rozważania. Nie tego
szukał w kobietach. Stabilizacja i spokój, to coś, do czego jego dusza usilnie
dążyła, czego nieznużenie szukała. A nie wiedziała, że sens, który próbował
znaleźć, jest całkiem blisko.
Życie
bez sensu, to nie życie. Sens… jak to wytłumaczyć? Sensem może być wszystko,
dla jednych kilka kart kredytowych w portfelu, dla drugich najzwyklejszy
upominek, dla trzecich kawałek chleba, dla kolejnych sukcesy w pracy. Ale są
też tacy, których głównym celem jest miłość, ta jedyna, ta do samej śmierci do
samego końca. Bo czy podlewanie uschniętego drzewa, które już nie wypuści
liścia i nie da owoców, ma sens?
*
* *
Są
takie momenty, kiedy chcesz powiedzieć „dość”.
Nie masz już ochoty ani siły brnąć w to dalej. Wszelkie działania
wyniszczają twoją duszę, twoje „ja”. Gdy wszelka nadzieja odpłynęła w głębiny,
niczym wrak słynnego Titanica. Czasem zwykły gest zamracza twoje możliwości,
rozprasza je. Ktoś nieświadomie zadaje Ci ciosy, które kończą się powolnym i
długotrwałym procesem, który Cię zabija.
A
oni? Oni robią to sobie wzajemnie i nieświadomie. Kochają i nienawidzą… Chcą
całować i chcą udusić pocałunkami. Jednoczesne i sprzeczne uczucia pokazują
wszystko osobom trzecim, tylko nie im. Oni są ślepi, oni giną w ciemnościach,
czekają na światło, które przynosi słowo „kocham”…
______________________________________________________________________________
Witamy :)
Zaskoczeni?
Tak, my też :D
L. tak jakoś naszło, że powiedziała sobie, że Was rozpieści i oto rozdział :D
Bardziej wymagający niż zwykle, tak przynajmniej L. się wydaje ;D
Komentarze napędzają naszą wenę, więc
KOMENTUJEMY ! :)
Pozdrawiamy cieplutko,
L. i P. ;**
GG: 9122505
GG: 9122505