I will love you unconditionally
There is no fear nowLet go and just be free
I will love you unconditionally
_____________________________________________________________________________
Przychodzi taki moment, kiedy zaczynasz zadawać sobie
pytania. Pytania, które sprowadzają Twój świat na samo dno. Pytania, które
tylko pogarszają Twój psychiczny stan. Pytania, które często nie chcą mieć
odpowiedzi, które pragną jedynie krążyć po twojej głowie, nie dając spokoju.
Pytania, które chcą Ci coś uświadomić. Coś bardzo ważnego.
I ja Draco
Malfoy, po raz milionowy zadaję sobie jedno pytanie…
*
* *
Patrzyłem, patrzyłem jak Hermiona Granger z
dnia na dzień niknie w oczach. I teraz
myślę, że mogłem zrobić wiele więcej. Ale zacznę od początku…
Większość
naszego rocznika zawitała ponownie do Hogwartu, by skończyć szkołę i zdać
Owutemy. Tak i ja, Blaise, Potter, wielu innych i Granger. Kiedy zobaczyłem ją
w pociągu pierwszego września zauważyłem, że coś jest nie tak.
- Uuu,
widzę, że Wielkie Trio nadal w komplecie- powiedziałem nieco kpiąco, jak
pamiętam. Potter odpowiedział coś, a ona… ona nawet na mnie nie spojrzała.
Przeszła obok jakbym był powietrzem, a może nawet nie wartym uwagi owadem.
Dawna
Granger zjechałaby po mnie tak, że zapewne nie wiedziałbym, co mam jej
odpowiedzieć. I to była pierwsza zmiana, którą dostrzegłem, na samym początku.
A później
było tylko gorzej. Nie jadła nic. Znikała w moich oczach i tylko Potter, i mała
Weasley próbowali coś w nią wmusić. Ron, jej ukochany chłopak, nawet nie
zwracał na nią większej uwagi i chyba tylko wtedy, gdy chciał, by odrobiła mu
eseje na różne lekcje. Póki co, byłem pierdolonym tchórzem. Nie miałem odwagi
na postawienie najważniejszego w moim życiu kroku.
*
* *
- Granger,
poczekaj- rzuciłem zaraz po wyjściu z eliksirów. Jak zwykle próbowała jak
najszybciej zaszyć się w swoim dormitorium.
- Czego chcesz?- spytała dopiero po tym, kiedy wyrywała rękę
z mojego silnego uścisku. Nie chciałem jej puszczać. – Jeżeli masz zamiar mnie
obrażać, to załatw to szybko, nie mam zbyt wiele czasu- powiedziała znudzonym
głosem, a jej oczy były bez wyrazu.
- Chcę Cię przeprosić – rzekłem
spokojnie, choć tak naprawdę pamiętam, że obawiałem się jej reakcji.
Wyciągnąłem swoją dłoń w jej stronę i uśmiechnąłem się lekko.
- W porządku- widziałem, jak na chwilę jej oczy zapłonęły, a
potem znowu zgasły. Wymieniliśmy uścisk, a po moim ciele przeszły dreszcze.
Szybko
odwróciła się i prawie biegiem pognała w stronę Wielkiej Sali. A ja stałem tam,
z wyrazem triumfu na twarzy, wiedząc, że to dopiero pierwszy krok, ale za to
jeden z najważniejszych.
*
* *
I
istniałem, kiedy Blaise Zabini, mój najlepszy przyjaciel, osunął się w moje
ramiona na jednej z lekcji, a później umarł, na jakąś nieuleczalną chorobę, o
której nie powiedział nikomu. Ta jego pieprzona troska. Nie chciał widzieć łez
na twarzy Ginny, kiedy podążała za jego trumną, niosąc czarne kalie, które
hardo trzymała w swoich małych dłoniach. A ja szedłem obok niej. I chociaż mówi
się, że chłopaki nie płaczą, tak ja złamałem ten głupi stereotyp i płakałem
tak, że Granger prowadziła mnie za ramię. Czułem coś takiego, jakbym miał już
nigdy nie odzyskać części swojego życia.
Strata
przyjaciela. Nie tylko ja wiem, co to znaczy. Bo zaledwie zdążyłem trochę
pozbierać myśli po Blaisie, tak Hermiona odnalazła Ginny Weasley, która podała
sobie Eliksir Żywej Śmierci. W liście wytłumaczyła, że nie wyobrażała sobie
życia bez Diabła, który pewnej nocy przyszedł do niej i powiedział, iż nadal ją
kocha i nigdy nie przestanie. Ruda odebrała sobie życie.
Kolejny
przytłaczający pogrzeb, ale tym razem, to ja prowadziłem, a prawie niosłem
Granger, która pozostała jakby bez sił do dalszego życia. I ona również niosła
czarne kwiaty, tylko, że nie róże, ale chryzantemy, które oznaczają wieczność.
A ja i
brązowowłosa Gryfonka zostaliśmy sami. Porzuceni przez zakochanych przyjaciół.
Oboje bardzo samotni i nieszczęśliwi. Oboje spadliśmy na dno, z którego sami nigdy nie wyszlibyśmy na
normalny ląd. Hermiona zerwała z Ronem, z tego, co mi powiedziała, miała dość
słuchania jego wyrzutów na temat Gin. Też miałbym dość.
*
* *
Było źle, a
nawet gorzej. Nie jedliśmy, nauka poszła w ciemny kąt. Nie zależało nam na niczym.
Gorycz sytuacji przysłaniała nasz wspólny, a zarazem osobny świat, w którym nie
chcieliśmy mieć już miejsca.
Rozmawialiśmy
dosyć często, spotykaliśmy się w środku nocy na Wieży Astronomicznej, kiedy
tylko jedno wysłało do drugiego list, że takowej rozmowy potrzebuje. I nie
widziałem w tym nic dziwnego. Mimo, że moje serce nadal odczuwało ból,
cieszyłem się, że mogę spędzać z nią te ulotne chwile.
- Ciężko mi
bez nich- powiedziała mi, podczas jednej z naszych nocnych rozmów, pełnych
zwierzeń i wspomnień. – Wiesz, to tak jakby ktoś zabrał mi część mojego serca i
już nigdy nie oddał…
Przytuliłem
ją, jak już wiele razy to robiłem. To było moim powołaniem. Bycie przy niej i
wspieranie wtedy, gdy nasze życie spadało z hukiem na dno.
- Myślę, że
Oni są razem… tam gdzieś w niebie. Że nawet śmierć nie potrafiła ich rozłączyć-
ujawniłem swoje myśli pewnego razu. Zazdrościłem Diabłu tego, że znalazł swoją
drugą połówkę i na dodatek mógł z nią być bez żadnych przeciwwskazań.
- Na pewno,
chociaż oni są szczęśliwi…- stwierdziła ze smutkiem i cieniem uśmiechu na
malinowych ustach jednocześnie.
- Oni chcą,
żebyśmy czuli się szczęśliwi- mruknąłem jakby do siebie, a ona gwałtownie
uniosła głowę.
- Tak myślisz?- zapytała, a nadzieja pojawiła się w jej
oczach. To, co najczęściej w nich widywał.
- Przecież Blaise i Gin są razem, i chyba chcieliby abyśmy i
my znaleźli radość, chociaż to będzie niesamowicie trudne…
*
* *
Pewnej
dziwnej nocy, pukanie sowy obudziło mnie i zerwałem się ze swojego łóżka.
Szybko odwiązałem liścik i naprędce przeczytałem znajome pismo. Już chwilę
później szedłem ubrany w stronę dormitorium prefekta Gryffindoru.
Zamazane,
najpewniej przez łzy, litery wciąż majaczyły przed moimi oczami. Wiedziałem, że
stało się coś strasznego. Szybko wparowałem do mieszkania Hermiony, by zobaczyć
ją, siedzącą na podłodze, w samej kusej koszulce, z twarzą mokrą od jej łez.
Bez słowa
podszedłem do niej, podniosłem i posadziłem na kanapie. Wtuliła się we mnie, a
ja zauważyłem, że drżała. Okryłem ją leżącym obok kocem i czekałem. Po długim
czasie rozpoczęła:
- Przyśnił mi się sen, łąka, słońce, beztroska. A potem
usłyszałam, jak woła mnie, Ginny. Przebudziłam się. A Oni tam stali. Razem,
trzymali się za rękę i uśmiechali. I, i powiedzieli mi, że mają prośbę. Chcą,
żebyśmy się nimi nie przejmowali… żebyśmy zaczęli być szczęśliwi… - opowiadała,
zapatrzona w wygasający w kominku ogień. A ja byłem zbyt zaskoczony i choć
wierzyłem jej słowom, to i tak nieprawdopodobność tego, co mówiła, zamykała
moje oczy.
Usnęła w
moich ramionach, a ja skutecznie jak jakiś rycerz, odpędzałem kolejne koszmary,
które nieproszone chciały wedrzeć się do jej snu.
Od tego czasu, było coraz lepiej.
*
* *
Powoli, krokiem po kroku
powracaliśmy do normalnego życia. Każdy kolejny dzień, był dla nas małym
zwycięstwem. Brnęliśmy do przodu i nie wiadomo kiedy, zaczęliśmy iść w tę samą
stronę razem, jako bliscy przyjaciele. Próbowaliśmy, zgodnie z daną nam radą
podążać niestrudzenie w poszukiwaniu drogi do szczęścia.
*
* *
Czy jest jakaś miara
nieszczęścia, które może spotkać jedną osobę? Chyba nie ma… Kilka miesięcy, po
tragicznych wydarzeniach, zdarzyło się kolejne, które ugodziło tak kruche serce
Hermiony, prosto w sam środek. McGonagall zawiadomiła ją o śmierci jej
rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym. Jej świat zapadł się i nawet
nie potrafię sobie tego w połowie wyobrazić.
Płakała, wciąż płakała, a ja znów
patrzyłem jak zanika bezpowrotnie. Chciałem coś zrobić. Ale zamknęła się w
sobie. A pewnego razu, wykrzyczała mi prosto w twarz:
- Nie chcę Cię już widzieć, to
wszystko przez Ciebie!- i odeszła, a ja patrzyłem jak moja „wielka miłość” gubi
swoje notatki z historii magii po drodze. Pozbierałem je i złożyłem, tak jak to
zrobiłem z moim pogruchotanym sercem.
Nie dowiedziałem się, dlaczego
tak powiedziała. Dopiero wtedy, zrozumiałem, co to znaczy nie mieć nic. Bo
kiedy odwróciła się ode mnie i nie chciała spojrzeć mi w oczy, poczułem się
samotny jak nigdy wcześniej.
*
* *
Kolejna nieprzespana noc, kolejne
godziny na przemyślaniu swoich zachowań, wspominaniu i rozpaczaniu. Pamiętam,
że byłem rozbity. Byłem w gorszym stanie niż jak wtedy, gdy należałem do
śmierciożerców. Wszystko powracało i rozrywało mnie ze zdwojoną siłą. Ale
najgorsza była bezsilność, którą odczuwałem, gdy patrzyłem na Hermionę,
Gryfonkę, która zwątpiła w swoje życie.
Rozmyślałem zawsze długo. Ale
była taka noc, kiedy jakieś złe przeczucie ciągnęło mnie w stronę Wieży
Astronomicznej. Szybko ubrałem się i podążyłem na najwyższą wieżę szkoły. Nie
miałem nic do stracenia, w końcu i tak nie mogłem spać. Wdrapałem się na
najwyższy ze schodków. A widok, który zastałem sprawił, że moje serce dosłownie
stanęło…
Granger stała na barierce i
trzymała się jednej z kolumn.
-Hermiona?-
zapytałem cicho, a ta wzdrygnęła się pod wpływem mojego głosu.
-Co Ty tu robisz?- nie odwróciła się, a jej głos brzmiał
strasznie słabo.
- Zejdź, Hermiono, ja proszę- nie powstrzymywałem drżenia
moich słów, nie mogłem.
- A znasz powód, dla którego miałabym to zrobić?- spytała. A
ja nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Teraz, gdy patrzę na to wszystko, z
perspektywy czasu, wiem, że powinienem wykrzyczeć to wszystko, co chodziło po
mojej głowie od wielu, wielu dni.
-Tak myślałam…- stwierdziła i dała krok w pustą przestrzeń. Moje
serce przestało bić.
-Kocham Cię- krzyknąłem w biegu i wyskoczyłem za nią.
Pamiętam
tylko urywki z tego, co działo się później. Złapałem ją w pasie i przekręciłem
tak, by była ponad mną. Szeptałem jej do ucha, że ją kocham i nigdy jej nie
opuszczę, że zawsze będę z nią. A później poczułem uderzenie i ciemność zalała
mój świat… Cały świat jakim była Ona.
- Draco,
Draco- szeptała gorączkowo ponad moim ciałem, pocałowała moje wargi… Tak bardzo
żałuję, że nie zrobiła tego, kiedy jeszcze byłem w jej świecie.- Kocham Cię.
Obudź się, proszę, Draco- mówiła swoją własną litanię i nie zwracała uwagi na
nikogo, kto próbował odciągnąć ją ode mnie. Pamiętam to jak przez mgłę. Tak
jakby nie było nic więcej, tylko ona i jej słowa. Jej głos… Ostatnim, czego
dane było mi wysłuchać, był jej głos. Jej słodkie usta, wypowiadające gorzkie
„Kocham Cię”.
*
* *
I ja Draco Malfoy, po raz wtóry
zadaję sobie jedno pytanie…
Dlaczego za późno powiedziałem, że kocham Hermionę Granger?
Miniaturka jest bardzo smutna... ale jest napisana chyba dlatego, że musiałam wyrzucić z siebie złe emocje, bo gdybym jej nie napisała, to na pewno rozdział byłby strasznie smutny.
Mówiąc o rozdziale, łapiemy wenę.
BRAK MOBILIZACJI, PROSZĘ O KOMENTARZE :)
Pozdrawiam,
Pozdrawiam,
Lúthien ;**
Przepraszam za błędy.
smutne :( no ale kocham wszystko na tym blogu i to tez byla cudowna miniaturka, czekam na kolejny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńŚliczna! Po prostu się popłakałam....
OdpowiedzUsuńAż przechodzą mnie dreszcze! Może i smutna, ale piękna
Naprawdę cudowna!
Ej nie chcę płakać a mi się łzy w oczach pojawiły! Wspaniała miniaturka :)
OdpowiedzUsuńŚliczna mimo, ze tak smutna. Zdecydowanie czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńSmutne. Bardzo smutne. Myślałam że jakoś to przeżyją. Ale w sumie ją też nie raz usmiercilam kogoś z dwójki zakochanych. Mimo to podoba mi się. Pozdrawiam Alexis
OdpowiedzUsuńBardzo smutna miniaturka, mimo to piękna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Maadź.
www.dramione-impossible-love.blogspot.com
Ileż w tym emocji, coś pięknego! Brawo!
OdpowiedzUsuń-----
clover
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Pełno smierci ;/ taka smutna ta miniaturka aż sie serce ściska.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna. Draco poświęcający się dla miłości ;)
pozdrawiam ;)
http://polecalnia-dhl.blogspot.com/
Mimo, że jest wspaniała... podoba mi się najmniej ze wszystkich Twoich miniaturek ( ale i tak jest wspaniała ! )
OdpowiedzUsuńZa dużo w niej tragizmu zdecydowanie... Raczej takie sytuacje, by cały czas ktoś umierał się nie zdarzają. Szczerze przyznam, że od razu postawiłam kreskę nad tym opowiadaniem. Jednak całość uratowała końcówka, która przyprawiła mnie o łzy wzruszenia i smutku oraz przyśpieszone bicie serca. Draco, który poświęcił się dla Hermiony, dla swojej miłości - to coś pięknego.
JESTEM NA TAK!
Najlepsza miniaturka <3 Wspaniała, smutna i taka przygnębiająca ale chwytająca za serce. Życzę weny. Czekam na next
OdpowiedzUsuńChyba najsmutniejsza z miniaturek jakie czytałam.
OdpowiedzUsuńAle jednak na swój sposób piękna...
Pozdrawiam
Smutna :c
OdpowiedzUsuńAle jednak na swój sposób piękną- eska.
Taka smutna, taka piękne ochh kocham :)
OdpowiedzUsuńBuziaki.
Łap wenę.
Pozdrawiam,Lili.
Zapraszam na nowy rozdział na panstwoweasley.blogspot.com
Piękna.
OdpowiedzUsuńSmutna.
Piękna.
Tragicznie piękna.
Strasznie smutna ale czasem trzeba napisać smutne zakończenia bo w życiu nie zawsze jest kolorowo. Miniaturka piękna jak wszystkie które przeczytałam oczywiscie twojej tworczosci
OdpowiedzUsuńPozdrawiam DM
wzruszające
OdpowiedzUsuńwspaniała, piękna miniaturka xD
OdpowiedzUsuńjest tak niesamowicie piękna, że aż się popłakałam
Fantastyczna ;)
"Tak i ja, Blaise, Potter, wielu innych i Granger." To zdanie nie ma sensu. Poprawniej by było "Tak i ja, Blaise, Potter, Granger oraz wielu innych uczniów." ;)
OdpowiedzUsuńJej *-*
OdpowiedzUsuńOstatnio mam fatalny humor i ciągle płaczę a jeszcze jak to czytam...
Jejciu.... :'(
Zazdroszczę talentu, tak pięknie napisane... :*
Pozdrawiam :)
Świetna, taka uczuciowa...
OdpowiedzUsuńNa końcu się poryczałam
Piękna, choć smutna zdecydowanie wole z happy endem
OdpowiedzUsuńSama tego chciałaś, nie wiem, czy wiesz, co czują bohaterowie, co czują osoby, których świat się zapada, bo albo nie potrafisz opisać ich emocji albo ich nie znasz. Przez wzgląd na ciebie mam nadzieję, że to drugie. Nie lubię tekstów spłycających tak bardzo czyjąś stratę, Ja się nie popłakałam, w tekście szukałam emocji,a te które znalazłam nie były wiarygodne, w połowie tekstu zgubiłaś Harry ego, nie wiemy skąd nagle diabeł był z ginny, przecież to zdrajczyni krwi, a on był synem arystokratki, tym razem patrzyłam na treść, nie przecinki, a on powinien ja zatrzymać zaklęciem, albo ściągnąć na siebie, a własnie, ona nie miała szansy tego przeżyć, tak jak i on, za duża wysokośc
OdpowiedzUsuńAle to chyba wiesz.
Niemniej zachęcam do dalszego pisania, w końcu ćwiczenie czyni mistrza
Miniaturka jest przepiękna;*** Popłakałam się....Szkoda tylko że tak się zakończyło;( Pisz jak najwięcej tylko z szczęśliwym zakończeniem;)
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka! Już na początku mi się wydawało, że nie będzie "happy endu". Lubię chwile, gdy Draco jest przy Hermionie taki troskliwy i czuły. :) / Laura.
OdpowiedzUsuńAaaaaaa!!! Taka piękna <3 Uwielbiam dramione.
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. Pełno w niej tragizmu. Szkoda, ze nie było happy endu... Jeśli mam być szczera to to jest najsmutniejsza, najbardziej dołująca miniaturka jaka kiedykolwiek czytałam.
Widać ze masz talent dlatego pisz jak najwięcej. Pluje sobie w brodę ze tak późno odkryłam twojego bloga. Tyle czasu zmarnowałam na szukanie czegoś fajnego a ten blog był na wyciągniecie reki. Lece czytać następne.
Pozdrawiam,
Laura :)
Ta miniaturka jest bardzo wzruszająca.
OdpowiedzUsuńOboje cierpieli z powodu utraty przyjaciół jak i nie wypowiedzianych słów.
Twoja miniaturkatrochę ukazuję to, jak można żałować, że się czegoś nie zrobiło.
Cudownie ;)
~Natalia.xD
Ta miniaturka jest wyjątkowa.
OdpowiedzUsuńMimo ,że kończy się smutno
to jest piękna.
Szczerze mówią: płakałam. Jest po prostu piękna. Wspaniale opisałaś uczucia Draco. Weny, dziewczyno! :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Majka.
Wspaniała *.*
OdpowiedzUsuńPo prostu płakałam...
Chcę więcej takich miniaturek!
Pozdrawiam CAROLINE.
Gdy czytałam to miniaturkę łzy same cisnęły mi się do oczu. Jest świetna chociaż nie przepadam za smutnymi zakończeniami.
OdpowiedzUsuńPozdro i życzę weny
Aga 111247
smutna.. ale piękna..
OdpowiedzUsuńPiękne. Łzy się cisną do oczu. Wzruszające, przemyślane i po prostu wspaniałe. Już płacze...
OdpowiedzUsuńMocno smutna, a ja nie lubie braku happy endu. Choć tu on wcale nie pasowa :) Niesamowicie ładnie napisana ;) Dużo weny !
OdpowiedzUsuńminiaturka super, pełno w niej emocji, szkoda że koniec taki smutny :( życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńPaula M . pozdrawiam
Piękne smutne i niestety czasami prawdziwe. Aż się rozplakalam. Masz ogromny talent do pisania i nie brak Ci pomysłów. Życzę Dużo weny. nikaa
OdpowiedzUsuńPiękne i bardzo poruszające...
OdpowiedzUsuńSmutna i piękna dziekuję
OdpowiedzUsuńBędę płakać.. idę szlochać w poduszkę to nie fair.. Cudownie, wzruszająco i smutno.. Jutro rano skomentuję wszystko.. :)
OdpowiedzUsuńCornelia Grey..
" Usnęła w moich ramionach, a ja skutecznie jak jakiś rycerz, odpędzałem kolejne koszmary, które nieproszone chciały wedrzeć się do jej snu." piękne zdanie, tak jak i cała miniaturka. Rozczulasz mnie. I topisz moje serce, które udaje, że jest niemalże kamiennie twarde. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńNo i się poryczałam... Cudowna miniaturka, ale nie mogę uwierzyć, że pisałaś to pod wpływem "love forever"...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No dzięki tą piękną miniaturką zjebałaś mi humorem i teraz ryczę. Ale historia piękna.
OdpowiedzUsuńTo było piękne. Przeczytałam kilkadziesiąt miniaturek, ale żedna nie trafiła do mnie jak ta. Uważem, że masz talent i powinnaś go rozwijać.
OdpowiedzUsuńsuper miniaturka. życzę weny
OdpowiedzUsuńSmutne, ale świetnę.
OdpowiedzUsuńJej, ale ja lubię smutne zakończenia! Ale cudowna miniaturka czytam ją i czytam w kółko
OdpowiedzUsuńK.
Z miloscia niestety tak jest. Trzeba ja lapac, poki jest. Potem moze byc,juz za pozno..
OdpowiedzUsuńK
Łzy same lecą, naprawdę kocham tego bloga, kocham te miniaturki. Coś więcej niż tylko słowa, dziękuję! :*
OdpowiedzUsuńGrrrr.... skomentowałam miniaturki, a jednak się komentarze nie zapisały :(
OdpowiedzUsuńAle co ja mogę dużo mówić? Ta miniaturka jest jedną z lepszych jakie czytałam (a czytałam duuużo ;) )
Pozdrawiam
Marzena :)
Normalnie płakałam przy tej miniaturce! Co prawda nie przepadam za smutnymi zakończeniami ale to było niesamowite! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej takich cudeńków! :D
Pozdrawiam
genialna miniaturka, daje do myślenia, jest w niej coś wyjątkowego
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę weny
babsiiee ♡♥
Cudowna!
OdpowiedzUsuńsylwia20005
Cudowna i nieziemska miniaturka ;) wiesz że przez cb płakałam ? Naprawdę wzruszającą, szczególne gdy czyta się ją w akompaniamencie "stay with me" sam'a smith'a
OdpowiedzUsuń~Darcy
Smutna :( nie lubię takich (w sensie ze smutnym zakończeniem) ale miniaturka piękna
OdpowiedzUsuńOlix
Boże smutne aż się popłakałam . Ale miniaturka świetna :)
OdpowiedzUsuńŚwietna.. A ja poprostu rycze.. Płacze jak dziecko. Kocham *-*
OdpowiedzUsuńA i pytanie tak "z dupy".. Kto zmarł? Miona? Draco ? Czy oboje ?
Miniaturka piękna ale trochę smutna :(
OdpowiedzUsuńBardzo smutna ta miniaturka, jednak podoba mi się. Kocham Blinny, więc płakałam, gdy przeczytałam, że oboje nie żyją... Koniec również mi się podobał. Ciekawie piszesz. :)
OdpowiedzUsuń-Vera
Hej swietna miniaturka. Szkoda ze taka smutna. Zdecydowanie wole happy end. :-) alex1990
OdpowiedzUsuńWłaśnie trafiłam na Twojego bloga i postanowilam zacząć od miniaturek. Pierwsza za mną, szczerze powiedziawszy to dosłownie ją wciągnęłam. Mimo, że jest bardzo smutna to można również powiedzieć, że jest piękna. Bardzo podoba mi się to jak piszesz i niesamowicie się wzruszyłam. Więc zabieram się za resztę ;)
OdpowiedzUsuńBardzo smutna miniaturka :/
OdpowiedzUsuńSectumSempra
Bardzo smutna miniaturka :/
OdpowiedzUsuńSectumSempra
Cudo♥
OdpowiedzUsuńSuper 😘 Cudo kocham twoje miniaturki 😉
OdpowiedzUsuńSuper 😘 Cudo kocham twoje miniaturki 😉
OdpowiedzUsuńSłuchając piosenki evanescence - my immortal i czytając twoją miniaturkę popłakałam się.
OdpowiedzUsuńDziękuje że stworzyłaś coś tak wspaniałego :)