środa, 23 lipca 2014

Miniatura XV : "Na pewno"

To była śmierć jakich pełno, historia jakich mało
teraz Ty już znasz tą jedną, na pewno.
co ci to dało? Nic. A powinno.
Postaw się na jego miejscu poczuj tą pierdoloną bezsilność.
_______________________________________________________
Ostatni raz patrzę w porysowane i brudne lustro, i wiesz, że najpierw widzę moje odbicie – blond włosy, szare jak niebo o wschodzie słońca oczy, blada twarz, umięśniony tors. 

Ale dopiero po chwili dostrzegam moje zapadnięte gałki oczne, wokół ust naznaczyła się płytka zmarszczka, a twarz jest wychudła. Plecy są lekko zgarbione. Wyglądam na chorego.

Rzeczywiście… Jestem chory z miłości.

Pamiętam ten pierwszy raz, kiedy weszła do mojego przedziału. Słodka i zadziorna, trochę przemądrzała, ale inteligentna. Szukała ropuchy tego przygłupa Neville’a, co było bardzo urocze. Już wtedy wyglądała mi na Gryfonkę z prawdziwego zdarzenia.

Już na pierwszym roku okazała się najlepsza. Jak i na każdym kolejnym.

Odważna. Była odważna za każdym razem. Nigdy nie zwątpiła. Wierzyła i ufała swojemu instynktowi. Ileż Potter i Weasley zawdzięczali jej żyć.

To zaczęło się, gdy na szóstym roku spojrzała na mnie z pełnym współczuciem w oczach. Wiedziałem, że zna prawdę o moim śmierciożerstwie. Później dowiedziałem się, że zaprzeczała teorii Pottera. Nie rozumiałem jej zamiarów.

Hogwart był wielką szkołą, a jednak kilka razy udało nam się spotkać.

Pamiętam nasze pierwsze spotkanie na szczycie Wieży Astronomicznej w noc spadających gwiazd. Romantyczna sceneria? Szkoda, że każde jej słowo raniło mnie jak ostrze noża. A gdy skończyła mówić, przymknęła oczy i zaraz potem wybiegła. Nie dała mi szansy wyjaśnienia niczego.

Dlatego też, kiedy miało nastąpić zaćmienie księżyca, byłem w tym samym miejscu. I ona też tam była.

To właśnie wtedy powiedziałem jej wszystko, całe swoje życie z każdym najmniejszym szczegółem.

A ona słuchała w pełnym milczeniu, poważna. A na koniec, z jej słodkich ust padło: „Dziękuję Draco”. Byłem w szoku, że tak łatwo wyznałem wszystko Hermionie Granger.

Później zacząłem przyglądać się jej łagodnej twarzy, zadbanym włosom i świetnej figurze. Byłem kompletnie zauroczony.

Każdego kolejnego dnia w całkowitej ciszy i nieświadomości obserwowałem, i zauważałem jej zachowania i reakcje. Wpadałem coraz głębiej.

Przypadkowe spotkania były naszą specjalnością. I właśnie to jedno z nich, tuż przed pamiętnym dniem I Bitwy o Hogwart zapadło mi w pamięć najlepiej ze wszystkich.

Był środek nocy. Siedziałem w łazience prefektów na piątym piętrze. Wiedziałem, że jeśli nie zabiję Dumbledore’a, Czarny Pan skończy ze mną nim zdążę pisnąć. I pośród moich przerażających myśli do pomieszczenia weszła Hermiona, promyk nadziei wśród kłamstwa i zła.

Zdziwiona moim widokiem zamknęła za sobą drzwi, wyczarowała dwa fotele i usiadła w jednym z nich. Wskazała ręką, niewinnym gestem, bym zrobił to samo.

Siedzieliśmy w całkowitej, targającej nasze zmysły ciszy. Patrzyła na mnie cały czas, studiowała moje oczy, analizowała wszystko, co w nich ujrzała.

A ja robiłem to samo. Minęło kilka godzin, krótkich niczym mrugnięcie powieki. I w pewnym momencie Hermiona wstała powoli, odwracając głowę. Szybko podniosłem się z miejsca, złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie, tak ze jej usta były na wysokości mojej brody. Pochyliłem głowę i pocałowałem ją. Miała miękkie i słodkie wargi, a po chwili oddała pocałunek, który wyrażał całą moją rozpacz i zagubienie. Kilka długich minut później szepnęła moje imię i odeszła.

Jest już po II Bitwie o Hogwart. A Hermiony nie ma ze mną. Ten drań ją zabił. Uważałem go za przyjaciela.

A on ją zabił.

Walczyła tak dzielnie. I w środku walki znalazła się tuż naprzeciw mnie z różdżką wycelowaną wprost w moje serce. A ja powiedziałem: „Śmiało Granger. Zrób to. I tak nigdy nie przestanę Cię kochać”. Wtedy jej różdżka wypadła z ręki i ruszyła w moją stronę.

Ale nigdy nie wpadła w moje ramiona. Widziałem tylko błysk zielonego światła, który ugodził ją w plecy i triumfalny uśmiech Zabiniego, tego podłego drania.

Blaise Zabini zabił jedyną dziewczynę, którą potrafiłem pokochać. Potem wykrzyczał: „Ta szlama zabrała prawdziwego Ciebie”. Wcale nie miał racji…

A ja upadłem obok jej ciała, złapałem ją za rękę. Wyszeptałem, że wrócę. I faktycznie, to stanie się już za chwilę.

Teraz siedzę w jednej z dobrze strzeżonych cel twierdzy Voldemorta i czekam na śmierć.

Znów patrzę na lustro i poza sobą widzę Hermionę, całą w bieli, anielską, uśmiechniętą. I ja też się uśmiecham.

Słyszę kroki na korytarzu i cieszę się, że ta chwila już nadchodzi. Umrę jak najszybciej i wpadnę wprost w objęcia Hermiony, która czeka na mnie na pewno.

Na pewno.
____________________________________________________________
Witam. 
Mianiturka obija się poziomem o głębokie dno, nie będę zaprzeczać. 
Ale wstawiam, bo aż mi wstyd, że minęło tyle czasu od ostatniej publikacji. 

Proszę Was bardzo o pozostawienie linków, gdzie nie komentowałam na Waszych blogach, bo ja już się pogubiłam. Będę niezmiernie wdzięczna! ;) 

Pozdrawiam,
L. ;*

piątek, 4 lipca 2014

Miniatura XIV: "Kiedy dżem zmienia Twoje życie" + "Nie czując dni, godzin i lat..."


Witam! 
Wiecie co? Minął rok, odkąd jestem tutaj z Wami! 
Z tej właśnie okazji, mam dla Was niespodziankową miniaturkę.
I powiem tyle, naprawdę, nie wiem, kiedy to minęło!
Strasznie się cieszę, że mogłam dotrwać do rocznicy! 
Czasem były łzy radości, czasem smutku, ale za to wiele chwil pełnych uśmiechu. 
Dziękuję Wam za to, że wytrzymujecie ze mną już tyle czasu! ;) 

I bum, mam dla Was niespodziankę, kilka słów od Pyskatej! 
Dziękuje wszystkim czytelnikom tego bloga. Idąc z tym pomysłem do Luthien nawet nie myślałam że zdobędzie on taką ilość wyświetleń. Dziękuje za każdy napisany komentarz pozytywny, motywujący nas do pracy jak i negatywny, który dawał nam kopa ;D Idealnie pamiętam ten dzień, gdy wpadłam do L. na kawę po nieprzespanej nocy xD Mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy. Pozdrawiam moją kochaną Paulinkę, która pilnowała by rozdział był na czas. Kocham i do zobaczenia!

Jak widzicie, się na wspomnienia rzuciło ( ja jej dam te "Paulinke" xD ) .Ale żeby nie było, bo ja też Was kocham, swoim gryfońskim serduszkiem <3

Ale koniec pierdół! Zapraszam na miniaturkę, którą należy skomentować.

_______________________________________________________________________
I'm sending postcards from my heart
With love for a postmark and then..
You know that you make me feel like we've been caught
Like kids in the school yard again



Cholerna Granger!

Znów mami go tym swoim cholernym zwyczajem oblizywania cholernej łyżki, pełnej cholernego malinowego dżemu. Okej. Wszystko byłoby cholernie w porządku, gdyby nie to, że tym zachowaniem doprowadzała go do minimalnego, choć widocznego, cholernego wzwodu. Lubiła też w trakcie wykonywania tej czynności spojrzeć wprost w jego oczy, wcale nie polepszając sprawy.

Mała manipulatorka.

Od kiedy to stała się tak odważna, by zadzierać właśnie z nim?

Nie, to nie było właściwe pytanie.

Od kiedy Hermiona Granger stała się taką seksowną kokieterią smoczych serc?

Oj, kusiła, kusiła całą sobą. Czyli, zaczynając od brązowych oczu, które wyglądały na wyjęte z tabliczki czekolady. Następnie usta koloru jej ulubionego dżemu, zapewne powinny służyć tylko do jednego celu – dalekiego od tego przyzwoitego. Smukła szyja stworzona do całowania. Kręcone włosy, seksownie opadające na nagie ramiona. Biust w rozmiarze ideału. Lekko, ponętnie zaokrąglony brzuch, który widział na jednej z imprez, kiedy to ubrała tą swoją zabójczą kieckę… Faktycznie, jego sprzęt mało co nie zginął wtedy z bezradności. Proste, opalone nogi, tyłek marzeń. Ta dziewczyna była jednym z nie odkrytych cudów świata.

Ale skąd, nie myślcie sobie, że Draco Malfoy widział w pannie Granger tylko seks bombę. Zauważył też, że była piekielnie inteligentna, błyskotliwa i potrafiła zgasić każdą próbę jego podrywu.

I to martwiło go najbardziej.

Westchnął głęboko, gdy obiekt jego zainteresowań wszedł do klasy, kołysząc zalotnie biodrami.

* * * 

O północy. W łazience prefektów na piątym piętrze. 
Bądź sama. 
Hasło to: Poranna rosa. 
Nie spóźnij się

Dziewczyna czytała liścik w pełnym skupieniu. Te ślizgońskie maniery. Dobrze wiedziała, kim był tajemniczy nadawca wiadomości. Pacan jeden. Jakby nie znała hasła do tej całej łazienki…

* * * 

Hermiona z bijącym od nadmiaru adrenaliny sercem, przekradała się przez opustoszałe korytarze Hogwartu, uważając, by nie natknąć się na panią Norris, bądź Filch’a. Na początku chciała zrezygnować, ale gryfońska duma jej na to nie pozwoliła… Nie okłamujmy się, chciała się dowiedzieć, czegóż to chce od niej taki mężczyzna jak Draco Malfoy.

Kiedy wypowiedziała hasło, złapała za klamkę i zdecydowanym ruchem przestąpiła przez próg.

Łazienka skąpana była w nikłym świetle świec, które migotały przy każdym lżejszym podmuchu. W całym pomieszczeniu pachniało malinami, soczystymi, czerwonymi owocami, skąpanymi w wieczornym słońcu. Wyglądało na to, że nie było tu nikogo, oprócz niej.

Delikatnie stawiając kroki, podeszła do wielkiej wanny, wbudowanej w podłogę, za lekkim wyłomem ściennym. To, co zobaczyła, praktycznie pozbawiło ją tchu, omamiło zmysły.

- I co, Granger, co o tym myślisz? – spytał Draco, łapiąc ją za biodra, unieruchamiając. – Czy mój pomysł był dostatecznie dobry?

- M – Malfoy, co Ty sobie wyobrażasz? – oburzyła się, nie potrafiąc odtrącić dłoni blondyna, wędrującej po wypukłościach jej pośladków.

- Hmm, po prostu ziszczam Twoje najskrytsze marzenia, Hermiono. – Powiedział, po czym odgarnął loki z jej szyi i zaczął obdarowywać ją pocałunkami. – No przyznaj, że wanna pełna malinowego dżemu, tylko do Twojej… to znaczy naszej dyspozycji, nie jest chyba najgorszym pomysłem, prawda? – Jego palce zaczęły zsuwać z jej ramion ponętną koszulkę nocną.

Kiedy już dziewczyna stanęła przed nim w samej bieliźnie (co prawda, koronkowej), chłopak przyciągnął ją do siebie i pocałował jej słodkie usta. Marzył o tym od miesięcy i naprawdę, chyba nie mógł czekać ani chwili dłużej.

Gryfonka zajęczała mu prosto w usta, kiedy poczuła jego twardą erekcję na jej podbrzuszu. Och, nawet w najskrytszych fantazjach nie marzyła o tym, by móc znaleźć się właśnie w takiej sytuacji z najlepszą partią w całej szkole.

I w tym samym momencie, Draco z całą siłą popchnął Hermionę wprost do wanny pełnej dżemu malinowego. Szkoda tylko, że dziewczyna pociągnęła go wprost do owocowego raju wraz z sobą.

- Ty przebiegła pantero! – krzyknął Malfoy, kiedy tylko wyłonił się z pachnącej mazi.

- Pantero? Serio – zdziwiła się Hermiona, patrząc ironicznym wzrokiem na swojego towarzysza.

- O, nie! – oburzył się Draco i porwał dziewczynę w swoje ramiona, po czym pocałował jej umazane w dżemie malinowym wargi.

Ta noc była pierwsza. A po niej nastąpiły kolejne, równie piękne, jak i tak bardzo od siebie różne.

A później, była malinowa sukienka zaręczynowa.

I motyw kwiatu maliny, wpleciony w biały welon.

I malinowy tort, z napisem: „Roczek Scorpiusa”.

Gdyż wszystko zaczęło się od pewnego malinowego dżemu, który do tej pory króluje na stole państwa Malfoy.
_______________________________________________________
Chciałam jeszcze przypomnieć o ankiecie. 
Poza tym, wiele osób zgłasza się po miniaturki. 
Ogłaszam więc powszechnie, że aby je dostać, należy skomentować te opublikowane! ;) 
Z pozdrowieniami,
L. ;**