Szukaj mnie,
Cierpliwie dzień po dniu.
Staraj się podążać moim śladem.
Szukaj mnie,
Bo sama nie wiem już,
Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.
___________________________________________________________________________Zabini zaczął zadawać się z Rudą. Dla mnie znaczyło to tylko jedno.
Pogodziliśmy się. Draco Malfoy przeprosił mnie, a ja jego. Za wszystkie lata nienawiści, za wyzwiska, za przykrości, za łzy. Zaczęliśmy powoli przyzwyczajać się do siebie. Miłe rozmowy o sprawach prefektów, lekkie pogadanki na lekcjach. Banalne rozpoczęcie historii. Nie mieliśmy większego wyboru… byliśmy na siebie skazani.
-Oj Granger, Granger, czy ty zawsze musisz postawić na swoim?- spytał cicho Malfoy, podczas wspólnej nauki w bibliotece.
-Tak, na to wygląda- wyszczerzyłam swoje bielutkie zęby.
- Załóżmy się- poirytował się zamiarami dziewczyny.- Jeśli wygrasz ten wyjazd zrobię dla Ciebie wszystko, a jeśli nie, no to Ty dla mnie- zaproponował, jak zwykle pewny siebie.
-Nie wiem…-zagryzłam delikatnie wargę.
-No chyba nie tchórzysz…- podsunął szeptem.
-Co? Ja? Nigdy! Zgoda- podałam mu swoją dłoń, wciąż zdenerwowana przez powiedziany chwilę wcześniej zarzut.
Uścisnęliśmy sobie ręce, nieświadomi do czego doprowadzi nas ten układ.
Dni mijały, a ja pracowałam, chcąc wygrać zakład… niechybnie pogłębiając naszą przyjaźń. Każdą możliwą chwilę spędzaliśmy w swoim towarzystwie.
Poznałam chłopaka, kolejnego ślizgona. Wiele o nim słyszałam wcześniej , jednak nigdy z nim nie rozmawiałam. Tak, Teodor Nott, przystojny, szarmancki, miły. Zaczęliśmy spotykać się regularnie. W końcu zostaliśmy parą, co wywołało wielki szok w Hogwarcie. Cóż wiele dodać mogę dodać. Stabilny związek. Nie wiedziałam wtedy, jaki popełniłam błąd.
Siedzieliśmy w moim prywatnym dormitorium, a rozmowa płynęła nieprzerwanym potokiem. Wyglądał świetnie, z resztą jak zwykle.
- To jak? Jesteś z Nottem?- spytał trochę sztywno, jak na niego.
- Tak- odpowiedziałam po krótkiej chwili. Atmosfera zgęstniała. Spojrzałam na niego, ale momentalnie odwrócił wzrok. Czyżby chciał coś ukryć?
- To szczęścia życzę- powiedział chłodno, całkowicie niepodobnym do niego głosem.
- O co chodzi?- spytałam prosto z mostu, trochę bojąc się jego reakcji.
- O nic… po prostu chcę, żebyś była szczęśliwa- spojrzał w moje oczy, a ja spostrzegłam, że znowu założył tą swoją „maskę”.- w końcu jestem twoim …przyjacielem- pogarda z jaką wypowiedział ostatnie słowo, jakby uderzyła mnie w twarz.
- To dziwne, że się tak nie zachowujesz…- powiedziałam urażona.
Milczeliśmy kilka chwil , gdy głos chłopaka wypełnił moje uszy.
- Przepraszam Granger- uśmiechnął się do mnie. Nie potrafiłam się na niego gniewać.
Powinnam była zauważyć coś w tej sprzeczce… nie dostrzegłam tego.
Trzymałam notatki z Historii Magii, te, o które tak bardzo mnie błagał. Chciałam mu je dać, oczywiście, ale nie ma niczego bez ładnej prośby.
-Granger, nooo, daj mi je – powiedział, stojąc dwa kroki ode mnie.
Zaśmiałam się perliście, widząc jak zaczyna się denerwować.
- Ładnie poproś Malfoy, postaraj się.
- Proszę, Granger daj mi te notatki- powiedział, uśmiechając się dziecięco.
- A gdzie ładnie?- spytałam.
- Ładnie, proszę , Granger.
- A Hermionka ?- powoli łzy zaszkliły się w moich oczach.
Zdenerwowany zrobił wielki krok w moją stronę, czym spowodował to, że wylądowaliśmy na podłodze w jednoznacznej pozycji. Oparł się na łokciach, próbując nie przygwoździć mnie do podłoża.
- To jak?- spytał, a jego usta niebezpiecznie zbliżyły się do moich.
- Złaź ze mnie Malfoy- to go najwyraźniej ocuciło, gdyż jeszcze chwila i ja zapragnęłabym poczuć smak jego ust. Wstał, wziął notatki i wyszedł.
Wtedy byłam zaskoczona jego zachowaniem… teraz, wcale mu się nie dziwię.
W końcu nadszedł dzień ogłoszenia wyników konkursu.
Weszłam na śniadanie, usiadłam, nałożyłam naleśniki i nalałam kawy. Wtem usłyszałam głos dyrektorki Minerwy McGonagall.
- Drodzy Uczniowie! Znamy już wyniki konkursu ogłoszonego zaraz na początku tego roku szkolnego. Więc, bezkonkurencyjnie wygrała Hermiona Granger z Gryffindoru- rozległy się oklaski- oraz Ernie MacMillan, Patil Padma, Higgs Terence. Wybrani uczniowie proszeni są do mojego gabinetu po śniadaniu. Smacznego!- krzyknęła wesoło i odeszła z mównicy.
Zjadłam szybko śniadanie i udałam się pod salę transmutacji, gdzie miał miejsce pokój McGonagall. Poczekałam na resztę, przy okazji obmyślając, co tu dać do wykonania Malfoyowi.
* * *
- Zostajecie wysłani na dwu-tygodniowy pobyt do Szkoły Beauxbatons. Wyruszacie za tydzień. Mam nadzieję, że pozostawicie szkole dobre imię. Teraz na lekcję- powiedziała zadowolona dyrektor. Wyszłam i pospieszyłam na Eliksiry.
* * *
Patrzyłam rozbawiona , jak Malfoy wchodzi do Wielkiej Sali , wspina się na ławkę, a w ręku trzymając mikrofon, śpiewa „I love sou like a love song”. Głos ,to musiałam przyznać, ma anielski.
Wtedy płakałam ze śmiechu, a zdarzało mi się to najczęściej w jego towarzystwie. Dziwne było to , że kiedy wypowiadał I love you, rzucał ukradkowe spojrzenie w moją stronę.
Zignorowałam to… niepotrzebnie.
Teo stwierdził, że spędzam więcej czasu z Draco niż z nim. Poniekąd było to prawdą. Rozstaliśmy się, a on pozostawił mnie ze złamanym sercem.
- No siemka, jestem – powiedział, wparowując do mojego dormitorium. Właśnie byłam zajęta wypłakiwaniem miliona łez, przez stratę Notta.- Co jest ?-spytał od razu, gdy mnie ujrzał. Wahałam się.
-Przytul mnie- szepnęłam, a on podszedł bez słowa i objął mnie swoimi ramionami. Czułam się przy nim tak inaczej, tak bezpiecznie. W mgnieniu oka uspokoiłam się, wcale nie chcąc wyswabadzać się z jego uścisku. Zasnęliśmy w tej pozycji.
Wtenczas uświadomiłam sobie, że Malfoy mógłby być kimś więcej niżeli tylko przyjacielem. Szybko odpędziłam tę myśl. Wiedziałam, że wszystko skończy się wraz z zakończeniem szkoły.
* * *
Nadszedł wyjazd. Pożegnaliśmy się krótko, jedynie Gin czyniła mi wielokrotne aluzje.
- Wiesz Hermi, ja jak ja, ale Draco będzie tęsknił –rzuciła krótko.
- Puknij się w ten rudy łeb- odgryzłam się. Nie lubiłam, gdy ktoś próbował mi wmówić takie głupoty.
- Sama się przekonasz…- powiedziała tajemniczo i wyszła z dormitorium, zostawiając mnie samą z tysiącem pytań.
Beauxbatons było naprawdę malowniczym miejscem. Zamek niczym z Disneylandu, śliczne dziewczęta, no zależy dla kogo, gigantyczna biblioteka, co bardzo u mnie plusowało. Cieszyłam się, że mogę spędzić czas w tej szkole, jednak mimo wszystko, brakowało mi Gin, Diabła i , choć samej trudno było mi się do tego przyznać, Draco. Pisaliśmy do siebie liściki, opisując, co dzieje się w Hogwarcie.
Właśnie jeden z takich liścików zgubił nas doszczętnie.
W jednej z takich wiadomości padły dwa słowa, które dały nadzieję, a jednocześnie ją odebrały…. „Kocham Cię”. To zniszczyło mój spokój. Stanęłam na krawędzi…
A mimo to, ja odpisałam tym samym. Wtedy jeszcze nie wiedziałam , ze zniszczę tym wszystko.
Wróciłam z Francji, pełna nadziei i perspektyw. Myślałam, że odważymy się postawić ten pierwszy krok… zwątpiliśmy oboje. Minęło wiele czasu, a my wciąż staliśmy w jednym punkcie… punkcie pomiędzy niebem, a piekłem… na ziemi.
Zakończenie roku zbliżało się nieubłaganie. Przyszedł czas na jakże wyczekiwany przez uczniów siódmej klasy bal pożegnalny. Ja wcale nie cieszyłam się z tego powodu. Wiedziałam, że gdy tylko przyjdzie koniec szkoły, szara rzeczywistość uderzy mnie swoim okrucieństwem.
Znowu siedzieliśmy w moim dormitorium, powtarzaliśmy na ostatnie owutemy z Astronomii.
-No jak Granger?- spytał powoli, wgapiając się w swoje notatki.
- Dobrze- odpowiedziałam trochę zdziwiona. Przecież wiedział co się dzieje w moim życiu na bieżącą.
-Idziesz na bal?
-Nie- rzuciłam nie patrząc w jego stronę.
-Jak to , nie? – zapytał niedowierzając.
-Po prostu nie idę.
-Chodź ze mną Granger. Pośmiejemy się , potańczymy…
-No nie wiem- przerwałam mu. W prawdzie dostałam już kilka zaproszeń, ale na wszystkie grzecznie odmówiłam
- Wybieraj jakąś kieckę, idziesz ze mną- powiedział, tryumfując.
- No okej- stwierdziłam trochę nie przekonana. Ale uśmiech, którym obdarzył moje oczy utwierdził mnie w przekonaniu. W końcu to miał być ostatni wieczór w Hogwarcie. Jedyny i niepowtarzalny.
* * *
Przygotowana, wyszłam z dormitorium na korytarz, gdzie czekał na mnie Draco. Zmierzyłam go wzrokiem, przyznałam, wyglądał elegancko. Jednak dalej nie odrywał ode mnie wzroku.
-Co, coś nie tak?- spytałam speszona.
Nie odpowiadał, ale w końcu zdołał wydusić ciche:
-Wszystko w jak najlepszym porządku, pięknie wyglądasz.
Zarumieniłam się.
-Chodźmy- przerwałam niezręczną ciszę.
Weszliśmy do Wielkiej Sali, specjalnie odmienionej na czas balu. Wszystkich oczy zwrócone były na nas. w sumie, nie dziwiłam się. W końcu , dwójka prefektów, dawnych wrogów, razem? Gdyby mi ktoś powiedział to rok wcześniej, walnęłabym jakimś urokiem.
Usiedliśmy obok Blaise’a i Ginny. Nadszedł czas na pierwszy taniec, który musieliśmy wykonać razem z prefektami Hufflepuffu i Ravenclawu.
Wziął mnie w swoje objęcia i kołysaliśmy się w rytm jakiegoś walca. Tak naprawdę widzieliśmy tylko swoje oczy, zatracaliśmy się oboje.
Tańczyliśmy jeszcze wiele czasu, przerywając tę czynność szklaneczką Ognistej Whisky.
* * *
- Nie wiem Malfoy, będzie mi ciężko- powiedziałam, myśląc o utraconych rodzicach.
A on. On pocałował mnie, wyrażając całe swoje uczucie, całą tęsknotę. Złożył swoje wargi na moich tak, jak ja marzyłam, tylko w swoich najskrytszych snach. Poczułam coś, co budowało się we mnie od pierwszych rozmów, spojrzeń, wspólnych chwil. Właśnie wtedy w pełni poczułam, że to nie tylko mój przyjaciel.
Całowaliśmy się, błądząc rękami po swoich ciałach. Dając sobie poczucie szczęścia, takie, którego nie odbierze nam nikt.
* * *
On wyjechał do Francji, gdzie pracował dla naszego ministerstwa. Ja pracowałam w tym, angielskim. Później obraliśmy ten sam kierunek- Hogwart. On, zdolny chemik, podjął pracę nauczyciela Eliksirów, a ja… cóż, wzięłam Transmutację. Byliśmy opiekunami odwiecznie zwaśnionych domów. Szkoda tylko, że między nami wciąż tlił się słaby ogień.
* * *
Zmieniliśmy się oboje. Tak naprawdę z braku swojego towarzystwa. (nie)Świadomie zabraliśmy sobie to, co podarował los…zabraliśmy siebie.
Teraz wymieniamy tylko ukradkowe spojrzenia, on niby wodzi za mną swym przejrzyście niebieskim okiem, ja niby przypadkiem to odnajduję. Mówimy sobie tylko krótkie i ciche ‘cześć’… tak niewiele pozostało z tych wspólnych tematów. Wystarczy, że na niego spojrzę, widzę co go dręczy, widzę czasem nikły błysk śmiechu w oczach.
Tak nagle, z tego wszystkiego, pozostała mi tylko mgiełka pięknych wspomnień…takich, które pozostawię w sercu.
Zapamiętam, do końca moich dni.
* * *
Każdy koniec jest początkiem,
Każda iskra jest zalążkiem,
Każdy ogień jest zniszczeniem,
Każda miłość- ukojeniem.
Każdy gest jest zbawieniem,
Każde spojrzenie- porozumieniem,
Każdy całus jest rozkoszą,
Każde słowa miłość niosą.
_________________________________________________
Cześć!
OdpowiedzUsuńNa początek może rzeczy, które robisz źle :)
1. Błędnie zapisujesz dialogi nie zaczynamy od dywizów, tak jak ty to robisz tylko do np. od półpauzy, które są dłuższe. Do tego po nich trzeba dać spację.
2. Za dużo dialogów, za mało opisów! Kiedyś ktoś mi powiedział, że dobre ff składa się z 70% opisów: uczuć, pomieszczeń, relacji etc.
3. Za mała czcionka!! Niektórzy są ślepi - jak ja - i nie za bardzo widzą. Powiększ ją :)
Teraz fajne rzeczy!
1. Masz talent. FF czyta się bardzo przyjemnie i lekko.
2. Opowiadanie mi się podoba!
Mam nadzieję, że pomogłam
Pozdrawiam, FinDuMonde