czwartek, 20 lutego 2014

Miniaturka X: „Wybuchy i Omdlenia” cz. II

Z dedykacją dla Pyskatej - za wszystko.
Lúthien.

Cz. I

Birds fly high in the summer sky
And rest on the breeze
The same wind will take care of you and I
we build our house in the trees
_________________________________________________________________

            Kawiarenka w ustronnej i uroczej londyńskiej ulicy przyciągała wzrok przechodniów spragnionych dobrej kawy i miejsca, w którym można było wyciszyć szalejące myśli.         Wszędzie królowało drewno. Jedynie bladoniebieskie zasłony, obrusy i obicia krzeseł przełamywały odcień brązu, tworząc miłą, przyjemną dla oka atmosferę ciepła. Niebieski jest kolorem przyjaźni i pokoju, idealnie współgrając z brązem, który jest kolorem poczuciem bezpieczeństwa
Kilku ludzi wbiegało do niej, rzucając się w objęcia ukochanych, czy też przyjaciół. Jeszcze inni, dystansowo wchodzili, oceniając ją zimnym  spojrzeniem. Kolejni pojawiali się, od razu idąc do swoich ulubionych miejsc.
            Ginny i Blaise natomiast siedzieli naprzeciwko siebie przy jednym ze stolików, pilnując, by żadna z kończyn nie dotknęła drugiej osoby i mierząc się spragnionym wzrokiem. Tyle czasu minęło od ich ostatniego spotkania, na którym, nawiasem mówiąc, nie zamienili prawie żadnych słów, jedynie przyjemne czyny. Jednak wtedy, alkohol panował w ich głowach, a życie wisiało na skrawku, śmiejąc się szyderczo z obojga.
            Tamta noc nie wpłynęła na ich zawiłe relacje, które przerwała dobitna kłótnia, tamtego wieczoru na hogwardzkich błoniach. Czas przeciekał im przez palce, a oni jedynie patrzyli sobie w oczy, czytając z nich, tak jakby słyszeli własne myśli.
            Nie zmieniło się nic. Dawno uczucie zadrwiło sobie z nich, odradzając się w sercach w momencie pierwszego spojrzenia wtedy, przez szybę salonu sukien ślubnych. Uderzenie gorąca do tej pory towarzyszyło ich twarzom, które zaczerwieniły się wściekle. Nawet kelnerka, chcąca odebrać zamówienie, nie mogła się skontaktować z żadnym z nich i po prostu odpuściła sobie.
            Aromat kawy roznosił się po całym pomieszczeniu, zachęcając do wypicia choć małej filiżanki. Chociaż ich to wcale nie obchodziło, mimo, że uwielbiali ten napój. Ona, słodziła i dolewała mleczka, a on pił gorzką, czarną kawę. Różnica, tak widoczna, tak mało ważna.
Każdy wspólny moment przelatywał pomiędzy nimi, tworząc trwałą linię, przesyłającą dane.  
Każde pojedyncze słowo, wypowiedziane przez nich.
Każde spojrzenie, pełne uczuć niemożliwych do wypowiedzenia.
Każda rozmowa, pozostawiająca po sobie trwały ślad.
Każda kłótnia, dzieląca ich serca na dwie części.
Każde pogodzenie, sklejające rozerwany organ.
Każde uderzenie, przyjmowane i dawane z pełną pokorą.
Każde przeprosiny, będące również tymi nigdy niewypowiedzianymi.
Każdy pocałunek, wyryty w pamięci już na stałe.
Każdy minimalny dotyk, wywołujący dreszcze podniecenia i paraliżu jednocześnie.
Każda łza, spływająca po policzku w nadziei, że będzie tą ostatnią.
Każdy wybuch, będący skutkiem gorących charakterków.
Każda wspólna noc, która zawsze była czymś więcej, niżeli zasypianiem w objęciach kochanka.
            Los plecie różne scenariusze.
                                                                       * * *
            Twój światopogląd potrafi zmienić się w ciągu jednej jedynej sekundy. I właśnie to działo się teraz w, i tak mało poukładanej, rudej główce. Małe omdlenie było tylko reakcją organizmu na to, co działo się wokół. Cóż powiedzieć, szok może wywołać najróżniejsze skutki, niekiedy mało przyjemne.
            Tym razem jednak, teraźniejsza chwila, była bardzo napięta i pełna wyczekiwania. Ruda głęboko zastanawiała się, co będzie, gdy w końcu przerwie tę bezgłośną rozmowę, grę spojrzeń i głębię brązowych oczu, emanujących ciepłem, ale i smutkiem jednocześnie.
            Wiele zmieniło się od ich ostatniego spotkania. Ona wychodziła za mąż, o ile się nie myliła, za jego przyjaciela. Małżeństwo z Nottem było mało zachęcającą perspektywą, ba, to w ogóle było bez żadnych perspektyw. Nie dość, że nie było między nimi nic, prócz chłodnych i dystansowych słów, jakie wypowiadała w jego stronę przy każdej możliwej okazji, to jeszcze rodzice, którzy już powitali go w rodzinie. Cóż za ironia.
            Blaise, był jej miłością, taką, która nie pozwalała na myślenie o nikim innym. Tą jedyną i niepowtarzalną. Nie wiedziała, jak mogła dopuścić do siebie myśl, że kiedykolwiek pokocha Teodora. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz, by tłumione przez lata emocje wybuchły, zwalając ją z nóg.
            Kiedyś nie wierzyła w takie bzdury… teraz, wszystko się zmieniło. Nie było sensu zaprzeczać. Patrzenie na jego twarz było doświadczeniem, które nigdy by jej się nie znudziło. Miała wrażenie, że lata, które ich rozdzieliły, w ogóle nie istniały.
            Dlaczego to on, nie może zostać jej mężem? Co byłoby w tym złego, zakazanego?
Był taki sam… a jednocześnie tak inny. Coś go trapiło. Coś nie dawało mu spokoju. Wyczuwała to napięcie. Gdzieś, w głębi jego spojrzenia widniało wiele mocno skrywanych uczuć, jakie potrafiła odczytać tylko osoba, która znała go bardzo dobrze.
                                                           * * *
- Muszę iść – powiedziała dziewczyna, wstając ze swojego miejsca. Minęło kilka godzin, od chwili, gdy usiedli bez słowa i patrzyli, czytając wszystko w swoich oczach.
 -  W porządku – Blaise był zawiedziony. Nie chciał, by dziewczyna odchodziła. Ale wiedział, że musiał odpuścić. Widział ją w sukni ślubnej. To tylko potwierdziło jego najgorsze z możliwych obaw, a porażka życiowa już odbijała się w jego oczach.
 - Do zobaczenia – odeszła, a dzwonek u drzwi zadźwięczał, gdy wychodziła.
Ona i suknia ślubna. Mógłby zrozumieć to tylko wtedy, kiedy to on sponsorował by ten ubiór na najszczęśliwszy dzień jego życia. W innym wypadku, wszystko traciło swój dotychczasowy, niepowtarzalny sens.
To, co czuł, gdy biel przykrywała jej ciało, było niepowtarzalne i chyba jedyne takie uczucie w jego dotychczasowym życiu. Co z tego, że on ją kocha… to już nie ma znaczenia. Ona wychodzi za mąż, co oznacza, że oddała swe serce innemu. Innemu – słowo,  które zapewne będzie prześladować go do końca życia.
                                                           * * *
Męska rozmowa – brzmi groźnie. W rzeczywistości jednak, taką wymianę słów określają tylko użalania i chwalenie się jednocześnie żonami, dziećmi i sukcesami w pracy. Ale jednak, cóż łączyło się z takowym wydarzeniem, kiedy nie wszyscy mężczyźni, którzy mają wziąć w niej udział, są żonaci?
 - Ognista przede wszystkim – mruknął Draco, wchodząc do salonu, gdzie na kanapie siedzieli Teodor i Blaise, rozmawiający o ostatnim meczu Harpi z Hollyhead.
- Co tam mruczysz? – zapytał Blaise, łapiąc swój dawny, cięty żart, z którego znany był w Hogwarcie.
 - Kobiety przede wszystkim – powiedział głośno, zauważywszy małżonkę, która właśnie wychodziła z domu. Posłała mu promienny uśmiech.
- Nie poznaję Cię – stwierdził Teo, nieufnie patrząc na przyjaciela. – Chociaż, w sumie, niedługo będę taki sam – dodał.
- No właśnie, będąc w temacie- rozpoczął dyplomatycznym tonem Zabini. – Kiedy poznam twą nadobną damę?
- Znasz ją bardzo dobrze – stwierdził po krótkim namyśle, unikając wzroku czarnoskórego.
Blaise uniósł brwi wysoko do góry. O kim on do cholery mówił…
- Więc?- dopytywał Diabeł. Miał dziwne przeczucie, że ta wiadomość będzie zła. Bardzo zła…
- To Ginny Weasley – powiedział na jednym wydechu, zdobywając się na spojrzenie w stronę Zabiniego.
            - O kurwa – wstał i wyszedł, zostawiając Draco ze zmartwioną miną i Teo, który uśmiechał się pobłażająco.
            Kurwa, Kurwa, kurwa… myśli Blaise były mało składne. To, co właśnie usłyszał zbiło go z nóg. Ma być obecny na ślubie swojego przyjaciela, który żeni się z miłością jego życia? Nawet w jego myślach brzmiało to nadzwyczaj absurdalnie… A jednak. To się właśnie działo.
            Był wkurzony – mało powiedziane. Zawiedziony, zmartwiony, zgubiony jednocześnie. Tego nigdy by się nie spodziewał. Czy Ginny naprawdę pokochała Notta? Przecież… przecież, to jemu mówiła, że nigdy go nie opuści, że zawsze będzie przy nim. Co zrobił źle? W czym jego przyjaciel był lepszy? Czy kiedykolwiek wybaczy sobie tę stratę?
                                                           * * *
 - Ginny, sprzeciw się rodzicom teraz – powiedziała zmartwiona Hermiona, patrząc na rudą przyjaciółkę, która łapczywie przełykała pierwszy łyk Ognistej.
- Miona, ja mu zwieję sprzed ołtarza – czknęła, a zamglone oczy próbowały skupić się na brązowowłosej.
Zabawność sytuacji zapewne rozśmieszyłaby Hermionę. Bo która panna młoda pragnie uciec od małżeństwa, jeszcze się do tego przyznając. Ale, jeśli chodziło o Ginny, komplikacje po prostu musiały się pojawić, chciane, czy też nie.
 -  Dobra, skarbie, do łóżeczka – mruknęła delikatnie, podnosząc małe ciałko rudowłosej. Ta bez sprzeciwu poszła do pokoju w domu państwa Malfoy’ów.
Zmęczona brunetka zeszła do kuchni. Na stołku siedział Draco i popijał herbatę. Spojrzał na żonę, a uśmiech rozjaśnił zmartwioną twarz.
- Co tam? – zapytał przyjaźnie i zaczął parzyć drugą herbatę.
- Blaise był wściekły?
- Szkoda mówić – odpowiedział blondyn i zaczął relacjonować przebieg rozmowy.
                                                           * * *
            Huczne wesele w rodzinie Weasley’ów niebywale poruszyło społeczność czarodziejską. Rozmach z jakim przygotowano każdy detal raził w oczy, ale także zachwycał znawców, zajmujących się tego typu imprezami.
            Namiot rozstawiony obok Nory był kremowy. Blady Róź królował na serwetkach i w wazonach, gdzie róże zachęcały swoim słodkim zapachem. Zieleń trawy wyglądała wręcz czarodziejsko, a sam dom został odmalowany specjalnie na tę uroczystość.
            Powoli zaczęli zjeżdżać się poszczególni goście, ubrani w odświętne szaty, przeważnie pokazujące aktualny stan ich portfela. Molly i reszta rodziny skakała wesoło, dokonując ostatnich poprawek, witając przybyłych. Wszyscy byli zaabsorbowani i komentowali rzewnie otoczenie, począwszy od zasłon w oknach, kończąc na źle dobranych kolczykach w uszach pewnej damy.
            Napięcie sięgało szczytu, kiedy pod bramę, okazałą limuzyną, podjechał pan młody wraz z niebywale przystojnym, i mało komu znanym, świadkiem. Garnitury lśniły w nisko zawieszonym słońcu, muchy sterczały poważnie, a firmowe uśmiechy widniały na ich twarzach.
            Zgodnie z powszechną tradycją, pan młody wraz z rodzicami wszedł do domu, gdzie tam miała czekać na niego szczęśliwa wybranka.
            Jakiż to jednak spotkał go zawód, kiedy wchodząc do pokoju, zastał puste pomieszczenia, zasnute zapachem znanych perfum, z liścikiem przytwierdzonym do lustra, na którym jasne lampki, oświetlały przerażoną twarz.
            Domownicy zaczęli przeszukiwać Norę. Ale on już wiedział, co się stało. Spojrzał na krótką wiadomość, która podeptała jego serce.
            Drogi Teo
            Nie mogę tego zrobić. Nie kocham Cię, nigdy tego nie robiłam.
            Zasługujesz na kogoś, kto w pełni odda Twe uczucie.
            To nie jestem ja… nigdy nią nie byłam.
            Ginny.
                                                                       * * *
            - Nigdy nie pomyślałabym, że tak skończy się moja przygoda z małżeństwem – rozmyślała Ginny, kiedy opierali się o murek, wcinając lody. Biała suknia falowała na letnim wietrze.
             - No widzisz, szybko załatwiłem sprawę. W Departamencie Spraw Czarodziei ten świstek dają całkiem szybko – rzekł Blaise, uśmiechając się promiennie w jej stronę.
            - Ale jedno Ci mogę zarzucić…- rozpoczęła poważnym tonem. – Zepsułeś mi moje plany, co do spektakularnego zwiania sprzed ołtarza - roześmiała się. – Ale za to Cię kocham… - dodała.
            - Ja Ciebie też Wiewiórko…- spojrzał w jej oczy.
            - Powiedz to, powiedz – poprosiła.
            - Kocham Cię, Ginny Zabini – krzyknął, a przechodnie spojrzeli na niego jak na wariata.
Zbliżył się i pocałował ją tak, jakby to był koniec świata, jak będzie całował ją jeszcze wiele razy.
            Może zgarnął pannę młodą kumplowi tuż przed jej ślubem…
Może ukartował to wszystko…
Może nie potrafił wyobrazić sobie dalszego życia bez niej…
Może chciał zmienić świat specjalnie dla niej…
Może był wariatem…  
Ale czego nie robi się dla miłości?
                                                                       * * *
            Bajki powinny kończyć się szczęśliwie.
Trzeba dążyć do tego, by wszystkie z nich, miały w sobie jakąś namiastkę radości.
            Każdy z nas tworzy swoją własną opowieść.
Ma wpływ na to, co będzie się w niej działo i jakie podejmie decyzje, by stało się coś lepszego.
Może tworzyć i rujnować jednocześnie.
Być jak autor, zabić i narodzić.
Być jak matka natura, łagodzić i wzburzać.
Być jak lekarz, dawać nadzieję i ją odbierać.
Być jak rodzic, karcić i nagradzać.
Być jak psycholog, zadawać pytania i odpowiadać.
Być jak wojownik, iść do przodu i nie patrzeć tył.

Być jak zakochany, ślepo wierzyć…
____________________________________________________________________
Miało być żartobliwie... wyszło jak zawsze... XD
Chyba przez mój konflikt wewnętrzny (kto normalny zakłada srebrny i złoty pierścionek jednocześnie?... dobrze, ze chociaż nie na jednym palcu xD)
Miłego czytania !
Pozdroo, 
L. ;* <3

ASK

49 komentarzy:

  1. Wspaniała miniaturka i zakończenie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Miniaturka boska kochanie, chociaż jestem tym zasranym VIP-em i musiałam przeczytać tloske przed opublikowaniem xD
    Jeszcze raz dziękuję za dedyk, wiele dla mnie znaczy, szczególnie przy tak pięknej miniaturce, gdzie ja tu łzy wylewam ;c xdd
    I te pierścionki hahahahah, koło. teatralne coś xD
    -Co ty masz złoty i srebrny pierścionek na jednej ręce? Hard..xD
    -Ale ładne nie? ;D
    -Nooo, ten srebrny taki elficki *.*

    Pozdrawiam wzruszonych czytelników :D
    Pyskata ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna miniaturka.
    Wiedziała, że Ginny będzie z Zabinim.
    Wspaniałe zakończenie.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  4. CUDO!! inaczej ująć się nie da! : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Fajne zakończenie, jedzą lody - tak zwyczajnie i jednocześnie romantycznie :D szkoda tylko, że tak szybko skończyła się taka świetna miniaturka :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna miniaturka :)
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  7. To zakończenie jest bezbłędne. Strasznie mi się podobało. Ta para tak bardzo do siebie pasuje <3 Więcej takich miniaturek, życzę weny i czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahhahahahxd a miała być spektakuralna ucieczka :D
    Wspaniale ;)
    Weny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej, jaka cudowna miniaturka <3
    Świetne zakończenie :)
    Jak dla mnie wyszło to tak ... naturalnie :P :) Zawsze uważałam Gin za taką mega szaloną osobę, więc sądzę, że zwianie ze ślubu i jedzenie w sukni ślubnej lodów z innym w środku miasta po prostu do niej pasuje :)
    Czekam na więcej takich miniaturek :)
    Życzę weny ;*
    e_schonheit

    OdpowiedzUsuń
  10. Miniaturka super ;)
    Bardzo się cieszę, że skończyła się happy endem i Ginn wybrała Blaise`a.
    No i ta ucieczka... nieźle ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo podoba mi się Twój blog.
    Zarówno opowiadanie główne, jak i miniaturki przypadły mi niezmiernie do gustu. :)
    Masz przyjemny styl pisania, czyta się gładko i przyjemnie i o to chodzi. :)
    Co do miniaturki to zakończenie jest bezbłędne, chyba takie, którego chciałaby każda z nas :D
    A jeśli chodzi o opowiadanie Dramione w Twoim wykonaniu, to również zaliczam ogólnie do bardzo udanych. Podoba mi się to, w jaki sposób kreujesz swoich bohaterów, jak mieszasz w ich losach, a potem to naprawiasz. Jednym słowem wszystko na plus.
    Idąc tym śladem chcę powiedzieć, że dodaję Cię do linków oraz obserwowanych i oczywiście zapraszam do siebie. :)
    Co prawda dopiero zaczynam, jednakże może Ci się spodoba. :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Silje.

    [www.still--into--you.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  12. Super dokończona miniaturka po prostu Zajefajna :)
    Przepraszam że tak późno komentuje ale nie miałam czasu :(
    Pozdraiwam DM

    OdpowiedzUsuń
  13. Zacznę od błędów i przejdę do treści, nawet sobie robiłam notatki:
    Uderzenie im towarzyszyło? mogło im towarzyszyć co najwyżej uczucie gorąca, ale nie uderzenie, uderzenie to coś chwilowego, nie może trwać.
    Kolejne.... uderzenie dawane z pokorą, tu aż się zaśmiałam gorzko. wybacz ale mam wizję męża z "pokorą" lejącego swoją żonę.
    Częśc zaczynająca się od "Każdy..." jest dobrym pomysłem, ale wymaga dopracowania.
    Sprzeciw to rzeczownik, w formie rozkazującego czasownika brzmi śmiesznie, jeśli nie tragicznie.
    co do treści, lepsza niż w poprzedniej, choć diabła na wieczorze kawalerskim nie kupiłam, końcówka chaotyczna i ucięta, brakuje mi tam czegoś między zostawieniem listu i tym jedzeniem lodów, hermiony nie kupuję, jej rozmowa z Gin jest sztuczna,
    Ale pracuj dalej
    (Każdy zasługuje na słowa prawdy, a nie krótkie zdanie "cudowna miniatura" bo krytyka pomaga się zmienić i poprawić, nie każdego trzeba głaskac po głowie"
    A.

    OdpowiedzUsuń
  14. Oooooo....Jak fajnie! Nareszcie wszystko się ułożyło. Fajnie się wszystko potoczyło ale chyba bym wolała żeby Ruda jednak zwiała z przed ołtarza. Zabawniej by było;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo mi się podobał opis sceny w kawiarnii. Ta niezręczna atmosfera, napięcie, a jednak wielka tęsknota dwójki osób. Gdy Blaise dowiedział się, kto jest narzeczoną Notta, myślałam, że się na niego rzuci. Cudowne zakończenie. :) / Laura.

    OdpowiedzUsuń
  16. Awwwwww!!!!
    Cud miód i malina. Z całej miniaturki zakończenie podobało mi się najbardziej.
    "Być jak wojownik, iść do przodu i nie patrzeć tył." To jest takie życiowe.
    Weny Ci życzę i pozdrawiam gorąco!
    Laura :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudnie ;)
    Jestem zadowolona z tego, że Ginny była szczera wobec Teodora ^^
    I końcówka bardzo interesująca ;)
    ~Natalia.xD

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam kilka przemyśleń po przeczytaniu tej miniaturki (może trochę głupich no, ale...) :)
    1. Wyobraźmy sobie jakim dramatem jest wiadomość, że twój przyjaciel bierze ślub z twoją ukochaną (szczerze współczułam Zabiniemu) normalny człowiek chyba by oszalał z rozpaczy.
    2. Wyobraźmy sobie jakim dramatem jest bycie pozostawionym przed ołtarzem (m a s a k r a pomijając fakt, że chodzi o Teodora i pomijając fakt kto go zostawił i dla kogo)
    Świetna miniaturka chociaż ja bardziej skupiam się na miniaturkach Draco&Hermiona :) ale gratuluję talentu :)
    pozdrawiam
    pola

    OdpowiedzUsuń
  19. Cieszę się że Ginny wybrała Blaisa :]
    pozdrawiam, Majka

    OdpowiedzUsuń
  20. Wspaniałe zakończenie.

    Pozdrawiam CAROLINE.

    OdpowiedzUsuń
  21. niesamowite zakończenie z happy endem!! miniaturka jedna z lepszych które czytałam o tematyce zabini&ginny
    pozdro ;D

    OdpowiedzUsuń
  22. piękne c; kocham takie miniaturki c;

    OdpowiedzUsuń
  23. Kolejna świetna miniaturka !:))

    Pozdrawiam
    Nikola:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Też świetna miniaturka mimo, że nie na tu dużo wątku Draco/Her. Pozostała dwójka jest również świetna jak ta miniaturka :)

    OdpowiedzUsuń
  25. świetna miniaturka. Pisz jak najwięcej bo robisz to znakomicie.
    pozdrawiam Paula M :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetne, super zakończenie kocham blinny <3

    OdpowiedzUsuń
  27. Zakończenie szokujące, już myślałam, że faktycznie wyjdzie za Nott'a..

    Cornelia..

    OdpowiedzUsuń
  28. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia!:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Szczęśliwe zakończenia są najlepsze :) Takiego Blaisa lubie najbardziej :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  30. świetna miniaturka. znakomite zakończenie. zazdroszczę ci takiego talentu. pisz jak najwięcej.
    paula

    OdpowiedzUsuń
  31. Oh jakie słodkie, urocze, oryginalne zakończenie. Takie przeżycie dla Ginny musiało być ciekawe
    K.

    OdpowiedzUsuń
  32. Jedno spojrzenie wystarczy, zeby rzucić wszystko co sie osiagnelo...
    Oh, skąd ja to znam.
    Swietne.
    K

    OdpowiedzUsuń
  33. końcówka genialna, wiem, że jest słodko i uroczo i różowo i w ogóle, ale ja się głupia popłakałam, wybacz... :( PIĘKNE- tyle mam do powiedzenia, chyba moja ulubiona miniaturka

    OdpowiedzUsuń
  34. Yen koniec był taki magiczny.... bardzo mi się podobało ;)
    Pozdrawiam
    M.

    OdpowiedzUsuń
  35. Cudowne zakończenie! :D takie magiczne :)
    Dziwie się rodzicom Ginny że zmuszali ją do małżeństwa :/
    Cudna miniaturka!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  36. miniaturki z happy endem, to to co tygryski lubią najbardziej :D uwielbiam ją po prostu :P

    babsiiee

    OdpowiedzUsuń
  37. (Nie komentowałam pierwszej części, bo chciałam ocenić już całość.)
    Cudo. Twoje miniaturki są niesamowite. Mimo, że niektóre czytałam kilka razy nadal maja te swój urok. Ta miniaturka własnie jest tego przykładem.

    pozdrawiam
    sylwia20005

    OdpowiedzUsuń
  38. OMG niewiem jak u innych ale to zakończenie wydaje mi się bardzo... słodziutkie :D
    Oh jak ja kocham Blinny

    OdpowiedzUsuń
  39. Jak na bajki przystało, bajkowe zakończenie:) bardzo dobra druga część:)

    OdpowiedzUsuń
  40. Yay! Blinny. <33
    A to jak jedzą lody bardzo mi się spodobało. Nie wiem dlaczego ten moment, jest po prostu taki zwyczajny, ale jednocześnie cudowny. :D
    -Vera

    OdpowiedzUsuń
  41. Duga czescjeszcze lepsza niz pierwsza. Swietnie zakonczenie. Gratuluje poyslu i wykonania. Alex1990

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie mialas prawa zakonczyc tego w inny sposob ;D

    OdpowiedzUsuń
  43. No i takie końcówki to ja rozumiem :P

    OdpowiedzUsuń
  44. Zakończenie miniaturki bajeczne!
    SectumSempra

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już tu jesteście, pozostawcie po sobie jakikolwiek ślad ;)