niedziela, 11 maja 2014

Miniatura XI cz. II " Twarz bez maski"

CZ. I

 Miniaturkę tę dedykuję Clover, gdyż cierpliwość to ważna umiejętność :) 

A fire needs a space to burn
A breath to build a glow
I've heard it said a thousand times
But now I know

No you don't know what you've got
Until it's gone.


______________________________________________________________________



(…)że od zawsze chciała mieć na imię Elizabeth.

- Coś się stało? – spytała niewinnie, patrząc w obiekt gdzieś poza mną.

- Zdejmij maskę – zażądałem. Chciałem poznać jej tajemniczą twarz, bez tej obłudy i kłamstwa, które ciągnęło się już od pierwszego spotkania.

- Przykro mi, Draco – powiedziała, wyślizgując mi się z ramion. Ostatni raz spojrzała w moje oczy, gdzie przez chwilę widziałem błysk pożegnania. Złapała za dłoń przechodzącego obok mężczyzny, który okazał się jej dzisiejszym partnerem.

I ponownie mnie zostawiła. Kolejny raz przypominała mi kogoś, kogo dawno powinienem zapomnieć.

* * *

Dni, które nastąpiły po tym wieczorze, były prawdziwą udręką. Wciąż miałem w głowie jej obraz. Tak bardzo pragnąłem poznać jej twarz. Intrygowała mnie, jak tylko jedna osoba w moim życiu. Jak uprzednio, Hermiona Granger.

Po balu, na którym czułem się jak niezwyciężony człowiek, coraz bardziej wtapiałem się w życie tej Gryfonki, starając się stać się jego częścią. Od szczęścia jednak, odgradzała nas gruba ściana zbudowana z uprzedzeń, zahamowań, pouczeń.

Każdego dnia usuwałem z tej ściany jedną „cegłę”. Ale do całkowitego unicestwienia tego muru, brakło mi czasu. Zakończenie roku przyszło niespodziewanie, kiedy połowa cegieł, była już daleko odrzucona.

Później już więcej jej nie widziałem. Słów, które wypowiedziała do mnie w pociągu, nigdy nie zapomnę: Draco, jesteś wspaniałym człowiekiem – szeptała. – Dasz sobie radę. Wtedy to odwróciła się, ale ja nie mogłem tak po prostu pozwolić jej odejść. Złapałem jej nagie ramię i przyciągnąłem jej ciało do swojego. Nasze nosy i czoła zderzyły się lekko ze sobą.

Pocałowałem ją. Wiedziałem, że robię źle, że jest to całkowicie niepoprawne. Ale musiałem to zrobić. Chciałem mieć chociaż jedno wspomnienie, które mógłbym zatrzymać na te najgorsze dni.

Później, widziałem ją jedynie na ślubie Pansy i Pottera. Wyglądała cudownie, w jasnej, niebieskiej sukni, która opatulała jej smukłe ciało. Wtedy poprosiłem ją o jeden taniec. I ofiarowała mi go. A chociaż ja próbowałem nawiązać jakąkolwiek rozmowę, moje próby niknęły w słowach piosenki, której słowa obijają mi się w myślach:

You were my strength when I was weak
You were my voice when I couldn't speak
You were my eyes when I couldn't see
You saw the best there was in me
Lifted me up when I couldn't reach
You gave me faith 'cause you believed
I'm everything I am
Because you loved me.


Nuciła. Trzymałem Hermionę w swoich ramionach, tak jakbym chciał zatrzymać jej świat, jak gdybym pragnął go unieść na swoich barkach, a ona śpiewała pod nosem piosenkę.

Piosenkę, której słowa znałem doskonale.

A potem odeszła. Mętlik w mojej głowie wzrósł do niewyobrażalnych rozmiarów.

I z tego też powodu wyjechałem do Stanów. Nowy Jork całkowicie mnie pochłonął. To dzięki niemu, potrafiłem ponownie zacząć żyć ze świadomością nieuchronnego końca, który zbliżał się z każdym rokiem.

* * *

Praca była moją odskocznią. Kiedy wchodziłem do mojego biura, znajdującego się na szczycie jednego z wielu nowojorskich wieżowców, uderzało mnie poczucie władzy i możliwości zrobienia rzeczy niemożliwych. Od progu witała mnie Katy – moja prywatna, długonoga sekretarka, z przymilnym uśmiechem i filiżanką czarnej jak noc kawy. Otwierałem drzwi do mojego królestwa i rozsiadałem się na wygodnym, obracanym fotelu, wyjmując z teczki swój telefon i kładąc go na obszernym, mahoniowym biurku. Chwilę później dostawałem telefon z potwierdzeniem dzisiejszych spotkań, a odbierając go, odwracałem się w stronę wielkiego na całą ścianę okna, z widokiem na Wall Street.

W tym miejscu czułem się swobodnie, prawie tak jak w moim prywatnym, dzielonym z Zabinim, dormitorium. Było tu iście ślizgońsko. Głęboka zieleń na ścianach. Drewniana, ciemna podłoga, srebrne klamki i żyrandol. Gdy tu wchodziłem, miałem wrażenie, że mogę zdobyć świat jednym skinieniem swojej ręki.

Będąc przy Blaisie… Kto by pomyślał, że nasze diabelskie nasienie, zmajstruje trzy małe, rude, diabełki wraz z szaloną Weasley’ową. Mimo, że kiedy byliśmy w Hogwarcie, Diabeł zawsze wypierał się jakiegokolwiek uczucia w stosunku do tej gryfonki, nim ktokolwiek się spostrzegł, ogłosili oni swoje zaręczyny, a huczne wesele odbyło się jeszcze przed imprezą Potterów.

Dokładnie pamiętałem całe to zdenerwowanie Blaise’a tuż przed ceremonią. Nigdy nie zapomnę, jak groził mi, że jeśli Ruda mu odmówi, wtedy będzie zmuszony pobrać się ze mną. Żart to drugie imię Zabiniego.

* * *

Nim się spostrzegłem, godziny pracy minęły. Wziąłem swoją szarą marynarkę i wyszedłem, obrzucając znudzonym spojrzeniem Katy, która przed lustrem ponętnie zawiązywała sobie apaszkę.

Postanowiłem, że jeszcze dziś pójdę na ostatni występ do teatru. Nie wiem, co chciałem tym osiągnąć, ale tym razem wybrałem całkowicie inne przedstawienie.

Wydostałem się z biurowca i wsiadłem do mojego czarnego Chevroleta. Jazda przez to zatłoczone miasto nie było przyjemnością, jednak samo prowadzenia Camara rekompensowało wszystko.

Kilka długich minut później wszedłem do swojego mieszkania. Coś było w nim faktycznie nie tak, gdyż światło w salonie było zapalone, a z kuchni wydobywały się przytłumione głosy. Zdziwiony, wziąłem w dłoń różdżkę, rzuciłem teczkę na kanapę i delikatnie otworzyłem drzwi.

Przy stole, siedział mój chrześniak - Ethan, najstarszy syn Blaise’a, zajadający się lodami. Obok stał sam ojciec, przeglądający Proroka, którego rano tam zostawiłem.

- Wujek! – krzyknął malec i rzucił się w moją stronę. Zdążyłem odłożyć różdżkę, a Ethan wpadł w moje ramiona, przytulając się do mnie.

- Cześć, stary – powiedziałem, odwzajemniając lekko uścisk. – Siema Diable. Czasami mógłbyś się trochę pofatygować i zastać mnie w domu, przynajmniej zapukać – rzekłem żartobliwym tonem. – Mało co nie wezwałem tu gwardii aurorów.

- Cześć – uścisnął moją dłoń, a figlarny uśmiech wpłynął na jego usta.

- Tatoo, a co to są aurorzy? – spytał Ethan, zabierając się za swoje lody.

- To tacy czarodzieje, którzy łapią złych czarodziei – odrzekł cierpliwie Blaise.

Miło było patrzeć na Diabła w roli ojca. Trochę mu zazdrościłem, ale w głębi czułem, że nie byłbym wspaniałym ojcem.

- W sumie, to jesteśmy tylko na chwilę. Przyjedziesz na obiad w niedzielę? – zapytał mnie, a ja wiedziałem, że nie mogę odmówić.

- Tak, jasne – odrzekłem, gdyż wywinąć się tak po prostu nie wypadało.

- Oo, to już jest 17?! – krzyknął zszokowany Blaise. – Zbieraj się Ethan, mama nas wyciągnie za uszy.

Zaśmiałem się cicho. Towarzystwo tej dwójki pomagało w poprawie feralnego humoru.

- Cześć wujku – pożegnał się chłopiec, wybiegając do drzwi.

- Na razie, Smoku.

Odprowadziłem moich gości do drzwi.

* * *

Byłem już na jednej z sal w teatrze. Czerwona kurtyna pozostawała zasłonięta. Obok mnie siedział jakiś starszy, miły mugol. Zamieniłem z nim kilka uprzejmych słów, a zaraz potem scena została odsłonięta.

Dekoracja była nowoczesna, najwyraźniej akcja miała dziać się w dzisiejszych czasach. Na scenie pojawiła się dwójka ludzi, którzy zaczęli ze sobą rozmawiać.

Tak naprawdę nie byłem zbyt zainteresowany całym przedstawieniem. W mojej głowie i sercu cały czas miałem obraz Elizabeth i miałem wielką nadzieję, że ujrzę ją dzisiaj. Bez maski.

Cały czas huczała mi w głowie jedyna rozmowa, jaką wspólnie odbyliśmy. Gdzieś w głębi swojego, zimnego już, serca czułem, że ogień ponownie rozpala mnie, roztapia. I gdyby wierzyć tym znakom, mógłbym powiedzieć, że światło wróciło do mojego życia.

Balansowałem na granicy obłudy i prawdy. Chciałem poznać tę dziewczynę, która wzbudzała we mnie emocje, takie jak tylko jedna osoba na ziemi robiła to przed laty. Bardzo starałem się nie okłamywać siebie, ale mówienie, że zapomnę o Hermionie, będzie dokładnym złamaniem mojego postanowienia. I nagle pojawia się Elizabeth i zaczynam wierzyć, że mogę znowu żyć. Jednak jedyną przeszkodą, w drodze do całkowitego poznania tej osoby, jest maska, bez której jej jeszcze nie widziałem. Coś podpowiadało mi, że kiedy poznam prawdę albo zatracę się bezpowrotnie, albo wystąpię z cienia, który okrywa moją duszę od wielu lat.

Kiedyś, dawno temu, odnalazłem cytat myśliciela starożytnego.

„Łatwo wybaczyć dziecku, które boi się ciemności.

Prawdziwą tragedią jest, gdy człowiek boi się światła.”

Gdy byłem dzieckiem, bałem się tajemnic, które skrywał mój dom. Bałem się tego, do czego dąży Lucjusz. Bałem się też tego, że będę taki sam jak on. Bałem się, że będę zły.

A kiedy już udało mi się pokonać moje własne demony, krążące wokół mnie od czasów powrotu Czarnego Pana, odnalazłem światło. Szukałem go długo. A wtedy dostrzegłem właśnie ją.

Jej brązowe włosy w świetle zachodzącego słońca lśniły złotym połyskiem. Jezioro odbijało tysiące promieni, które padały na jej spokojną twarz i zamknięte oczy. Długie rzęsy rzucały przerażające cienie na powieki. Usta były wysunięte, tak jakby prosiła słońce o jeden, gorący pocałunek. Tak bardzo chciałem je wtedy pocałować.
Oświetliła moje życie wystarczająco. Wiedziałem, w którym kierunku mam iść, by nie zabłądzić. Wystarczyło, że szedłem za moim aniołem, którego obraz wciąż miałem w głowie.

Hermiono, gdybyś tylko wiedziała…

Z zamyślenia wyrwały mnie pierwsze takty piosenki, którą dobrze znałem. Spojrzałem przelotnie na scenę, a moje serce dosłownie stanęło.

* * *

Na samym środku, przed mikrofonem, stała Hermiona. Jej czarne włosy opadały falami na plecy. Czarna suknia oplatała jej ciało, prawie tak jak skrzydła upadłego anioła.

Jej twarz była spokojna. Maska już nigdy więcej nie ukrywała jej tożsamości. Jej wzrok przebiegł po sali, dopóki nie spotkał moich stalowych oczu.

I zaczęła śpiewać:

For all those times you stood by me
For all the truth that you made me see
For all the joy you brought to my life
For all the wrong that you made right
For every dream you made come true.


Nie wytrzymałem. W jednym momencie wstałem. A później pamiętam tylko to, jak złapałem jej dłoń i siłą wyciągnąłem z pełnej sali, psując całe przedstawienie. Miałem to gdzieś.

Zaciągnąłem ją w jedną z ciemniejszych, mniej ruchliwych uliczek. Przycisnąłem ją do ściany, uruchamiając ją w klatce złożonej z mojego ciała.

- Co z Tobą?! – spytała oszołomiona. Widziałem, że oddycha szybko, a jej oczy zaszkliły się lekko.

- Co ze mną? Ty pytasz, co ze mną? – zdenerwowałem się. Spojrzałem jej głęboko w oczy, chcąc cokolwiek z nich wyczytać. – To ze mną! – powiedziałem i pochyliłem się szybko, spajając nasze wargi ze sobą.

Prawie zabrakło mi powietrza. Tego uczucia nie da się opisać słowami. Są zbyt prymitywne na to, co właśnie działo się z moim ciałem i umysłem.

Wreszcie opamiętałem się, położyłem na jej biodro swoją dłoń i oderwałem się od jej ust. Trzymałem ją mocno, nie chcąc, by znowu mi uciekła.

- Granger, kurwa… - rzekłem całkiem zatracony w swoich doznaniach. Miałem dość kłamstw. – Kocham Cię.

Jej twarz zbladła. Oczy uniosły się ku mojej twarzy. Palce zdobyły się na delikatny dotyk mojej szczęki. Delikatny uśmiech powoli wpłynął na jej usta.

- Kocham Cię już od siódmej klasy...

- Cii – powiedziała tylko i zamknęła moje usta słodkim pocałunkiem.

* * *

Na niedzielnym obiedzie u Zabinich pojawiliśmy się razem.
____________________________________________________________________
Witam ;) 
50 obserwatorów- bogato ! ;D
Dziękuję ;) 
ANKIETA, w lewym, górnym rogu :) 
Poza tym, proszę o komentarze, gdyż przede mną Sevmione= ciężkie zadanie :) 
Pozdrawiam, całuję, trzymajcie sie, 
L. ;* 

45 komentarzy:

  1. Cudowna miniaturka :) Cieszę się że skończyła się szczęśliwie :D A teraz czekam z niecierpliwością na moje kochane Sevmione ;)
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie :) kocham happy endy :D
    Jedna rzecz mi się nie podobała "- Granger, kurwa… - rzekłem całkiem zatracony w swoich doznaniach. Miałem dość kłamstw. – Kocham Cię." te "kurwa" tu nie pasuje...
    Jednak koniec narzekania i męczenia Cię. Po prostu jestem zakochana w tej miniaturce :) Liczę na cudowne i szczęśliwie zakończone Sevmione zwłaszcza, że je bardzo lubię.
    Tak więc pozdrawiam i duuuuuuuużo weny życzę.

    nie-oceniaj-po-pozorach-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Udana miniaturka. Prosta, nie za krótka, może momentami były fragmenty zupełnie niepotrzebne, jakby napisane, żeby tylko były, ale jest dobrze, jest naprawdę dobrze. Żart Zabiniego o ślubie z Malfoyem - super. Dracze w Twoim opowiadaniu jest autentyczny, zakochany, trochę go ponosi, ale jest sobą. Cieszę się, że skończyło się happyendem.
    Pozdrawiam,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowna miniaturka :D
    Świetne opisy i wogóle całość <3
    Wiedziałam, ze to będzie Mionka, po prostu to czułam :D
    Czekam z niecierpliwością na następną :D
    Weny ;*
    Ściskam ;*
    e_schonheit ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowna miniaturka.
    Wiedziałam, że to była Hermiona.
    Ostatnie zdanie było cudne.
    Cieszę sie, że się odnaleźli.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne zakończenie! Po prostu się zakochałam! Spodobał mi się żart Blaise'a o ślubie z Draconem :). Dziękuję też za udostępnienie mi e-mailem pozostałych miniaturek - naprawdę dobrze napisane. Udały Ci się. Mam nadzieję, że doczekam się też wielu innych. / Laura.

    OdpowiedzUsuń
  7. Druga część miniaturki świetna.
    Uwielbiam happy endy ;) i cieszę się z takiego zakończenia...
    Teraz pozostaje tylko cierpliwie czekać na Sevmione ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajna miniaturka. Sevmione? Nie chce nic mówić ale to mój 2 ulubiony paring :3
    Wystarczy czekać :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam tę miniaturkę :)
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowne *-*
    Och sevmione czekam z niecierpliwoscia :-D
    Kocham sevmione :D
    A ta miniaturka boskaaaaa<3
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.
    panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Super miniaturka, i szczęśliwe zakończenie ♥♥ Nie lubię sevmione ale z twojej ręki wszystko przeczytam heh

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej :)
    Dziękuję za dedykację! :) Dobrze wiesz, że będę czekać tyle, ile będzie trzeba. :)
    Miniaturka... mmm, bardzo mi się podoba. Fragment o ścianie i cegłach jest obłędny! Idealnie to ujęłaś, wielki plus dla Ciebie. A wyznanie miłości bardzo w stylu Draco. Szczere i bezpośrednie. Kolejny plus. :)
    Odnośnie ankiety, to chyba pytanie retoryczne. Oczywiście, że chcę nowe opowiadanie! Nie ma się nad czym zastanawiać. ;)
    Sevmione mówisz? Nie jestem fanką tego paringu, więc nie obiecuję, że przeczytam tę historię. Mam nadzieję, że to zrozumiesz. :) Jednak życzę dużo, dużo weny. Jestem pewna, że poradzisz sobie z tym zadaniem.


    ------
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Jedna z moich ulubionych miniaturek stwierdzam;)
    Także..bierz się już za to Sevmione,na pewno również będzie perełką!;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ulubiona miniaturka w Twoim wykonaniu! ;)
    Cudowna, wspaniała ;)
    Ostatnia scena, gdy Draco sciąga ze sceny Hermionę-BOSKA ;)
    A jescze jak na koniec wyznaje jej miłośc-to jest jeszcze lepiej ;)
    Także czekam na Sevmione ;) i życzę weny ;)
    ~Natalia.xD

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo wspaniała miniaturka! Przeczytałam obie jej części na jednym wdechu.. Masz talent do pisania :)
    pozdrawiam
    Ann

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. niesztampowy pomysł na miniaturkę :) atmosfera teatru jest wspaniała i lekko tajemnicza... Poza tym uwielbiam piosenkę "Because You Loved Me" :) gratuluję i nie mogę się doczekać kiedy przeczytam więcej Twoich miniaturek :)
    pozdrawiam
    pola
    PS. Piękny szablon! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetna! I ta scena teatru... współgrają się znakomicie!
    Majka.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wspaniała ! Zakończenie tej miniaturki bardzo mi sie podoba. Wszystko ze sobą świetnie współgra.
    Po prostu kocham tę miniaturkę.

    Pozdrawiam Caroline.

    OdpowiedzUsuń
  20. miniaturka jest zajefajna. Żart Zabiniego też ale najlepszy jest Draco taki inny zakochany uczuciowy. prawdziwy. :*
    pozdro

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetne zakończenie ! :))
    Pozdrawiam
    Nikola:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowna historia. Niesamowita i niepowtarzalna, jak każda inna.

    OdpowiedzUsuń
  23. cudowna :) szczęśliwe zakończenie takie jak lubię. pozdrawiam Paula M

    OdpowiedzUsuń
  24. Cudne zakończenie pięknej historii uwielbiam szczęśliwe zakończenia. I żyli długo i szczęśliwie. Pozdrawiam nikaa

    OdpowiedzUsuń
  25. Kolejne szczęśliwe zakończenie! To jest to, co tygryski lubią najbardziej :D.
    Miniaturka świetna - jak zwykle. Nie wyobrażam sobie, by ta dwójka nie mogła być razem, by nie była razem :P

    Promise

    pragnienia-naszego-serca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. O nie mogę! Tyle miodu dla naszych serc. Wszyscy jestesmy szczesliwy, że się ułożyło, że są razem. <3
    K.

    OdpowiedzUsuń
  27. Słodko tak w sumie wyszło happy endy są dobre. Szczególnie, że to dramione, a Hermiona i Draco nie mogą nie być razem! :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ostatnie zdanie podobało mi się najbardziej. takie... proste, a genialne xD

    Pozdrawiam
    Marzena :)
    Ps. czy dodały się komentarzy przy poprzednich miniaturkach? Bo nie jestem pewna, a chciałabym się dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tylko dwa komentarze od Ciebie :)
      Pozdrawiam,
      L. ;*
      PS: napisz na e-mail : verstehe.euch.nicht@gmail.com

      Usuń
  29. Uwielbiam te Twoje miniaturki! A tą szczególnie! :D Juz w pewnym momencie zwątpiłam czy oni będą razem ale mile się skończyło :) lubie jak Draco jest taki zaborczy i uroczy! :D
    Lecę dalej czytać! :D
    Czarna

    OdpowiedzUsuń
  30. na szczęście draco zobaczył hermionę, bo chyba by nasz dracze umarł z rozpaczy :P genialna miniaturka xd

    babsiiee ★

    OdpowiedzUsuń
  31. Cudowna, czytałam z zafascynowaniem każde słowo. Oryginalna, jedyna w swoim rodzaju. Więcej, chce więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  32. Od początku miałam cichą nadzieję, że to Miona. Piękna miniaturka.
    ~Darcy

    OdpowiedzUsuń
  33. Słodko. Cudownie. A to zdanie: "Na niedzielnym obiedzie u Zabinich pojawiliśmy się razem." wywołało na mojej twarzy uśmiech. Niby takie jedno proste zdanie, ale genialnie podsumowujące tą miniaturkę, dające mi nadzieję, że będą żyć długo i szczęśliwie.
    -Vera

    OdpowiedzUsuń
  34. Jupi. Jest happy end i w dodatku w moim ulubionym parringu. Wspaniala miniaturka. Alex 1990:-)

    OdpowiedzUsuń
  35. Aaaa cudowna miniaturka <3

    OdpowiedzUsuń
  36. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  37. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  38. Zakończenie spowodowało niekontrolowany uśmiech na mojej twarzy! Cudo! ♡
    Pozdrawiam SectumSempra :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Boże, jak przeczytałam zakończenie to miałam szeerooki uśmiech na twarzy!

    OdpowiedzUsuń
  40. Boże, jak przeczytałam zakończenie to miałam szeerooki uśmiech na twarzy!

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już tu jesteście, pozostawcie po sobie jakikolwiek ślad ;)